Kiedyś Remarque należał do moich ulubionych pisarzy a jego książki do moich ulubionych powieści. "Na zachodzie bez zmian", "Łuk Triumfalny", "Czarny obelisk", "Czas życia i czas śmierci", "Trzej towarzysze" ... zaczytywałem się nimi permanentnie w szkole. Ale z upływem czasu młodzieńczy entuzjazm coraz bardziej ustępuje sceptycyzmowi, którego ofiarą padł ostatnio "Łuk Triumfalny" i o ile kiedyś byłem oburzony głosami krytyków, twierdzących, że Remarque wielkim pisarzem nie jest, to teraz jednak widzę, że mieli rację, niestety.
Jakżeż dawniej irytowała mnie Madou, która nie mogła dochować wierności Ravicowi i bezduszni, głupi (z wyjątkami) Francuzi żerujący na ludziach, dzięki którym się bogacili. Te wrażenia pozostały ale doszły do nich także kolejne; odkrycie banałów serwowanych co kilka stron z uporem godnym lepszej sprawy, w rodzaju: "Jest się zawsze samotnym i nie jest się nim nigdy", "(...) więcej jest prostytutek wśród kobiet, które nigdy nie spały z mężczyzną, niż wśród tych, które w ten sposób z trudem brną przez życie" czy "Człowiek ma zawsze wielkie zamiary, ale wykonanie szwankuje" albo, "Życie to zbyt wielka rzecz, aby mogło się skończyć, zanim wydamy ostatnie tchnienie.", które wcale nie kończą listy. Do tego pokutujące mity, jak ten na temat wojny domowej w Hiszpanii, w której byli tylko dobrzy republikanie oraz wyłącznie źli frankiści albo ten o człowieku rosyjskim, w którego twarzy obowiązkowo "zamajaczyły nagle stepy, przestrzeń, wiedza i całe doświadczenie świata", dzięki którym zapewne mógł on tak trafnie, już na pierwszy rzut oka, nie zamieniając z nią słowa ocenić miłość Ravica mianem "suka".
Równie prawdziwa jest i burdelmama, oczytana, a jakże, i z którą rozmowa "miała wdzięk, dowcip i lekkość. Cytowała Montaigne'a, Chautabrianda i Voltaire'a" oraz jej pracownice zachowujące się niczym pensjonarki z pensji dla panienek z dobrych domów.
Już tylko jako ciekawostkę dodam, że uważny czytelnik dostrzeże aluzję do "Na zachodzie bez zmian" w postaci Kaczyńskiego i powinien zawrzeć świętym oburzeniem, na stwierdzenie, że najlepsza wódka to nie polska lecz "Łotewska, z Rygi (...)."
W sumie wyszedł z tego tani melodramat w rodzaju "pani zabiła pana, to zbrodnia niesłychana" tylko, że u Remarque'a to pan zabił panią, która miała ten feler, że lubiła urozmaicone życie i nie ulegała przesądom na temat monogamii. Jeden mężczyzna był u niej "dla szału, gwałtownej miłości albo kariery, a drugi, któremu mówi się, że go się kocha inaczej i głębiej, póki osioł nie uwierzy w to i nie stanie się bezpieczną przystanią między dwoma szałami." Tym osłem miał być główny bohater, który jednak zachował trzeźwy osąd sytuacji, choć w jego przypadku zakrawa to na paradoks. To człowiek niezłomny, wierny swoim zasadom i podchodzący do świata ze sceptycyzmem wynikającym z doświadczenia i który jak na nielegalnego emigranta całkiem nieźle sobie żyje, spędzając czas głównie przy butelce czegoś mocniejszego, pijąc jeśli nie w towarzystwie to samotnie. Gdybym był złośliwy, zapytałbym kiedy on trzeźwiał i o poziom przedwojennej francuskiej chirurgii, skoro ciągle pijąc i tak był lepszy od swoich francuskich kolegów po fachu?
Równie prawdziwa jest i burdelmama, oczytana, a jakże, i z którą rozmowa "miała wdzięk, dowcip i lekkość. Cytowała Montaigne'a, Chautabrianda i Voltaire'a" oraz jej pracownice zachowujące się niczym pensjonarki z pensji dla panienek z dobrych domów.
Już tylko jako ciekawostkę dodam, że uważny czytelnik dostrzeże aluzję do "Na zachodzie bez zmian" w postaci Kaczyńskiego i powinien zawrzeć świętym oburzeniem, na stwierdzenie, że najlepsza wódka to nie polska lecz "Łotewska, z Rygi (...)."
W sumie wyszedł z tego tani melodramat w rodzaju "pani zabiła pana, to zbrodnia niesłychana" tylko, że u Remarque'a to pan zabił panią, która miała ten feler, że lubiła urozmaicone życie i nie ulegała przesądom na temat monogamii. Jeden mężczyzna był u niej "dla szału, gwałtownej miłości albo kariery, a drugi, któremu mówi się, że go się kocha inaczej i głębiej, póki osioł nie uwierzy w to i nie stanie się bezpieczną przystanią między dwoma szałami." Tym osłem miał być główny bohater, który jednak zachował trzeźwy osąd sytuacji, choć w jego przypadku zakrawa to na paradoks. To człowiek niezłomny, wierny swoim zasadom i podchodzący do świata ze sceptycyzmem wynikającym z doświadczenia i który jak na nielegalnego emigranta całkiem nieźle sobie żyje, spędzając czas głównie przy butelce czegoś mocniejszego, pijąc jeśli nie w towarzystwie to samotnie. Gdybym był złośliwy, zapytałbym kiedy on trzeźwiał i o poziom przedwojennej francuskiej chirurgii, skoro ciągle pijąc i tak był lepszy od swoich francuskich kolegów po fachu?
Gdyby Remarque żył możnaby go zapytać - i po cóż było psuć ciekawie zapowiadającą się powieść o nieszczęśliwej miłości z losami nielegalnych emigrantów z Niemiec w tle? Dzisiaj na to pytanie już nie otrzymamy odpowiedzi, ale i tak, co prawda z tak zwanymi mieszanymi uczuciami, jego książkę mimo wszystko polecam.
To jest chyba pierwsza recenzja, po której na mojej liście do przeczytania pozycji mi ubędzie, a nie przybędzie ;)
OdpowiedzUsuńU mnie też na liście ubędzie bo chciałem przypomnieć sobie kolejne powieści ale po "Na zachodzie ..." i "Łuku ..." dam sobie spokój bo to przypomina kopanie grobu :-)
UsuńMimo, że książka nie jest idealna - dam jej szansę. Od dawna pragnę poznać twórczość tego pisarza. Zresztą czy są idealne książki?
OdpowiedzUsuńW takim razie życzę przyjemnej lektury.
UsuńSzkoda, że nie przypadł ci do gustu. Dla mnie to nadal ważna lektura i jedna z lepszych powieści z Paryżem w tle, która oddaje klimat życia w poczuciu strachu, beznadziei, próbę przeżycia całego życia tu i teraz, dzisiaj, bo jutra może już nie być. Banałów rzeczywiście podczas drugiego czytania dostrzegłam sporo, ale nadal jestem pod wrażeniem tej książki. Natomiast powrotu do innych na razie nie przewiduję.
OdpowiedzUsuńRemarque kiedyś był dla mnie ważny - teraz okazał się rozczarowujący. Tego o czym piszesz; poczucia strachu, beznadziei zupełnie nie dostrzegłem, owszem Ravic często do tego nawiązuje ale przecież nie przemyka się o zmroku chyłkiem pod ścianami tylko całkiem miło, mam wrażenie, spędza czas. To już chyba lepszy jest wątek romansowy niż dramat (?) nielegalnego emigranta.
UsuńCo do Paryża u Remarque'a, to w sumie trudno mi się wypowiadać - mi kojarzy się z tym ze zdjęciami Brassai'a, teraz z okolicach Łuku tanich hotelików podejrzanej konduity nie widziałem, raczej wręcz przeciwnie ale przyznaję niespecjalnie ich szukałem bo jak bywam w Paryżu to mieszkam w XVI dzielnicy :-)
To poczucie beznadziei, strach, niepewność jutra widzę właśnie w postawach ludzi, ich zachowaniach. Upijania się Ravica, jego odwiedzin w spelunach czy burdelach nie odczytuję, jako miły sposób spędzania czasu, a raczej, jako próbę przetrwania. On tylko usiłuje na swój sposób jakoś żyć. W jego sytuacji nielegalnego emigranta, uczestnika poprzedniej wojny, który doświadczył we własnym kraju więzienia, torturowania bliskich, a który mając świadomość, iż wybuch kolejnej wojny jest tylko kwestią czasu (atakujące dzień w dzień wiadomości nie pozostawiają złudzeń) nie wiem, czy możliwe jest normalne i racjonalne zachowanie. Fakt, iż nie przemyka chyłkiem pod ścianą, czy też nie siedzi w zamknięciu nie umniejsza poczucia beznadziei. Już sama konieczność ukrywania własnej tożsamości jest okrutna, a kiedy dodamy do tego świadomość najbliższej przyszłości i znajomość metod postępowania faszystów to zachowanie Ravica wydaje się bardziej zrozumiałe, choć całkowite zrozumienie – mam nadzieje nie zostanie nam dane nigdy. Muszę przyznać jednak, że ilość wypijanego calvadosu i mnie wydaje się niezrozumiała. Zupełnie, jakby chciał przestać myśleć, znieczulić się na życie (też nie wiem, jakim cudem udawało mu się tak wspaniale wykonywać swój zawód, no cóż widocznie miał mocny łeb :). Nawet niezmiernie irytujące postępowanie Joanny może być uzasadnione właśnie strachem przed wojną. Ona chce przeżyć całe życie tu i teraz, bo jutra może nie być. Czy teraz istnieją podejrzanej konduity hoteliki i spelunki wokół Łuku - nie wiem, mogę tylko przypuszczać, że bywają w każdej dzielnicy. Paryż u Remarque`a odpowiada mojej wizji miasta z lat międzywojennych, albo właściwiej pisząc on taką wizję u mnie wytworzył i chyba już nic nie będzie w stanie tego zmienić, nawet przeczytanie tomów naukowych rozpraw, z których wynikałoby, że ta wizja nie odpowiada prawdzie. W XVI jeszcze nie mieszkałam :) pozdrawiam
UsuńMorozow pewnie by się obraził gdyby się dowiedział, że pracował w spelunie :-) Zaszczuty, niepewny jutra nielegalny imigrant wybierający się na wakacje do Cannes i grający w kasynie?! Coś mi tu nie gra.
UsuńJeśli nawet Ravicowi towarzyszyło poczucie beznadziei z powodu utraty ojczyzny to z pewnością nie znała go Joanna bo przecież ona nie była nielegalną imigrantką, ona tylko "podłączała się" pod każdorazowego ze swych wielbicieli.
O ile lubisz spokój i mieszczański ład to XVI dzielnicę mogę polecić :-)
:) No w zasadzie tak- skoro niepewny przyszłości powinien Ravic uciułać tych dudków i zainwestować w coś pewniejszego niż przelotny związek z kobietą, co do której nie miał złudzeń. Joanna nie była imigrantką, ale czy nie dopuszczasz do siebie myśli, iż młoda kobieta, która musiała nasłuchać się od rodziców i znajomych o okrucieństwach wojny nie mogła się bać, że i ja one mogą spotkać. Choć co do Joanny do mam podejrzenia, że mogłaby się "podłączyć" i pod agresora (może Morozow- nie wiedzieć skąd to wiedział) miał rację co do Joanny.
UsuńSpokój i mieszczański ład? :) śmieję się sama z siebie, że mam drobnomieszczańskie upodobania- w Krakowie uwielbiam kawiarnie na pod Sukiennicami; taką z kanapami, fotelami, złoceniami, i innymi pierdółkami, a gdyby jeszcze stało pianino i ktoś na nim grał byłabym w siódmym niebie. Ale z drugiej strony nie mam nic przeciwko wizycie w spelunce do czasu aż nie będzie to zagrażać mojej egzystencji. Co do noclegów ponad wszystko preferuję poczucie bezpieczeństwa. :)
Lęk przed wojną u Joanny? - nie zauważyłem. Gdyby tak było to wobec tego wyczuwalnego zagrożenia wojną szykowałaby się zapewne do wyjazdu z Francji tak jak pobratymcy Ravica, przynajmniej ci, którzy mogli, ona tymczasem przecież zapuszcza tam korzenie na dobre.
UsuńKawiarnie, bistra, restauracje owszem są tyle że widać, że ich klientela to nie turyści, bo za bardzo nie ma tam czego zwiedzać, a w nocy cisza i spokój, na ulicy nie ma żywego ducha po wszyscy porządni obywatele siedzą w domach :-)
Widzisz nie potrafię ci tego wytłumaczyć, ale kobiety nawet te zrównoważone i nie podczepione pod silne męskie ramię często nie działają racjonalnie. :(
UsuńCisza i spokój w nocy- to w moim wieku zaczynam bardzo doceniać. Jeśli masz jakieś wypróbowane adresy hotelowe (no chyba, że nocujesz u krewnych lub znajomych) poproszę o namiar na maila. Ja w zasadzie za każdym razem nocuję w nowym miejscu, bo ceny są tak zmienne, że to co wczoraj było korzystne, dziś już nie jest. A brak turystów w dzielnicy to dodatkowa zaleta :)
Lepiej nie zapędzajmy się w rejony odmienności kobiet i mężczyzn :-)
UsuńJeśli chodzi o hotel to korzystam z Hotel Eiffel-Kennedy, niewielki hotel obok Radio France, przez ścianę graniczy z restauracją dla "miejscowych", z której korzystają pracownicy RF.
Spacerem da się dojść do wieży Eiffla i przy okazji przejść przez Pont Grenelle i poczuć się prawie jak w Nowym Jorku :-).
Dzięki za informację.
UsuńDo usług :-)
UsuńTo jest dla mnie powieść - legenda. Też czytałam w okolicach liceum i też mnie zachwyciła. Chyba jednak nie pokuszę się ponowną lekturę. Ale też fajne zdanie powiedział wczoraj Stasiuk na spotkaniu autorskim - że nie jeździ na zjazdy szkolne, bo chcę zapamiętać tamtych ludzi takimi jacy byli w młodości. Trochę mitycznie a trochę sielsko. I może ten sam system trzeba przenieść na literaturę? Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSwoje spotkania z koleżankami i kolegami z klasy po 20 latach niewidzenia wspominam bardzo miło i miałem wrażenie, że wychodząc z niego ok. 4 nad ranem nie tylko ja żałowałem, że tak szybko się skończyło :-).
UsuńMit i nostalgia, owszem to też wartości, które cenię. Są książki, do których wracam na ich fali i o dziwo okazuje się, że ich magia ciągle działa - ale nie w przypadku Remarque'a. Również pozdrawiam :-)
Nie wiem, jaki wpływ na moje niezbyt-polubienie Remaque'a wpłynął fakt, że czytałam go dopiero jako osoba dorosła, w liceum mnie ominął, w domu nie było nic tego autora i dopiero pod wpływem Ślubnego przeczytałam Łuk triumfalny... nie zakochałam się, tak to ujmę :)
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, że się nie zakochałaś - Remarque działa raczej na czytelników w młodszym wieku :-)
Usuńja swoje"smarkate lata"mam już dawno za sobą,nie powiem,że się w remarque zakochałam,kiedy się pierwszy raz przed laty z jego twórczością zetknęłam,jednak zostało to coś,co sprawia,że mam ochotę do niego wrócić,niedawno przeczytałam"na zachodzie bez zmian"i bardzo mi się to spodobało,a może nawet więcej niż bardzo-anna
UsuńMoje apogeum zachwytów nad bezpowrotnie jednak minęło, pozostałe powtórki odpuszczę sobie bo szanse, że będzie lepiej są minimalne.
Usuńja nie powiedziałam,że jestem remarquem zachwycona,ja powiedziałam tylko,że potrafił sprawić iż mam ochotę do niego wrócić,pilcha na przykład przeczytałam tylko jedną powieść:"pod mocnym aniołem"i póki co sobie odpuszczę,"na zachodzie bez zmian"jest jednak super-anna
UsuńA jednak Norwid nie miał racji bo różnimy się pięknie i mocno :-) bo to "Na zachodzie ... " nie wydaje mi się być książką super a i jakaś powieść Pilcha jeszcze przede mną, nie wiem czy nie "Pod mocnym aniołem" chociaż po sugestiach Dunin co do Nike nimb powieści nią nagrodzonych jakoś mocno przygasł.
Usuńha ha ha ....."...nie chciejmy być tacy sami. uczmy się zachwycać człowiekiem, który myśli inaczej niż my. dołóżmy wszelkich starań, by różnić się między sobą i aby różnić się mocno i pięknie..."-wojciech żmudziński SJ-anna
Usuńco do nike,to przeczytałam kilka powieści nią nagrodzonych i podobały mi się np."w ogrodzie pamięci"olczak-ronikier,"czarny ogród"małgorzaty szejnert,czy "traktat o łuskaniu fasoli"myśliwskiego-anna
UsuńTak jak już kilka razy wspominałem z polską literaturą współczesną jestem mocno do tyłu - dopiero blogowanie, dyskusje i sugestie innych trochę mój opór zmiękczyły. Teraz widzę Myśliwski się nie załapał do czołówki nominowanych do Nike - zdaje się, że rzeczywiście nie wystarczy tylko napisać dobrą książkę :-)
Usuńale myśliwski jest dwukrotnym laureatem nagrody nike,czym kierują się jurorzy,wybierając taką a nie inną książkę?nie mam pojęcia-anna
Usuńmnie też obecnie literatura współczesna"nie leży",jakoś nie mam na nią ochoty,ale czytam teraz"a jak królem a jak katem będziesz"nowaka i bardzo mi się to podoba-anna
UsuńCo do Myśliwskiego - jeśli napisał trzecią dobrą książkę, to przecież nie jego wina :-) ale może nie pasuje do "ponowoczesności", osadza swoich bohaterów w przeszłości a nie przyszłości walczącej o prawa "warstw upośledzonych".
UsuńJeśli "A jak króle ... " wypożyczyłaś w bibliotece to założę się, że nie musiałaś się na nią zapisywać w kolejce, w przeciwieństwie do np. jakiegoś bestsellerów z "owocowej" czy jakiejś innej serii :-)
myśliwskiego w tym roku nie ma nawet wśród finalistów,więc jak mógłby być laureatem?co do nowaka,to ma pan rację,pani powiedziała,że nie muszę się spieszyć,bo kolejki się do niego nie ustawiają,no cóż,ludziska nie wiedzą,co tracą,jeśli chodzi o"owocową serię",to w mojej bibliotece będzie spotkanie z jej autorką,tyle,że mnie się do powieści izabeli sowy wracać nie chce-anna
UsuńO to przecież właśnie chodzi, że go nie ma. Wygląda na to, że "Ostatnie rozdanie" jest dla jury słabą książką!
Usuńposądza ich pan o kunktatorstwo?-anna
UsuńAleż nie - jedynie o kiepski gust :-)
Usuńno cóż nagroda nike była przyznawana już siedemnaście razy,w kategoriach-nagroda główna i wybór czytelników,policzyłam,tylko cztery razy te dwa gremia przyznały nagrodę temu samemu autorowi
Usuń2000-różewicz
2001-pilch
2004-kuczok
2008-tokarczuk
ddwukrotnym laureatem został wiesław myśliwski,za to największą trimfatorką jest chyba olga tokarczuk,cztery razy została uhonorowana nagrodą czytelników,jutro się dowiemy kto będzie następny,mam pan swojego kandydata?-anna
Nie i mówiąc szczerze nie jest to coś co by mi spędzało sen z powiek :-)
UsuńCzytałem tylko po jednak książce Karpowicza i Pilcha a o pozostałych kandydatach mogę powiedzieć, że w najlepszym wypadku kojarzę ich z nazwiska choć w większości i to nie.
może modzelewski?ten stuprocentowy rosjanin,o czym prawie nikt nie wie,w obecnej sytuacji mogłoby to być nawet ciekawe-anna
UsuńNa domiar złego, jeszcze żydowskiego pochodzenia, aj waj :-) Mnie polityka niespecjalnie kręci ale może książka rzeczywiście jest ciekawa.
Usuńzgadzam się z panem,ale daleko odeszliśmy od remarque-anna
UsuńA bo to pierwszy raz odbiegliśmy od tematu? :-) Zresztą jak to mówił Wokulski "Po manowcach jeździć najprzyjemniej" :-)
Usuńwidzi pan?zgadliśmy,karol modzelewski-anna
UsuńMówiąc uczciwie, ja nie zgadywałem :-)
Usuńno to brał pan udział w zgadywaniu,tego nie może się pan wyprzeć-anna
UsuńBez przesady, moje zgadywanie sprowadziło się do przypuszczenia, że "może książka rzeczywiście jest ciekawa" ale na podstawie fragmentu, który znalazłem na stronie GW, powiedziałbym że "tak sobie".
Usuńno wie pan,przejrzałam jeszcze raz dwudziestkę nominowanych do nagrody,żałuje,że niektórzy nie przeszli,w tym wiesław myśliwski,z tych ,co zostali wybrałabym pilcha albo właśnie modzelewskiego-anna
UsuńZ tej 20 czytałem tylko Myśliwskiego, a pewnie dojdą jeszcze "Ości" i chyba na tym poprzestanę.
Usuńja myślę,że przeczytam sobie te trzy zbiory reportaży no i autobiografię modzelewskiego-anna
UsuńTo wygląda na to, że tym razem będziemy się "pięknie różnić" :-)
Usuńno i tak trzymać!a tak nawiasem mówiąc,czy różniliśmy się kiedyś-nie pięknie?-anna
UsuńMy chyba nie ale bywały tu blogerki, z którymi różnie bywało.
UsuńPrzeczytałam kilka miesięcy temu i... nie umiem o tej książce napisać. Bardzo mi się podobała. W Ravicu jestem zakochana (czy da się w nim nie zakochać???)! Nie chcę wypisywać banałów i nadal zbieram się w sobie.
OdpowiedzUsuńJa ani w Ravicu ani w Joannie zakochany nie jestem ale to ostatecznie rzecz gustu :-)
UsuńCalkiem niedawno powtorzylam sobie "Łuk Triumfalny" i mimo, ze irytowalo mnie sporo w tej ksiazce, charakterystyczne motywy tworczosci pisarza wydawaly sie i naiwne, i niedokonczone, i banalne, itd, itp, to sama atmosfera powiesci spowodowala, ze nabralam ochoty na wiecej Remarque. I to byl blad. Totalny. Rozowe okulary spadly z nosa :-).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Danka
A to podobno najlepsza powieść Remarque, chociaż nie najgłośniejsza. Ja też się czuję zwolniony z dalszych powtórek z niego :-).
UsuńPozdrawiam, Darek
Ale nie zmienia to faktu, ze bardzo dobrze sie ta ksiazke czyta :-). I tak jak Guciamal napisala powyzej - bardzo "pasujaco" zostal oddany klimat Paryza. To dla mnie najwiekszy plus tej powiesci. Ta niezmnienna milosc do Paryza :-) (moja, a Remarque pasujaco dla mnie oddal aure tego miasta). Jakie tez czlowiek musi miec pojemne serce, tyle miast w nim nosic :-)
UsuńTo prawda, "Łuk ..." czyta się dobrze ale nie sądzę by zamiarem Remarque'a było napisanie czytadła z ambicjami czy książka w sumie okazuje się być :-)
UsuńZaglądałam tu już kilka razy, ale z Twoją opinią i cytatami trudno byłoby się spierać więc nie będę, ale ciekawa jestem jak bym odbierała Remarque'a czytając "Łuk..." teraz po Twoim poście.
OdpowiedzUsuńA co do chirurgów piją i dzisiaj i to nie mało.
Czytałem "Łuk ..." znając pozytywne recenzje i pamiętając jak bardzo książka podobała mi się kiedyś ale to nie pomogło. Więc jeśli "Łuk ..." Ci się podoba to pewnie moja ocena książce nie zaszkodzi :-)
UsuńA ja będę bronić tę książkę całą piersią - jestem w niej zakochana i nic na to nie poradzę. A Joanna, to ten typ, ten typ ze wszech miar pociągający (mężczyźni [nie, nie chłopcy!] w moim środowisku to potwierdzają), to taka niemiecka Manon Lescaut. Mnie ona też denerwuje, bo jestem kobietą i w życiu nie tylko literackim zakochałam się właśnie w takim Ravicu, który woli Joanny. I dlatego uwielbiam tę książkę - jak żadna inna sponiewierała mnie dokumentnie i rozwaliła ten chybotliwy pałacyk z kart, który zwie się nadzieją.
OdpowiedzUsuńChapeu bas! jeśli chodzi o analogię z Manon Lescaut.
UsuńZ książek depresyjnych wolę "Pod wulkanem" ale to może dlatego, że nie jestem z zawodu lekarzem i na swoje szczęście nie trafiłem na Joannę :-)