Karol Bovary miał swojego rówieśnika biorąc pod uwagę daty ukazania się książek Flauberta i Gonczarowa. Ale jaka różnica w stylu i potraktowaniu tematu, o ile do dzisiaj "Pani Bovary" budzi spory, czego dowodem jest poprzedni post, to "Obłomow" został w najlepszym razie ustawiony na półce, wśród książek które wypada znać ale które niekoniecznie się już czyta, i to mimo że "obłomowszczyzna" weszła na stałe do słownika literackiego. A przecież to na prawdę świetna książka, nieco w gogolowskim stylu, zwłaszcza w pierwszej części, która równie dobrze mogłaby być rozdziałem w "Martwych duszach".
Fakt, bohaterowie Gonczarowa nie są postaciami z krwi i kości, to jak się to mówi - "typy" ale przecież przez to wcale nie są mniej interesujący, czy budzą mniej emocji, chociaż oczywiście nie wszyscy. Trudno być obojętnym wobec człowieka jednocześnie budzącego irytację i współczucie, który sam o sobie mówił, że jest "jak zmięty, stary, znoszony kaftan" a jednocześnie zapytywał siebie miał "coś droższego niż wszelki rozum: uczciwe, wierne serce. To jego szczere złoto, przeniósł je bez uszczerbku przez całe życie. Padał pod ciosami, chłódł, zasnął wreszcie, przybity, rozczarowany, straciwszy siły do życia, nie stracił jednak uczciwości i wierności. Serce jego nie wydało ani jednej fałszywej nuty, błoto nie przywarło do niego. Nie olśni go żadne wytworne kłamstwo i nic nie sprowadzi na drogę fałszywą; niech kipi wokoło niego cały ocean nikczemności, zła, niech świat cały zatruje się jadem i stanie do góry nogami - Obłomow nigdy nie pokłoni się bóstwu kłamstwa, dusza jego będzie zawsze czysta, jasna, uczciwa ... "
To sprawia, że "obłomowszczyzna" oznaczająca "brak woli działania, bierność, czcze marzycielstwo" wcale nie jest jednoznaczna mimo na pierwszy rzut oka, pejoratywnego znaczenia. Mam wrażenie, że Gonczarow też nie odmalowywał jej w jednoznacznie czarnych barwach, owszem to postawa pełna słabości, uosabiająca zmarnowane szanse i zdolności ale nie coś co przekreśla człowieka.
W "Obłomowie" nie tylko zresztą tytułowy bohater ją symbolizuje, bo przecież i Agafia Matwiejewna w jakiś sposób mieści się w tej definicji, z tym że jest znacznie surowiej - i moim zdaniem niesprawiedliwie - oceniana, jako "zwykła baba, brudne życie, duszna atmosfera, tępota umysłowa, nieokrzesanie (...)." A przecież jest oddana mężowi a i on jest z nią szczęśliwy. Jeśli Obłomow nie chciał widzieć w żonie "niepokoju, słyszeć słów wyrażających gorące marzenia, nagłych łez, tęsknoty, omdlałości, a potem szalonego przejścia do radości. Nie trzeba ani księżyca, ani smutku. Żona nie powinna nagle blednąć, mdleć, doświadczać wstrząsających wybuchów." to znalazł w niej swój ideał.
Podczas gdy on był wyrywany ze swego stanu, wcale nie lepszego, przez przyjaciela i pierwszą miłość, którą był wystraszony (a mógł się wystraszyć trzeźwo patrzącej na świat Olgi, bo już choćby jej twierdzenie - "My nie wychodzimy za mąż, nas wydają za mąż albo biorą za żony" musiało dla niego brzmieć niepokojąco szczerze i rzeczowo) a zwłaszcza koniecznością podjęcia ostatecznych decyzji, to w tym małżeństwie to on, "przywracał życiu" choć mimowolnie i na mniejszą skalę własną żonę.
To sprawia, że "obłomowszczyzna" oznaczająca "brak woli działania, bierność, czcze marzycielstwo" wcale nie jest jednoznaczna mimo na pierwszy rzut oka, pejoratywnego znaczenia. Mam wrażenie, że Gonczarow też nie odmalowywał jej w jednoznacznie czarnych barwach, owszem to postawa pełna słabości, uosabiająca zmarnowane szanse i zdolności ale nie coś co przekreśla człowieka.
W "Obłomowie" nie tylko zresztą tytułowy bohater ją symbolizuje, bo przecież i Agafia Matwiejewna w jakiś sposób mieści się w tej definicji, z tym że jest znacznie surowiej - i moim zdaniem niesprawiedliwie - oceniana, jako "zwykła baba, brudne życie, duszna atmosfera, tępota umysłowa, nieokrzesanie (...)." A przecież jest oddana mężowi a i on jest z nią szczęśliwy. Jeśli Obłomow nie chciał widzieć w żonie "niepokoju, słyszeć słów wyrażających gorące marzenia, nagłych łez, tęsknoty, omdlałości, a potem szalonego przejścia do radości. Nie trzeba ani księżyca, ani smutku. Żona nie powinna nagle blednąć, mdleć, doświadczać wstrząsających wybuchów." to znalazł w niej swój ideał.
Podczas gdy on był wyrywany ze swego stanu, wcale nie lepszego, przez przyjaciela i pierwszą miłość, którą był wystraszony (a mógł się wystraszyć trzeźwo patrzącej na świat Olgi, bo już choćby jej twierdzenie - "My nie wychodzimy za mąż, nas wydają za mąż albo biorą za żony" musiało dla niego brzmieć niepokojąco szczerze i rzeczowo) a zwłaszcza koniecznością podjęcia ostatecznych decyzji, to w tym małżeństwie to on, "przywracał życiu" choć mimowolnie i na mniejszą skalę własną żonę.
Gdy weźmie się pod uwagę, że powodem wycofania Obłomowa z życia była "ciągła gonitwa, ciągła gra lichych namiętności, zwłaszcza chciwości, zabieganie sobie drogi nawzajem, plotki, obmowy, uszczypliwości, owo oglądanie od stóp do głowy" to trudno stawiać mu z tego tytułu zarzut a jeśli ponadto zważy się, że jego ideał życia na wsi w gruncie rzeczy nie odbiega od tego co roiło się Tołstojowi chociażby w "Annie Kareninie", to słowa potępienia tym trudniej przychodzą na usta, choć moim zdaniem akurat pojmowanie świata przez Tołstoja było dosyć naiwne a i stan, do którego Obłomow doprowadził siebie swym wycofaniem, to oddzielna sprawa, zwłaszcza że odpowiedzialny był także za innych.
Jasne jest, że ze swoim podejściem, w którym "życie dzieliło się na dwie połowy: na jedną z nich składały się praca i nuda - były to według niego synonimy, na drugą - spokój i ciche zadowolenie" nie miał wielkich szans i zdawał sobie z tego sprawę mówiąc, że "życie jest poezją. Tylko ludzie je paczą!", jednak próbował żyć po swojemu - "wciąż doszukiwał się normy życia, takiego bytowania, które byłoby wypełnione treścią, ale płynęło z wolna, dzień za dniem, kropla po kropli, w niemej kontemplacji natury i cichych, ledwie pełznących objawów życie rodzinnego, w drobnych, nie zakłócających spokoju kłopotach. Nie chciał wyobrażać go sobie jak szerokiej, pędzącej z szumem rzeki o wrzących falach (...)"
Gonczarow jednoznacznie podsumowuje życie swojego bohatera. Dla niego Obłomow "był nie głupszy od innych, dusza czysta i jasna jak kryształ, szlachetny, czuły i - zginął!" ale przecież to nie jest takie proste - giną wszak i ci, którzy wzięli się z życiem za bary na swój sposób i wcale nie jestem pewien czy to oni wygrali.
znalazłam dziś w interneccie następujący tekst:" Iwan Gonczarow wystawił swego leniwego bohatera w roku 1858 na pośmiewisko. Przez cały wiek „obłomowszczyzna” była synonimem gnuśności, zmarnowanego życia i zaprzepaszczonych możliwości. Ruchliwy, energiczny Sztelc pokazywał kierunek w jakim potoczy się świat i jak należy za nim podążać. Gdy jednak dzisiaj czyta się „Obłomowa”, Sztelc nie ma nam już nic do powiedzenia, natomiast ten leniwy, gnuśny i przegrany Ilja Iljicz Obłomow owszem, owszem.
OdpowiedzUsuńCzyżby genialny Iwan Gonczarow już wtedy wiedział, że świat nabiera niebezpiecznej szybkości? Że dojdzie do tego, że przed tą wieczną kuźnią, trzaskiem, hałasem, szybkością, aktywnością, ruchliwością, zmiennością będziemy uciekali gdzie kto może? Że będziemy chorować i umierać na szybkość, pośpiech? Że miliony ludzi, kręcąc się w kółko, będą wołały: kiedy żyć, kiedy żyć? Czy to nie dziwne, że leniwego, ale wiecznie miłego ludziom Obłomowa wszyscy kochali i długo płakali po nim, po jego śmierci...",czy pan się z tym zgadza?-anna
Wg mnie Sztolc jest najnudniejszą postacią u Gonczarowa i w powieści pełni rolę "dydaktyczną" tak że - tu w jego ocenie jesteśmy zgodni, ale to nie znaczy, że w Obłomowie dopatrywałbym się profetycznej wizji społeczeństwa :-). Co innego, poznać świat i w pełni świadomie z niego zrezygnować a co innego wycofywać się z niego ze strachu, i to nawet nie tyle przed nim co przed jego wyobrażeniem.
Usuńsztolc może jest i nudny ale jest dobrym człowiekiem i dobrym przyjacielem,kiedy się okazuje,że nie da się zmienić obłomowa,chociaż robił przecież wszystko aby to osiągnąć,to robi wszystko co można,aby oszczędzić mu trosk,to on mówi do ilji"...kiedyś nie umiałeś założyć pończoch a teraz nie umiesz żyć..."-anna
OdpowiedzUsuńFakt, jest dobrym przyjacielem ale w tej jego przyjaźni mam wrażenie, że w tej przyjaźni oferuje to co mu zbywa - przecież widząc jak bezwolny i w jakim stanie jest Obłomow zostawia go z dobrymi radami a sam wyjeżdża za granicę (to przecież Olga tak naprawdę sprawia, że Obłomow powraca do świata) i druga rzecz - informuje Obłomowa o swoim ślubie dwa lata po fakcie - dziwna to przyjaźń ale że dzięki niemu Obłomow stanął finansowo na nogi to fakt.
Usuńpisze pan,że sztolc zostawia obłomowa z dobrymi radami,może tak ale te rady mają konstruktywny charakter,poza tym zawsze go namawia do działania,do wyjazdu,poznał go z olgą,odnoszę wrażenie,że czasami jest wręcz zbyt natarczywy,zmusza obłomowa do czegoś czego on tak naprawdę sam nie chce,wyjazd do obłomowki,wyprowadzka od agafii matwiejewny itp.,w końcu przejmuje zarządzanie obłomowką,uporządkowuje interesy obłomowa,zapewnia mu stały dochód,uwalnia ilję od"braciszka" i tarantiewa,to dzięki sztolcowi,może obłomow "realizować w życiu swój ideał szczęścia",nie oszukujmy się,gdyby nie sztolc to obłomow skończyłby pewnie jak zachar-anna
OdpowiedzUsuńTo prawda, gdyby nie Andriej byłoby kiepsko ale zarządzanie Obłomówką oraz zdjęcie Obłomowowi Iwana Matwieicza, "braciszka" z karku było jedyną realną pomocą z jego strony. Ilia oprócz dobrych rad potrzebował "bata" który by go dyscyplinował a na to Andriejowi szkoda już było czasu. Dla jasności, nie kwestionuję tego że był przyjacielem i zrobił dla Obłomowa więcej niż ktokolwiek, myślę jednak, że gdyby poczekał na niego trochę i stojąc nad karkiem dopilnował żeby razem z nim wyjechał za granicę losy Obłomowa mogłyby potoczyć się inaczej.
Usuńprosze pana,kiedy my poznajemy obu panów to są oni już dorosłymi mężczyznami,każdy z nich ma już jakąś przeszłość,obaj skończyli studia,ilja nawet próbował przez dwa lata kariery urzędniczej,są już ukszłtowani,problem w tym,że obaj podlegali różnym systemom wychowczym(sen obłomowa),ilja jest właśnie ofiarą takiego a nie innego wychowania,wszak czym skorupka za młodu nasiąknie,tym na starość trąci,przecież takim ideałem życia dla ilji jest obłomówka,gdzie zwykły dzień nie różni się od niedzieli,ojciec też do przedsiębiorczych nie należał,siedemnastowieczny filozof,baruch spinoza uważał,że jesteśmy zdeterminowani przez cechy psychofizyczne i środowisko w jakim się wychowaliśmy,jesteśmy jacy jesteśmy,to co się z nami dzieje,dzieje się właśnie dlatego,że tacy jesteśmy-i bardzo inni już nie będziemy,nikt nie jest zupełnie wolny i nikt nie ma pełnego wpływu na swoje życie,ludzkie moce są bardzo ograniczone i nie można ich przeceniać,zdaniem spinozy drogą do osiągnięcia szczęścia jest zrozumienie,że istnieją granice ludzkich możliwości,obaj panowie,obłomow i sztolc są tacy jak miejsca,w których wyrośli,więc nie wierzę,że sztolc mógłby zmienić obłomowa,choćby od stania przy nim"zapuścił korzenie",przecież najpierw namawia ilję do zajęcia się obłomowką a potem robi jedyne,co zrobić może,zanim będzie za późno,zaczyna traktować interesy obłomowa jak swoje,nie wierzy,że można go zmienić-anna
OdpowiedzUsuńA Oldze jednak się udaje choć do całkowitego sukcesu zabrakło jej determinacji (na jej szczęście) i czasu. Szczerze mówiąc zastanawiam się, czy co do istoty przemiana Obłomowa była konieczna - pędził przecież życie rentiera (co jest moim ideałem), tyle że posuniętym do skrajnego lenistwa. Przecież gdyby nadal był nierobem ale czas spędzał na zagranicznych wojażach, czy w teatrze, operze i bywając wśród ludzi problemu najprawdopodobniej by nie było.
Usuńtak,oldze się prawie udało,to znaczy wzbudziła w nim uczucie,jednak gdy przyszło,co do czego,to obłomow się wycofał,ona sama mówi przecież,"myślałam,że cię obudzę ale ty już nie żyjesz",olga to dziewczyna,obdarzona ładnym głosem,zdolna pianistka,jest silną indywidualnością,ma szlachetne dążenia i aspiracje,nawet energiczny sztolc ma czasami problem,by sprostać jej wymaganiom,zatem myślę,że to dobrze iż ten związek nie doszedł do skutku,co do tego,czy przemiana obłomowa była konieczna,to uważam,że była niezbędna,przecież żeby wyjść z domu,to trzeba by się ubrać a ilji nawet tego nie chciało się zrobić,wyobraża pan sobie,że on jedzie za granicę?nawet ze sztolcem mu się nie chciało,choć ten,usunąłby mu spod nóg wszelkie przeszkody-anna
OdpowiedzUsuńOlga miała szczęście, że w porę oprzytomniała ale z drugiej strony przecież okazało się, że Agafia była z nim szczęśliwa, inna rzecz, że jej oczekiwania były nieco inne :-) On potrzebował pół-niańki, pół-żony albo bata nad sobą i miał dużo szczęścia, że trafiło mu się i to i to.
Usuńilja był szczęśliwy z agafią,bo to była,w gruncie rzeczy,dobra kobieta,spotkała mężczyznę tak innego od tych,których znała wcześniej,że starała"mu się przychylić nieba",okazywała mu uczucie tak,jak umiała,zaspokajała jego wszystkie potrzeby,nigdy się nie odważyła opowiedzieć mu o swoim poprzednim życiu,cieszyła się,że opatrzność zesłała jej obłomowa z jego zaletami,które przecież posiadał,w zamian ilja miał to wszystko czego pragnął,trochę wspomnienie obłomowki i matki w niej,pamięta pan?zawsze kiedy ilja marzy to myśli o matce i obłomowce,to wspomnienie z dzieciństwa,które zachował,pamięta pan,jak zareagował,gdy sztolc próbował go zabrać ot agafii do siebie?trochę się obawiałam czy się panu ta powieść spodoba,cieszę,że nie stracił pan czasu-anna
OdpowiedzUsuń"Obłomow" na pewno nie jest stratą czasu, pamiętałem go bardzo słabo z licealnych czasów, tak że z przyjemnością przypomniałem go sobie. Szczerze mówiąc przy scenie, o której wspominasz Obłomow nie popisał się bo przecież gdy rozmawia z Andriejem na początku mówi o własnej żonie per gospodyni, dopiero przyciśnięty do muru wyznaje to czego można się było już wcześniej domyślać, że to żona, nie staje w jej obronie gdy słyszy "ta kobieta" co brzmi jakby związek z nią był czymś zdrożnym - oj nieładnie!
UsuńMile wspominam Obłomowa, chociaż facet krwi mi napsuł, że hej. Nijak się nie mogłem pogodzić z tą jego biernością.
OdpowiedzUsuńJest irytujący, to fakt, ale mi było go w sumie żal, choć przecież ostatecznie i tak jakoś mu się życie szczęśliwie ułożyło. W dzisiejszych czasach pewnie szybciej by umarł Andriej - tyle że z przepracowania i stresu spowodowanego pędem do zrobienia kariery i odniesienia sukcesu.
UsuńCzytałem Gonczarowa prawie 20 lat temu i pamiętam a) tę irytację, b) że to fantastyczna powieść. I nawet bym sobie powtórzył, ale przy Obłomowie człowieka taka straszna niemoc ogarnia, że ledwo kartki przewraca :P O detalach więc nie podyskutuję, niestety.
UsuńJa byłem nim przyjemnie zaskoczony, bo wiadomo że powroty do literatury rosyjskiej są obciążone podwójnym ryzykiem. Widać u Gonczarowa dosyć silne przesłanie moralne - to jednak nie poziom Flauberta ale nie jest to specjalnie męczące.
UsuńRosjanom brak romańskiej lekkości, zawsze się upierają, żeby wpędzić czytelnika w melancholię, rzadko po nich sięgam teraz.
UsuńJa trzymam się tylko paru na krzyż i tylko tych, co do których nie ma wątpliwości że nie są przereklamowani - mogą nawet wpędzać w melancholię, choć sami zaskakująco trzeźwo patrzyli na świat. Dobrym podsumowaniem życia Gonczarowa jest wspomnienie z jego pogrzebu: "Chowano staruszka z honorami, chociaż w samej rzeczy nikt go nie żałował, był już bardzo stary, a publiczność również go zapomniała. Pochowano go nie na cmentarzu Wołkowskim, gdzie spoczywa literatura rosyjska (...) a w Aleksandro-Newskiej Ławrze, gdzie chowa się tylko generałów i kupców pierwszej gildii."
UsuńDawni klasycy nie są przereklamowani, co najwyżej słabo strawni w większych dawkach, żaden z nich do mnie tak nie przemówił, żebym usiadł i przeczytał kolejną jego książkę :P
UsuńZ nimi jest ten problem, że pisali albo grube książki albo opowiadania. U mnie w kolejce czekają właśnie kolubryny "Bracia Karamazow", "Wojna i pokój" i "Cichy Don" bo za krótkimi formami nie przepadam, a z cienkich "Ojcowie i dzieci". Z klasykami jest jednak różnie - byłem bardzo rozczarowany Sałtykow-Szczedrinem i pamiętam, że Turgieniew też mną nie wstrząsnął i dlatego właśnie chcę zweryfikować młodzieńcze odczucia :-).
UsuńCo do objętości - zgoda. No Martwe dusze nie są duże, ale mnie nie zachwyciły niegdyś.
UsuńMnie się podobały, chociaż zachwytem tego był nie nazwał - Gogol wraz z Dostojewskim wydają mi się kwintesencją rosyjskości.
UsuńI przez to są tacy męczący :)
UsuńNo tak, ale to i tak nic w porównaniu z dorobkiem literatury radzieckiej :-)
UsuńAle co by o niej nie mówić, przynajmniej bywała krzepiąca :P
UsuńNo nie wiem, czy tak wszystkich krzepiła - pewnie przede wszystkim autorów, szefów wydawnictw i paru krytyków :-)
UsuńNo i jeszcze cenzorów, działaczy partyjnych itp. Spora grupa, mimo wszystko :P
UsuńI jaka zdeterminowana ... dzisiaj większości tego co wówczas zostało napisane nie da się czytać.
UsuńChyba trochę przesadzasz z tą większością. Chociaż faktycznie, Siedemnaście mgnień wiosny jest nie do przejścia dla mnie :)
UsuńCzyżbym trafił w jakąś Twoją czułą strunę? :-) Niedawno próbowałem to jeszcze raz obejrzeć (bo o książce wcześniej nie wiedziałem), też nie dałem rady, chociaż jako chłopak meldowałem się z podwórka przed telewizorem na każdy odcinek :-). Za to nasz odpowiednik "Stawka większa ..." ciągle nadaje się do czytania w pociągu :-).
UsuńStirlitz w wydaniu książkowym mnie pokonał, a nie mam pojęcia, czy oglądałem serial. No a Kloss w każdej wersji jest niezły, chociaż książka najsłabsza.
UsuńNie pamiętasz czy oglądałeś?! To z pewnością nie oglądałeś bo tego się nie zapomina :-). Też wolę film, mam słabość zwłaszcza do tych odcinków, które rozgrywają się w plenerach Gdańska i Wrocławia.
UsuńTeż tak sądzę, że nie oglądałem, musiałbym coś pamiętać :P
UsuńPrzegapiłeś swoją szansę, mam nadzieję, że chociaż przygody Janka i Hansa oglądałeś :-)
UsuńNie obrażaj mnie :P
UsuńZaraz "obrażaj"! Dopuszczam możliwość, że mogłeś przedłożyć lekturę nad film :-) "Pancernymi" i zaczytywałem się ale też i żadnego odcinka nie odpuściłem :-)
UsuńChyba częściej Pancernych czytałem, niż oglądałem.
UsuńBiorąc pod uwagę, że załapałem się na więcej emisji z racji wieku, to u mnie bilans chyba wychodzi na równo.
UsuńMnie "Obłomow" bardzo się podobał.Czytałam to strasznie dawno temu i tylko raz (teraz na pewno powrócę do niego) i zrobił na mnie ogromne wrażenie. Tak zmarnować tyle dobrego. Nie pamiętam raczej żadnej sceny jedynie to poczucie marnotrawienia...siebie, czyli świata całego.Magda
OdpowiedzUsuńA przecież on sam wybrał swój sposób na życie i chciał je przeżyć tak jak mu wygodnie nikomu nie szkodząc :-)
Usuńnie wiem czy traktował związek z agafią jako mezalians,tak czy inaczej był z nią szczęśliwy a ona z nim,to pewne,w"historii literatury rosyjskiej"przeczytałam że,"obłomow"gonczarowa,opisujący życie"pewnego leniwego urzędnika"(lew tołstoj),jest jedną z najwspanialszych powieści w literaturze europejskiej dziewiętnastego wieku,w oddaniu klęski nieprzygotowanego do życia charakteru,zagubienia się człowieka w coraz to szybszym tempie życia,w opisie egzystencji-wegetacji i kolejnych etapów powolnego umierania niewiele dzieł może się z tym utworem równać-anna
OdpowiedzUsuńW powieści widać, że od dawna mu się podobała, może być po prostu demokratą co dla Gonczarowa i Andrieja było nie do przyjęcia :-). Właśnie na opinie w podręcznikach z "tamtych lat" biorę poprawkę. Wiadomo, że propaganda nie omijała także "odcinka" kulturalnego - przy okazji, dzienników Mungo Parka wspominałem, że czytałem radziecką "Historię poznania Afryki" M. Gornunga, J. Lipca i I.Olejnikowa z 1973 r., zresztą całkiem nieźle napisaną, a tam wśród prawdziwych odkryć nie obyło się, a jakże, bez "dorobku" rosyjskich "odkrywców", o których pewnie poza autorami nikt nie słyszał ale którzy musieli dać odpór odkrywcom z państw Zachodu :-).
Usuńnie wiem czy obłomow był demokratą,ale przypomniała mi się w tym momencie postać bratanka,króla stanisława augusta poniatowskiego,księcia stanisława poniatowskiego,człowieka,doprawdy,wielu zalet,(czasem się zastanawiam,jakby to było gdyby został królem),otóż książę po wyjeździe do włoch,poznał i ożenił się z panią luci vel luigi,żoną szewca,którego wczesniej skłonił do zwrócenia żonie wolności,polska arystokracja nigdy nie wybaczyła poniatowskiemy tego mezaliansu,omijała jego dom we florencji szerokim łukiem,no bo cóż to za afront,siedzieć przy jednym stole z szewcową,nawet jeśli ta została księżną,co nie przeszkodziło księciu stanisławowi być człowiekiem szczęśliwym,był zamożny,wpływowy,został ojcem czwórki dzieci,którym zapewnił wyksztaałcenie,tytuły i majątki,był z nich zresztą bardzo dumny,młodzi książęta od najmłodszych lat przejawiali opodobania w kierunku muzyki i śpiewu,występowali na wielu scenach europy,szewcowa storzyła swemu mężowi dom,w którym czuł się szczęśliwy i spełniony,przeczytałam o tym w książce mariana brandysa"nieznany książe poniatowski"-anna
OdpowiedzUsuńMnie to kojarzy się z jednym z moich fragmentów "Lalki" Prusa i rozmową pomiędzy Izabelą i prezesową Zasławską, kiedy Izabela mówi prezesowej:
Usuń"- Przyzna pani jednak, że urodzenie...
Prezesowa roześmiała się ironicznie.
- Wierz mi, Belu, że urodzenie jest najmniejszą zasługą tych, którzy się rodzą. A co do czystości krwi ... Ach, Boże! wielkie to szczęście, że nie bardzo zajmujemy się sprawdzaniem tych rzeczy. Powiadam ci, że o czyimś urodzeniu nie warto rozmawiać z ludźmi starymi jak ja. Tacy bowiem zwykle pamiętają dziadów i ojców i nieraz dziwią się: dlaczego wnuk jest podobny do kamerdynera, a nie do ojca. No, wiele się tłumaczy zapatrzeniem."
ale przyzna pan,że nie każdy by się na to zdobył,arystokrata może uczynić ze zwykłej dziewczyny kochankę,może nawet mieć z nią dzieci,no ale"zrobić z niej uczciwą kobietę"?ożenić się z nią i nie wstydzić się jej,nie trzymać jej gdzieś w ukryciu,tak żeby jej nikt nie widział,tu trzeba jednak wykazać się charakterem,tak mi się przynajmniej wydaje,książe poniatowski to jednak realna postać,naprawdę żył,szykowany był na przyszłego króla polski,wykazywał wręcz niezwykłą u poniatowskich smykałke do interesów,umiał zdobywać pieniądze a nie tylko je wydawać,był dobrym gospodarzem w swoich majątkach,był też filantropem,cieszył się powszechnym szacunkiem,rodzina pewnie wybaczyłaby mu szewcową,ale nie mogli się pogodzić z tym,że po jego śmierci nic nie dostaną-anna
OdpowiedzUsuńTak przyznaję, to musiała być miłość :-)
Usuń