"De profundis clamavi ad te Domine ..." (Z głębokości wołam do Ciebie Panie) - tak zaczyna się Psalm 130, do którego nawiązuje tytuł wspomnień Zofii Kossak, z okresu jej pobytu w obozie w Brzezince, o których jakiś czas temu przypadkowo zgadało mi się z Koczowniczką. Ten tytuł determinuje charakter książki bo Kossak ujmuje życie obozowe w kontekście wiary, niestety wyraźnie widać, że tematu nie udźwignęła a "Z otchłani" w postaci znanej z wydania rzymskiego oraz dwóch pierwszych wydań krajowych, które ukazały się w roku 1946 i 1947 (jestem po lekturze tego ostatniego) są chyba najbardziej kuriozalnymi wspomnieniami (z których zresztą nie dowiemy się pisarka robiła w obozie) w literaturze obozowej.
Uspakajający ton wstępu i zapewnienie, że czytelnik nie musi się obawiać w jej wspomnieniach przesady i propagandy okazuje się tylko zabiegiem retorycznym. Sama autorka, chyba uświadomiła sobie, że coś jest nie tak, skoro w 1958 r. książka ukazała się, pozbawiona najbardziej kontrowersyjnych fragmentów, w tym osławionego "czy trzeba Ci było, Jezu, aż tak okrutnego bicza, by kobiety zagnać z powrotem do domowego ogniska?... Czyż trzeba było, aż tak je ugnębić, by poznały, w czym leży największy ich skarb?... Czemu je tak srodze karzesz? Czy przymusowy bezwstyd łagru, to pokuta za harce nagich nimf po plażach i uzdrowiskach, a utrata dzieci karą za to, że niegdyś nie chciały rodzić? - Sponiewieranie odwetem ciał - poprzednią ich pielęgnację, strupy i wrzody - za malowane paznokcie u rąk i nóg, nędza, wszy, głód i ból za materializm, życie ułatwione, obojętność na niedolę innych?" czemu trudno się dziwić, bo jak można przedstawiać męczeństwo i śmierć niewinnych kobiet jako karę Bożą za manicure?
A nie jest to jedyny "eksces" pisarki - trudno nie być zbulwersowanym gdy troszczy się ona o ... zbawienie duszy oprawców, twierdząc m.in. że "lagier jest szkodliwszy dla tych, którzy nim rządzą, niż dla uwięzionych" i że "gdy zły człowiek morduje dziecko, aniołowie w niebie płaczą. Nie nad dzieckiem, o nie, ale nad mordercą. Gdyż biada mu! ... " Nie da się tego czytać spokojnie i nie dziwię się, że Tadeusz Borowski nie wytrzymał pisząc "Alicję w krainie czarów" jako polemikę wobec Kossak (mam na myśli wersję, która ukazała się w pierwszym numerze "Pokolenia" z 1947 roku a nie o dwa lata późniejszej wersji znanej z "Opowiadań z książek i z gazet", w której merytoryczne zarzuty zostały zastąpione ideologiczną napastliwością).
Wiara staje się w ujęciu Zofii Kossak, z pewnością wbrew jej intencjom, karykaturą i gdy pisze ona, że "w owym czasie transport pawiacki [w którym pisarka przybyła do Brzezinki] przeżywał nieuchronny pono w dziejach każdego transportu okres niezdrowego mistycyzmu, snów i zjawisk nadprzyrodzonych, dotyczących przyszłości" to ma się wrażenie, że ten "niezdrowy mistycyzm" udzielił się jej także w czasie pisania książki. Tu nie chodzi o to, że wiara staje się ratunkiem i pocieszeniem więźniarek, co jest oczywiste i pojawia się także w innych wspomnieniach obozowych, ale o to że ma się ona stać warunkiem przeżycia.
Drugą kontrowersją obok natrętnej quasi-teologii jest zadziwiające spojrzenie na kobiety, na które Kossak patrzy przez pryzmat ... prokreacji. Widać to już w przedziwnym (i zresztą nielogicznym) zestawieniu dóbr przywożonych przez "bogate Żydówki cudzoziemskie", które "prócz wykwintnej odzieży i pościeli, wiozły ze sobą perfumy Guerlaina, kosmetyki Elizabeth Arden, suknie balowe, rakiety tenisowe, podręczne apteczki, środki przeciw zapobieganiu ciąży (to ostatnie było specjalnością Żydówek francuskich), zabawki dziecinne i ... brylanty." a potem w lamencie na widok bezczeszczonych martwych ciała kobiet - "Ileż w tych zwłokach zniszczono możliwości płodu, jak zubożono naród! ... Martwe biodra wieleż mogły urodzić zdrowych, polskich dzieci, piersi mogły wykarmić przyszłe pokolenie.", który wydaje mi się dziwnie mało stosowny.
Trzecim elementem, który może bulwersować jest wyższość moralna Polek nad innymi nacjami więźniarek, może z wyjątkiem Jugosłowianek, a już to że Polki są kimś lepszym niż Niemki jest oczywiste bo przecież "kobiety niemieckie są przeważnie bierne, mało inteligentne i z reguły z dala od życia politycznego" (ciekawe co by na to powiedziała Edyta Stein). Nie zmienia tego obrazu fakt, że chwilami pojawiają się na nim, jakby mimowolne rysy, jak choćby w postaciach sióstr, które otrzymując paczki żywnościowe nie dzielą się nimi z głodującymi towarzyszkami niewoli woląc poczekać aż się zepsują i potem je wyrzucić.
To zresztą tylko czubek góry lodowej jeśli chodzi o dyskusyjność, eufemistycznie mówiąc książki Kossak i nie ma co ukrywać, że tego rodzaju wywody odwracają uwagę czytelnika od dramatyzmu losów więźniarek, a przecież "Z otchłani" obfituje w sceny wstrząsające, takie jak opis zmuzułmanienia, obraz latryn i umierających tam kobiet, chorych na świerzb czy martwych ciał więźniarek, żeby wymienić tylko niektóre z nich i które, moim zdaniem, stanowią największą wartość książki.
A nie jest to jedyny "eksces" pisarki - trudno nie być zbulwersowanym gdy troszczy się ona o ... zbawienie duszy oprawców, twierdząc m.in. że "lagier jest szkodliwszy dla tych, którzy nim rządzą, niż dla uwięzionych" i że "gdy zły człowiek morduje dziecko, aniołowie w niebie płaczą. Nie nad dzieckiem, o nie, ale nad mordercą. Gdyż biada mu! ... " Nie da się tego czytać spokojnie i nie dziwię się, że Tadeusz Borowski nie wytrzymał pisząc "Alicję w krainie czarów" jako polemikę wobec Kossak (mam na myśli wersję, która ukazała się w pierwszym numerze "Pokolenia" z 1947 roku a nie o dwa lata późniejszej wersji znanej z "Opowiadań z książek i z gazet", w której merytoryczne zarzuty zostały zastąpione ideologiczną napastliwością).
Wiara staje się w ujęciu Zofii Kossak, z pewnością wbrew jej intencjom, karykaturą i gdy pisze ona, że "w owym czasie transport pawiacki [w którym pisarka przybyła do Brzezinki] przeżywał nieuchronny pono w dziejach każdego transportu okres niezdrowego mistycyzmu, snów i zjawisk nadprzyrodzonych, dotyczących przyszłości" to ma się wrażenie, że ten "niezdrowy mistycyzm" udzielił się jej także w czasie pisania książki. Tu nie chodzi o to, że wiara staje się ratunkiem i pocieszeniem więźniarek, co jest oczywiste i pojawia się także w innych wspomnieniach obozowych, ale o to że ma się ona stać warunkiem przeżycia.
Drugą kontrowersją obok natrętnej quasi-teologii jest zadziwiające spojrzenie na kobiety, na które Kossak patrzy przez pryzmat ... prokreacji. Widać to już w przedziwnym (i zresztą nielogicznym) zestawieniu dóbr przywożonych przez "bogate Żydówki cudzoziemskie", które "prócz wykwintnej odzieży i pościeli, wiozły ze sobą perfumy Guerlaina, kosmetyki Elizabeth Arden, suknie balowe, rakiety tenisowe, podręczne apteczki, środki przeciw zapobieganiu ciąży (to ostatnie było specjalnością Żydówek francuskich), zabawki dziecinne i ... brylanty." a potem w lamencie na widok bezczeszczonych martwych ciała kobiet - "Ileż w tych zwłokach zniszczono możliwości płodu, jak zubożono naród! ... Martwe biodra wieleż mogły urodzić zdrowych, polskich dzieci, piersi mogły wykarmić przyszłe pokolenie.", który wydaje mi się dziwnie mało stosowny.
Trzecim elementem, który może bulwersować jest wyższość moralna Polek nad innymi nacjami więźniarek, może z wyjątkiem Jugosłowianek, a już to że Polki są kimś lepszym niż Niemki jest oczywiste bo przecież "kobiety niemieckie są przeważnie bierne, mało inteligentne i z reguły z dala od życia politycznego" (ciekawe co by na to powiedziała Edyta Stein). Nie zmienia tego obrazu fakt, że chwilami pojawiają się na nim, jakby mimowolne rysy, jak choćby w postaciach sióstr, które otrzymując paczki żywnościowe nie dzielą się nimi z głodującymi towarzyszkami niewoli woląc poczekać aż się zepsują i potem je wyrzucić.
To zresztą tylko czubek góry lodowej jeśli chodzi o dyskusyjność, eufemistycznie mówiąc książki Kossak i nie ma co ukrywać, że tego rodzaju wywody odwracają uwagę czytelnika od dramatyzmu losów więźniarek, a przecież "Z otchłani" obfituje w sceny wstrząsające, takie jak opis zmuzułmanienia, obraz latryn i umierających tam kobiet, chorych na świerzb czy martwych ciał więźniarek, żeby wymienić tylko niektóre z nich i które, moim zdaniem, stanowią największą wartość książki.
Miałam wobec tej książki mieszane uczucia, bo z jednej strony znajdowało się w niej wiele wstrząsających opisów, z drugiej - komentarze odautorskie często były naiwne i dziwaczne. Być może Kossak zbyt pospieszyła się z wydaniem swoich wspomnień obozowych, bo wydała je już w roku 1946. Powinna przemyśleć je, powykreślać uwagi, zostawić czyste opisy, być kronikarką, ale w żadnym wypadku nie komentatorką.
OdpowiedzUsuńNiepotrzebnie też Kossak wygładziła słownictwo, tzn. kiedy przytaczała obozowe dialogi, plugawe słowa zastępowała słowem "kulfon".
W wydaniu, które ja czytałam, nie było tego fragmentu o harcach nagich nimf.
Tak, to jej językowe lawirowanie jest bardzo infantylne i zakrawa na hipokryzję (nie przechodzi jej też przez gardło słowo "gów...", które zastępuje niemieckim odpowiednikiem jakby on oznaczał coś innego). Z przedstawia drastyczne sceny z drugiej strony epatuje pruderią.
UsuńBardziej jednak rzucił mi się w oczy brak odwołania do jej własnych obozowych doświadczeń bardzo wyraźny w scenie transportu. Opowiada bezosobowo jak uniemożliwiono młodej więźniarce ucieczkę w obawie przed represjami Niemców ale nie ma tam słowa o tym, czy Kossak była za tym by dziewczynie pozwolić uciec, czy też wśród tych którzy nie pozwolili na ucieczkę.
Ostatni raz "Z otchłani" było wydane chyba w 2009 roku, ciekaw jestem, w której wersji.
Tak, nie wiemy, jak się zachowywała podczas transportu i w obozie - jaki był jej stosunek do dziewczyny pragnącej uciec, czy dzieliła się z innymi swoimi paczkami, czy pomagała innym, czy głodowała, itd. Takich informacji jest w książce niewiele i trudno ocenić zachowanie autorki.
UsuńA co do językowego lawirowania, wyjaśniła to w ten sposób, że nie chciała "zapaskudzać" książki. Nawet to rozumiem, nie była zdolna do pisania różnych słów "g", "sk" i innych takich.
Ściśle mówiąc ja nie znalazłem w książce żadnej, najmniejszej nawet, informacji na temat przeżyć samej Kossak. To rzeczywiście mogłoby być ciekawe - konfrontacja jej własnej postawy z tym, co przedstawiała jako wzorzec.
UsuńWydaje mi się, że to lawirowanie nie robiłoby tak złego wrażenia, gdy zamiast tej infantylnej zamiany, przyjęła bardziej konwencjonalny sposób np. pierwsza litera i wielokropek, a już na pewno nie przekonują takie manewry gdy jak w przypadku "gów..." zastępuje je "szajsą", która przecież oznacza dokładnie to samo. To tak jakby "pie..." zastępować "fuck" i sądzić, że teraz już nie jest się wulgarnym.
Zapytam trochę może przewrotnie. Czy koniecznie musimy ją oceniać? Wiem że nie miałaś na myśli krytyki jako takiej a bardziej chodziło o bliższe poznanie samej Kossak. Jej wyborów itd. Ostatnio natknęłam się na takie zdanie : "Nie należy nikogo oceniać , póki nie założy się jego butów" coś w tym jest.
UsuńCo do słownictwa, mam wrażenie że to przedwojenne wychowanie spowodowało takie niezbyt udane zabiegi.
Masz stuprocentową rację, "oceniać" to złe słowo, po prostu chciałoby się wiedzieć, jak Kossak zachowywała się w obozie - tym bardziej, że ona jednak oceniała innych; muzułmanki, czyli bliskie śmierci głodowej więźniarki nazwała "tworem patologicznym". A ja, kiedy czytałam takie słowa, byłam ciekawa, czy ona dała tym biednym kobietom choć kęs chleba ze swoich paczek.
UsuńCisza na temat przeżyć Kossak w obozie jest zadziwiająca. Znalazłem u Janion co prawda informację, ale po tym co pisarka wypisywała na temat lesbijek nie wiem czy opinie Janion na temat pisarki w jakimś stopniu nie mają charakteru rewanżu.
UsuńBorowski w "Alicji w krainie czarów" dość wyraźnie zasugerował, jak Kossak obóz przeżyła. Za co zresztą zebrał baty.
UsuńTak, Borowski zebrał baty, bo zaatakował taką sławę, jaką była kiedyś Kossak, poza tym niektórzy do dziś uważają, że zachowywał się w obozie tak jak Tadek z jego opowiadań.
UsuńA wiecie, ile Borowski ważył w chwili wyzwolenia? Przeczytałam kiedyś, że 35 kg i ledwo stał na nogach. Ciekawe, ile ważyła Kossak.
Jednak jakby nie patrzeć to była tylko sugestia wyraźnie poirytowanego faceta ale nie dziwię mu się.
UsuńBorowski, zdaje się, mocno podkreślał, że przeżyć obóz można było jedynie poprzez zachowania uznawane w normalnych warunkach za mniej lub bardziej niemoralne. Później podobny pogląd wyznawał Grzesiuk, a i u Posmysz to widać.
UsuńBorowski wprost napisał, że jako znana literatka Kossak była chroniona w szpitalu i blokach dla niepracujących, co opłacano sowicie z paczek. Tym samym pojęcia nie miała o prawdziwym życiu w obozie i stąd te wszystkie dziwaczne poglądy na to życie i wyssane z palca opinie, m.in. o innych narodowościach.
Masz rację, rzeczywiście pisał "dla mnie sprawa jest jasna", tyle że nie mógł tego wiedzieć bo przecież był w innym obozie i nawet nie udawał, że miał jakiś kontakt czy informacje o Kossak. A że zdaje się, w tych przypuszczeniach nie pomylił się, to też fakt.
UsuńSam piszesz o dziwnej ciszy wokół pobytu Kossak w obozie, więc ja też b ufał jego osądowi.
Usuńbym ufał
UsuńMnie też jego wersja wydaje się prawdopodobna. Kulesza w "Dwóch prawdach ..." przywołał świadectwo Marii Przełęckiej, która mówiła, że Kossak "Modliła się w każdej chwili, chyba nieustannie. Na deskach koi wyższego piętra, w zasięgu swego wzroku, wypisała ołówkiem to co czuła i czym wewnętrznie żyła: "w każdej chwili mego życia wierzę, ufam, miłuję"" ale trudno to uznać, za dowód dekowania się. Jestem ciekaw czy są jeszcze tam przywołane jakieś głosy świadków.
UsuńKossak była melinowana w szpitalu już na Pawiaku, nie ma powodu sądzić, by z obozie było inaczej.
Usuń"Gdyby przeżycie lagru było ponad siły, toby Bóg tego nie żądał, bo On wie, na ile nas stać. A skoro żąda, to znaczy, że wytrzymać można" - tak napisała, choć na jej oczach mnóstwo osób nie wytrzymało i umarło.
Usuń"Opowiedzcie wreszcie, jak kupowaliście miejsca w szpitalu, na dobrych komandach, jak spychaliście do komina muzułmanów, jak kupowaliście kobiety i mężczyzn...", ripostował Borowski. Uznał zresztą, że cały ten kossakowski mistycyzm to wynik histerii wynikającej z bezczynności i poczucia zawieszenia.
UsuńTam więcej jest takich kwiatków. Wg niej z głodem lepiej radziły sobie te kobiety, które wcześniej przyzwyczajone były do zachowania postów.
UsuńZ tego co wiem, nigdy nie odniosła się do krytyki Borowskiego ale chyba coś z niej do niej przemówiło, skoro w wydaniu z 1958 r. z wieloma rzeczami dała sobie spokój.
Borowski też nie polemizował ze swoimi krytykami po "Alicji", w sumie chyba słusznie.
UsuńNie wiem czy w ogóle miał szansę bo "Pokolenie" szybko się zwinęło, a nikt pewnie nie chciał nadstawiać za niego głowy.
UsuńŁamów by mu użyczyło każde pismo. A o dziwo znaleźli się też obrońcy Borowskiego w prasie katolickiej - Jasienica i Kisielewski.
UsuńTeż byłem tym zaskoczony, na tym tle powstała chyba nawet kłótnia w rodzinie bo Zofia Starowieyska-Morstinowa, która tak jak Jasienica publikowała w Tygodniku Powszechnym, z tego co pamiętam, to przyłożyła Borowskiemu.
UsuńTo były polemiki, a nie jakieś tam wypominanie sobie niezwróconych "pożyczek" :D
UsuńSzyderca! :-) Takie polemiki jacy literaci :-)
UsuńA to święte słowa :P
UsuńUff, wreszcie osiągnęliśmy jakieś porozumienie :-)
Usuń@Koczowniczka cytuję Twoją wypowiedź by było wiadomo na co odpowiadam, bo wprowadziłam tu już niezły bałagan.
UsuńKoczowniczka : "Gdyby przeżycie lagru było ponad siły, toby Bóg tego nie żądał, bo On wie, na ile nas stać. A skoro żąda, to znaczy, że wytrzymać można" - tak napisała, choć na jej oczach mnóstwo osób nie wytrzymało i umarło"
To jest akurat z typowych mądrości ludowych typu "Jak Bóg kocha to doświadcza" lub jak ostatnio czytałam że "Zesłanie cierpienia jest wyróżnieniem ze strony Boga, nie karą ale wyróżnieniem" Tego typu sloganów zawsze jest pełno , jednym pomagają innych irytują.
Ten fragment o nimfach i manikiurze jest powalający. Jednak znając opinię choćby Bartoszewskiego o Zofii Kossak ( że jest bardzo wierząca i robi co jej księża każą m.in. ratowała Żydów dlatego że tak każe chrześcijaństwo ale przecież wiemy że była antysemitką tym większa zresztą jej zasługa , kiedyś sobie o tym pisałam z Zacofanym) podejrzewam że opinia ta jest tylko powtórzeniem tego co usłyszała a nie jej własną.
OdpowiedzUsuńWersji dla słabszych proszę! :-) Nie rozumiem, jaką opinię miała usłyszeć i powtórzyć?
UsuńMam na myśli ten fragment : "Sama autorka, chyba uświadomiła sobie, że coś jest nie tak, skoro w 1958 r. książka ukazała się, pozbawiona najbardziej kontrowersyjnych fragmentów, w tym osławionego "czy trzeba Ci było, Jezu, aż tak okrutnego bicza, by kobiety zagnać z powrotem do domowego ogniska?... Czyż trzeba było, aż tak je ugnębić, by poznały, w czym leży największy ich skarb?... Czemu je tak srodze karzesz? Czy przymusowy bezwstyd łagru, to pokuta za harce nagich nimf po plażach i uzdrowiskach, a utrata dzieci karą za to, że niegdyś nie chciały rodzić? - Sponiewieranie odwetem ciał - poprzednią ich pielęgnację, strupy i wrzody - za malowane paznokcie u rąk i nóg, nędza, wszy, głód i ból za materializm, życie ułatwione, obojętność na niedolę innych?" czemu trudno się dziwić, bo jak można przedstawiać męczeństwo i śmierć niewinnych kobiet jako karę Bożą za manicure? "
UsuńGdy czyta się "Z otchłani" nie ma wrażenia, że Kossak mówi czyimś głosem. Owszem ,chwilami podpiera się autorytetami ale po to by podeprzeć własne zdanie. "Ekscentrycznych" opinii pisarki, jest znacznie więcej tę wybrałem, bo należy do najbardziej kuriozalnych.
UsuńCzyli wychodzi na to że opinia jest jej własna? Zastanawiam się jak to się ma do Rady Pomocy Żydom. Zaznaczę iż w żadnym przypadku nikt dla mnie nie jest tu święty ale jednak mam wątpliwości. Zresztą wojna wiele poglądów u ludzi zrewolucjonizowała ot choćby Maksymilian Kolbe prawda? Przywołuję go jako przykład gdyż jak wiemy jest sporo podobieństw między tymi osobami.
Usuń@Koczowniczka , owszem masz rację wiedzieć by się chciało , nie ukrywam że tak. To właśnie to "ocenianie" wprowadziło zamęt.
Przecież ta opinia w żaden sposób nie łączy ze stosunkiem Kossak do Żydów, tak jak i "Z otchłani" nie pozostaje w żadnym związku z pomocą Żydom, co nawiasem mówiąc bardzo dobrze świadczy o Kossak, bo przecież to był jej wielki powód do chwały więc miałaby się czym chwalić i co opisywać.
UsuńZofia Kossak pisała otwarcie nawet w czasie wojny że jej antysemityzm się nie zmniejszył i że wie o tym iż Żydzi nienawidzą Polaków bardziej nawet niż Niemców. Miało o nich bardzo negatywne zdanie ale też jako katoliczka, chrześcijanka uważała iż należy im pomagać bo są ludźmi bo tego wymaga Bóg. Tu widać wielki wpływ kościoła i wiary , dlatego też zakładałam że przytoczona przez Ciebie jej wypowiedz była powtórzeniem tego co usłyszała w kościele czy od kogoś o podobnych do niej poglądach. Jeśli jak piszesz były to jej własne słowa i jej własna opinia to zastanawiam się w takim razie , jak miała się jej opinia o
Usuńżydach do tego co dla nich robiła? No chyba że to właśnie antysemityzm był powieleniem postaw obecnych wokół niej.
To że fakt pomocy Żydom , robiła to bardzo ofiarnie , niejednokrotnie narażając i swoją rodzinę, jest bezdyskusyjnie powodem do chwały.
To co pisze "W otchłani" nie odnosi się ani do problemu polskiego antysemityzmu ani do działalności konspiracyjnej Kossak.
UsuńCiekawa opinia, nie znam tej książki Kossak ale na pewno przeczytam jeśli mi się ją uda dostać. Może brak odwołań do własnych przeżyć to rodzaj traumy powojennej, wyparcia? A może, jak pisze koczowniczka, autorka pisała o przeżyciach jeszcze zbyt świezych i nie nabrała wystarczającego dystansu?
OdpowiedzUsuńByć może. Nie wiem jak wglądał pobyt Kossak w obozie. Pisał o tym D. Kulesza w "Dwóch prawdach. Zofia Kossak i Tadeusz Borowski wobec obrazu wojny w polskiej prozie lat 1944-1948" ale do książki nie udało mi się dotrzeć.
UsuńJeśli zdecydujesz się na lekturę "Z otchłani" to istotny jest wybór wydania. To z 1958 r, i późniejsze są pozbawione najbardziej kontrowersyjnych fragmentów, prawdopodobnie pod wpływem m.in. krytyki Borowskiego, o której wspominałem.
Będę szukać obu zatem.
UsuńBez problemu można je znaleźć, to nie bestsellery.
UsuńTylko jak to zrobić nie kupując ich i nie wypożyczając z biblioteki ? ;-)
UsuńMasz zakaz chodzenia do biblioteki i kupowania? :-)
UsuńDokładnie , narzucany przez samą siebie :-)
UsuńTo kupisz albo wypożyczysz jak już przestanie obowiązywać :-)
UsuńCzyli za rok buuu ;-)
UsuńNo to już od Ciebie zależy :-)
UsuńDziękuję za wasze informacje, podziwiam wiedzę w tym temacie! Ja nie kupię i nie wypożyczę pewnie długo, bo stąd trudno, ale będę miała na uwadze, czasem książki same do mnie przychodzą:)
UsuńDo usług :-) Nic nie tracisz, "Z otchłani" to raczej ciekawostka, która była już anachronizmem wówczas kiedy po raz pierwszy została wydana.
UsuńSpodziewałam się, że odezwą się obrońcy Kossak, tymczasem z ich strony cisza :)
OdpowiedzUsuńNie ma czego bronić, jak sądzę. Zdaje się, że Z otchłani jest wstydliwie pomijane przy lekturze dzieł Kossak.
UsuńO dziwo, chyba nie do końca, wersja light ostatni raz ukazała się w 2009 roku wydana do spółki przez PM w Oświęcimiu i Książkę i Wiedzę.
UsuńWydawanie a pomijanie przy lekturze to trochę co innego. Jakoś tak częściej Kossak jest autorką Pożogi czy cyklu krucjatowego niż W otchłani :P
Usuń"Pożoga" też nie rzuca na kolana ale że to tematyka rzadko podejmowana i w dodatku pisarski debiut Kossak więc patrzy się chyba na nią trochę inaczej. A że "Krzyżowcy" są wydawani to nie ma się co dziwić, to przecież świetna książka.
UsuńPowiadasz, że dobre? No to może kiedyś się skuszę.
UsuńNie, ja przecież nie mówię, że dobra tylko że świetna :-), no może trochę za bardzo poniósł mnie entuzjazm, zejdę do bardzo dobra :-)
UsuńNawet bardzo dobra w Twojej ocenie wymaga przeczytania :P
UsuńPochlebca! Ale pisz mi tak, proszę jeszcze! :-)
UsuńHue hue :P Czasem Ci mogę tak napisać, co mi szkodzi.
UsuńDzięki, już czuję jak moje ego rośnie! :-)
UsuńMogę połechtać jeszcze troszkę, bylebyś nie pękł :D
UsuńAle to już nie dzisiaj, bo zaczynam nie mieścić się w pokoju :-)
UsuńOk, to będę dawkował.
UsuńDzięki, doceniam :-)
UsuńZwL toż w 2014 i "Krzyżowców" i "Bez oręża" i "Króla trędowatego", dzięki stosikowemu przeczytałam i wyróżniałam:)
UsuńA ja chyba wtedy nawet czytałem Twoje pochwały. Ech, czy ona nie mogła napisać jakichś ramot, po które nie trzeba sięgać? :D
UsuńAkurat po oną warto sięgać, inne ramoty zapomnij:)
UsuńEch, czytanie blogów szkodzi na listę lektur.
UsuńGdzieś kiedyś widziałam entuzjastyczne wypowiedzi o tej książce, ktoś nawet twierdził, że "Z otchłani" powinna być lekturą :)
OdpowiedzUsuńZdaniem niektórych pewnie Kossak jest piątym wieszczem :P
UsuńNie jątrz :-) "Obrońcy" Kossak tu już nie zaglądają, bo rozgoryczeni, że ktoś może mieć odmienne poglądy i ich skutecznie bronić. Ja zresztą też się nie udzielam już na takich blogach :-).
UsuńLepiej dla książki by jednak lekturą nie było bo "Z otchłani" w tej pierwszej wersji nie da się bronić a młodzież w trakcie omawiania książkę by rozniosła na strzępy.
Zgadzam się, że ta książka nie powinna być lekturą. Wyobrażam sobie, jak nasza młodzież śmiałaby się z "kulfona".
UsuńO, znalazłam jedną z tych dobrych wypowiedzi o książce Kossak, pozwolę sobie ją przytoczyć:
"Z otchłani" czytałam kilka lat temu i lektura zrobiła na mnie ogromne wrażenie, przede wszystkim ze względu na postawę autorki w obozie: dumną, godną, współczującą. Zresztą książka, moim zdaniem, jest właśnie o tym: to nie tylko zapis wspomnień z obozu koncentracyjnego, ale próba ukazania, że w nieludzkich warunkach trzeba pozostać człowiekiem, nie poddawać się.
"gdy płoną lasy, trzeba pamiętać o różach" - "Z otchłani" jest właśnie o tym.
Napisała to osoba o nicku Jabłuszko, a wypowiedź znajduje się na tym blogu:
http://notatkicoolturalne.blogspot.com/2012/10/by-dom-o-utracie-ale-i-paradoksalnie.html
A było takich wypowiedzi więcej.
Dużo zależy od tego, którą wersję książki się czytało, ta późniejsza nie jest aż tak kontrowersyjna a wiele scen robi rzeczywiście mocne wrażenie.
UsuńMarlow popieram, piszesz że w książce takich "ptaszków" w postaci kontrowersyjnych opinii jest dużo, bez specjalnego oczytania da się faktycznie z nimi walczyć.
UsuńNie chodzi o "walkę" bo nie ma co walczyć z książką, tylko o zwrócenie uwagi na oczywiste kontrowersje "Z otchłani". Rzeczywiście oczytanie nie jest jakoś specjalnie potrzebne, choć minimum wiedzy na temat obozów koncentracyjnych jest przydatne - Kossak na przykład pisze o komorach gazowych i gazie wydobywającym się z podłogi podczas gdy powszechnie wiadomo, że instalacje przez które wpuszczano gaz znajdowały się na suficie.
UsuńNie chodziło mi o walkę , masz rację chodziło o obalenie jej argumentacji.
UsuńKossak nie argumentuje, to są twierdzenia wygłaszane ex cathedra i co tu obalać? - że kobiety innych narodowości są gorsze od Polek, że modlitwa bliskich jest źródłem ocalenia, posty pomocne w walce z głodem, a obóz jest karą za grzechy?
UsuńZ tym faktycznie nie ma jak dyskutować. Właśnie zagłębiłam się ponownie w tekst o Szczuckiej autorstwa Bartoszewskiego i muszę nie wiem , który już raz w życiu przyznać iż w tematyce religijnej była nieco skrzywiona ale gdyby nie jej wiara i zaufanie Bogu , kto wie czy ocalono by tylu ludzi.
UsuńJej odwagi i poświęcenia w ocalaniu Żydów przecież nikt nie kwestionuje, tyle że "Z otchłani" są książką która tych spraw zupełnie nie dotyczy. Może zresztą i dałoby się wysnuć z niej niechęć do Żydów tylko jakie to ma znaczenie, skoro czynami, narażając własne życie, udowodniła że jeśli już, to ta niechęć było jedynie werbalna.
UsuńBo Ty dzielisz te dwie sprawy a ja patrzę na całokształt ( o ile można przy tak skromnej wiedzy). Nie chcę jeszcze bardziej tego zapętlić, ale skoro maiła tak negatywne zdanie o Żydach a jednak im pomagała ( co jest jeszcze większym osiągnięciem niż gdyby zawsze im sprzyjała) to może mimo negatywnych opinii o innych osobach w obozie, innej narodowości, ludziach na wykończeniu np., może też im pomagała. Koczowniczka zapytuje czy podzieliła się chlebem ? Wierzę że tak , i tu sięgamy do jej wcześniejszych poglądów i działań. To że źle się o kimś wyrażała nie oznacza że jako człowiekowi istocie ludzkiej stworzonej przez Boga jednak pomagała. Dlatego uważam że to wszystko zarówno wizerunek pisarki "Z otchłani" jak i to o czym dowiadujemy się z innych źródeł należy odbierać jako całość.
UsuńTeraz rozumiem. W książce, tak jak już wspominałem, nie ma słowa o bezpośrednich doświadczeniach obozowych Kossak, nie znalazłem też i nic na ich temat gdzie indziej. O Kossak wspomina Seweryna Szmaglewska ale bardzo ogólnikowo i nie jako o osobie która wyróżniała się poświęceniem dla innych. Też chcę wierzyć w to, że Kossak na ile mogła to pomagała innym na przykład dzieląc się paczkami. Dopuszczam też jednak myśl, że ktoś kto okazał się bohaterem w jednej sprawie, w innej już nim wcale być nie musi i wygląda to bardzo dwuznacznie jeśli ktoś kto korzysta ze specjalnych warunków poucza innych jak mają żyć na dnie, sam je omijając.
UsuńWreszcie się zgadzamy :-)
UsuńUff :-)
UsuńNie będę strzelać w ciemno , nie czytałam książki. Zwracam jednak uwagę że pewne różnice w relacjach mogą wypływać również z tego kto, jaki obóz i w jakim czasie przeżył. Pamiętam że kiedyś zdziwiona byłam że o jednym miejscu czytam jakby dwie inne relacje( nie pomnę teraz tytułów) a to z tego się brało że w innym okresie dane osoby przebywały. Represje były oczywiście wszędzie ale jak wiemy nasilały się choćby po powstaniu czy przed przegraniem wojny. Zależało też dużo od tego z kim się trafiło i kogo się znało , nie oszukujmy się.
OdpowiedzUsuńWiadomo że osoby znane były niejako chronione przez innych , choć jeszcze zależało z czego były znane. To też zależało od warunków w obozie w danym czasie, są i takie okresy że nie było zmiłuj.
Nie bronię Kossak ale i nie mam podstaw by wątpić w jej postawę. Zresztą nie mnie oceniać a nawet gdyby zarzuty innych miały podstawę , nawet gdyby i Borowski zachowywał się niczym Tadek, choć wiemy ze świadectw że tak nie było , to czy mamy prawo się wypowiadać na ten temat ?
Pamiętam jak czytałam "Oblężone" jak ojciec zjadł ostatnią porcję jedzenia dziecka, jak dzieci i nie tylko kradzione były w makabrycznych wprost celach. Zresztą wystarczy przypomnieć sobie i relacje z okresu wielkiego głodu na Ukrainie. Uważam że w żadnym wypadku nie mogę się deklarować siedząc wygodnie w domu. Kto wie , pewnie znając swój strach przed wszystkim byłabym pierwszą korzystającą z wszelkich dozwolonych i niedozwolonych , ludzkich i nieludzkich sposobów na przetrwanie.
To mi też przypomina książkę , którą ostatnio recenzowała Natanna , pozwolę sobie zacytować mam nadzieje że Natanna się nie obrazi. Kiedy Polki zaatakowne przez sowieckich żołnierzy udały się po pomoc do polskiego żołnierza usłyszały:
" Nie zapomnę nigdy, póki życia nie zapomnę tych słów, ani podłej gęby, tego żal się Boże, oficera, który śmiał, który nie zawahał się wysyczeć :
- Godziłyście się na Niemców, to co wam szkodzi raz jeszcze?
To nie Rosjanin powiedział, ale Polak, polski oficer. Coś mi się w tym momencie zawaliło, jakieś wyobrażenie o polskim honorze, mit czy wiara. Rozryczałam się, ale jak! I w tym płaczu na granicy spazmów, wykrzyczałam :
- Pan nie jest Polakiem!Pan jest taki sam jak ta dzicz!
Wtedy tamten pod oknem otworzył oczy. Niegłośno, przez zaciśnięte zęby, wymruczał :
Poszła won.Sejczas. Uchodi otsjuda ty....[.3.]" cytat za Zofia Posmysz "Do wolności,do śmierci ,do życia" str, 79
Jak pisałam u Niej , mam nadzieję iż była t niewiedza żołnierza, że uległ propagandzie bądź wystarczyła sama obecność sowieckich wojskowych. Bo nie mogę uwierzyć że ktokolwiek bez względu na pochodzenie znając prawdę byłby w stanie tak się zachować nie bojąc się lub nie będąc zmanipulowanym , no ale wtedy nie znałby prawdy.
Nie bardzo wiem o co Ci chodzi i nie rozumiem do czego zmierzają Twoje wywody.
UsuńTak na marginesie, to Zofia Posmysz, o której piszesz była więziona w m.in. w Ravensbrück - żeby było ciekawej, to Kossak jakby deprecjonuje cierpienia kobiet, które przeszły ten obóz bo pisze: "Stworzenie kobiecego lagru o charakterze oświęcimskim, czyli winiszczającym (którego to charakteru nie posiadał obóz kobiecy w Rawensbrück) - było wynikiem pewnych zmian w psychice niemieckiej" (zachowałem pisownię oryginału) - ciekawe co by na to powiedziały tamtejsze więźniarki, prawda?
Ano ciekawe . Wywody toczyły się ewentualnego wydawania opinii, już uzgodniłyśmy z Koczowniczką że nie o to chodziło.
UsuńAle jak to - obóż w Ravensbruck nie miał charakteru wyniszczającego??? Były w nim przecież komory gazowe, ponadto na więźniarkach wykonywano eksperymenty pseudomedyczne.
UsuńMolesław, ja dobrze rozumiem, co miałaś na myśli.
Jak widać z cytatu, niespecjalnie. Ale w innym miejscu Kossak jednak "zwróciła honor", wymieniając go w jednym szeregu z innymi obozami.
UsuńChciałabym jeszcze tylko nadal powołując się na Bartoszewskiego napisać iż wspomina On o tym iż byłą wyniszczona więzieniem i obozem. Pomoc dla niej szła odgórnie o czym również wspomina w swojej książce profesor.
OdpowiedzUsuńZapomniałam chodzi o książkę "Władysław Bartoszewski korzenie , środowisko naturalne" spisaną przez Michała Komara , bardzo ją lubię jak masz możliwość to polecam lekturę fantastycznie się czyta , warto dla samego języka.
OdpowiedzUsuńAle to zgadza się z tym co pisał Borowski, że Kossak korzystała ze specjalnych warunków w obozie i jej wspomnienia są pisane, z punktu widzenia osoby, której wiele oszczędzono.
UsuńTo jasne jak słońce.
UsuńTa dyskusja zmierza w złym kierunku. Za chwilę wyjdzie na to że miała raj na ziemi a przecież wiemy że to nieprawda. Poza tym czysto teoretycznie zapytam kto nie skorzystałby z możliwości ? Wystarczy przypomnieć postać Karoliny Lanckorońskiej. Nie możemy czepiać się tego że ktoś z tego korzystał , co miał dumnie odwrócić się i kazać się wszystkim ... wypchać?
UsuńOczywiście, tylko korzystając z pomocy innych, o której pisałaś, niech nie miesza w to modlitwy, szatana, aniołów i Boga, tylko napisze, że przetrwała dzięki pomocy innych ludzi.
UsuńMam książkę D. Kuleszy "Dwie prawdy. Zofia Kossak i Tadeusz Borowski wobec obrazu wojny w polskiej prozie lat 1944-1948", jakby co zapraszam do kontaktu przez PW na Biblionetce.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o relacje z pobytu Z. Kossak w obozie, to kilka (w tym negatywnych) znajduje się w: "Zwyczajna świętość: Wspomnienia o Zofii Kossak" zebranych przez K. Heskę-Kwaśniewicz. Tytuł jest mylący, bo wspomnienia są naprawdę różne, to żadna hagiografia
pozdrawiam
Rbit
Dziękuję za namiary. No to jakby się przecierało na horyzoncie wiedzy :-). Jestem po lekturze "Zagadki Zofii Kossak-Szczuckiej" Marii Janion ale to trochę rozczarowujący - jak na Profesor - przyczynkarski tekst, w którym wyraźnie ustawiła sobie Kossak "do bicia".
UsuńPozdrawiam.