Wiadomo, że twórczość Sienkiewicza ze schyłkowych lat jego życia również zasługuje na miano schyłkowej, może poza "W pustyni i w puszczy" ale to w końcu książka dla dzieci, zupełnie nie ten kaliber, którego oczekuje się od laureata literackiej nagrody Nobla. Ja również o tym wiedziałem, ale wiedzieć od innych a samemu się przekonać to zupełnie inna sprawa więc się przekonałem, na złość babci odmrażając sobie uszy.
"Wiry" należą do zapomnianych utworów Sienkiewicza i słusznie zresztą. Ich recepcji po 1989 roku nie pomógł nawet nimb powieści niesłusznej i sekowanej za komuny ze względu na przedstawione tam poglądy polityczne pisarza (książka została wydana tylko raz, w edycji "Dzieł" Sienkiewicza w 1951 roku, z której pochodzi skan okładki). A wątek polityczny rozgrywa się na linii Narodowa Demokracja (dobrzy) - PPS (źli), która oplotła swoimi mackami cały kraj, terroryzując obywateli "bombą i browningiem" i której ucieleśnieniem jest ex-student, nienawidzący bogatych i który nie dość, że ośmielił się zakochać w panience z dobrego domu to jeszcze na domiar złego było "w tej namiętności coś z żądzy Murzyna do białej kobiety". Sienkiewicz w gruncie rzeczy nie naruszał zasadniczych pryncypiów powojennej władzy ale nie wątpię, że takie passusy o ogólniejszym znaczeniu jak "wasze państwo socjalistyczne, jeśli je kiedykolwiek założycie, będzie takim poddaniem osobistości ludzkiej urządzeniom społecznym, takim wtłoczeniem człowieka w tryby i koła powszechnego mechanizmu, taką kontrolą i taką niewolą, że nawet dzisiejsze państwo pruskie jest w porównaniu świątynią wolności" były dla niej nie do przełknięcia.
Jednak wątki polityczne nie grają w powieści pierwszorzędnej roli, są wplecione w romans, który mógłby służyć za scenariusz do brazylijskiej telenoweli, jak chociażby scena, w której angielska bourgeois okazuje się kowalową córką, którą uwiódł przed laty główny bohater, gdy dziewczyna była jeszcze podlotkiem (jest też i samobójstwo nieszczęśliwie zakochanego). Jego uczucie momentalnie stygnie, a pikanterii dodaje fakt, że jest z przekonania narodowym demokratą - wychodzi więc, na to, jak mu zarzucał przedstawiciel salonowych nihilistów, że gdy "towar angielski okazał się wyrobem krajowym - made in Poland - spadł w cenie", choć przecież powinno być na odwrót.
Cóż za niestałość męskich uczuć! a przecież jeszcze niedawno na widok tej kobiety, którą wydawało mu się, że kocha "rozszalało się w nim serce i zmysły, których nigdy nie umiał hamować. Patrzył na jej promienną twarz, obnażone ramiona, wykute jakby z ciepłego marmuru, na wypukłą silną pierś, na wężowate gibkie linie postaci, na rysujące się pod lekką suknią zbliżone ku sobie kolana i porywał go wicher żądz, które zmagały się z uczuciem uwielbienia, jakie żywił dla tej dziewczyny, czystej jak łza. Tętna poczęły bić mu głucho, na czoło wystąpił splot żył." Wygląda na to, że dosyć mocno ekscytował się widokiem kobiet. A przecież to stary koń, dwudziestosiedmioletni facet.
Coś musiało być z nim nie tak. Żeby w tym wieku na widok kobiety biorącej prysznic, którą zresztą widział tylko przez sekundę tak reagować?! - "popędził jak wicher do swego pokoju i wzburzony a zarazem i przerażony chwycił drżącą ręką karafkę, nalał szklankę wody, wypił ją i jął powtarzać bezładnie: "Co się stało? Kto to był? Dla Boga, co się stało!" Nic więc w sumie dziwnego, że matka ciągle bezskutecznie szuka mu żony, i nawet znalazła "smukłą brunetkę z wyrazem blondynki" (cokolwiek to znaczy), tyle że jako wdowa nie miała szans u syna, który był zwolennikiem czystości u kobiet, choć sam niespecjalnie ją praktykował.
A podane jest to wszystko w drętwym stylu podlanym wygłaszanymi ex cathedra poglądami porte-parole pisarza - Grońskiego, który jest wyrocznią dla wszystkich w sprawach wszelakich, w tym polityki i ... muzykologii. Ale w sumie to nic dziwnego, bo generalnie znał się na wszystkim, "poza jego rzeczywistym zamiłowaniem do języków i autorów starożytnych, zajmowała go i polityka, i nauka, i literatura, i sztuka, i współczesne historie społeczne, i wreszcie prywatne stosunki ludzkie, a te ostatnie do tego nawet stopnia, że niechętni zarzucali mu zbytnie zamiłowanie do wiadomości o bliźnich" do tego stopnia, że nawet w jego mieszkaniu panowała "dzięki gospodarzowi, wysoka i umysłowa atmosfera". Jeśli ktoś zna biografię Sienkiewicza choćby w minimalnym wymiarze, to łatwo dostrzeże, że Grońskiego z pisarzem łączy także jakaś dziwna sympatia do imienia Marynia i to że podobnie jak on, mówiąc oględnie, "był amatorem w zielonych jabłek", choć zastrzega, że jego uczucie do szesnastoletniej dziewczyny (jest trzy razy od niej starszy) ma kolor "niebieski" a nie "czerwony".
Nie ma sensu znęcać się nad książką oraz jej bohaterami, którzy mimowolnie zapewne wyszli Sienkiewiczowi na nieciekawych ludzi. A i polemika z poglądami pisarza, czy to w sferze obyczajowej (gdzie na przykład wszyscy podchodzą ze zrozumieniem i sympatią do łowcy posagów, który nawet nie ukrywa tego, że żeni się ze starą panną dla pieniędzy) czy politycznej mija się z celem bo są one anachroniczne i trudno nawet powiedzieć, że sprowadzają się do obrony tradycyjnych wartości. Jeśli już, to do obrony ich karykatury. Ale na swój sposób, jako swego rodzaju kuriozum "Wiry" warte są jednak poznania.
Jednak wątki polityczne nie grają w powieści pierwszorzędnej roli, są wplecione w romans, który mógłby służyć za scenariusz do brazylijskiej telenoweli, jak chociażby scena, w której angielska bourgeois okazuje się kowalową córką, którą uwiódł przed laty główny bohater, gdy dziewczyna była jeszcze podlotkiem (jest też i samobójstwo nieszczęśliwie zakochanego). Jego uczucie momentalnie stygnie, a pikanterii dodaje fakt, że jest z przekonania narodowym demokratą - wychodzi więc, na to, jak mu zarzucał przedstawiciel salonowych nihilistów, że gdy "towar angielski okazał się wyrobem krajowym - made in Poland - spadł w cenie", choć przecież powinno być na odwrót.
Cóż za niestałość męskich uczuć! a przecież jeszcze niedawno na widok tej kobiety, którą wydawało mu się, że kocha "rozszalało się w nim serce i zmysły, których nigdy nie umiał hamować. Patrzył na jej promienną twarz, obnażone ramiona, wykute jakby z ciepłego marmuru, na wypukłą silną pierś, na wężowate gibkie linie postaci, na rysujące się pod lekką suknią zbliżone ku sobie kolana i porywał go wicher żądz, które zmagały się z uczuciem uwielbienia, jakie żywił dla tej dziewczyny, czystej jak łza. Tętna poczęły bić mu głucho, na czoło wystąpił splot żył." Wygląda na to, że dosyć mocno ekscytował się widokiem kobiet. A przecież to stary koń, dwudziestosiedmioletni facet.
Coś musiało być z nim nie tak. Żeby w tym wieku na widok kobiety biorącej prysznic, którą zresztą widział tylko przez sekundę tak reagować?! - "popędził jak wicher do swego pokoju i wzburzony a zarazem i przerażony chwycił drżącą ręką karafkę, nalał szklankę wody, wypił ją i jął powtarzać bezładnie: "Co się stało? Kto to był? Dla Boga, co się stało!" Nic więc w sumie dziwnego, że matka ciągle bezskutecznie szuka mu żony, i nawet znalazła "smukłą brunetkę z wyrazem blondynki" (cokolwiek to znaczy), tyle że jako wdowa nie miała szans u syna, który był zwolennikiem czystości u kobiet, choć sam niespecjalnie ją praktykował.
A podane jest to wszystko w drętwym stylu podlanym wygłaszanymi ex cathedra poglądami porte-parole pisarza - Grońskiego, który jest wyrocznią dla wszystkich w sprawach wszelakich, w tym polityki i ... muzykologii. Ale w sumie to nic dziwnego, bo generalnie znał się na wszystkim, "poza jego rzeczywistym zamiłowaniem do języków i autorów starożytnych, zajmowała go i polityka, i nauka, i literatura, i sztuka, i współczesne historie społeczne, i wreszcie prywatne stosunki ludzkie, a te ostatnie do tego nawet stopnia, że niechętni zarzucali mu zbytnie zamiłowanie do wiadomości o bliźnich" do tego stopnia, że nawet w jego mieszkaniu panowała "dzięki gospodarzowi, wysoka i umysłowa atmosfera". Jeśli ktoś zna biografię Sienkiewicza choćby w minimalnym wymiarze, to łatwo dostrzeże, że Grońskiego z pisarzem łączy także jakaś dziwna sympatia do imienia Marynia i to że podobnie jak on, mówiąc oględnie, "był amatorem w zielonych jabłek", choć zastrzega, że jego uczucie do szesnastoletniej dziewczyny (jest trzy razy od niej starszy) ma kolor "niebieski" a nie "czerwony".
Nie ma sensu znęcać się nad książką oraz jej bohaterami, którzy mimowolnie zapewne wyszli Sienkiewiczowi na nieciekawych ludzi. A i polemika z poglądami pisarza, czy to w sferze obyczajowej (gdzie na przykład wszyscy podchodzą ze zrozumieniem i sympatią do łowcy posagów, który nawet nie ukrywa tego, że żeni się ze starą panną dla pieniędzy) czy politycznej mija się z celem bo są one anachroniczne i trudno nawet powiedzieć, że sprowadzają się do obrony tradycyjnych wartości. Jeśli już, to do obrony ich karykatury. Ale na swój sposób, jako swego rodzaju kuriozum "Wiry" warte są jednak poznania.
Nie znam ale chyba naprawdę poważnie się za Sienkiewicza zabiorę bo skutecznie zarażasz . Choćby po to by sprawdzić czy jest aż tak zle.
OdpowiedzUsuńNie powiem, że polecam bo nie polecam :-) Zaskakujące jak bardzo Sienkiewicz nie radził sobie z powieściami społeczno-obyczajowymi a przecież nowelistą był świetnym.
UsuńMnie się "Rodzina Połanieckich" podobała , choć nie ukrywam przypomnę sobie żeby sprawdzić czy to aby nie sentyment powoduje czytałam dość dawno w końcu. Pamiętam tylko że ekranizacja za to mnie dobiła ale to już inna sprawa.
UsuńNowelki to inna forma bardziej skondensowana utrzymanie zainteresowania na kilkunastu stronach to nie to samo co utrzymanie go na stronach powiedzmy pięciuset. Choć przy powieściach historycznych nie miał tego problemu.
Serial pamiętam, chyba usiłował powtórzyć sukces "Lalki" ale gdzie tam "Rodzinie Połanieckich" do niej. Zaskakujące, że nawet świetni aktorzy nie byli w stanie wyciągnąć filmu.
UsuńJeśli chodzi o powieści historyczne to rzeczywiście Sienkiewicz ciągle jest nie do pobicia.
Jakiś czas temu czytałam książkę pt. "Wiry", tyle że napisaną przez I. Grekową. Powieść wydana była w serii KIK. Niespecjalnie mi przypadła do gustu.
UsuńPo przeczytaniu Twojej recenzji mam takie samo uczucie jak Molesław - chciałabym sprawdzić, czy jest aż tak źle :-) Nie wiem, dlaczego tak się dzieje, ale negatywna recenzja często zachęca mnie do sięgnięcia po książkę.
Mnie do powiedzenia "sprawdzam" zachęcają zarówno te pozytywne (można nawet bardziej) niż negatywne opinie :-).
UsuńNie powiem, że zachęcam do lektury bo mogłabyś uznać, że to perfidia z mojej strony :-) ale przeczytać jej nie zaszkodzi bo to dowód na to że i dobremu pisarzowi zdarzają się ewidentne wpadki.
Piszesz, że "Wiry" zostały słusznie zapomniane, a ja przeczytałam i nie żałuję. Nie mówię oczywiście, że to arcydzieło, ale jako czytadło może być. Wątek Hanki mocno przesadzony, bo nie rozumiem, jak bohater mógł jej nie rozpoznać - w końcu nie widzieli się zaledwie od 7 lat. Spotykali się po dawniej po ciemku, ale przecież powinien poznać ją po głosie albo przynajmniej odnieść wrażenie, że zna skądś ten głos :)
UsuńTeż nie żałuję bo dzięki lekturze mogłem wyrobić sobie własną opinię a nie tylko bazować na opinii innych. Jako czytadła wolę już "Bez dogmatu" i "Rodzinę Połanieckich" bo przynajmniej znać w nich jeszcze to lekkie, Sienkiewiczowskie pióro a czytanie "Wirów" przypominało w moim przypadku wizgot styropianu na szkle :-)
UsuńA mi lepiej się czytało "Wiry" niż "Ogniem i mieczem" - przynajmniej opisów bitw nie było, a to już wiele :)
UsuńNo a jak sądzisz, możliwe jest, że bohater nie rozpoznał kochanki, z którą spotykał się 7 lat temu? Czyżby Sienkiewicz chciał pokazać, że mężczyźni mają bardzo słabą pamięć? Bo Hanka dobrze pamiętała Władka.
To wynika z czegoś innego, a mianowicie przewagi "rasy" i płci, dla niej noc z paniczem to było "coś" a dla niego noc z wieśniaczką, nawet jeśli to była córka kowala kolejny zaliczony "numerek" a do takich rzeczy nie przywiązuje się uwagi. A tak na serio, myślę że Sienkiewicz niespecjalnie już ogarniał to co pisał, bo to nie jedyny "kwiatek" w "Wirach".
UsuńChyba był to jego pierwszy "numerek" - pierwszy, a więc najbardziej pamiętny. Kolejne jego zdobycze pochodziły z dalszych okolic, bo nie chciał, by matka dowiedziała się o jego zachowaniu. Chciał przed matką grać rolę czystego i niepokalanego :)
UsuńPrzeceniasz facetów :-) no i weź pod uwagę, że Władzio podtrzymywał "rodzinne tradycje", bo przecież wiadomo, że jego ojciec kazał wyprowadzić niejedną krowę z dworskiej obory w ramach odszkodowania dla rodziców uwiedzionej poddanki, o czym zresztą jego żona wiedziała. To się nazywa tolerancja!
UsuńO, widzisz, nie rozumiem takiej tolerancji. Dobrze jeszcze, że mąż nie zaraził jej jakąś brzydką chorobą.
UsuńTo nie Bror i Karen i w dodatku jeszcze na takim zadupiu. W Jastrzębiu co najwyżej był tylko świerzb, wszawica i kołtun.
UsuńWiele razy przekonałam się, że nie wszystkie dzieła Noblistów zasługują na uwagę. Jednak jako "uparciuch" nie potrafię odpuścić i zazwyczaj nawet negatywna opinia mnie nie zniechęca. Dziś jej poszukam w bibliotece.
OdpowiedzUsuńJeśli jest, to pewnie bez problemu ją wypożyczysz, na pewno nie ustawiają się po nią kolejki.
Usuńu mnie nie ma wcale , mam na myśli bibl. osiedlową za to "Bez dogmatu" faktycznie sobie stoi i nikt się o nią nie zabija. Ups stała bo już jest u mnie w domu i czeka na czytanie.
UsuńCo prawda "Bez dogmatu" to nie "Wiry" ale "też dobrze". U mnie czekają w kolejce a potem już tylko "Rodzina Połanieckich" :-).
UsuńRzeczywiście, o tej książce mało kto już pamięta. Chociaż miło jest wiedzieć że Sienkiewicz dostał literackiego Nobla cztery lata po powstaniu tej nagrody.
OdpowiedzUsuńNa szczęście było to przed "Wirami", bo nie wiadomo, co o nich powiedziałby komitet, chociaż jeśli strawił "Rodzinę Połanieckich" i "Bez dogmatu" to musiał być bardzo odporny :-)
Usuń