niedziela, 2 grudnia 2012

Zemsta ofiar. Niemcy w obozach w Polsce 1944-1950, Helga Hirsch

"Zemsta ofiar" H. Hirsch należy do książek kontrowersyjnych i co tu dużo mówić porusza tematykę "wstydliwą" z naszego punktu widzenia, pokazuje bowiem, iż jako "zwycięzcy" nie różniliśmy się specjalnie w swojej roli od Rosjan (podobieństwo do nich widoczne jest również w tendencji do "zamiatania pod dywan" niewygodnych faktów) czy Niemców. Język i stylistyka Hirsch kojarzą się trochę z "Wielką ucieczką" J. Thorvalda ale nie ulega wątpliwości, że jej książka jest znacznie bardziej poruszająca. 


"Zemsta ofiar" koncentruje się na trzech zasadniczych punktach - okolicznościach "krwawej niedzieli" w Bydgoszczy w 1939 r. oraz wykorzystywaniu obozów koncentracyjnych w podbydgoskich Potulicach i Świętochłowicach tyle, że ze zmianą ról, bo tym razem to Niemcy byli ich więźniami.

Niejako "przy okazji" poruszany jest też problem mniejszości niemieckiej w przedwojennej Polsce i przymusowej polonizacji dzieci niemieckich w latach powojennych. Wiadomo - "w czasach komunistycznych mówiło się tylko o bohaterskim oporze Polaków wobec hitleryzmu. Tchórzostwo, asymilacja, poddanie się i kolaboracja nie istniały", tymczasem okazuje się, że na terenach wcielonych do Rzeszy deklarowanie "niemieckości" (z różnych przyczyn) było normą a komisje decydujące o przynależności do "narodu panów" częstokroć odrzucały wnioski bo wnioskodawcy nie spełniali warunków by zostać umieszczonymi na folksliście nr 3 (na 4 kategorie volksdeutsch'ów).

Okazuje się, że w obozach dla Niemców pod rządami polskiej administracji zmarło i zostało zamordowanych więcej osób niż Polaków w tych samych za czasów niemieckich. Relacje świadków zarówno niemieckich, jak i polskich, pod względem drastyczności można postawić na równi z relacjami z gułagów i obozów zagłady - "kopał ją po brzuchu i piersiach. Kiedy leżała na wpół przytomna, poszedł do latryny, ubrudził swoje wysokie buty fekaliami i kazał jej oblizywać. Kiedy przestała, bił ją i kopał tak długo aż zabił" (to relacja Polki, która przez pomyłkę znalazła się w obozie i której dano do noszenia płaszcz zdarty z zakatowanej kobiety), "(...) leżała na trzypiętrowej pryczy z dwiema albo nawet trzema kobietami w jednym łóżku, tak że żadna nie mogła się wyciągnąć ani przewrócić z boku na bok. Sienniki były zabrudzone ekskrementami, zakrwawione z powodu panującej krwawej biegunki, pełne robactwa."

Nie kwestionując ustaleń Helgi Hirsch, której książka jest uwiarygodniona zresztą posłowiem prof. Andrzeja Paczkowskiego, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że niekiedy idzie ona na "skróty" korzystając z niewiarygodnych świadków. Takim sygnałem były dla mnie enuncjacje Polaka pracującego po wojnie w Potulicach a w czasie wojny, więźnia obozu w dzisiejszym Sztutowie, na temat przerabiania kości ludzkich na mydło. Hirsch zresztą sama sceptycznie ocenia wartość jego zeznań zauważając rozbieżności w ilości ofiar obozu w Potulicach za "czasów niemieckich", raz bowiem mówi on o ok. 30 000, kiedy indziej o ok. 1300 zmarłych. Ta druga liczba odpowiada obecnym ustaleniom, dla porównania w "polskich czasach" zginęło tam ok. 3500 osób.

Z kolei w obozie w Świętochłowicach rządzonym przez sadystę Salomona Morela, niektóre szacunki podają liczbę 2500 więźniów spośród których zmarło 2200. "Tego rodzaju masowego wymierania nie mogła tolerować nawet służba bezpieczeństwa. Ponieważ Salomon Morel nie utrzymał porządku, sparaliżował administrację i dopuścił do rozszerzenia się tyfusu" został skazany na ... "trzy dni aresztu domowego i utratę 50% pensji". Nie przeszkodziło mu to zresztą w dalszej karierze w więziennictwie, którą przerwał dopiero rok 1968.

Wrażenie jakie robi książka jest tym większe, że "Zemsta ofiar" nie przemilcza tego co działo się na terenach obozów przed 1945 r. Paradoksalnie polska administracja jest przez to jeszcze bardziej pogrążona bo okazuje się być "godnym kontynuatorem" zbrodni Niemców. Hirsch uczciwie przedstawia też przykład obozu dla Niemców, w którym byli oni traktowani po ludzku. Patrzy faktom w oczy i zdaje sobie sprawę, że cierpienia Niemców to "następstwo tego samego morderczego systemu, który dokonał ludobójstwa Żydów i zniewolenia Polaków". Na pewno "Zemsta ofiar" nie wyczerpuje tematu ani też nie jest książką naukową, raczej odkrywa kolejną "białą plamę" w naszej historii, chociaż bardziej wygląda ona na czarną. Jakiegokolwiek koloru by jednak ona nie była, to fakty pozostają faktami i nie zmienią tego, że mamy do czynienia z ponurym fragmentem naszej historii, z całą pewnością jednak wartym poznania. 

10 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. W pierwszym numerze "W Sieci" jest artykulik pt. "Coraz gorzej z prawdą o II wojnie światowej, a polski rząd nie reaguje. To naprawdę niebezpieczne". Czytamy w nim: "Wielokrotnie przestrzegaliśmy przed biernością w obliczu wyraźnie zauważalnych starań zmierzających do wysunięcia niemieckich ofiar II wojny światowej na pierwszy plan. To operacja, która siłą rzeczy przesłoni polskie ofiary i zamaże niemiecką odpowiedzialność za najokrutniejszą z wojen w dziejach ludzkości. Efekty cichej, rozłożonej na lata ofensywy są widoczne od dawna. (...)" Dla mnie to kolejna pozycja potwierdzająca ten trend. Rozumiem, że zamiatam pod dywan (?). No to jeszcze warto dodać, kto po wojnie rządził w Polsce, bo chyba nie Polacy. Ja nie identyfikuję się z oprawcami w obozach, bo ci w tym samym czasie tak samo traktowali polskich patriotów walczących o wolną Ojczyznę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książkowcu, a co ma rząd polski do książki, która ukazała się w 1999 r.?

      Usuń
  3. Bardzo to gorzkie... Cóż, akcja wywołuje reakcję, ale nie tego byśmy się spodziewali...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Święte słowa - nie tego byśmy się spodziewali ...

      Usuń
  4. Wojna sprawiła, że bezprawie, brak norm moralnych, stało się prawem wpierw dla katów, potem dla ofiar.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to bardzo nieprzyjemna prawda dla ofiar, które przyjęły potem rolę katów. Jedyne "pocieszenie" to, że skala była bez porównania mniejsza ale dla tych, którzy byli jej ofiarami to żadne pocieszenie.

      Usuń
  5. Bardzo to smutne, i gorzkie może do przełknięcia, ale niestety i o takich rzeczach trzeba pamiętać. Właśnie czytam "My z Jedwabnego" i muszę się pilnować, żeby nie czytać tuż przed snem, bo inaczej mam koszmary. A najgorsze z tego wszystkiego jest to wypieranie się...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Zemsta ofiar" to też zdecydowanie nie jest lektura przed snem. Powiedziałbym, że to wypieranie czasami przypomina postawę dziecka, które zasłania oczy i myśli, że go nie widać a jednocześnie kojarzy mi się z norwidowskim pytaniem "czy ten ptak kala gniazdo co je kala czy ten co mówić o tym nie pozwala?"

      Usuń