Wpadły mi w ręce "Ustawy dla uczniów szkół publicznych" (ponieważ nie mogę zrobić z niego skanu skorzystałem ze zbiorów Podlaskiej Biblioteki Cyfrowej), co prawda do rozpoczęcia roku szkolnego zostało jeszcze parę dni, i chociaż ci którzy tu zaglądają - podejrzewam - że wyrośli z wieku szkolnego, to jednak na wypadek gdyby jacyś się trafili - to im ku przestrodze, a starszym - ku pamięci, zamieszczam kilka wyjątków z przepisów, jakie obowiązywały w szkołach prawie 200 lat temu (z zachowaniem pisowni oryginału).
zdjęcie ze zbiorów Podlaskiej Biblioteki Cyfrowej
§ 1. Do szkoły regularnie na wyznaczone godziny bez naymniejszego spóźnienia się przychodzić. (...)
§ 4. Nie może także uczeń, mianowicie klass niższych, oddalać się za miasto na spacer bez wiedzy dozoru szkolnego i przewodnictwa dozorcy domowego.
§ 5. Do znaydowania się na teatrze, lub na innem publicznem widowisku, choćby w towarzystwie oyca lub opiekuna, powinien uczeń mieć pozwolenie od szkolnej zwierzchności.
§ 7. (...) w mieszkaniu ucznia nic się znaydować nie powinno, coby go odrywało od właściwych zatrudnień, albo coby dlań mogło być szkodliwem lub niebespiecznem, iako to: karty, fayki, trunki, proch, pałasz, strzelba, etc.
§ 11. Każdy uczeń zachować powinien koło ciała i odzieży naywiększe ochędóstwo, unikając wszystkiego coby razić mogło. Suknia skromna, czysto utrzymana, więcey się podoba niż bogata a nieochędostwem rażąca.
§ 14. Przed rozpoczęciem lekcyi nie ma tracić czasu na próżnych gadkach, a tem mniey na bieganiu i krzykach, ale siedząc na mieyscu swoiem w cichości odczytywać lub powtarzać zadane na lekcyą przedmioty.
§ 21. Napomnienia, przestrogi, nagany, wyrzuty nauczycielów i wszelkiey zwierzchności szkolney, a nawet wymierzoną karę, z synowską uczeń przyymie powolnością, i ku swoiey obróci poprawie. (...)
§ 32. Notowany uczeń o niezwyciężoną gnuśność i niepilność, o ciągłą nieuwagę i niespokoyność na lekcyach, gorszące spółuczniów nałogi i wady, o nieprzełamną upartość i krnąbrność, o uchybienie winnego Nauczycielom i wszelkiey zwierzchności szkolney uszanowania i posłuszeństwa, iakoteż i wszelki występek ściągaiący niesławę i hańbę na popełnionego, a bardziey ieszcze na iego klasę lub całą szkołę, nietylko księdze czarny, to iest, w księdze hańby zapisany będzie, i stosowną do każdego z z tych i tym podobnych przestępstw poniesie karę, ale też iako niegodny dobrodzieystw rządu troskliwego o naylepsze szkół urządzenie, i prac nauczycielskich około iego oświecenia, ze szkół na zawsze oddalonym zostanie.
Te uwagi niechay ożywiayą każdego ucznia, i do naydokładnieyszego zachowania ninieyszych ustaw pobudzayą. Taaa ... Było, minęło ...
Smakowite te cytaty. Kończyłam szkołę trochę mniej niż 200 lat temu, ale pamiętam taki casus, kiedy wychowawczyni wpisała szesnastolatkom do dzienniczka uwagę, że młodzież samowolnie wróciła tramwajem do szkoły z badań lekarskich (część klasy wsiadła do tramwaju z wychowawczynią, a część do drugiego). Moi dość surowi i wymagający rodzice długo nie potrafili zrozumieć, dlaczego ich córka, która od lat sama jeździ do szkoły nie może sama do niej dojechać od lekarza.
OdpowiedzUsuńFaktycznie, ciężkie przewinienie, ale chyba jednak nie mieściłoby się w "księdze czarney, to w księdze hańby" - masz szczęście :-)
UsuńMy się obywaliśmy bez prochu, pałasza i strzelby :P
OdpowiedzUsuńMy w sumie też, pałasz zastępował mi niemiecki bagnet a strzelbę znaleziony na polu destrukt rewolweru :-)
UsuńPirotechnicznie wyżywaliśmy się przy pomocy cukru, saletry do peklowania i nakrętek od czystej, bądź zdrapanej z zapałek siarki i dwóch śrub. Noży, mimo że to świętokrzyskie, raczej unikałem :P
UsuńU nas w użyciu był karbid i nadmanganian potasu, które panie nie chciały już sprzedawać w aptece - dopiero tłumaczenie, że mama kazała kupić bo to do kąpieli dla młodszej siostry, pomagało :-).
UsuńCzasy się zmieniają , regulaminy też. Na zebraniu u syna rok szkolny 2013/214 klasa VI dowiedziałam się , że dziewczęta mogą przychodzić tylko i wyłącznie w regulaminowym makijażu. Niestety nie doczekałam się odpowiedzi na pytanie jaki ten makijaż przewidziany przepisami miałby być. :-) Pozostaje się chyba tylko przyzwyczaić.
OdpowiedzUsuńRegulaminowy makijaż w klasie VI-tej :-) - nieźle, ale czy jest obowiązkowy czy tylko dozwolony? :-)
UsuńNiesamowite są te regulaminy, uśmiałam się:)
UsuńNie wiem czy uczniom wówczas było tak do śmiechu :-), to co prawda z późniejszego okresu ale w "Syzyfowych pracach" jest kilka scen, w których uczniowie zostali ukarani za złamanie regulaminów - niektórzy byli w nie lada opałach.
UsuńMam nadzieję że tylko dozwolony ;-) Boże przypomina mi się jak nauczycielka usiłowała mi zmyć tusz z rzęs , których nie miałam pomalowanych ale ona była pewna że mam .Moja córka też ma takie długie ale może ją ta przyjemność ominie i zmieści się w regulaminie :-)
UsuńO, matko - a cóż to była za szkoła?! :-)
UsuńPo czasie stwierdzam że nawet nie była najgorsza :-) To było bodaj w VII klasie czyli dzisiejsze gimnazjum klasa I . No ale ja zahaczyłam jeszcze o fartuszki i dopinane kołnierzyki w pierwszych latach edukacji.
UsuńDzisiaj to byłby pewnie znak elitaryzmu mogący się podobać rodzicom bo dziewczynom i chłopakom zapewne niespecjalnie ;-).
UsuńCałe szczęście, żem już nieobjęta obowiązkiem szkolnym, bo mam ci ja karty i trunki, co gorsza nieraz mi się zdarza oddalić się za miasto na spacer bez przewodnictwa dozorcy domowego...
OdpowiedzUsuńNo proszę, co za samowola! :-)
UsuńRzeczywiście wyrosłam nieco ze szkolnej ławki... ale tak sobie myślę, że dziś "karty, fayki, trunki, proch, pałasz (i nie daj Boże) strzelba, etc." to na bank na porządku dziennym... ;) Przewidujący wielce regulamin...
OdpowiedzUsuńNie tylko dzisiaj, "za moich czasów" karty, fayki i trunki też się zdarzały :-)
UsuńWspaniałe:) Chyba pokażę moim uczniom;)
OdpowiedzUsuńCiekawe jakie wysnuliby z tego wnioski :-)
UsuńAle gdyby tak coś z tego zostało nie było by tak źle.
OdpowiedzUsuńGdy ja chodziłam do liceum trzeba było w chodzić w fartuchach lub na granatowo albo czarno. Ja wybrałam czerń. Konieczna była czapka i tarcza. No różnie z tym bywało. A i do kawiarni uczniom liceum chodzić nie było wolno. Trójki klasowe sprawdzały.
Na fartuchy załapałem się tylko w podstawówce, w liceum był już tylko obowiązek noszenia tarcz, które sprawdzano przy wejściu do szkoły ale moim koledzy z technikum musieli chodzi do szkoły w mundurze. Jak się teraz okazuje, bez mundurka, fartucha i tarczy też można chodzić do szkoły :-).
UsuńTo prawda, tyle że można. Była bym jednak za skromniejszym ubiorem u dziewcząt i by nie przesadzały z makijażem, bo o zachowaniu uczniów to już nawet nie wspominam. Dzisiaj chyba najbardziej sprawdza sie to życzenie : "Obyś cudze dzieci uczył"
UsuńAle to przysłowie nie powstało przecież ani dzisiaj ani wczoraj :-). Jeśli czyta się literackie klasyki okresu dojrzewania, to widać że "konflikt" nauczyciel - uczeń istniał od zawsze. A starsi zawsze wyrzekali na młodszych, wzdychając "za moich czasów ..." :-). Pewnie za 40-50 lat będą to powtarzali także dzisiejsi nastolatkowie :-)
Usuń@Moja zaczytanie Patroli trójkowych nie pamiętam, ale odcinek "Wojny domowej" na ich temat pamiętam do dziś :D
Usuńpewnie ma pan rację,uczniowie narzekają na nauczycieli,ale przecież wszyscy nauczyciele byli kiedyś uczniami,ma się czasem wrażenie,że o tym zapomnieli,ja miałam na studiach taką panią profesor od łaciny,która zawsze mówiła,że uczy tak jakby chciała być sama uczona,ale generalnie jest tak,że uczniowie narzekają na nauczucieli i wice wersa,punkt widzenia zależy od punktu siedzenia-anna
OdpowiedzUsuńZgadza się :-) i jest to prawda, z rodzaju tych wiecznych, którą każde pokolenie może stosować :-)
Usuń