Gabriela Zapolska uchodzi za lepszą dramatopisarkę niż powieściopisarkę, i rzeczywiście mimo, że akurat "Sezonowa miłość" należy do jej bardziej udanych książek, to i w niej można znaleźć kwiatki w rodzaju "łzy jej lecą gradem diamentów i spadają na atłasowe ciało o tonach delikatnej, bladej, rozkwitłej wśród pereł rosy róży ... ", które równie dobrze mogłyby wyjść spod pióra Heleny Mniszkówny.
Nie ma co ukrywać, powieść Zapolskiej to nie "Pani Bovary" ale mimo to warto poświęcić jej czas. To interesujący obraz, jak w sumie mogły wyglądać wakacje pani Dulskiej, gdy była o ćwierć wieku młodsza. To nic, że główna bohaterka przyjechała do Zakopanego z Warszawy a nie z Krakowa, że ma córkę i dwóch synów zamiast dwóch córek i syna, grunt że portret psychologiczny mniej więcej się zgadza, przynajmniej na początku - "(...) sama ułożyła spokojnie drugą warstwę swego życia (...) z rezygnacją i zamiłowaniem do spokojnego, rozumnego godzenia się z brakiem nadzwyczajności życiowych, (...) dlatego że nie odczuwała potrzeby pożądania jakichś wybitnych faktów, mogących sprawdzić, czy są w niej skrzydła konieczne dla wzbicia się ponad poziom przyjętego szablonu. Z założonymi rękoma patrzyła, jak mijały dnie, nie czyniąc nic, aby jeden z nich rozkwitł piękniejszym promieniem (...). Żyła tak od dziecka w tej atmosferze, której duszności nie czuła wcale." Mamy do czynienia z historią ciągle jeszcze atrakcyjnej kobiety będącej "przy mężu", przeciętnym urzędniku, który usiłuje utrzymać rodzinę i zaspokoić pretensje żony. Bądźmy szczerzy, nie są one zbyt wygórowane ale i tak przekraczają jego możliwości. Jej relacje z mężem i dziećmi układają się według tego co wypada i co powiedzą inni. I w tym kołtuństwie czystej wody wyłom robi romans, dzięki, któremu kobieta staje się .... sympatyczniejsza i nabiera ludzkich rysów. Okazuje się, że nie jest to tylko głupi, pusty babsztyl ale kobieta z krwi i kości. Całkiem nowe dla niej uczucie w niej zwycięża nie bez trudu przebijając się przez szablony (jakby to pewnie powiedziała Zapolska) konwenansu, tyle że to co dla niej jest miłością życia to dla drugiej strony już niekoniecznie. Dla niego to tylko sezonowa miłość, kolejna zdobyta ofiara. Owszem jego uczucie wydaje się być szczere ale jasne jest, że to nie na wieki, że nic z tego nie będzie. Fircyk budzi prawdziwe uczucia w filisterce - to nie może się skończyć happy endem. Ktoś z większym talentem mógłby stworzyć naprawdę pasjonujące portrety psychologiczne zarówno tych dwojga, ale też dorastającej córki, która jest świadkiem romansu matki a i męża, który jak wiadomo (klasyka) niczego nie jest świadom. Ale i tak jest "Sezonowa miłość" jest całkiem niezłą książką bo nie pozostawia czytelnika obojętnym wobec jej bohaterów a to przecież o czymś świadczy. Podejrzewam, że swego czasu powieść musiała nieźle irytować przyzwoitych mieszczańskich czytelników chociaż dzisiaj nieco "trąci myszką", Zapolska gromiąc "kołtuna" oszczędza im zgorszenia bo choć główna bohaterka zdecydowana jest na rozwód to gorące przejawy uczuć nie wychodziły daleko poza ostrożne opuszczenie ręki "w ciepłe fałdy peleryny, w połowie drogi spotyka rękę aktora i palce jego z okrutną prawie namiętnością wplatają się w jej palce ...", a które dzisiaj mogą co najwyżej budzić lekki uśmiech. Ale niezależnie od tego rodzaju niedoskonałości dla tych, którym zdarza się odwiedzić Zakopane książka ma niewątpliwie jeszcze ciekawy walor poznawczy - to momentami naprawdę ciekawe obserwacje, dotyczące ówczesnej szeroko pojętej ... "infrastruktury hotelowej" i cóż - wynika z nich, że stereotyp górala ma swoją długą tradycję.
Sezonowa miłość, a jeszcze bardziej Córka Tuśki już chyba nawet nie trącą myszką, tylko prawie całkiem przez myszy zjedzone. Zapolska chyba nie ogarniała form większych niż kilkuaktowa sztuka, nosiło ją w różne strony i dla mnie jej powieści wypadają mało przekonująco.
OdpowiedzUsuńAż tak źle nie jest, najlepszy dowód to to, że książkę przeczytałem "od deski do deski" a na przykład Grocholi nie dałem rady :-), ale fakt, mogłaby być o połowę krótsza z korzyścią dla wszystkich :-).
UsuńJa Grocholę przeczytałem, nie wiem, czy to źle świadczy o mnie, o Grocholi, czy o Zapolskiej:)) Fakt, że najciekawsze były opisy Zakopanego. Ponoć Sezonowa miłość weszła do scenariusza serialu Z biegiem dni, z biegiem lat i to akurat bym chętnie obejrzał:)
UsuńTo dobrze świadczy o Twoim litościwym podejściu do tego typu literatury :-) - ja nie zdzierżyłem :-). Co do serialu, pamiętam - pamiętam, a przed chwilą jeszcze sprawdziłem. Rzeczywiście książka była w nim wykorzystana (zresztą nie tylko ta) i okazało się, że intuicja mnie nie zawiodła - w filmie to pani Dulska z synem wyjechała do Zakopanego :-).
UsuńJa twardy jestem, pizgnąłem dopiero w połowie chyba trzeciego tomu:P Serial pamiętam słabo, od wieków chyba nigdzie go nie pokazywano, a szkoda. Na płytach też nie wyszedł.
UsuńTo faktycznie, jesteś twardy, ja nie wytrzymałem więcej niż kilkanaście stron - być może dlatego, że wcześniej czytałem "Dziennik Bridget Jones" Fielding i miałem już przesyt a i oryginał lepszy od kopii. Serial pamiętam "5 przez 10" z ogólnym wrażeniem - dobrym :-) - z informacji w filmie polskim wynika, że literackie podstawy chociaż trącące myszami :-) były całkiem niezłe.
UsuńBridget doczytałem, ale to było załamujące doświadczenie:))
UsuńJeśli chodzi o stopień skomplikowania kobiet - to prawda :-) - ale chyba nie byłeś zaskoczony już Wokulski wiedział jak jest :-), ale i tak w porównaniu z polskimi mutacjami "Bridget" to mistrzostwo świata :-)
UsuńWokulski uwielbiał Izabelę, bo mu się jawiła jako eteryczny anioł. Ciekawe, czy miłość by mu przeszła, jakby sobie poczytał o jej kacach, cellulicie i takich tam:) Czytałem potem kilka polskich klonów, racz czy dwa nawet nie było źle:)
UsuńJa słyszałem tylko o jednym, nawet się do niego przymierzałem bo "Lalka" to jedna z moich ulubionych książek ale tytuł gdzieś zapodziałem i tak już zostałem z leciutką iskierką nadziei, że jednak Wokulski żyje :-).
UsuńMówisz o jakiejś kontynuacji Lalki? Komuś ręka nie zadrżała przed świętokradztwem? Chociaż widziałem kiedyś sequele Nad Niemnem i chyba Trylogii, o Trędowatej nie wspomnę, chociaż nawet czytałem te kontynuacje, brr:P
UsuńTak, i na dodatek zrozumiałem, że to Ty je czytałeś :-) dopiero teraz doczytałem, że to jednak były klony "Bridget" :-)
UsuńNo tośmy sobie pogadali:)) Ale klona Lalki bym nie zdzierżył, a klony Bridget jakoś wchodziły:P
UsuńMoim zdaniem to właśnie Grochola jest taką mutacją tyle, że przeniesioną na nasz rodzimy grunt :-)
UsuńMało realistyczny był ten rodzimy grunt, chociaż umysłowością Judyta dorównywała Bridget:PP
UsuńZgadza się, ale to pewnie dlatego, że "globalna wioska", itp., itd. :-)
UsuńGlobalna wioska odpada, jestem wielbicielem "małych realiów" :D
UsuńA to teraz takie "nienowoczesne" :-)
UsuńJa jestem nienowoczesny, a książki rozgrywające się "w Polsce, czyli nigdzie" nie mają większych szans u mnie:P
UsuńMiejscówka jest ważna, sam mam słabość do książek, które da się umieścić w czasie i przestrzeni ale mam wrażenie, że jest teraz ofensywa tego rodzaju literatury, bo część autorów wybitnie liczy na sentymentalizm czytelników.
UsuńA nie wiem, bo z nowościami jestem na bakier, ale z opisów zdaje się wynikać, że jednak niekoniecznie, że scenerie bywają dość sztampowe. No kryminaliści się ponoć starają te różne Breslau, Łodzie i Lubliny odtwarzać, ale już wioski nad rozlewiskami należą do kategorii "wszędzie, czyli nigdzie".
UsuńDla mnie wszystko co ma mniej niż 5 lat to nowość :-) miałem na myśli właśnie Breslau'y :-) o różnego rodzaju "siedliskach" nie wypowiadam się bo omijam to szerokim łukiem :-)
UsuńBreslau też omijam, bo mi się nie podobało.
UsuńTeraz M. Krajewski przerzucił się na Lwów :-) ale nauczony doświadczeniem Breslau'ów omijam go szerokim łukiem :-)
UsuńCzyli nie tylko ja mam uczulenie na nagromadzenie masakry i niesympatycznych bohaterów? :P
UsuńJa powiedziałbym raczej, że to uczulenie na kiepską literaturę :-) bo niesympatyczni bohaterowie zdarzają się i w dobrej.
UsuńAle nawet kiepską literaturę z sympatycznym bohaterem jestem w stanie przełknąć :)
UsuńJednak naprawdę masz dobre serce! :-) ja aż taki wyrozumiały nie jestem :-)
UsuńMiewam chwile literackich słabości, nic nie poradzę:))
UsuńWitamy w klubie! :-)
UsuńE, ponoć nie jesteś wyrozumiały :))
UsuńJa?! :-) to jakaś potwarz! :-) nawet nie wiesz ile razy nie napisałem negatywnych komentarzy do cudzych postów! :-))
UsuńSam tak wyżej napisałeś:P
UsuńO sobie, expressis verbis?! jestem samokrytyczny ale nie aż tak :-)
UsuńWidać miałeś chwilę słabości:PP http://galeriakongo.blogspot.com/2012/10/sezonowa-miosc-gabriela-zapolska.html?showComment=1351676529540#c706870881232123787
UsuńTouche! :-)
UsuńTadam:) Fanfary :D
Usuń:-)
UsuńO Zapolskiej napisano sporo.Teraz przedstawię dość oryginalna opinię o.Pirożyńskiego autora tak wyśmianego "Co czytać".Oto tak pisarstwo Zapolskiej widzi ów redemptorysta:''Zdaje jej się że uleczy stosunki społeczne gdy ujawni brutalność i egoizm zdegenerowanych jednostek.Jej usiłowania idą na marne gdyz w sercu zamiast miłości ma nienawiść.I zamiast karcić występki , lecz ludzi oszczędzać, ona razem z występkami i ludzi potępia".Tak się nad tym zastanowiłem i muszę obiektywnie stwierdzić że u Zapolskiej ciężko doszukać wyraźnie zarysowanych pozytywnych bohaterów;każdy ma jakieś wady,cechy negatywne albo przynajmniej jest naiwny jak małe dziecko.Co do rozwlekłosci książki:Zapolska bardziej chyba czuła się aktorką niż pisarką stąd wiele jej utworów jest niedopracowanych, jakby pisanych w pośpiechu ;ot pomysł ,szybka realizacja.Najlepiej z tego wyszły chyba dramaty;wyraźnie "czuła '' teatr.no to czekam na opowiedzi.Arnold
UsuńU mnie jest 1:1, tzn. czytałem jedną powieść i jeden dramat, który rzeczywiście wypada lepiej niż powieść ale próba jest zbyt mała by była reprezentatywna i bym mógł na jej podstawie ferować stanowcze sądy o całej twórczości Zapolskiej.
UsuńDramaty Zapolskiej chyba lepsze są do obejrzenia niż czytania,W didaskaliach szczególowo opisuje dekoracje, rola rekwizytów jest duża choćby tok Dulskiej , ubieranie córki w '' Ich Czworo" i inne.Zapolska poznawała w Paryżu naturalistyczne metody gry aktorskiej u Antoine'a i starała się je przenieść na polski grunt.Opisy Zakopanego... jej mąż St.Janowski pozostawił po sobie oprócz portretów czy scenek dużo zimowych pejzaży stąd może i te udane partie opisowe.Arnold
UsuńDo teatru nie wybieram się, zresztą nie wiem czy w dającej wyobrazić się przyszłości gdzieś będą grali sztuki Zapolskiej ale na półce stoją jej "Dramaty" więc chyba będę musiał je odkurzyć i poprawić "Córką Tuśki" :-).
UsuńPrzeglądam sobie internet i okazuje się że grają, głownie "Ich czworo",a nawet są próby "uwspółcześnienia" tej sztuki.Ciekawe czy wyjdzie gniot czy coś ciekawego.A propos na Youtubie jest kilka jej sztuk w róznych interpretacjach.Natomiast chciałbym się dowiedziec co sądzisz o opini ks.Pirożyńskiego;przeczytałem to dziełko i muszę stwierdzić że Boy chyba tą książkę znał z opowieści.Stosunkowo niewiele tu o erotyce w literaturze za to dość dużo miejsca zajmują ubolewania że brak jest jakiś "jasnych stron" ,że za dużo pesymizmu, opisów życia marginesu społecznego, mordestw itp.Zastanawiam się czy pod hasłem Balzac nie umieścić też opini redemptorysty.Tak trochę z przekory(zawsze lubiłem o jakimś zjawisku przekonać się sam) a trochę jako ciekawostkę licząc na na szerszy odzew.No to pisz dalej będziemy się wymieniać uwagami.Arnold
Usuń"Co czytać" nie znałem, podobnie zresztą jak i postaci o. Pirożyńskiego nie znałem - dopiero po Twoim poście coś niecoś znalazłem w sieci i widzę, że to dziełko powinno stać na półce razem z "Z docieków (stuyów) nad życiem płciowem luźne osnowy (tematy)" Stanisława Kurkiewicza i "Marksizm a zagadnienia językoznawstwa" Stalina.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńFilm pamiętam tylko jak przez mgłę :-) chętnie bym do niego wrócił. Mi jakoś męża Tuśki nie było żal może dlatego, że dzięki romansowi okazała się prawdziwą kobietą, zresztą cóż to za romans ... trzymanie się za rękę i "buzi-buzi". :-) "Kaśka" i "Córka Tuśki" oczywiście w planach. Na Rodziewiczównę jeszcze się nie zdobyłem - wystarczył mi film "Między ustami a brzegiem pucharu" czy jakoś tam :-).
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńJa dziwnym zbiegiem okoliczności zabieram się, a ściślej mówiąc czekam na inną książkę, którą sfilmował Wajda "Wyrok na Franciszka Kłosa" S. Rembeka ale to zupełnie inna para kaloszy. Trzeba przyznac, że Wajda ma generalnie talent do ekranizacji, "Wyrok" akurat jest "taki sobie" ale książka podobno jest bardzo dobra.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńJa mimo, że w TV też jakoś do "Szwadronu" nie mam i mimo, że parę razy na niego trafiałem to jeszcze nigdy w całości go nie widziałem.
Usuń"Sezonowa miłość" jest nadal bardzo aktualna. Czasy się znacznie zmieniły, sytuacja kobiet jest inna niż przedstawiona u Zapolskiej, ale stosunki międzyludzkie, a zwłaszcza te małżeńskie pozostały w wielu związkach nadal takie same - "łączą" dzieci, wspólny budżet, ale nic więcej. "Brak serca" w stosunku do współmażłonka/partnera, w stosunku do dzieci, brak szczerości w stosunku do innych, a przede wszystkim w stosunku do siebie samego. Pod tym względem książka ciagle na czasie, warta przeczytania i zastanowienia się nad własnym życiem - czy czasem nie wpadamy w te same schematy, jak Tuśka chociażby.
OdpowiedzUsuńPrzyczyną problemów Tuśki niezależnie od charakteru było też małżeństwo bez miłości - a to w dzisiejszych czasach, chyba jednak rzadkość, przynajmniej na starcie.
Usuń