To od "Więziennej kraty" znalezionej w piwnicy, zaczęła się w zamierzchłych, szkolnych czasach moja znajomość z "Antologią pamięci". Co takiego było w niej, że przez tyle lat mnie "męczyła" ta, dzisiaj już prawie zupełnie zapomniana książka? Chociaż temu akurat, patrząc na dzisiejszy świat, nie ma się co dziwić, bo to i tematyka niemodna i nazwisk autorów na próżno szukać na listach bestsellerów.
W "Więziennej kracie" zresztą dominują nieliteraci bo opiera się ona w znacznie większym stopniu niż poprzednie części Antologii na wspomnieniach i z tego powodu książkę można można niejako usystematyzować w dwójnasób; według formy, z podziałem na opowiadania/fragmenty powieści i wspomnienia właśnie i według ... lokalizacji; z podziałem na utwory dotyczące więzienia na Zamku w Lublinie, Montelupich w Krakowie, Pawiaku w Warszawie oraz pozostałe. Mimo, że w książce przyjęto drugie kryterium, to odnoszę wrażenie, że z punktu widzenia czytelnika istotniejsze jest jednak pierwsze, pozwala bowiem rozdzielić to co fikcyjne od tego co autentyczne. Nie żebym podważał wartość formy ale inaczej jednak odbiera się tekst, który choć może bazować na autentycznych wydarzeniach jednak jest mocno przetworzony od tego co stanowi nieprzekształcony obraz osobistych odczuć.
Trzecia część "Antologii pamięci" w największym, jak dotychczas stopniu jest tomem literackich zaskoczeń i rozczarowań. W pierwszej grupie na pewno mieści się opowiadanie Jerzego Putramenta "Święta kulo", które mimo upływu lat, które upłynęły od mojego pierwszego z nim spotkania ciągle stanowi jeden z najjaśniejszych punktów zbioru. To opowieść o zmieniającej się optyce ofiara i zbrodniarza. Jednak najbardziej interesujące są "Wspomnienia lekarskie z Pawiaka" Felicjana Lotha pokazujące różne strony życia w więzieniu. Ciekawe jest w nich m.in. to że wspominają o Leonie Wanacie, długoletnim pisarzu na Pawiaku, który swoją pozycję w dużej mierze zawdzięczał charakterowi pisma a fragment jego "Za murami Pawiaka", w którym z kolei wspomniany jest dr Loth jest zresztą zamieszczony w książce.
Niestety wspomnienia Wanata przypominają raczej mało spójne zapiski i wraz z fragmentami z "I boję się snów" Wandy Półtawskiej oraz "Kraty" Poli Gojawiczyńskiej z nieomalże hagiograficzną sceną śmierci Hanny Szapiro należą do jednych z większych rozczarowań, jakie przyniosła lektura "Więziennej kraty". O ile trudno oczekiwać od kogoś kto przygodnie para się piórem pasjonującego tekstu to jednak część z nich lokuje się znacznie poniżej średniej przypominając swoją "drętwotą" podręcznikowe czytanki ("Wakacje 1939" Władysława Gębika) lub propagandowe teksty "ku czci" ("Że nie oślepły nasze oczy" Kaliny Gruszczyńskiej). Na szczęście wspomnienia Lotha z naddatkiem rekompensują te nieporozumienia.
Trzecia część "Antologii pamięci" w największym, jak dotychczas stopniu jest tomem literackich zaskoczeń i rozczarowań. W pierwszej grupie na pewno mieści się opowiadanie Jerzego Putramenta "Święta kulo", które mimo upływu lat, które upłynęły od mojego pierwszego z nim spotkania ciągle stanowi jeden z najjaśniejszych punktów zbioru. To opowieść o zmieniającej się optyce ofiara i zbrodniarza. Jednak najbardziej interesujące są "Wspomnienia lekarskie z Pawiaka" Felicjana Lotha pokazujące różne strony życia w więzieniu. Ciekawe jest w nich m.in. to że wspominają o Leonie Wanacie, długoletnim pisarzu na Pawiaku, który swoją pozycję w dużej mierze zawdzięczał charakterowi pisma a fragment jego "Za murami Pawiaka", w którym z kolei wspomniany jest dr Loth jest zresztą zamieszczony w książce.
Niestety wspomnienia Wanata przypominają raczej mało spójne zapiski i wraz z fragmentami z "I boję się snów" Wandy Półtawskiej oraz "Kraty" Poli Gojawiczyńskiej z nieomalże hagiograficzną sceną śmierci Hanny Szapiro należą do jednych z większych rozczarowań, jakie przyniosła lektura "Więziennej kraty". O ile trudno oczekiwać od kogoś kto przygodnie para się piórem pasjonującego tekstu to jednak część z nich lokuje się znacznie poniżej średniej przypominając swoją "drętwotą" podręcznikowe czytanki ("Wakacje 1939" Władysława Gębika) lub propagandowe teksty "ku czci" ("Że nie oślepły nasze oczy" Kaliny Gruszczyńskiej). Na szczęście wspomnienia Lotha z naddatkiem rekompensują te nieporozumienia.
Jedną z moich najczęściej powtarzanych lektur wczesnej młodości były Wspomnienia więźniów Pawiaka, w moim wydaniu (drugim) Lotha nie było, znalazłem go w innej antologii. Wanat, niestety, połączył wspomnienia z masą materiału dokumentalnego, więc jest średnio strawny jako lektura. Dużo lepsze są np. wspomnienia dr Czuperskiej-Śliwickiej Cztery lata ostrego dyżuru.
OdpowiedzUsuńCzęść wspomnień w "Więziennej kracie" to prace konkursowe, te Lotha miały pierwsze miejsce we wspomnieniach lekarskich, miałem nadzieję, że to może fragment większej całości ale chyba niestety nie. Wanatem byłem szczególnie zawiedziony, mam "Za murami Pawiaka" z jego dedykacją, tak że nie dziwię się, że to swojemu pismu zawdzięczał tam funkcję pisarza bo rzeczywiście jest bardzo ładne, ale na książce poległem po chyba 30 stronach, szkoda że nikt tego nie obrobił literacko, a w Antologii jeszcze co i rusz wspomina o jakichś towarzyszach. Wychodzi na to, że lekarze mieli dar pióra ;-).
UsuńDar pióra albo lepszych redaktorów. Zastanawiam się, bo epizod z Sawicką jest chyba też u Czuperskiej, czy faktycznie jej śmierć zrobiła takie wrażenie na świadkach, że ją wspominali, czy też im obligatoryjnie podrasowywano ten epizod. Pewnie się już tego nie dowiemy.
UsuńW "Więziennej kracie" jest też u Kaliny Gruszczyńskiej ale to jej wspomnienia są trochę podrasowane ideologicznie, w każdym razie, nawet jeśli nie jest prawdziwy to dobrze wymyślony.
UsuńTylko ciekawe kiedy wymyślony, czy od razu, czy dopiero w momencie ustanowienia kultu Sawickiej.
UsuńMoże też, tak jak mówisz nie wymyślony - w końcu "Krata" była wydana w 1945 r. a wówczas propaganda chyba nie miała takich rozmiarów i jeszcze nie kreowała własnych "świętych" ale to z akcentem na "chyba" :-).
UsuńNo właśnie. Czuperskiej też nie podejrzewam, żeby miała ideologiczne powody do zmyślania, chyba że manipulowano w tekście bez jej zgody, ale wtedy usunęłaby ten wtręt w ostatnim wydaniu, a to wyszło już w 1990 roku.
UsuńWychodzi na to, że zarzut hagiografii powinienem wycofać co niniejszym czynię i odszczekuję, hau, hau ...
UsuńTak zupełnie na marginesie. W książce jest fragment "Dziennika matki" Marcjanny Fornalskiej, parę razy jest w nim wymieniony towarzysz Bierut ale miałem książkę w ręku jakiś czas temu, oczywiście "najeżony" :-), przeczytałem kilkanaście stron i ... nic, czyta się dobrze, ideologii nie zauważyłem (pewnie pojawia później) i okazać się może całkiem niezłą pozycją, biorąc pod uwagę odium jakie na niej ciąży :-).
Nie odszczekuj, to takie moje teorie:)
UsuńNa przeczytanie Fornalskiej miałem kilka razy ochotę, ale jakoś mi przechodziło. Podejrzewam, że miała nawet nie redaktora, ale ghost-writera pełną gębą. Na początku to pewnie bardziej o życiu przedwojennym, trudnościach i krwiopijcach kapitalistach?
Ale wysoce prawdopodobna :-) Gojawiczyńskiej też nie podejrzewam by w 1945 r. była już zideologizowana.
UsuńU Marcjanny na tych kilkunastu stronach było życie przedwojenne i to bardzo mocno przedwojenne :-) bo okres jej dzieciństwa (urodziła się w 1870 r.) dalej nie przeczytałem więc nie wiem :-)
Może się skuś na ciąg dalszy, ciekaw jestem Twoich wrażeń:)
UsuńMiałem nawet taki zamiar ale te wzmianki o towarzyszu Bierucie ostudziły moje zapędy :-)
UsuńEch:( I pewnie nie można nawet liczyć na pikantne szczegóły romansu Bieruta z Małgorzatą Fornalską :P
UsuńNa pikantne szczegóły na pewno nie, byłbym w szoku gdyby w ogóle była jakaś wzmianka :-)
UsuńA nie chciałoby Ci się poszukać? Chociaż na bank nic nie ma, oni byli bezcielesnymi ideowcami :DD
UsuńChyba nie sądzisz, że ma takie książki w biblioteczce?! :-) Ale sprawa brzmi intrygująco, przyznaję :-) więc się z książką przeproszę, tyle że będę miał ją w rękach najwcześniej za jakieś dwa-trzy tygodnie.
UsuńMasz w biblioteczce różne rzeczy, więc czemu nie Fornalską:) Być może napisała chociaż coś o wychowywaniu wnuczki, o ile to ona wychowywała.
UsuńPrzyznaję, rzeczywiście mam i zdecydowanie gorsze rzeczy, które trzymam jako kurioza, ale Fornalska akurat nie jest moja tylko wypatrzyłem ją u Teściów :-)
UsuńMasz pretekst do odwiedzin :D
UsuńTak, tak, właśnie muszę się zebrać w sobie :-)
UsuńOjej, a dlaczego nie podobały Ci się fragmenty "Kraty" Gojawiczyńskiej? Ja "Kratę" oceniam bardzo dobrze. To bardzo rzetelny zapis życia w więzieniu.
OdpowiedzUsuńJa bym powiedział, że mdły, szczególnie jeśli się naczytało autentyków.
Usuń"Krata" może się wydać mdła i nudna, bo u Gojawiczyńskiej nie ma wielkich słów, bo pisarka niczego nie ubarwiała, nie starała się pisać w sposób efektowny. Pamiętasz tę scenę z napadem na samochód wiozący więźniarki? U większości pisarzy więźniarki uciekłyby i ukrywały się, tymczasem u Gojawiczyńskiej więźniarki z własnej woli wracają do więzienia. Wracają, bo boją się, że Niemcy zemszczą się na ich rodzinach i dlatego, że nie mają odwagi się ukrywać, żaden Polak nie chce im pomóc.
UsuńCzy mdły nie wiem :-) ale moim zdaniem, Gojawiczyńska zmarnowała temat, przynajmniej jeśli chodzi o fragment, który jest w Antologii. A mogło być tak dobrze, bo dotyczy m.in. Akcji pod Arsenałem i motywu dobrowolnego powrotu uwolnionej więźniarki na Pawiak, no i jeszcze ta "idąca do nieba" Szapiro ...
UsuńTo akurat jest epizod prawdziwy, wspominany w relacjach. I jednak te wspomnienia wolę od przetworzenia literackiego, u Gojawiczyńskiej jest mdło nie z powodu braku wielkich słów, tylko jakiejkolwiek fabuły, akcji, jakiegoś nerwu.
UsuńW "Więziennej kracie" też jest wspomniany w jeszcze jednym tekście ale to już były wspomnienia towarzyszki więc podchodziłem do nich dosyć podejrzliwie. W tym fragmencie, który jest w książce bardziej rzuciło mi się w oczy przeskakiwanie w wątku na wątek a tekst jest dosyć krótki - jest więc odbicie więźniów, powstanie w gettcie i śmierć Szapiro, wszystkiego po trochu a niczego takiego co przykuło by uwagę, tak że rzeczywiście co do braku nerwu pełna zgoda.
UsuńNo tak, akcji rzeczywiście jest w tej książce niewiele. I nie ma jednej głównej bohaterki, autorka pisze kolejno o różnych kobietach. Może w książce nie ma nerwu dlatego, że autorce trudno było wracać do wspomnień z Pawiaka.
UsuńMarlow: może poszatkowali na potrzeby antologii, bo w powieści to chyba jakoś lepiej wyglądało.
UsuńKoczowniczko: skoro napisała o tym książkę, to chyba chciała i mogła się ze wspomnieniami zmierzyć. Rozumiem, że trudno dobrać ton przy tak bolesnym temacie, ale tu i konstrukcja trochę zawodzi. Wolałbym, żeby Gojawiczyńska skupiła się na własnych przeżyciach, zamiast tworzyć jakieś panoramy losów bohaterek.
O "Kracie" mogę mówić tylko na podstawie fragmentu, który czytałem w Antologii i nie wiem na ile jest on reprezentatywny. W każdym razie sporo sobie po niej obiecywałem mimo, że proza Gojawiczyńskiej generalnie dechu w piersi nie zapiera :-). Jeśli chodzi o powrót do Pawiaka to nie była licentia poetica Gojawiczyńskiej tylko fakt, wspomniany jest też pamiętnikach a i wykorzystany był w filmie Akcja pod Arsenałem.
Usuń