"Srebrne orły" należą do mojej pierwszej dziesiątki najlepszych polskich powieści historycznych, których akcja rozgrywa się w średniowieczu i są chyba ostatnią powieścią Teodora Parnickiego przyswajalną bez większego intelektualnego wysiłku. Aleksander Wat twierdził, że "zrobiłaby dużą karierę, gdyby nie była napisana po polsku" i coś w tym jest, bo mocno odbiega od tego, do czego przyzwyczaili nas swoimi prostymi, jak konstrukcja cepa, w przekazie powieściami Kraszewski i Sienkiewicz.
Ciekawa jest też historia wydania powieści. Po raz pierwszy ukazała się w Jerozolimie w wydawnictwie "W drodze" w 1944 r., a w kraju w 1949 r. i było to coś w rodzaju kuszenia Parnickiego do powrotu do Polski jednak ponieważ zdecydował się pozostać na emigracji, objęty został zakazem publikacji. Dopiero w czasie odwilży wydano "Srebrne orły" ponownie oraz "Aecjusza, ostatniego Rzymianina" choć honorarium za nie chciano przelać do Meksyku. Parnicki wrócił do kraju dopiero w 1968 r. i miał w latach 70-tych swój złoty okres popularności. Dzisiaj niewiele już z niej pozostało, bo absolutnie jego pisarstwo nie jest skierowane do masowego odbiorcy i w związku z tym nie ma szans na status bestsellera.
Parnicki ma bardzo przemyślaną podstawę historiozoficzą, która przewija się w powieści i to na tyle silnie, że nie mniej niż losy bohaterów intryguje czytelnika. Stosunki polsko-niemieckie, wówczas gdy książka się ukazała po raz pierwszy, a i przez następne kilkadziesiąt lat, to był bardzo gorący temat, traktowany w literaturze "na jedno kopyto", a tu otrzymujemy coś, co do czego zupełnie nie jesteśmy przyzwyczajeni, zarówno jeśli chodzi o treść, jak i o formę. Odpowiedź na jedno pytanie rodzi kolejne, na które odpowiedź budzi następną wątpliwość. Już nie chodzi o samo zainteresowanie losami bohaterów i sprowadzenie powieści do rangi przygodówki osadzonej w historycznym anturażu, z czym zresztą Parnicki po mistrzowsku sobie poradził. Buduje opowieść na podstawie szczątkowych informacji. W dodatku tak przekonująco, że ma się wrażenie, że oparta jest on na materiałach wyczerpujących, którym pisarz nadaje tylko zbeletryzowaną formę. Nic podobnego - inspiracją jest rzucone gdzieś imię albo kilka zdań w przekazie sprzed dziesięciu wieków, o czym dociekliwy czytelnik może się przekonać, gdy sam usiłuje zweryfikować historię opowiedzianą przez Parnickiego.
Mamy do czynienia w "Srebrnych orłach" ze sporem pomiędzy wizją władcy z blichtrem tytułu, poczuciem wielkości wynikającego z uczestnictwa w przynależności do chwalebnego dziedzictwa przeciwko pozostaniu w kręgu własnych spraw bez szerszego kontekstu. Myślenie globalne versus prowincjonalizm. Wybór wydaje się oczywisty ale to tylko tak na pierwszy rzut oka. Z czasem pojawia się wątpliwość czy symbol globalnego statusu, tytułowe srebrne orły, to oznaka kolejności w cudzym orszaku i dowód nie własnego znaczenia, lecz prestiżu tego, w którego orszaku zajmuje się miejsce. Im wspanialsza reprezentacja mająca podkreślić wielkość patrycjusza cesarstwa, tym większa chwała samego imperatora, który potrafi shołdować tak potężnego lennika. I czemu zresztą miałoby to służyć, wskrzeszeniu tego co już dawno przeminęło? - przeszłości nie da się przecież przywrócić. Zresztą koncepcja świata zachodniego widziana przez Ottona III, choć pociągająca, nie jest niczym innym jak mirażem, wizją jaką ma miotany uczuciami młodzieniec będący marionetką w rękach innych. To żałosny i żenujący widok, gdy ktoś kto pretenduje do miana władcy świata, choć nie przekroczył wieku, w którym w dzisiejszych czasach nie mógłby uzyskać prawa jazdy niektórych kategorii, jest manipulowany przez innych i jest niewolnikiem własnych namiętności. Ustawienie się w jego szeregu, nawet blisko niego, jakby nie wydawało się, przynajmniej nominalnie, zaszczytne, byłoby mocno dwuznaczne.
Na to nakłada się jeszcze spór o stosunek Kościoła do Państwa, przedbiegi sporu o inwestyturę. Spojrzenie na rolę Kościoła jako nośnika kultury, stosunek do osiągnięć myśli starożytnej, z której Europa niewiele jest w stanie czerpać i wszystko to przeplecione losami głównego bohatera z kobietą jako szczytem jego pragnień i pocieszeniem jakie daje nauka. Widać w książce fascynację Rzymem i wizję historii daleką od "ku pokrzepieniu serc" ale podkreślającą naszą potrzebę przynależności do centrum świata, choć nie da się ukryć, że w "Srebrnych orłach" jesteśmy na jego marginesie i jedyne co możemy zaoferować, to silne pięści.
Dla mnie rewelacja.
Parnicki ma bardzo przemyślaną podstawę historiozoficzą, która przewija się w powieści i to na tyle silnie, że nie mniej niż losy bohaterów intryguje czytelnika. Stosunki polsko-niemieckie, wówczas gdy książka się ukazała po raz pierwszy, a i przez następne kilkadziesiąt lat, to był bardzo gorący temat, traktowany w literaturze "na jedno kopyto", a tu otrzymujemy coś, co do czego zupełnie nie jesteśmy przyzwyczajeni, zarówno jeśli chodzi o treść, jak i o formę. Odpowiedź na jedno pytanie rodzi kolejne, na które odpowiedź budzi następną wątpliwość. Już nie chodzi o samo zainteresowanie losami bohaterów i sprowadzenie powieści do rangi przygodówki osadzonej w historycznym anturażu, z czym zresztą Parnicki po mistrzowsku sobie poradził. Buduje opowieść na podstawie szczątkowych informacji. W dodatku tak przekonująco, że ma się wrażenie, że oparta jest on na materiałach wyczerpujących, którym pisarz nadaje tylko zbeletryzowaną formę. Nic podobnego - inspiracją jest rzucone gdzieś imię albo kilka zdań w przekazie sprzed dziesięciu wieków, o czym dociekliwy czytelnik może się przekonać, gdy sam usiłuje zweryfikować historię opowiedzianą przez Parnickiego.
Mamy do czynienia w "Srebrnych orłach" ze sporem pomiędzy wizją władcy z blichtrem tytułu, poczuciem wielkości wynikającego z uczestnictwa w przynależności do chwalebnego dziedzictwa przeciwko pozostaniu w kręgu własnych spraw bez szerszego kontekstu. Myślenie globalne versus prowincjonalizm. Wybór wydaje się oczywisty ale to tylko tak na pierwszy rzut oka. Z czasem pojawia się wątpliwość czy symbol globalnego statusu, tytułowe srebrne orły, to oznaka kolejności w cudzym orszaku i dowód nie własnego znaczenia, lecz prestiżu tego, w którego orszaku zajmuje się miejsce. Im wspanialsza reprezentacja mająca podkreślić wielkość patrycjusza cesarstwa, tym większa chwała samego imperatora, który potrafi shołdować tak potężnego lennika. I czemu zresztą miałoby to służyć, wskrzeszeniu tego co już dawno przeminęło? - przeszłości nie da się przecież przywrócić. Zresztą koncepcja świata zachodniego widziana przez Ottona III, choć pociągająca, nie jest niczym innym jak mirażem, wizją jaką ma miotany uczuciami młodzieniec będący marionetką w rękach innych. To żałosny i żenujący widok, gdy ktoś kto pretenduje do miana władcy świata, choć nie przekroczył wieku, w którym w dzisiejszych czasach nie mógłby uzyskać prawa jazdy niektórych kategorii, jest manipulowany przez innych i jest niewolnikiem własnych namiętności. Ustawienie się w jego szeregu, nawet blisko niego, jakby nie wydawało się, przynajmniej nominalnie, zaszczytne, byłoby mocno dwuznaczne.
Na to nakłada się jeszcze spór o stosunek Kościoła do Państwa, przedbiegi sporu o inwestyturę. Spojrzenie na rolę Kościoła jako nośnika kultury, stosunek do osiągnięć myśli starożytnej, z której Europa niewiele jest w stanie czerpać i wszystko to przeplecione losami głównego bohatera z kobietą jako szczytem jego pragnień i pocieszeniem jakie daje nauka. Widać w książce fascynację Rzymem i wizję historii daleką od "ku pokrzepieniu serc" ale podkreślającą naszą potrzebę przynależności do centrum świata, choć nie da się ukryć, że w "Srebrnych orłach" jesteśmy na jego marginesie i jedyne co możemy zaoferować, to silne pięści.
Dla mnie rewelacja.
Przebóg, powrót Marlowa marnotrawnego :) Ciekaw jestem tej dziesiątki powieści o średniowieczu. Parnicki, to pewne. Czerwone tarcze? Gołubiew? Bunsch? Kossak? Hanna Malewska? O Kraszewskiego Cię nie podejrzewam.
OdpowiedzUsuńJak miło, że Kolega tu jeszcze zagląda. Przyznaję, rozszyfrowałeś mnie - prawie wszystko się zgadza. Więc tylko dla porządku w kolejności alfabetycznej nazwisk autorów:
UsuńBerent, Żywe kamienie
Bunsch, Dzikowy skarb
Gołubiew, Bolesław Chrobry
Grabski, Saga o Jarlu Broniszu
Iwaszkiewicz, Czerwone tarcze
Kossak, Krzyżowcy
Kraszewski, Stara baśń
Malewska, Kamienie wołać będą
Parnicki, Srebrne orły
Sienkiewicz, Krzyżacy.
Proszę, parę lat regularnego czytania bloga i prawie 100% celności. Ale że Krzyżacy?
UsuńJak nie, jak tak - nie są przecież gorsi od "Starej baśni". Ale my tu gadu gadu, a ja z prośbą do Kolegi - masz jakieś pomysły na literaturę dla "młodszej młodzieży", mi powoli kończą się pomysły wraz z Niziurskim. Wskazane by były to książki "chłopackie", w których dużo się dzieje, mile widziane opisy pierwszych, nieśmiałych drgnień serca i dawka humoru.
UsuńNa tle Sienkiewicza w ogóle to Krzyżacy są słabiutcy. Czy ta literatura to ma być archiwalna i polska, czy dopuszczasz jakieś zdegenerowane nowości? :)
UsuńBądźmy szczerzy, Sienkiewicz w ogóle nie zawiesza wysoko poprzeczki, przecież nawet w "Quo vadis?" dwaj najważniejsi dla chrześcijaństwa Żydzi mówią ze sobą po łacinie a "Krzyżacy" wydaje mi się, że mieszczą się w "średniej Sienkiewiczowskiej".
UsuńGeneralnie wolę to co jest sprawdzone i gdzie możliwość nieporozumienia jest zminimalizowana ale zdegenerowane nowości w braku lepszych propozycji też dopuszczam :-).
Ja bym umieścił Krzyżaków poniżej średniej, acz wyżej niż W pustyni i w puszczy :) Co do pewniaków, to jeśli przerobiliście Bahdaja i Niziurskiego, to może Wernic o kowbojach i Indianach? Klimaty kosmiczne u Broszkiewicza?
UsuńCo do "Krzyżaków" nie będę się upierał bo sam zastanawiałem się nad wstawieniem "Tiary i korony" ale chyba i tak wstawiłbym ją bardziej w miejsce "Sagi o Jarlu Broniszu".
UsuńIndian delikatnie próbowałem via "Orle pióra" Szklarskich - nawet się podobały ale nie na tyle by pociągnąć drugą część, nie mówiąc już o trzeciej. Broszkiewicza nawet nie próbowałem bo sam niespecjalnie go lubiłem. W odwodzie mam jeszcze Bahdaja i może spróbuję szczęścia z "Tomkami" bo znalazłem dwa, choć nie mam wielkiego przekonania o sukcesie.
Ja bym wolał Bahdaja od Szklarskiego, to był dużo lepszy pisarz.
UsuńMnie się "Tomki" podobały ale Bahdaj rzeczywiście wygrywa, nie do końca może sam z siebie bo nie da się ukryć, że seriale swoje zrobiły. W każdym razie zamierzam się Ciebie posłuchać i udaję się na poszukiwania na allegro jakichś Bahdajów w przyzwoitym stanie.
UsuńTeż jestem ciekawa tego rankingu:).
OdpowiedzUsuń"Srebrne orły" czytałam dziewięć lat temu i wciąż dobrze wspominam, ale też pamiętam, że nie było mi łatwo wsiąknąć w tę prozę.
Zgadza się, z wsiąknięciem nie jest łatwo ale gdy tylko się uda, to wsiąka się na amen.
UsuńJa odpadłem, ale to było kilkanaście lat temu, więc pewnie nie doceniłem :) Albo po prostu za wysokie progi, jak na mnie.
UsuńWeź Bahdaja, niekoniecznie z Allegro, bo są nowe wydania :) Zaproponowałbym Baśniobór, ale się lękam :P
Bazyl, nie lękaj się - dzięki za podpowiedź, na razie na tapecie jest "Księga urwisów"
Usuńi przyszykowane trzy "Samochodziki" ale, że dziatwa do szkoły pewnie już nie wróci a i wakacje już niedaleko więc muszę zrobić zapasy.
Parę książek z lamusa udało mi się przemycić, ale nie naciskam. Kupuję bez zająknięcia niezbyt porywające cykle, byle tylko nie zdmuchnąć mdłego płomyczka czytelnictwa, jaki tli się jeszcze wśród mojej dziatwy. Gorzej, bo Starszy poszedł w nowości komiksowe w hardkowerach, a to nie są tanie rzeczy :P A najbardziej przykro, że Młodszy wkręcił się w jakąś sagę o wojowniczych kotach i nie chce już wspólnie czytać innych rzeczy. Brakuje mi tego :(
UsuńCóż, znak czasu - jakiś czas temu syn zawarł bliższą znajomość ze "Zwiadowcami" i serią idiotycznych książek o Kukim ale na szczęście przeszło mu. Okazało się, że Niziurski chwycił a i Ożogowska się sprawdziła więc staram się by kontynuował passę i podsuwam mu to, co jest sprawdzone by zminimalizować ryzyko zanudzenia i na razie to działa. Z komiksów poznał Tytusa, Asterix i Kajka ale szału nie było - Thorgale jeszcze przed nim.
UsuńMoże w tej dziesiątce mieszczą się „Czerwone tarcze” i „Ciemności kryją ziemię”?
OdpowiedzUsuńWynik "fifty-fifty" - Andrzejewskiego, oprócz "Popiołu i diamentu" oraz "Miazgi" nic innego nie czytałem.
Usuń"Srebrne orły" to jedna z moich ulubionych powieści. Bardzo jestem ciekawa tej dziesiątki. :)
OdpowiedzUsuńNa mnie zrobiły wrażenie, to książka z gatunku tych, o których się wie zaraz po przeczytaniu, że jeszcze się do niej wróci. Zestaw podałem w odpowiedzi ZwL, tak że nie chcę się już powtarzać.
UsuńWitam po przerwie :) Aż oczęta przetarłam :) Oby na dłużej!
OdpowiedzUsuńDziękuję, cieszę się, że tu zaglądnęłaś - będę robił co się da.
UsuńZupełnie nie kojarzę tytułu.
OdpowiedzUsuńNic straconego.
Usuń