Pewnie gdyby nie film Wajdy nigdy bym po "Pokolenie" nie sięgnął bo skoro książka, która swoje pierwsze wydania miała w 1951 roku dwa lata później miała już trzecie wydanie, to znaczy, że musi mieć feler. Nie spodziewałem się więc niczego dobrego ale rzeczywistość przerosła moje najgorsze obawy.
Zresztą i sam film, który, jak się okazało bardzo swobodnie nawiązuje do książki, gdyby nie warszawskie plenery, kilka scen i twarze wówczas jeszcze młodych znakomitości filmu polskiego nie wart byłby poświęconego mu czasu. Ale stało się, film obejrzałem, książkę kupiłem a skoro powiedziało się "a" wypada powiedzieć też i "b".
zdjęcia ze strony www.fototeka.fn.org.pl
"Pokolenie" nie należy do klasyki socrealizmu bo nie jest "produkcyjniakiem" i nie ma tu "walki o plan" aczkolwiek nie obeszło się bez scen pokazujących pracę robotników. Czeszko napisał powieść o powstaniu Gwardii Ludowej w Warszawie. O ile początkowo można było mieć nadzieję, że jest w tym jakaś wartość dodana, choćby w pokazaniu obrazu miasta w czasach okupacji, zwłaszcza Woli, na której w głównej mierze rozgrywa się akcja książki, to jednak szybko robi się "smieszno i straszno". Trudno bowiem w innych kategoriach traktować sceną, w której jeden z bohaterów wspomina towarzysza z więziennej celi, chłopa z Lubelszczyzny, który dostał "z wolności list i powiada: "Matka pisze, że sprzedała środek produkcji i przyśle nam środki spożycia". Pisała, że sprzedała kurę i dokupiła jaj na wałówkę."
Mniej śmieszne są odkrycia, w rodzaju tego, że ""Manifest komunistyczny" albo Gorki to jeszcze lepsze niż granat." albo peany na cześć Wielkiego Chorążego Ludzkości - "Nie tylko myślimy, ale i działamy. A najwięcej z nas Stalin. Ty myślisz - kto on? Bóg jaki? Nadczłowiek, co mu opatrzność pomaga? Zwyczajny człowiek, prosty, opatrzność mu do szczęścia i do wojny niepotrzebna. Ale mózg, chłopie, ot co, jego myśl jak brzytwa i miłość, wielka miłość do prostego człowieka, do mnie i do ciebie (...). Miłość, co dawno go zrobiła bezlitosnym, najwięcej dla samego siebie." które są wyrazem ówczesnej "ofensywy ideologicznej" i ordynarnego zakłamywania historii.
Czeszko przedstawia obraz Armii Krajowej jako m.in. "korzystającej z doświadczeń i porad zaprawionego w polityce kolonialnej Intelligence Service" a jeden z jej żołnierzy to "człowiek, który smarował przy niedzieli włosy smalcem, modlił się w kościele, a później bił Żydów" a sprawcą mordu w Katyniu są Niemcy, a powstańcy warszawscy to "kamienie rzucone na zas... szaniec".
Bez trudu można też znaleźć elementy "mitu założycielskiego" PPR-u: przybycie Marcelego Nowotki do kraju, śmierć Hanki Sawickiej w szpitalu więziennym na Pawiaku, którą wcześniej opisywała już Pola Gojawiczyńska w "Kracie" czy ... aluzje do porachunków z braćmi Mołojcami.
Razem stanowi to dosyć obrzydliwą mieszankę, w której oberwało się nawet "Rozmyślaniom" Marka Aureliusza, które okazały się dla Czeszki książką "hitlerowską po trosze, ponieważ zawiera recepty na uszlachetnienie swej duszy za pomocą nasycenia jej obojętnością i pogardą" i w dodatku słabą literacko. Ponure świadectwo "kultury" swego czasu - ostrzegam.
W takich przypadkach zawsze można spekulować, czy aby Autor celowo nie przerysował swojej powieści, żeby dla wprawnego czytelnika było jasne, że się z tego śmieje i naprawdę tak nie myśli. Chociaż nie wiem, czy gdyby tak się okazało, to nie wystawiałoby to autorowi oceny jeszcze gorszej.
OdpowiedzUsuńTo nie były czasy, w których autor pozwalałby sobie na grę z czytelnikiem. W "Pokoleniu" nie ma żadnej finezji ani puszczania oka, tylko "strzyżono, golono".
UsuńAureliusz hitlerowski bo skonam .... Chyba faktycznie warto sobie odpuścić. Laurka dla Stalina zaś całkiem udana i dość typowa, trudno zresztą o oryginalność w tej kwestii.
OdpowiedzUsuńOczywiście ale jak mówił "klasyk" warto czasami niektórym rzeczom przypatrzeć się bliska, brudom także :-).
UsuńWielkie dzięki za ostrzeżenie, zawsze wydawało mi się, ze powinnam ten film obejrzeć,ze klasyk,ze dobrzy aktorzy, ale widzę,ze szkoda czasu.
OdpowiedzUsuńTeż tak myślałem, gdzieś jeszcze natknąłem się na wzmiankę, że od "Pokolenia" zaczęła się polska szkoła filmowa i film nie stracił na wartości. Film oglądałem kilka razy, plenery są świetne (ale to jest coś co może kręcić ludzi dobrze znających Warszawę), jest wielu znanych aktorów i kilka dobrych scen - ale w niczym nie zmienia to faktu, że to chwilami bardzo nachalna propaganda, choć i tak lżejszego kalibru niż pierwowzór Czeszki.
UsuńMiałam może z 10 lat, zdobyłam tę powieść, wystałam na kiermaszu pierwszomajowym. Wróciłam do domu szczęśliwa, a moja mama spojrzała na to, co mam w ręku i się tak skrzywiła, jakbym jej coś zgniłego pod nos podstawiła. Nigdy potem nie sięgnęłam po tę książkę.
OdpowiedzUsuńBłędy młodości, a Twojej mamie się nie dziwię :-) To co mnie zaskakuje, to to, że autorzy "czegoś takiego" dalej rościli sobie prawo do "rządu dusz".
UsuńNa pewno jeden raz widziałam film w telewizji, ale to było tak dawno, że właściwie nie pamiętam treści, ani tym bardziej wymowy.. Oczywiście sam tytuł filmowy przez lata figurował w czołówce wszelkich list polskiej kinematografii jako ważny i z tego miejsca ważności chyba dotychczas nie został zepchnięty.
OdpowiedzUsuńNatomiast książka chyba dość szybko zniknęła ze świadomości czytelników - tytuł kojarzony był głównie z filmem.
Książki nie czytałam, ale gdybym miała teraz ją czytać, to nie byłoby dla mnie tak straszne, bo trochę takiego socrealizmu mam za sobą. Zresztą ja lubię czasem zajrzeć do tych tekstów jako do rozrywki, wiedząc jaka propaganda z nich się wylewa. To swego rodzaju masochizm czytelniczy :)
A dodatkowo teraz już na wstępie wiemy, jak odbierać takie lektury, więc nikt myślący nie bierze tego na poważnie - po pięćdziesięciu latach od tamtej literatury.
Książkę wziąłem trochę przez ciekawość, żeby wreszcie "zasmakować" jak ten socrealizm w powieści wygląda, trochę w ramach treningu bo zbieram się do "Pamiątki z Celulozy" i radzieckiej klasyki dla młodzieży "Kordzika" i "Samotnego białego żagla" - aż mnie ciarki przechodzą gdy pomyślę o tym co mnie czeka :-).
UsuńO... "Pamiątkę z celulozy" mam obcykaną jeszcze z czasów szkolnych. Była u nas w domu, bo mam dostała ją jako "pamiątkę" od uczniów, z podpisami całej klasy. Więc tak leżała w kącie, u nas książek się nie wyrzucało, a ja ją przeczytałam. To było super wydanie (jak na tamte czasy), ze zdjęciami z filmu, płócienna oprawa - w sam raz na prezent dla nauczyciela.
UsuńSocrealzimu radzieckiego nie miałam okazji dużo czytać, chyba tylko jakaś "Morska brać" gdzieś jeszcze jest.
zjadło mi literę - "mama dostała ją"
UsuńMam klejone, byle jakie wydanie z końcówki "komuny", nie ma do niej sentymentu choć nie mam też z nią traumatycznych doznań, wręcz przeciwnie kiedy ją w szkolnych latach czytałem - podobała mi się. Swego czasu czytałem trochę tego badziewia sprowokowany przez nawiedzoną rusycystkę - "Młoda gwardia", "Jak hartowała się stal", "Opowieść o prawdziwym człowieku", nawet "Poemat pedagogiczny" itp. itd. - aż żałość bierze gdy pomyślę o tym ile czasu zmarnowałem na takie bzdury.
UsuńOpowieść o prawdziwym człowieku łyknęłam w mig w podstawówce i bardzo mi się podobała. Miałam piękne wydanie i kurczę, chyba jej poszukam
UsuńCo to znaczą wspomnienia z młodości ... :-) Ja już bym na się nie odważył, zwłaszcza że jakoś specjalnie nie zapadła mi w pamięci.
UsuńMnie się wtedy też podobała.
OdpowiedzUsuńTe radzieckie tytuły pamiętam głównie z biblioteki szkolnej, w której się udzielałam - pamiętam z przestawiania ich na półkach, bo nie czytałam.
Ale teraz przypomniała mi się "Opowieść...", że mam w domu. A Makarenkę nawet kiedyś próbowałam przeczytać, ale jednak nie dałam rady przekopać się przez to tomisko.
Fakt, to niezła cegła tyle, że jeśli dobrze pamiętam w zielonym kolorze, dałem jej radę - co to znaczy entuzjazm młodości :-)
Usuń