sobota, 3 sierpnia 2013

Anna Karenina, Lew Tołstoj

Ufff ... , wreszcie skończyłem. Męczyłem się z "Anną Kareniną" nadspodziewanie długo, zważywszy że Lew Tołstoj "wielkim pisarzem jest" a książka generalnie napisana jest tak jak przystało na mistrza. No, ale może to przez te upały ... może też zrobiłem błąd, że wcześniej przeczytałem "Sonatę Kreutzerowską" a komentarze do postu sprawiły, że powieść czytałem z pewną podejrzliwością.

A to jest w gruncie rzeczy prosta, by nie powiedzieć banalna historia, którą najlepiej streszcza rozmowa tytułowej bohaterki z bratem - "wyszłaś za mąż za człowieka starszego od siebie o lat dwadzieścia. Wyszłaś za mąż bez miłości lub też o miłości nic nie wiedząc. Dajmy na to, że to był błąd. (...) Później - powiedzmy nieszczęściem - pokochałaś kogoś, kto nie był twoim mężem. (...) I mąż twój uznał to i przebaczył. (...) Obecnie kwesta polega na tym: czy możesz żyć w dalszym ciągu ze swoim mężem? Czy tego pragniesz?" Cóż, okazało się, że Anna nie potrafiła żyć nie tylko z własnym mężem ale i kochankiem.

I to w sumie tyle. Można by więc powiedzieć - cóż za romansidło!, ale o ile można przyczepiać się do różnych rzeczy, począwszy od tytułu bo powieść równie dobrze mogłaby się nazywać "Konstanty Lewin" ponieważ to jemu Tołstoj poświęca najwięcej uwagi, poprzez "czarną dziurę" w relacjach Wrońskiego i Anny, która opierając się ogarniającej miłości nagle jej uległa, jakby gdzieś poza stronicami powieści, rozdwojenie jaźni Wrońskiego, który najpierw ogląda swoją klacz i dostrzega liczne niedoskonałości a kilka stron dalej zachwyca się jej pięknością, "wynalazki" (nie wiem na ile tłumaczki, Kazimiery Iłłakowiczówny a na ile samego Tołstoja) w rodzaju "nieznajomej przyjaciółki" (ktoś z Was ma taką?), kelnerów którzy "uwijali się z potrawami i winem nieznacznie (...)", kończąc na zagadce dlaczego trup u Tołstoja oddycha, i  co Kitty Szczerbicka i Konstanty Lewin wkładali sobie na palce na znak zaślubin, pierścionki czy obrączki, to jednak nie da się odpowiedzialnie postawić Tołstojowi zarzutu, że jest autorem knota, jakby to kiedyś powiedziano "dla kucharek".

Jego bohaterowie żyją i nawet dzisiaj po blisko 150 latach budzą emocje. Konstanty, podobno autobiograficzna postać, domowy despota uważający, że cały świat ma być stworzony na jego obraz i podobieństwo, z intelektualnymi pretensjami a niepotrafiący zrozumieć na kogo oddaje swój głos w wyborach, hipokryta - niewierzący a biorący ślub w cerkwi i uczestniczący w nabożeństwach. Kitty, pierwsza naiwna, której celem życiowym jest zamążpójście, należąca do tego gatunku kobiet, które gdy mężczyzna poświęci im trochę życzliwej uwagi zaczynają już w wyobraźni meblować mieszkanie, w którym widzą się z nim po ślubie. Stiwa i Dolly - dziwkarz, hulaka i utracjusz ożeniony z uległą, stłamszoną kobieciną, której główną troską jest to, że nie zawsze ma co do garnka włożyć (księżna!), od czasu do czasu buntującą się przeciwko upokorzeniu, jakie znosi z uporem godnym lepszej sprawy. Itd. itp. itd. Długo by jeszcze wymieniać, a każda z postaci jest na swój sposób interesująca, niezależnie od tego czy budzi sympatię czy antypatię czytelnika.

No i oczywiście sama Anna Karenina, "kobieta upadła" która porzuciła męża i dziecko miotająca się poniewczasie pomiędzy miłością do syna i kochanka (dzisiaj mówi się chyba - partner, a w przypadku ludzi z marginesu - konkubent) poddana ciśnieniu społecznego odium, które spadło jednak wyłącznie na nią ze strony kobiet bo Wroński całkiem nieźle się bawi w towarzystwie (zdradzającemu żonę na lewo i prawo Obłońskiemu też nikt wymówek nie czyni), która ostatecznie nie wytrzymała napięcia i wyimaginowanych obaw.

Nawiasem mówiąc, czy jej śmierć "na kolei" albo wyścigi nie przypominają nam czegoś znajomego, no i z innych bliższych nam spraw, lekką konsternację mogą budzić wywody na temat "zruszczenia Polski", które kojarzyć się mogą z ... późniejszymi praktykami Lebensbornu. Trzeba jednak wziąć poprawkę, że teorie społeczne, filozoficzne i gospodarcze snute przez Tołstoja są, eufemistycznie mówiąc, dosyć oryginalne a często po prostu głupie, jak na przykład pogląd o ... szkodliwości kolei dla rozwoju Rosji. Ale paradoksalnie sprawiają one, że książkę czyta się z jeszcze większą ciekawością i oczekiwaniem, co też Lew Nikołajewicz dalej wymyśli ...

Lektura obowiązkowa, gwarantująca, że nudno nie będzie.

50 komentarzy:

  1. Czy facet może przeczytać i nawet mu się spodoba, to dobrze, bo mi właśnie AK wypadła w stosikowym losowaniu:P Poczekam tylko, aż zapomnę, co o niej napisałeś, żeby się nie sugerować Twoją opinią:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz rację - obowiązkowa. Czytałam ja w liceum.
    Przyniosłam ją sobie w ósmej klasie/ w moim przypadku I klasa liceum/ ale ciocia, u której mieszkałam zarekwirowała mi ją stwierdzając, że jeszcze na nią nie czas, chyb, że będę czytać po rosyjsku/ rosyjski egze4pmplarz mam, może się skuszę/. Najlepiej jak się książkę czyta bez rozkładania jej później na części pierwsze. To jest Tołstoj, a postaci są jak piszesz barwne i wyraźnie zarysowane, ale czasy tak odległe, że co wtedy oburzało dzisiaj co niektórzy uważają za normę. A jeżeli chodzi o kolej cóż, przed śmiercią Tołstoj opuścił Jasną Polanę pieszo. Czytałam kiedyś biografię Tołstoja "Jasna Polna", ale nigdzie nie trafiam na ten tytuł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z kolei moje pierwsze spotkanie z "Anną Kareniną" było w liceum ale w zasadzie jedynym wspomnieniem jakie zachowałem to to, że do bardzo dobrze napisana książka, a to jednak trochę mało jeśli chce się napisać o niej post :-). Mam wrażenie, że nawet wg ówczesnych kryterium, krok Anny nie był aż tak bardzo oburzający, w końcu wielokrotnie wspomina się w powieści o możliwości rozwodu, dwukrotnie chce go przecież Dolly i nikt nie czyni jest z tego tytułu wymówek, to był co prawda dopust boski ale jednak coś co się zdarzało. Anna bardziej stała się ofiarą własnego strachu przed utratą miłości.

      Usuń
  3. anna nie potrafi żyć,w końcu,ani z mężem,ani z kochankiem,bo męża już wprawdzie nie kocha,ale nie jest też w stanie udźwignąć konsekwencji swojego postępowania,uczucia starczyło by porzucić dotychczasowe życie ale nie na tyle by wygrać w konfrontacji z rzeczywistością

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I na tym polega jej dramat, który popycha ją do samobójstwa.
      Samotność jednostki nie jest i nam obca. Stąd i dzisiaj Ci co nie potrafią sobie poradzić z rzeczywistością wybierają śmierć, chociaż dzisiaj mogli by pomoc znaleźć, gdyby tylko chcieli o swych problemach rozmawiać. Anna takiej możliwości nie miała i w zasadzie skazana była na los, który stał się jej udziałem.

      Usuń
    2. Chyba nie tak do końca, Anna przecież nie popełnia samobójstwa z powodu bojkotu towarzyskiego (ale tylko ze strony pań i to na dodatek w mieście) i otaczającego ją świata ile z powodu własnych urojonych przekonań co do braku miłości Wołkońskiego, natomiast zgoda co do tego, że nie potrafiła o swoich problemach rozmawiać.

      Usuń
  4. pisze pan"...co też lew nikołajewicz dalej wymyśli..."nie wiem czy wymyśli to dobre określenie,bo pamiętam ze studiów,że wiele jego utworów,to prawdziwe traktaty filozoficzne,a losy wielu jego bohaterów to wykładnie poglądów wielu znanych myślicieli,pamiętam analizę"wojny i pokoju"pod tym kątem,niestety dla nas filozofia to prawdziwa"terra incognita",to co było jasne dla współczesnych tołstoja,dla nas jest zupełnie nieczytelne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Annie Kareninie" daleko do traktatu filozoficznego, może poza końcową partią książki, tą już po śmierci Anny ale jest to poziom co najwyżej "chłopskiej filozofii".

      Usuń
  5. Wow, ależ zmiażdżyłeś krytyką biednych Lewinów i Obłońskich!:) A co ciekawe, samego Karenina, którego pewnie wielu uznałoby za najbardziej antypatycznego z całego towarzystwa, oszczędziłeś. Podoba mi się to podejście, nieszablonowe. Ja byłam dużo bardziej bezkrytyczna, a i nieścisłości i językowe dziwactwa o których piszesz albo mi umknęły, albo są jednak dziełem tłumaczki (ja mam egzemplarz wydawnictwa Zielona Sowa, którego tekst zgodnie z informacją wydawcy opracowała na podstawie anonimowego XIX-wiecznego tłumaczenia Agnieszka Misiaszek). Darzę tę powieść dużym sentymentem.

    Ale że niby długo Ci zeszło? Ile? Trzy tygodnie? Cztery?:) Długo to jest pół roku, ja jeden tom Prousta czytałam chyba ze trzy miesiące, więc i tak jak na tołstojowe tomiszcze poszło Ci ekspresem! Takim książkom leniwe czytanie służy.

    I jeszcze jedno - jakbyś miał ochotę, w ostatnim Archipelagu jest mój tekst o kobiecych zdradach w literaturze, i jest tam też co nieco o Kareninie. O tu: http://www.archipelag-magazyn.pl/Archipelag9.pdf

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karenina nie tyle oszczędziłem, tylko ile nie poświęciłem mu czasu podobnie jak Wołkońskiemu, który nawiasem mówiąc wcale nie przetrącił życia jak kręgosłupa koniowi na wyścigach. Anna jest świadomą, myślącą osobą biorącą odpowiedzialność za własne czyny, wielokrotnie udowadniającą swoją inteligencję i samodzielność i zrzucanie z niej odpowiedzialności za własny, nieprzymuszony wybór "nie uchodzi, nie uchodzi" :-). Co do lapsusów to jednym z bardziej dwuznacznych, jakie znalazłem w "Annie Kareninie" jest "współżycie z żoną i krewnymi" Lewina :-). PS. Moje długo ciągnęło się już ze dwa tygodnie i pewnie ciągnęłoby się jeszcze trochę gdyby nie podróż pociągiem i, a jakże, jego spóźnienie :-).

      Usuń
    2. A czy przypadkiem kochanek Anny nie nazywał się Wroński? :-)

      Usuń
    3. Palę się ze wstydu :-) Dziękuję Koczowniczko i tam gdzie się da poprawiam :-) Co za wstyd !!! :-)

      Usuń
    4. Żaden wstyd! Ja też niedawno popełniłam pomyłkę w pisowni nazwiska jednej z bohaterek książek i znajoma blogerka w taktowny sposób zwróciła mi uwagę :)

      Usuń
    5. Traktuję to jako signum, że czas najwyższy także na powtórkę w "Wojny i pokoju" choć tam zdaje się był też nie Wołkoński a Bołkoński :-) Eh, kto by to wszystko spamiętał :-)

      Usuń
    6. Ale czy stwierdzenie, że miłość do Wrońskiego zniszczyła Annę, jest jakąś obrazą dla niej, dla jej inteligencji? Moim zdaniem fakt, że okazała się słaba wobec uczucia - bo ta słabość to fakt - świadczy właśnie o jej wielkości. Dokonała wyboru, zaryzykowała, postawiła wszystko na jedną kartę, i przegrała wygrywając równocześnie. Dostrzegła klatkę, w której się znajdowała, i wyswobodziła się z niej, zamykając się równocześnie w innej. A Wroński zrobił jej krzywdę, bo nie docenił jej wrażliwości i głębi uczucia, nie dorósł do tej namiętności, jaką ona go darzyła. Opętany myślą o realizacji własnych pragnień, poświęcił Annę na ich ołtarzu, tak jak to zrobił na wyścigu z Frou-Frou.

      Co do Wołkońskiego - ha, myślałam, że to celowe przeinaczenie:) coś od wałkonia, ale wtedy Wałkoński miałoby większy sens...

      Usuń
    7. Nie traktuję samobójstwa Anny jako jej wygranej, zwłaszcza że zostało dokonane bez jakiegoś istotnego powodu. Brak miłości Wrońskiego to przecież tylko jej przewidzenia. Nie wydaje mi się by to że ktoś chce spędzać czas ze starymi znajomymi a nie zawsze w domu miało oznaczać brak uczuć. To raczej Anna szykowała Wrońskiemu klatkę wyobrażając sobie miłość jako permanentne przebywania ze sobą a jednocześnie nie potrafiła zdobyć się na szczerą z nim rozmowę. Wroński nie poddał się jej zaborczości i trudno mieć o to do niego pretensję.

      Usuń
    8. Jasne że nie samobójstwo jest wygraną, wygraną jest prawdziwa miłość, jakiej nie zaznała przy Kareninie:) a jej zaborczości ja nie umiem potępić, w końcu poświęciła dla Wrońskiego wszystko i samotnie dźwigała konsekwencje swojego posunięcia, miała prawo oczekiwać od niego oddania. Bo ostatecznie co on ze swojej strony poświęcił? Brakuje tu równowagi... Anna stała na skraju przepaści, prócz Wrońskiego nie zostało jej nic, w razie jego niestałości miała wylądować samotnie na samym dnie, więc nic dziwnego że zaczęła się go trzymać kurczowo i dopatrywać się we wszystkim pierwszych znaków katastrofy.

      Usuń
    9. A może Anna odeszła od męża nie dla Wrońskiego lecz dla siebie, w poszukiwaniu własnego szczęścia? Oczywiście, że brakuje równowagi bo o ile Anna najchętniej uwiązałaby Wrońskiego do siebie na krótkim łańcuchu, to Wroński takich zakusów wobec Anny nie miał. Obawa przed jego niestałością była zupełnie nieuzasadniona, i mogła wynikać z tego, że Anna oceniała go wg własnego postępowania (porzuciła męża, kokietowała Lewina). Czarne scenariusze istniały tylko w jej wyobraźni, a dowodem tego jak bardzo się myliła w ocenie sytuacji jest rozpacz Wrońskiego po jej śmierci.

      Usuń
  6. no prosze pana,tołstoja trudno nazwać chłopskim filozofem,to że dziś nie potrafimy prawidłowo zinterpretować jego utworów,nie wiemy do czego on nawiązuje,to już nie wina hrabiego a nasza ignorancja,mój profesor,który omawiał to zagadnienie,problemu
    z tym nie miał,szkoda,że po latach nie potrafię przytoczyć odpowiednich fragmentów jego wypowiedzi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie szkoda, ja wolę jednak trzymać się nie cudzych interpretacji, być może skądinąd trafnych ile tego co sam widzę i czytam słowa Konstantego, że na przykład "robotnik umiejący czytać i pisać jest jako pracownik daleko gorszy. A jeśli chodzi o drogi, to naprawić ich nie można, bo gdy tylko porobi się mosty, to natychmiast je porozkradają" i ze wstydem przyznaję, że nie potrafię pojąć głębi tak "odkrywczych" poglądów.

      Usuń
  7. co do bojkotu towarzyskiego,czy naprawdę uważa pan,że"towarzystwu"nie przeszkadzał fakt,że odeszła od męża,że anna wszystkie swoje problemy tylko sobie wymyśliła?że pod względem towarzyskim nic się,w gruncie rzeczy,w jej życiu nie zmieniło?a co do tołstoja,to teraz po lekturze"anny kareniny"jak pan myśli,jak on,pisarz,ją oceniał,jak na nią patrzył?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że przeszkadzał, nie przeszkadzała jednak księżna Betsy Twerska, która nie była przykładem westalki, nie przeszkadzał Wołkoński, który uwiódł cudzą żonę ani Obłoński, który zdradzał na lewo i prawo własną, tyle tylko, że Anna miała odwagę powiedzieć, że nie chce żyć w zakłamaniu. Jej problem polegał jednak na czymś innym Wołkoński nie chciał rezygnować z dawnego życia towarzyskiego a jednocześnie sam bardziej niż ona obawiał się osądu opinii para znalazła się więc "w rozkroku" on chciał bywać ona nie chciała/nie mogła by nie narazić się na afronty i traktowała to jego bywanie jako zanik uczucia z jego strony. Ostatecznie więc to nie obowiązujące wówczas konwenanse ale imaginacja Anny doprowadziła do jej samobójstwa choć przyznaję osąd towarzyski pełnił rolę katalizatora.

      Usuń
  8. prosze pana,wiem że wybrał pan jakieś przypadkowe fragmenty,które mogą dziwić i z którymi może trudno się zgodzić,ale myślę,że po przeczytaniu biografii pisarza,sam pan sobie odpowie na niejedno pytanie,dlaczego hrabia,właściciel jasnej polany,myślał tak a nie inaczej,zresztą już kiedyś panu mówiłam,że dawniej jakoś łatwiej mi przychodziła lektura jego utworów,nie dostrzegałam tego,co teraz mnie drażni i odrzuca,to pan uważał,że tołstoj,jako człowiek,pewnie,"wypadał"lepiej niż ten który się wyłania z kart jego utworów

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Różnimy się zasadniczo co do "założeń metodologicznych" - zakładam bowiem, że Tołstoj wiedział i zdawała sobie sprawę z tego co pisze i nie ma w jego powieści "przypadkowych fragmentów" a takich "odkrywczych myśli" Tołstoja jest znacznie więcej. Lektura jego biografii, autorstwa W. Szkłowskiego (tylko taką znalazłem), jeszcze przede mną.

      Usuń
  9. no właśnie,co ludzie powiedzą,dla niejednego człowieka nawet dziś ma to niemałe znaczenie,ale nie odpowiedział mi pan na pytanie,jak oceniał annę,sam autor jaki mial do niej stosunek?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, ale nie żyjemy tylko dla ludzi. Co do oceny Anny mam lekkie rozdwojenie jaźni, irytowała mnie w niej jej niechęć to podjęcia zdecydowanych kroków wówczas gdy była ku temu najwyższa pora, jej nieumiejętność pozbierania się, obojętność wobec córki i wreszcie chora imaginacja, która doprowadziła ją do samobójstwa. To tak w największym skrócie żeby nie zamęczać. Co do stosunku do niej Tołstoja, to przy założeniu, że Lewin jest jego alter ego wyraźnie widać, że od początkowego potępienia jako "kobiety upadłej" w finale pojawia się współczucie dla niej, zresztą jej "upadłość" nie jest malowana w barwach potępieńczych.

      Usuń
  10. aha,czyli się zgadzamy,bo i ja uważam,że u tołstoja nie ma"instynktownie"jak to kiedyś napisała jakaś pani,tylko że utwory tołstoja mają przemyślaną strukturę i,że napisał dokładnie ,to co chciał napisać,ale przy okazji"anny kareniny"przeczytałam inny utwór tołstoja,który doskonale,jak mi się wydaje z"kareniną"korespondduje,jest to"szczęście rodzinne"utwór opowiada o młodej dziewczynie,która wychodzi za sporo od siebie starszego mężczyznę,po pierwszych "fajerwerkach" masza czuje się najpierw rozczarowana,ale z czasem dojrzewa,zmienia się,z tego naiwnego"kocha,nie kocha"przeobraża sięodpowiedzialną,mądrą kobietę,prowadzącą szczęśliwe życie u boku męża i dzieci,realizującą sie w roli żony i matki,wniosek?szczęście-to nie gwałtowne namiętności,chwilowe zadurzenie,ale spełnianie się w wypełnianiu obowiązku,przed jakim zostało sie postawionym,w tym wypadku jest to bycie żoną i matką,w końcu utworu masza stwierdza"...skończył się mój romans z mężem,dawne uczucie stało się drogim,bezpowrotnym wspomnieniem,a nowe uczucie miłości do dzieci i do ojca moich dzieci stało się początkiem innego,lecz już zupełnie inaczej szczęśliwego życia,którym dotąd żyję..."czytając to,pomyślałam sobie,że to jest ta koncepcja życia i szczęścia,pod którą podpisał by się pan na jasnej polanie,masza nie ginie pod kołami pociągu,jest szczęśliwa i szanowana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cały Tołstoj, kobieta to żona i matka, powinna siedzieć w domu i rodzić dzieci. Nie żebym deprecjonował wartość małżeństwa (choć w dzisiejszych czasach coraz bardziej nabiera charakteru kontraktu cywilnoprawnego) i macierzyństwa i rozumiem, że dla niektórych kobiet to może być najważniejsze ale moim zdaniem oprócz obowiązków wobec męża, kobieta ma także prawo życia własnym życiem bez oglądania się na to co też "car i bóg" powie i nie musi być z tego powodu potępiana. Tołstoj mam wrażenie takiej myśli dopuścić do siebie nie chce.

      Usuń
    2. Drogi Panie Marlow. Myślę, że kompletnie pan nie rozumiał zamiaru autora w tej książce. Tołstoj przedstawia problem związany z położeniem kobiety w IXX w. Postać Anny jest symboliczna i przedstawiona wielowymiarowo. Powieść przedstawia Annę jako kobietę, która jest uwiązana konwencjami społecznymi i ukazuje tragiczność tych konwencji w życiu codziennym. Pana wypowiedż wskazuje na to iż ma pan małe doświadczenie z krytyką literatury. Ta powieść Tołstoja to realizm w najpięknieszej formie. Kobiety w IXX wieku były uwiązane konwencjami społecznymi, dalej są (tak jak i mężczyzni zresztą) ale w inny sposób. Byłoby niemożnością przedstawienie kobiety wyzwolonejw IXX, która nie jest potępiana To tak jakby posądzać Konrada o rasizm lub Dickensa o antysemityzm.
      Tołstoj wyraznie akcentuje to, iż świadomość społeczeństwa jest kierowana według pewnych idealitycznych regół, którym nie jest w stanie sprostać. I tak, na przykład, powieść krytykuje poczynania szlachty... Ujmowanie klawiatury w dłoń symaga więcej precyzji i oczytania niż pan tu przedstawił. M.M.

      Usuń
    3. Droga/Drogi M.M. przede wszystkim "ujmowanie klawiatury w dłoń" proponuję poprzedzić nauką ortografii (np. reguł nie pisze się przez "ó"). Nie tylko mam małe doświadczenie z krytyką literatury ale wręcz nie mam żadnego a nad swoim oczytaniem ciągle pracuję. Co do braku precyzji, który to zarzut także przyjmuję, brzmi on jednak zaskakująco u kogoś, kto w jednym poście pisze o "realizmie w najczystszej postaci" a jednocześnie twierdzi, że postać bohaterki jest "symboliczna" a świadomość społeczna kieruje się wg "pewnych idealitycznych (sic!) reguł".

      Usuń
  11. czyli jeszcze raz zgodził się pan ze mną,chociaż jak już raz stwierdziłam,kiedyś mówił pan,że to,być może,nie poglądy samego tołstoja,jako takiego,tak nawiasem mówiąc,proszę nie zapominać,że hrabia lew tołstoj żył w innej epoce,kiedy spora część społeczeństwa podzielala jego punkt widzenia,z tym,co pan napisał powyżej,nawet dziś,nie wszyscy mężczyzni by się zgodzili

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Absolutnie nie pretenduję do miana znawcy twórczości Tołstoja i jego samego, tak że na moje sądy proponuję patrzeć z lekkim dystansem :-) i zastrzegam sobie prawo do zmiany opinii po kolejnej dawce lektury z nie związanej :-) ale zgadzam się z Panią co do tego, że i dzisiaj promowany przez niego ideał rodziny dla wielu (moim zdaniem nie tylko mężczyzn) ciągle jest dogmatem.

      Usuń
  12. No właśnie: romansidło, w dodatku z nieznośnym moralizatorstwem - a jednak: arcydzieło ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to moralizatorstwo, choć nie wiem czy to najodpowiedniejsze słowo, jest w "Annie Kareninie" zgrabnie podane, tak że nawet nie męczy, i co więcej budzi emocje, choć normalnie, zazwyczaj budzi tylko nudę :-)

      Usuń
    2. I o to właśnie chodzi. Czytasz, rozumiesz intencje, że ma Cię to pouczać i wzbogacać, ale nie jest to - nie do przyjęcia:)

      Usuń
    3. No nie wiem :-) pewnie znalazłoby się parę osób, które Tołstoja za jego model rodziny odsądziłby "od czci i wiary" :-)

      Usuń
  13. w nawiazaniu do oli,tołstoj był reprezentantem naturalizmu i nie pisał ckliwych historyjek,ku wzruszeniu serc,kto chce się wzruszyć i popłakać,ten niech lepiej przeczyta"biedną lizę"karamzina,przypomina naszą"halkę",z tym że liza kończy w stawie a nie na torach kolejowych,tak się waham,bo nie wiem,co pan o tym pomyśli,ale jak już jest pan przy tołstoju,to może by pan przeczytał"ojca sergiusza",to nie jest obszerne opowiadanie(104 strony)ciekawa jestem,co pan powie o tołstoju,po przeczytaniu tego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak wspominałem, chcę się teraz podciągnąć teoretycznie i przeczytać biografię Szkłowskiego a potem "perłę w koronie" twórczości Tołstoja :-) jeśli mnie nie zniechęci do niego to pewnie znajomość z nią będę kontynuował :-).

      Usuń
  14. matko,zdjęłam z półki wielkie tomisko,które tam stoi już prawie trzydzieści lat i nazywa się"historia literatury rosyjskiej",piszą
    w niej tak-tołstoj wyraźnie stwierdzał,że postępowanie anny jest złe,a za zło czeka kara,rodzina była dla niego podstawową komórką społeczną,której nie wolno burzyć,nie uważał jednak,by tego kto to czyni należało karać,był zdania,że nie można budować swego szczęścia na gruzach rodziny,tołstoj wcale nie rozgrzeszał ani nie usprawiedliwiał bohaterki,starał się ją tylko zrozumieć,ukazać motywy jej czynu,pozostał jednak wierny swym poglądom na rodzinę i swoim zasadom etycznym,tołstoj stawia swą bohaterkę przed dwoma nierozwiązywalnymi dylematami,przed koniecznością wyboru między matką a kochanką,macierzyństwem a kobiecością,poza tym musi wybierać między dwoma ludźmi,z których
    żaden nie może dać jej szczęścia,ani karenin,ani wroński,w
    sytuacji w której się znalazła zwątpi w możliwość urzeczywistnienia swgo marzenia o szczęściu,zwątpi w sens życia,
    co w połączeniu z depresją przywiedzie annę pod koła pociągu,no,to by było na tyle,tomisko wraca na półkę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli masz na myśli tą dwutomową kolubrynę, to rzeczywiście robi wrażenie, palce może zmiażdżyć gdyby spadała na nogi :-) I moje wrażenia są podobne do tych podręcznikowych, z tą poprawką, że Anna nie stoi przed dylematem wyboru, ona go dokonała a nie umie poradzić sobie z jego konsekwencjami.

      Usuń
  15. ha ha ha,dwutomowa kolubryna,dawno do niej nie zaglądałam,no ale w kontekście tego wszystkiego,jest się nad czym zastanawiać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaa ... to już nie wiem, o którym wydaniu mowa bo grube tomisko kojarzy mi się tylko z HLR pod red. M. Jakóbca, jest jeszcze książka B. Muchy ale to wcale nie jest znowu takie "wielkie tomisko".

      Usuń
  16. to dobrze się panu kojarzy,miałam jeszcze takie,jednotowe wydanie, nie pamiętam autora,ale ktoś pożyczył i nie oddał,z muchą zetknęłam się na studiach,mam,gdzieś jakiś,jego konspekt,ale historii literatury nie,"kolubryna"mi wystarczy

    OdpowiedzUsuń
  17. przepraszam,nie konspekt ale skrypt

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednotomowy był właśnie Mucha no i też najpopularniejszy. Jakóbiec rzeczywiście budzi respekt już samą objętością bo co do zawartości to się nie wypowiadam.

      Usuń
  18. Ja właśnie dziś skończyłam... Słuchałam przez trzy tygodnie, spacerując sobie z moimi maluchami po parku. Myślałam, że ta książka nigdy się nie skończy ;-) Nie o to chodzi, że mi się nie podobało, ale zdziwiło mnie np. że tak długo jeszcze akcja się toczyła po śmierci tytułowej bohaterki - zgadzam się z Tobą, że powieść równie dobrze mogłaby nosić tytuł "Konstanty Lewin".
    Męczyły mnie odrobinę rozterki Anny dotyczące Wrońskiego, jej dopatrywanie się objawów zaniku miłości Wrońskiego do jej osoby, a ściślej - sposób w jaki było to opisane; to był taki męski punkt widzenia, brakowało mi w nim jakiegoś "kobiecego" czynnika, który sprawiłby, że Anna wyszłaby na mniejszą histeryczkę.
    Ale bardzo ciekawe były rozważania o rosyjskiej wsi, o chłopach, ich stosunku do roli. I o religijności - bardzo trafiła do mnie spowiedź Lewina przed ślubem i jego rozmowa z popem.
    A Kitty i Konstanty w dniu zaślubin zdejmowali sobie zaręczynowe pierścionki a zakładali obrączki :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiara w "duszę" ludu rosyjskiego widoczna jest też u Dostojewskiego - to chyba jakaś odmiana "chłopomanii" w rosyjskim wydaniu :-). Histeria Anny momentami rzeczywiście jest irytująca a co do pierścionków to może zacytuję :-) Tołstoja: "Zwracając się znowu do pulpitu pop z trudem ujął mały pierścioneczek Kitty i wziąwszy rękę Lewina włożył tę obrączkę na pierwszy staw jego palca. (...) Wreszcie spełniwszy wszystko, co należało, i uczyniwszy nad nimi znak krzyża obrączkami, znowu oddał dużą - Kitty a maleńką - Lewinowi, przy czym oboje znów się pomylili. Dwa razy przekładali pierścionki z rąk do rąk i mimo to nie udawało im się uczynić tego, o co chodziło."

      Usuń