sobota, 30 sierpnia 2014

Tequila, Krzysztof Varga

I jak tu wierzyć autorytetom i interesować się polską literaturą współczesną, to podstawowa myśl, która nasuwa się po lekturze "Tequili" Krzysztofa Vargi. Nie to, żeby książka nie miała zalet - bo ma, podstawową i w zasadzie jedyną, jest krótka. Ale i tak wystarczająco długa. Jak dla mnie zdecydowanie za długa. 


Na podstawie lektury dwóch książek Vargi, mogę zaryzykować stwierdzenie, że widać, że Autor ma swoje ulubione grupy społeczne. Tym razem jest to świat - jakby to powiedział narrator jego powieści - szołbizu, oraz ulubioną stylistykę - groteskę. Ale ile można? Zwłaszcza, że Krzysztof Varga ma także ulubione pytanie - "Co, do cholery, mamy ze sobą zrobić?" Tyle, że tym razem, zadaje je, nie jak w "Nagrobku z lastryko" sfrustrowany inteligent koło czterdziestki ale sfrustrowany rockman w zbliżonym wieku, w dodatku niosący trumnę ze zwłokami przyjaciela z zespołu (ups, przepraszam - bendu).

To jakaś namiastka podstarzałego, łysiejącego Holdena Caulfielda, który pozuje na niezależność a w gruncie rzeczy jest elementem światka wobec, którego deklaruje swoją odrębność. Ale ta odrębność kończy się na deklaracjach. Główny bohater "Tequili" w niczym nie różni się od ludzi, którymi pogardza, a pogardza wszystkimi: fanami z których żyje i światem showbiznesu, którego jest częścią, dostosowując się do jego wymogów. Jego niezależność kończy się tam gdzie zaczynają pieniądze - "Mnie interesuje tylko granie, bez kitu. Gram i biorę kasę, procent od biletów, od płyty, tantiemy, o to chodzi, a nie o jakieś lawenpis. To jest mój dżob i tyle, chociaż robię co lubię, i przy okazji daję ważny przekaz" - i jest tylko na pokaz, tak jak tytuły piosenek wziętych z "mądrych" książek obcych, jak można się domyślać, zarówno fanom jak i chyba ich autorowi.

Nawiasem mówiąc, to jedyny ożywczy element powieści, z którego czytelnik można sobie samemu urządzić zabawę na znajomość takich tytułów jak "Bunt mas" Ortegi y Gasseta czy "Piany złudzeń" Viana by wziąć pierwsze z brzegu przykłady, chwilami niepozbawiony humoru - "wydali teraz płytę "Auto da fe", chyba muzyka do samochodu". Z umysłu głównego bohatera zieje pustką a jego główną ambicją jest myśl gdzie by tu napić się browca. Bo nie pije piwa - pije, a tak właściwie to wali browca. To "totalne" użycie w "Tequili" slangu, którym posługują się nie tylko rockmeni ale każdy, wyluzowany młody człowiek w wieku od 16 lat do czasu kiedy nie nabierze rozumu i nie zrozumie, że życie to nie jest nieustający fan, nie jest jakoś szczególnie zabawne czy interesujące, powiedziałbym raczej, że sprawia wrażenie jakby Varga posługiwał się nim na siłę a przez to sztuczności. Wyszło tak sobie, ani jakoś specjalnie mądrze ani zabawnie, jak dla mnie szkoda czasu i atłasu, nieporozumienie, a gdyby nie skromna objętość książki, napisałbym - wielkie nieporozumienie. 

54 komentarze:

  1. Vargi mam w audiobooku Trociny, ale jakoś nie mogę się za nie zabrać. Nazwisko zapamiętałam z jakiejś entuzjastycznej recenzji (chyba felietonów) u momarty. U Ciebie jak widzę szału nie ma. Jedna oceniona, jako znośna, druga szkoda czasu. I przy tym na razie pozostanę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki uprzejmości Beznadziejnie Zacofanego w Lekturze dostałem namiar na jego recenzję (?) książki Urbanka o Brzechwie i pamiętam też jego opinię na temat "Karawany literatury" Łysiaka. Mam wrażenie, że znacznie lepiej wychodzą mu krótkie teksty - w książkach sarkastyczne poczucie humoru, którego chyba jest głównym atutem jego pióra jakoś się rozcieńcza i zatraca swoje ostrze.

      Usuń
    2. Ech, a parę osób rekomendowało Ci jego książki o Węgrzech, to nie, musiałeś się złapać za powieść :) Teraz pewnie po Gulasz z turula nie sięgniesz, zniechęcony.

      Usuń
    3. Przecież do trzech razy sztuka :-) Wszystko idzie zgodnie z planem. Obie powieści były nominowane do Nike więc należały do grupy o obniżonym ryzyku (swoją drogą ciekawe czym kierowali się ci, którzy ją rekomendowali) i chciałem sprawdzić jak pisze autor wzbudzający zachwyt - po Pilcha aż się boję sięgać. O Twojej rekomendacji pamiętam i nawet już "Gulasz ..." zamówiłem - więc nie narzekaj :-), pomyśl co ma powiedzieć Poszukiwaczka człowieka, która mnie ostrzegała (oprócz - a nie mówiłam!) przed "Tequilą", a której nie posłuchałem :-)

      Usuń
    4. Mnie by do głowy nie przyszło dobrowolnie czytać cokolwiek nominowanego do Nike. Poza W ogrodzie pamięci, ale to wyjątek potwierdzający regułę. W każdym razie Gulasz dalej rekomenduję :)

      Usuń
    5. Po "Bambino" Iwasiów, które miało nominację miałem dobre skojarzenia, ale po tych dwóch potknięciach zostałem sprowadzony na ziemię :-).

      Usuń
    6. Jurorzy Nike mają dość specyficzny gust, chociaż czasem i oni przepuszczą coś strawniejszego :) Normalnie mam poglądy jak pani od Domu nad rozlewiskiem :P

      Usuń
    7. Varga jest strawny, tego nie można mu odmówić tyle, że w tych książkach chciał się wykpić przed czytelnikami tanim kosztem. Pamiętam swoją traumę po "Trędowatej", tak że szerokim łukiem omijam lektury w rodzaju "Domu nad rozlewiskiem", czytam w dodatku teraz jeszcze "Dzieje grzechu" tak że poziom mojej tolerancji bardzo się obniżył :-)

      Usuń
    8. Autorka "Domu" stwierdziła kiedyś, że jurorzy Nike promują wyłącznie przygnębiające smęty i poniekąd trudno się z nią nie zgodzić :P

      Usuń
    9. Radosna twórczość pani od "Domu ...", w takim razie nie ma szans na nagrodę ale myślę, że tyle ma wielbicielek, że jakoś da sobie radę bez niej :-).

      Usuń
    10. Finansowo na pewno radzi sobie lepiej niż jakikolwiek laureat Nike, ale duma cierpi :)

      Usuń
    11. No tak, ale może powinna pomyśleć o jakiejś alternatywnej nagrodzie, w kategorii "szmiry i romanse" choć nie wiem czy konkurencja nie byłaby bardziej ostra niż w przypadku Nike :-)

      Usuń
    12. Właśnie ogłoszono powstanie nagrody im. Sienkiewicza dla literatury pop, ale nawet tu progi mogą być za wysokie :)

      Usuń
    13. Ale już znacznie bliżej :-) swoją drogą, że też ktoś ośmielił się szargać świętości, choć kategoria prawdę mówiąc jak najbardziej pasuje do Sienkiewicza. Jak mówił Gombrowicz - to pierwszorzędny drugorzędny pisarz :-)

      Usuń
    14. Sienkiewicz nie jest już cenną relikwią, ale prekursorem literackiego popu. Mnie osobiście to przewartościowanie szalenie się podoba.

      Usuń
    15. Nawet jakiś czas temu odłożyłem sobie na bok jego największe kichy: "Rodzinę Połanieckich", "Bez dogmatu" i "Wiry" ale jakoś nie miałem siły zabrać się do tego. Problematyka społeczno-obyczajowa wyraźnie mu nie leżała bo nic lepszego w tej dziedzinie oprócz "Janka muzykanta", "Szkiców węglem" i "Z pamiętnika poznańskiego nauczyciela" chyba nie napisał. Ale w komiksowych powieściach był za to bardzo dobry i za to go lubimy :-)

      Usuń
    16. No, Za chlebem też było niezłe. I parę innych drobiazgów. Ale fakt, nie ma to jak Pan Wołodyjowski :)

      Usuń
    17. Tak, "amerykańskie" opowiadania są niezłe, parę lat temu przypominałem je sobie, ciągle robią wrażenie. Od "Pana Wołodyjowskiego" jakoś zawsze bardziej wolałem "Krzyżaków" i "Quo vadis" i jeśli miałbym coś z Trylogii wybierać to chyba "Potop".

      Usuń
    18. Kmicic mnie irytuje niemożebnie, o Oleńce wolę nie wspominać :D A Quo vadis ma wiele uroku, faktycznie.

      Usuń
    19. No wiesz, nie spodziewałem się tego po Tobie już za samo "Jędruś! ram twoich niegodnam całować!", które tak słodko brzmią w uszach każdego seksisty powinieneś lubić :-)

      Usuń
    20. Mój seksizm ma granice i sprzedanie dziedziczki warchołowi przez dziadunia nie mieści się w moim światopoglądzie :P

      Usuń
    21. Bo on myślał wyższymi kategoriami niż osobiste szczęście. Zresztą niewykluczone, że skoro warchołowi przytarto rogów, to małżeństwo później wyszło mu bokiem :-)

      Usuń
    22. Obawiam się, że Oleńka - zupełnie bez inicjatywy jako panna - pozostała równie bezwolna jako mężatka.

      Usuń
    23. Nie taka znowu bezwolna, przecież ani do Kmicica, po bliższym poznaniu nie garnęła się a i odpór dała księciu Bogusławowi, a Ty ją tak postponujesz i despekt zadajesz cnotliwej niewieście, eh.

      Usuń
    24. Pozwoli waćpan, że zostanę przy swoim zdaniu. Alergię mam na tę damulkę :P

      Usuń
    25. No skoro tak, to widzę, że na anse waszmości nic nie poradzę :-)

      Usuń
    26. Przesadzacie chyba , "Rodzina Połanieckich" mnie się podobała ale nie ukrywam że dopatrywałam się w niej wątków autobiograficznych i to może dlatego ;-) "Bez dogmatu" mam na półce i przez Wasza dyskusje chyba w końcu zacznę czytać.
      Oleńka nie była bezwolna i jakie zmiany w Kmicica zachowaniu wywołała. To moja ulubiona część Trylogii w czytaniu. Ekranizacje do dziś mnie nie zachwycają choć nie ukrywam oglądam z przyjemnością.

      Usuń
    27. Odpowiem tylko w swoim imieniu, bo nie ma upoważnienia BZwL: nie twierdzę, że "Rodzina Połanieckich", "Bez dogmatu" i "Wiry" nie mogą się komuś podobać - oczywiście, że mogą. "Trędowata" też może się podobać ale wiadomo, że jeśli chodzi o wartości literackie, są to książki mówiąc eufemistycznie bardzo "średnie".
      Do Oleńki nic nie mam :-) podobnie jak i do dwóch pierwszych ekranizacji Trylogii. Nie podoba mi się tylko ekranizacja "Ogniem i mieczem" na tle dwóch pierwszych wypada słabo.

      Usuń
    28. Rodzinę Połanieckich uważam za niestrawnego gniota, pardą. Nabyłem sobie Bez dogmatu, więc kiedyś poczytam, szczególnie że któraś bohaterka lubi wyścigi konne :)

      Usuń
    29. Jeśli "Rodzina Połanieckich" jest niestrawnym gniotem (moim zdaniem to zbyt surowa ocena - poprzestałbym tylko na gniocie) to by zachować proporcję w Twojej skali, "Bez dogmatu" jest niestrawnym gniotem do kwadratu :-).
      Wyścigi konne zdaje się, że lubiła panna Izabela Łęcka a przynajmniej bywała na nich :-).

      Usuń
    30. Twoja opinia o Bez dogmatu nie brzmi pocieszająco.
      Panna Izabela bywała, ale się nie ekscytowała, zresztą ona się niczym nie ekscytowała, ta ofiara własnych przesądów sferowych. Chociaż nie, ekscytowała ją szansa pognębienia Krzeszowskiego w wyścigu :P

      Usuń
    31. Inaczej się chyba nie da :-) czytam teraz "Emancypantki", niby to najsłabsza z wielkich powieści Prusa a i tak jeśli chodzi o powieści społeczne, to w stosunku do Sienkiewicza różnica klasy. W sumie aż dziwne skąd taka drętwota.

      Usuń
    32. Prus, moim zdaniem, miał doskonałe wyczucie swojej epoki, zmian, rozmaitych zjawisk, często drobnych - w końcu pisywał świetne felietony. Był zwolennikiem postępu, Sienkiewicz natomiast, zdaje się, był na tle Prusa konserwatystą. Miał pokrzepiać serca, a nie walczyć o emancypację i kanalizację :)

      Usuń
    33. I tego powinien był się trzymać, choć za "Ogniem i mieczem" Prus zagiął na niego parol :-).

      Usuń
    34. Nie wiem czy dzisiaj by mu to coś pomogło, bo mam wrażenie że gdyby zrobić quiz uliczny nie wszyscy odpowiedzieliby co wchodzi w skład Trylogii :-)

      Usuń
    35. Jakby zrobić test uliczny ze znajomości tabliczki mnożenia, to też wyniki pewnie byłyby kiepskie :P

      Usuń
    36. O Prusa też chyba lepiej byłoby nie pytać, choć ilekroć zajrzę na Powązki i zajrzę na jego grób to palą się tam znicze.

      Usuń
    37. Miejmy nadzieję, że nie wynika to wyłącznie z tego, że grób Prusa jest obowiązkowym punktem zwiedzania Powązek przez wycieczki szkolne.

      Usuń
    38. Nie odzieraj mnie z resztek złudzeń, to musiałyby być mocno zdeterminowane wycieczki zwłaszcza wychowawcy bo grób jest przecież kawałek od wejścia. Znacznie bliżej jest Reymont i Dąbrowska ale tam raczej jest pustawo.

      Usuń
    39. Na Powązkach byłem raz w życiu, właśnie ze szkolną wycieczką. Nasza wychowawczymi zaprowadziła nas do grobu Brzechwy, a ten to dopiero jest z boku, o ile pamiętam.
      Ale Prus ma spory fanklub, więc faktycznie nie tylko wycieczki mogą odwiedzać jego grób.

      Usuń
    40. Brzechwa jest na Powązkach Wojskowych, faktycznie z boku niedaleko Melanii Kierczyńskiej (z boku jest też pochowany Gałczyński) za to Broniewski i Tuwim są pochowani w alei zasłużonych. Prus jest pochowany na Starych Powązkach i żeby do niego trafić trochę trzeba się wysilić bo nie jest tak łatwo trafić.

      Usuń
    41. Mieszkam niedaleko Powązek Wojskowych a i do Starych mam niedaleko i przez jakiś czas były celem spacerów więc siłą rzeczy coś tam zostało w pamięci :-)

      Usuń
    42. W każdym razie wiele :-)

      Usuń
  2. zgoda,varga nie przypadł panu do gustu,a ma pan może w planie coś ciekawszego?-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ocena zależy od gustu :-) skończyłem właśnie czytać w ramach powtórki "Dżumę" Camusa i czytam teraz "Życie Josepha Conrada Korzeniowskiego" Najdera.

      Usuń
  3. Po Pilcha jak dla mnie możesz spokojnie sięgnąć , ja przepadam choć Masłowskiej nie mogę do dziś zrozumieć (ani Nike ani poparcia od Pilcha właśnie) . Jednak chyba "Pod mocnym Aniołem" ( Pilcha ) jest dość specyficzne wiec nie polecam jako pierwszej jego książki ( choć ja od niej zaczęłam) , raczej "Bezpowrotnie utracona leworęczność" czy "Upadek człowieka pod dworcem centralnym" jeśli już :-)
    I popieram Zacofanego "W ogrodzie pamięci " świetne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro mówicie, że świetne to pewnie tak jest :-) zobaczymy :-)

      Usuń
    2. W ogrodzie pamięci - naprawdę niezła pozycja i ja polecam. Natomiast Pilch mnie osobiście nie zachwycił- zaczęłam od Pod mocnym aniołem i nie wiem, czy to nie były dwie lektury jednocześnie - pierwsza i ostatnia. Choć po pozytywnej opinii Dzienników u Kasi z Mojej pasieki może jednak sięgnę i po nie, zwłaszcza, że Dzienniki u mnie ostatnio na topie.

      Usuń
    3. W takim razie czuję się na "W ogrodzie pamięci" potrójnie namówiony, choć Pilch i tak będzie musiał trochę poczekać w kolejce bo pierwszeństwo mają "Emancypantki", "Dzieje grzechu" i jeszcze parę innych książek :-).

      Usuń
  4. Nieporozumienie to dobre określenie dla tekstu Vargi. Cynika Pilcha jak najbardziej warto poczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieporozumieniem nazwałbym nominację do "Nike" dla "Tequili" bo nie wątpię, że trafiają się innym gorsze książki :-). Widzę, że od Pilcha nie ma odwrotu - ano zobaczymy :-)

      Usuń