wtorek, 29 lipca 2014

Ludzie sponiewierani, Herminia Naglerowa

Niedawny post Guciamal poświęcony "W domu niewoli" Beaty Obertyńskiej zdopingował mnie do przedstawienia "Ludzi sponiewieranych" Herminii Naglerowej, pisarki dzisiaj prawie zupełnie zapomnianej. Mało kto ją kojarzy, może za wyjątkiem tych, którzy interesują się na poważnie literaturą okresu dwudziestolecia międzywojennego i literaturą emigracyjną (środowiska emigracyjne ustanowiły nawet nagrodę literacką jej imienia). Mnie o niej przypomniał Józef Czapski, który w "Na nieludzkiej ziemi" wspomina o jej pogadankach dla żołnierzy, które cieszyły się dużym powodzeniem. 


"Ludzie sponiewierani" to klasyka literatury obozowej, zawiera sześć opowiadań opartych na przeżyciach Naglerowej, która została w 1940 roku aresztowana we Lwowie za nieprawomyślne treści "Ludzi prawdziwych", zbioru opowiadań dla młodzieży wydanego w 1935 r., a po pobycie w więzieniach zesłana do Kazachstanu. Opowiadania te znalazły się potem w "Kazachstańskich nocach" (to tytuł jednego z opowiadań zbiorku, które potem stało się tytułowym opowiadaniem w drugiej, poszerzonej edycji wraz z trzema innymi utworami, które nie weszły w skład "Ludzi sponiewieranych" i relacją z więziennych przesłuchań).

Nie wiem, czy doczekały się one krajowego wydania, ja przynajmniej na jego ślad nie trafiłem, a jeśli nie to, moim zdaniem, jest to skandal bo książka siłą rażenia i artystycznym poziomem jest jakby "wschodnim" odpowiednikiem "Medalionów" Nałkowskiej, o ile ich nawet nie przewyższa, stanowiąc amalgamat liryzmu oraz ludzkiej tragedii i poniżenia.

Na zbiór składa się siedem opowiadań (zdaniem Pauliny Poniatowskiej w "Homoseksualizm w "Kazachstańskich nocach" Herminii Naglerowej" jest to jedno opowiadanie) ułożonych chronologicznie począwszy od historii rozgrywającej się wokół bombardowanego przez Niemców pociągu, poprzez doświadczenia więzienne a skończywszy na zesłaniu w Kazachstanie. Można domyślać się, że są to historie osnute wokół własnych obserwacji i przeżyć ale formalnie opowiadane są z różnych pozycji, czasami robi to wszystko wiedzący narrator obserwujący wydarzenia z zewnątrz, czasami narrator-autor znajduje się w środku wydarzeń jednak w nich nie uczestnicząc a czasami nie ulega żadnej wątpliwości, że Naglerowa pisze o sobie, tak jak we wspomnianym opowiadaniu "Kazachstańskie noce".

Te opowiadania są jakby niekonkluzywne, bo pozostawiają czytelnika z koniecznością samodzielnego uporania się z dopiero co przeczytanym tekstem. Podobne wrażenie miałem dotychczas tylko po lekturze "Jądra ciemności" - nie dość, że pozostaje w czytelniku jakiś osad, to na dodatek niby wiadomo o czym czytamy, co to za historia a jednocześnie czuje się, że jej sens jakoś się nam wymyka i nie da się go sprowadzić do prostej opowieści z morałem.

Jeśli już udaje się nam wyłuskać sens tych opowiadań, to nie jest to "prosta" martyrologia, jeszcze jeden opis tragicznych przeżyć ludzi zesłanych w głąb Rosji ale widzenie świata zupełnie inne niż to, którego byśmy się spodziewali. Trudno nie być zaskoczonym, gdy okazuje się, że dominujące uczucie, które targa matką zabitego chłopca to ... gniew, że z dwojga ludzi załamuje się to silniejsze, a wojna oznacza ... nadzieję. Ta konsternacja sprawia, że chociaż podejrzliwie podchodzę do nowomodnych, jedynie słusznych interpretacji to muszę przyznać, że być może i jest coś na rzeczy w doszukiwaniu się homoseksualizmu Herminii Naglerowej w "Kazachstańskich nocach" (nawiasem mówiąc, Naglerowa była zamężna, jej mąż zaginął w 1939 r.) bo wpasowywałoby się to w ten klimat "zaskoczenia" aczkolwiek miejscami Paulina Poniatowska, moim zdaniem, ewidentnie dorabia ideologię do z góry przyjętego założenia.

Jakby z tym zresztą by nie było, "Ludzi sponiewieranych" polecam - warto zadać sobie trochę wysiłku i poświęcić czas na ich poszukiwania bo to jedna z najciekawszych książek "łagrowych".

11 komentarzy:

  1. Miło być inspiracją do poszukiwań, czy też powrotów literackich. Po książkę mam nadzieję sięgnę, tylko muszę sobie zrobić małą przerwę w tego typu literaturze. Moja dawka przyswajalności jest w tym przypadku ograniczona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy pretekst jest dobry by przypomnieć sobie dobrą książkę :-) U mnie teraz prawem serii "wypłynęły" Kresy (oprócz "Czerwonych nocy", "Pożoga" i "Zasypie wszystko, zawieje") ale i tego też można mieć przesyt, jak wszystkiego zresztą :-)

      Usuń
    2. Czytałam "Zasypie wszystko, zawieje". Przepięknie napisana książka, nie wiem, dlaczego jest tak mało znana. Pełno w niej okrutnych opisów rzezi, pożarów, jest i wątek katyński. A jeśli czytasz "Zasypie wszystko, zawieje", to warto też sięgnąć po "Zmierzch świata" i "Wyspę ocalenia", bo te trzy książki łączą się ze sobą :)
      Sprawdzę, czy uda mi się zdobyć książkę, o której piszesz.

      Usuń
    3. Założyłam przerwę, ale nie omieszkałam sprawdzić, czy jest w zasobach biblioteki. Niestety - wyłącznie Krauzowie i inni i to tylko w czytelni :( A zatem trzeba upolować na allegro

      Usuń
    4. Koczowniczko - "Zasypie ..." podzieliło losy większości literatury emigracyjnej. Nie też co ukrywać, to książka która wymaga od czytelnika trochę wysiłku, a pewnie i przedstawienie Kresów dalekie od arkadyjskiego stereotypu (biały dworek, malwy i dziewanny pod oknem, dziewczyna i ułan u płota), do którego jesteśmy przyzwyczajeni nie pomogły w zdobyciu popularności wśród "ludności" :-).

      Guciamal - chyba łatwiej, co nie znaczy łatwo, będzie znaleźć "Kazachstańskie noce" (drugie, rozszerzone wydanie "Ludzi ...")

      Usuń
  2. Muszę przeczytać. Poszukam w bibliotece. Jak zdobyłeś tę książkę? W antykwariacie?
    Może tylko dodam, że o Naglerowej wspomina wielokrotnie Urbankowski w "Czerwonej mszy", którą właśnie czytam. Podaje w niej, że według Wata została aresztowana (na marginesie mówiąc, tej samej nocy, co Parnicki) za napisanie przed wojną opowiadania "Gałązka bzu", w którym opisała śmierć peowiaczki zamordowanej przez bolszewików w 1920 roku. Było to opowiadanie z tomu, o którym wspomniałeś, czyli "Ludzi prawdziwych"..

    PS. Genderowym interpretacjom opowiadań, powieści i poezji mówię stanowcze "Nie". Nie przeczytam tekstu P. Poniatowskiej. Nie interesuje mnie to.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto poszukać, tak jak pisałem nie jestem entuzjastą "feministycznej" optyki ale nie trzeba nim być by dostrzec różnicę w postrzeganiu człowieka i świata między np. Herling-Grudzińskim a Naglerową. Oczywiście wynika ona w dużej mierze z różnicy osobistej wrażliwości, na ile determinowana była płcią autorów nie podejmuję się rozsądzić.

      Jeśli nie zna się tekstu "Kazachstańskich nocy" to oczywiście zaglądanie to tekstu Pauliny Poniatowskiej nie wiele daje bo trudno opierając się tylko na nim wyrobić sobie pogląd.

      Usuń
  3. Przykre jest to, że te książki o polskich losach nie są powszechnie znane. Nazwisko Obertyńskiej poznałam dzięki odwiedzanym blogom, a o Naglerowej w ogóle nie wiedziałam, więc dziękuję za ten post. Już z pobieżnego przejrzenia allegro widzę, że zdobycie tej książki może być problemem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, ale próbować trzeba bo trafiają się książki, które wydawałoby się są nie do zdobycia, tyle tylko że trzeba nastawić się na długie poszukiwania. Powodzenia :-)

      Usuń
  4. Czyli czeka mnie polowanie :-) Dobry początek po nieudanym odwyku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno warto, tak że życzę by było udane :-)

      Usuń