"My, twój naród cały teraz oto w prochu i w pyle. Rażony głodem, tyfusem dotknięty i przekleństwem. Nad otwartym dołem postawiony. My, twój naród, jako jeden krzak gorejący. My, twój naród wydany na całopalenie". Książkę - VII wydanie z 1990 r. kupiłem zupełnie niechcący na jakieś prehistorycznej wyprzedaży - cena 12500 zł - tak, tak ... słownie dwanaście tysięcy pięćset złotych. Sporo czasu upłynęło zanim przeczytałem ją po raz pierwszy a potem zaglądałem do niej jeszcze kilkukrotnie, teraz po "Chleb rzucony umarłym" Bogdana Wojdowskiego sięgnąłem pod wpływem impulsu i zaczątku dyskusji (?) z Beznadziejnie zacofanym w lekturze.
"De profundis clamavi ad te domine ... " to pierwsze co nasuwa się na myśl jeszcze w trakcie lektury ale po przeczytaniu ostatniej strony już wiadomo - nie ma nadziei i nie ma wybawienia i nie słowa psalmisty ale Dantego "Lasciate ogni speranza, voi ch'entrate ..." są tu bardziej odpowiednie.
Byłoby banałem powiedzieć, że to powieść wstrząsająca. To dosyć oczywiste zwłaszcza gdy zna się podstawowe fakty z życia autora, który nigdy nie wyzwolił się z traumy warszawskiego getta i przepłacił ją samobójczą śmiercią. Nie ma już ludzi, o których pisał, domów ani w gruncie rzeczy ulic bo pozostały po nich tylko nazwy. Z Umschlagplatzu, na który poszła matka Dawida, głównego bohatera, i do której z własnej woli dołączył jej mąż a jego ojciec też niewiele zostało, ale można rozpoznać miejsce gdzie Dawid wraz z kolegami okradał zwłoki na cmentarzu przy ulicy Okopowej - zapadliska wśród pomników tych, którzy mieli więcej szczęścia i oszczędzony był im los mieszkańców getta.
Zwykła rodzina, której co prawda się nie przelewało ale też i nie klepała biedy. Dawid - chłopiec przedkładający wypady z kolegami, fakt, że ponad miarę, nad naukę ale tak na prawdę normalny dziesięciolatek Wybucha wojna i dzięki niej omija go domowa afera z powodu pozostania na drugi rok w tej samej klasie. Nie jest dobrze ale też nie jest jeszcze tragicznie. Co prawda dziadkowi obcięto brodę, wszyscy muszą chodzić z opaską z gwiazdą Dawida na rękawie ale to jeszcze da się wytrzymać. Jednak któregoś dnia wie już, że jest " Żydem, bo Żydem jest ten, który urodził się z łona matki Żydówki i ojca Żyda, kiedy dziadek i babka też byli Żydami, matka i ojciec dziadka oraz matka i ojciec babki również byli Żydami, a ponieważ tamci Żydzi mieli przodków Żydów, dlatego ich potomstwo i potomstwo ich potomstwa jest przeklęte na wieki". Dorasta w getcie, gdzie dzieci nie wiedzą co to łąka i co to krowa. Gdzie cały dotychczasowy świat zostaje wywrócony do góry nogami. Zasady, w jakich żył on, jego rodzina, ludzie wśród których się obracał są już nieważne. Zostały zakwestionowane i zanegowane. Dawne wartości nabierają nowych kształtów bo też i nowa jest rzeczywistość - "Wstyd jest wtedy, kiedy człowiek nie chce drzemać na bruku, bredzić ze znużenia w słońcu i nie chce, aby inni widzieli, jak maszerują po nim muchy. Jak człowiek jest głodny, nieswojo patrzeć mu w oczy. A samemu chleb swój trzeba połykać ukradkiem i takie jedzenie też jest wstydem. Głodni wstydu nie mają i wolą skomleć i wyciągać do przechodniów puste ręce niż ginąć w czterech ścianach bez pomocy. Litości domagać się u dobrych ludzi. Dobrzy ludzie idą ulicami, a nędzarze leżą pod ścianą. Dobrzy ludzie rzucają grosik i idą dalej, a głodni zostają na bruku, który do nich należy." Ale okazuje się, że człowiek może przyzwyczaić się do wszystkiego. Zamknięci w getcie, pozostawieni sami sobie ludzie pokazują swoje prawdziwe oblicze. Niektórzy w godzinie próby "oparli się", wielu jednak nie. I książka Wojdowskiego jest w dużej mierze oskarżeniem tych z własnego narodu, którzy się nie oparli właśnie. Tych, którzy pomagali Niemcom zapędzić własnych braci na bocznicę kolejową na Stawkach i także tych, którzy zajęli się robieniem geszeftów zamykając oczy na to, co się dookoła dzieje, przedkładając "miękkie" i "twarde" nad drugiego człowieka. Sam Dawid też nie jest bez winy. To książka o dniu codziennym getta zwykłych ludzi, zwykłego chłopca, coś co można by porównać mutatis mutandis z Powstaniem Warszawskim i "Pamiętnikiem z powstania warszawskiego" M. Białoszewskiego. Tu nikt nie myśli o bohaterskich zrywach, jakby tu z honorem polec - przyczyną bohaterstwa jest jedynie głód, to za jego sprawą Dawid i jego koledzy gotowi są ryzykować życie. Głód, który stawał się przyczyną śmierci - "ci, którzy mieli umrzeć, już wymarli. Ci, którzy będą dopiero umierać, żyli jeszcze czekając na swoją kolej. Głodem wygnani z ciemnych, nie opalonych nor, biegli nocą przez opustoszałe ulice, bezkarnie i całym tłumem wołając, hałasując, brzęcząc pustymi blaszankami. Gubili po drodze wszy, kłęby łachmanów. Suche szkielety słaniające się bezsilnie w luźnych strzępach odzieży padały na ziemię ze strasznym skomleniem. Ich krzyk, bezładne skargi biły w okna. Nazajutrz stróże okrywali trupy papierem." Świat, w którym żyje Dawid skazany jest na zagładę i co ma zrobić dwunastoletni chłopiec z taką świadomością? Co ma zrobić gdy słyszy od swego dziadka, który był dla niego najwyższym autorytetem "(...) zapomnij o tym, że jesteś Żydem. Żeby żyć trzeba zapomnieć. (...) Żyj ... Żyj jak wściekły pies i biegaj po polu z daleka od ludzi, ale żyj. Nikogo, niczego się nie bać. Kto się boi, przepada. Kto się boi, traci głowę. Uciekaj i żyj. (...) Zostaniesz sam. Twój ojciec słaby, miękki. Dwa razy pomyśli, zanim raz postawi nogę. A dzisiaj nie można tak. (...) Nie myśleć, żyć. Żyć aby uciekać. Uciekać, żyć i uciekać. Jak będą złorzeczyć na Żydów, milcz. Jak będą szydzili z Żydów, milcz. Zamknij oczy i uszy na wszystko. Zapomnij, kim jesteś, kim ojciec i matka twoja. Zapomnij, kim byli twoi dziadkowie. Niech ci powieka nie drgnie, kiedy zobaczysz swoich pędzonych do dołu. Odwróć się z tego miejsca i idź. (...) Masz mieć kamień zamiast serca. Słyszysz? Wypędź z pamięci nas wszystkich. I żyj, amen."
To nie jest taka sobie zwykła książka, jeszcze jedna powieść o Zagładzie, to przejmujące świadectwo ludzkiego okrucieństwa, niesprawiedliwości i beznadziei. Getto w "Chlebie rzuconym umarłym" to świat, w którym ludzie gotowi są na każde upodlenie byleby tylko przeżyć a mimo to nie otrzymują nawet promyka nadziei.
"Nie mam do ciebie żalu, ty do mnie nie miej. Do końca życia modlić się za was będę."
Najpierw książka, potem Twoja recenzja, chociaż trudno się powstrzymać.
OdpowiedzUsuńI słusznie :-) też tam mam :-) najpierw wolę sam wyrobić sobie zdanie a potem ewentualnie skonfrontować z innymi. Poszło zaskakująco gładko ale to może kwestia wcześniejszego przetarcia szlaku. Ale potwierdzam - warto przełożyć "Chleb" na górę kupki :-)
UsuńOd kilku dni już leży na samym szczycie.
UsuńTo do dzieła :-), ciekaw jestem co Ty na jego temat sądzisz.
UsuńTylko skończę dwie teraz czytane.
UsuńWidziałem co masz "na tapecie" - poddaję tyły - z D-Day znam tylko "Najdłuższy dzień" C. Ryan'a (kto by zresztą nie znał) a Rudzkiego pamiętam tylko z "Wojny domowej" i jako oficera brytyjskiego z "Jak rozpętałem ..."
UsuńA ja właśnie Ryana nie znam i chyba się zapoznam - a ten zbiór wspomnień, który czytał, jest bardzo dobry. Wspomnienia o Rudzkim też się rozkręcają:)
UsuńW latach "niedoborów" kupiłem ją trochę na zasadzie "z braku laku ..." i byłam bardzo miło zaskoczony, do tego stopnia, że skusiłem się jeszcze potem na jego "O jeden most za daleko". "Najdłuższy dzień" moim zdaniem jest lepszy.
UsuńTeż tak słyszałem, obie mam pod ręką, więc pewnie sięgnę w końcu.
UsuńPowoli robi się rąk za mało a i głowa tylko jedna :-)
UsuńAha:) I pospać by się czasem chciało:P
UsuńA tu nic z tego, tyle jeszcze do przeczytania! :-)
UsuńU mnie dziś recenzja książki dotyczącej tego samego miejsca i tego samego okresu, a jakże innego zachowania ludzkiego, choć nie ma w niej opisu bohaterstwa, to jednak jest to obrona człowieczeństwa i może nie wszyscy powinni porzuci nadzieję... Ale książki nie czytałam, więc trudno mi porównywać, a myślę, że właśnie po lekturze Krall, byłoby to dobre dopełnienie.
OdpowiedzUsuńA ja z kolei Hanny Krall nie czytałem. Dla mnie dopełnieniem książki Wojdowskiego była wizyta na cmentarzu przy Okopowej ...
UsuńNa cmentarz przy Okopowej na pewno też się wybiorę, bo ... lubię zwiedzać stare cmentarze, a po takich lekturach to po prostu trzeba tam pójść.
UsuńRobi wrażenie sam z siebie ale po takich lekturach wrażenie pustki nabiera tam głębszej wymowy. Powoli jest doprowadzany do ładu więc czar zapomnianego miejsca w związku z tym trochę ginie ale za to z kolei można więcej zobaczyć :-).
UsuńJedna z najlepszych książek okresu wojny i okupacji, o ile można to tak napisać...
UsuńWykorzystuję ją przy prezentacji maturalnej i myślę że zainteresuję komisję :)
Oczywiście, że można :-) szkoda tylko, że w sumie tak po macoszemu traktowana jest przez krytykę, zwłaszcza że "Judaizm jako los" A. Molisak pozostawia sporo niedosytu. Życzę powodzenia na maturze :-).
Usuń