Nie wiem, co teraz jest numerem jeden w literaturze dla dzieci i młodzieży, ale odnoszę wrażenie, że nie książki Niziurskiego - przegrały pojedynek z opowieściami o zombie i wilkołakach. Jak to się stało, że książki, na które trzeba było swego czasu „polować” i które czytało się „jednym tchem” dzisiaj zbierają kurz na półkach? Cóż, wydaje mi się, że to co było ich atutem kilkadziesiąt lat temu, jeśli obecnie nie jest wadą to z pewnością też nie pomaga.
To co było oczywiste dla chłopaka w latach 70-tych dzisiaj jest czymś zupełnie nieznanym. A nie ma co ukrywać, nikt nie lubi rzucania kłód pod nogi w czasie lektury. Co to jest bigbit, o co chodzi z egzekutywą i aktywem, czym był brudas, zieleniak i Kościuszko? To nie wymagało żadnego tłumaczenia, teraz wymaga czasami obszernej glosy.
Wiadomo na czym polegał jeden z głównych atutów książek Edmunda Niziurskiego - na oparciu się na realiach lat, w których powstawały, a potem na ich karykaturalnym skrzywieniu. Przeniesieniu poważnego świata dorosłych w świat
„młodszej młodzieży” z przymrużeniem oka, pokazanie że w szarej (z której to szarości zresztą niespecjalnie zdawano sobie sprawę), dobrze znanej
rzeczywistości mogą się
dziać rzeczy ekscytujące. Zwykłe miasto, zwykła szkoła, zwykli chłopcy. To
dzięki temu można się było utożsamić z bohaterami, każdy z nich miał szansę
odnaleźć w nich jakąś cząstkę siebie.
Bo kto by nie miał większych albo mniejszych problemów w szkole, w domu czy na podwórku. Kto nie marzył o bohaterskich czynach i nie zazdrościł "ojcom i dziadkom, żałując w głębi ducha, że nie żyjemy w czasach wojny. Koniecznie chcieliśmy zrobić coś wielkiego." "(...) nawiedzały nas okrutne myśli. Patrzyliśmy, czy jakiś litościwy przechodzień nie stłucze szyby wystawowej i nie zrabuje czegoś, żebyśmy mogli rzucić się za nim w pogoń i oczywiście złapać. Albo (...) wyglądaliśmy z nadzieją (...) że może gdzieś się pali i że można będzie walczyć bohatersko z ogniem i wyciągać zaczadzone dzieci z pożaru. Albo spacerowaliśmy po moście, zaklinając w duchu nielicznych przechodniów, żeby któryś z nich zechciał łaskawie zrobić salto do rzeki i topić się, abyśmy mogli skutecznie pospieszyć mu z pomocą. Ale jakoś nikt nie chciał kraść, podpalać ani skakać do wody."
Bo kto by nie miał większych albo mniejszych problemów w szkole, w domu czy na podwórku. Kto nie marzył o bohaterskich czynach i nie zazdrościł "ojcom i dziadkom, żałując w głębi ducha, że nie żyjemy w czasach wojny. Koniecznie chcieliśmy zrobić coś wielkiego." "(...) nawiedzały nas okrutne myśli. Patrzyliśmy, czy jakiś litościwy przechodzień nie stłucze szyby wystawowej i nie zrabuje czegoś, żebyśmy mogli rzucić się za nim w pogoń i oczywiście złapać. Albo (...) wyglądaliśmy z nadzieją (...) że może gdzieś się pali i że można będzie walczyć bohatersko z ogniem i wyciągać zaczadzone dzieci z pożaru. Albo spacerowaliśmy po moście, zaklinając w duchu nielicznych przechodniów, żeby któryś z nich zechciał łaskawie zrobić salto do rzeki i topić się, abyśmy mogli skutecznie pospieszyć mu z pomocą. Ale jakoś nikt nie chciał kraść, podpalać ani skakać do wody."
I "Naprzód, Wspaniali!" jest dla takich chłopców. Takich, którzy oprócz emocji dostarczanych przez kolejny odcinek Minecraftu, marzą jeszcze o przygodach w realnym świecie, a jeśli jeszcze ciekawi ich szkolny świat rodziców (a może nawet i dziadków), to tym bardziej książka Niziurskiego jest dla nich. Oczywiście wiele smaczków jest nie do odtworzenia, jak choćby rola gazetki ściennej, dzisiaj pełniącej bardziej funkcję ozdobną a kiedyś propagandowo-ideologiczną, czy idea "Niewidzialnej ręki". Czasy się zmieniły, hierarchia wartości uległa zmianie.
Ale na szczęście powieść Niziurskiego jest przede wszystkim powieścią przygodową z akcją toczącą się w szkolno-podwórkowo-domowym anturażu. Z dowcipem sytuacyjnym i językowym, który gimbazy może nie zawsze jest zrozumiały, ale trzeba przyznać, że tym razem ma prawo go nie chwytać (przynajmniej nie zawsze) ale od czego w końcu są rodzice. Bez trudu w książce znajduje się już wcześniej sprawdzone z powodzeniem motywy. Są więc redaktorzy szkolnej gazetki ("Księga urwisów"), zrujnowany budynek, sen ("Siódme wtajemniczenie"), tropienie przestępców, emeryci ("Awantura w Niekłaju") ale nie sądzę by można było mówić o wtórności.
Nie jest to może Niziurski w szczytowej formie ale i tak znać klasę.
Wychowałam się na tych książkach, mimo że jestem dziewczyną urodzoną w latach 90'. Wtedy jakoś nie przeszkadzała mi nieznajomość realiów (zresztą, znałam je całkiem dobrze z opowieści rodziców). I mogłabym w tym czasie dokładnie powtórzyć przytoczony przez ciebie fragment - wciąż wydawało mi się, że tylko kiedyś można było przeżyć świetne przygody, pomóc komuś, spotkać świetnych kompanów czy choćby redagować gazetkę. W tych książkach znalazłam świat, w którym chciałam żyć. Miłe wspomnienia, ale może lepiej żeby dzisiejsze dzieci czytały o własnym świecie, a nie tęskniły za tym minionym.
OdpowiedzUsuńRzecz w tym, że dzisiejsze dzieci chyba nie mają szans przeczytać porządnej książki o własnym świecie, a na pewno nie takiej, która mogłaby stawać w szranki z książkami Niziurskiego.
UsuńA ja się musiałem zastanowić, żeby tego Niziurskiego zlokalizować. Nie pomogło streszczenie w wikipedii, nawet przekartkowanie nie pomogło. Za to Awantury kosmiczne pamiętam doskonale.
OdpowiedzUsuń"Awantury kosmiczne" to druga część "Naprzód, Wspaniali!" - już czekają w kolejce, jak tylko skończymy "Arkę czasu" :-)
UsuńWiem, że to drugi tom, co jednak nie zmienia mojej amnezji w kwestii Naprzodu :D Teraz będzie mnie to męczyło, aż sobie zrobię powtórkę.
UsuńMożesz zaryzykować - co prawda Niziurski, nie był w najlepszej formie, ale ciągle bawi. O ile "Awantury kosmiczne" jeszcze jako tako pamiętam - nie wiesz na czym polegają różnice w stosunku do "Klejnotów śmierci..."? - to amnezję mam w stosunku do "Adelo zrozum mnie". W każdym razie pod pretekstem przekazywania pokoleniowej pałeczki juniorowi mam w planach powtórkę całej trylogii.
UsuńNiziurski w później fazie życia, zdaje się, zaczął poprawiać czy aktualizować stare powieści, pojęcia nie mam, z jakim skutkiem, ale podejrzewam, że z marnym. W każdym razie wikipedia stwierdza, że wersje bardzo się różnią. Z Adeli pamiętam tylko sceny w zakładzie pogrzebowym :)
UsuńTo i tak jesteś lepszy, bo ja nic nie pamiętam a sceny z zakładu pogrzebowego kojarzą mi się wyłącznie z "Awanturami kosmicznymi". Wydaje mi się, że to już był czas kiedy Mistrz już się kończył. Z jego późniejszych książek trafił mi się "Szkolny lud,..." ale to już było nie to...
UsuńO pardą, ja Okullę zaliczam do moich ulubionych Niziurskich, a pojęcie swetra pokutnego stosuję do dziś :)
UsuńNie mam jednego faworyta do pierwszej trójko-jedynki ex-aequo zaliczam "Siódme wtajemniczenie", "Klub włóczykijów" i "Księgę urwisów" ale tę trójkę chętnie rozszerzyłbym na piątkę a może i siódemkę :-)
UsuńKsięga urwisów tak, Sposób na Alcybiadesa, Okulla i pewnie jeszcze coś, ale nie chce mi się iść do regału :D
Usuń"Sposób na Alcybiadesa" zmieściłby się w pierwszej piątce - pamiętam, liczby pierwsze :-) Na razie powstrzymuję apetyt, żeby książki nie spalić bo dla piątoklasisty to jednak byłby bieg z przeszkodami.
UsuńSposób jest w lekturach dla piątej albo szóstej klasy i tak.
UsuńMam nadzieję, że w szóstej bo z tego co pamiętam materiał historyczny w książce dla pięcioklasisty to jednak byłoby spore wyzwanie.
UsuńMoże Alcybiades wypadł z nowej podstawy :P
UsuńNie śledziłem, ale jeśli Niziurski "należał" to niewykluczone :-)
UsuńA nie wiem, czy należał, ale może go zdekomunizują za Księgę urwisów :P
UsuńCiekawe, co wstawią w miejsce "Sposobu..." :-)
UsuńLatarnika :P
UsuńTo nie ma w spisie lektur? Był nawet za komuny - może to mu zaszkodziło :-)
UsuńKto go tam wie, może i jest. Nie chce mi się szukać aktualnego spisu lektur, o ile istnieje.
UsuńTeż się tym nie interesowałem (jeszcze), odnotowałem tylko larum jakie grano w Wyborczej przy okazji ostatnich zmian ale to zdaje się stały motyw związany z ustalaniem listy lektur.
UsuńTia, na dodatek znowu afera okazała się na wyrost :P
UsuńNie znam tematu. Nie wątpię, że do nowej listy lektur można się przyczepić ale do jakiej nie można było?! :-)
UsuńDo każdej. Ale każda okazja do ponarzekania jest dobra.
UsuńTeż prawda :-) a masz może gdzieś zlokalizowaną listę lektur do podstawówki?
UsuńNie mam, ale mogę mieć, proszę: https://men.gov.pl/wp-content/uploads/2016/11/podstawa-programowa-%E2%80%93-jezyk-polski-%E2%80%93-szkola-podstawowa-%E2%80%93-klasy-iv-viii-.pdf Alcybiades w piątej klasie.
UsuńWielkie dzięki, o dziwo nawet nie jestem specjalnie zbulwersowany, może dlatego, że podejrzewam że przy spisie majstrowali ludzie z mojego pokolenia i ich wyboru pokrywają się w dużej mierze z moimi.
UsuńTak, w zasadzie to są te same książki co trzydzieści parę lat temu plus kilka przypadkowych ukłonów wobec gustów młodzieży. Plus obowiązkowo Jan Paweł II.
UsuńZgadza się, chociaż wolałbym żeby ukłony w stronę młodzieży wykazywały się większym poczuciem gustu - ten Maleszka zdecydowanie obniża loty. Jana Pawła II nie zauważyłem ale jest zainteresowany tylko 5 klasą (póki co) - jeśli to nie jest "Osoba i czyn" to istnieje szansa, że wybitne jednostki to strawią :-).
UsuńJest tam gdzieś Maleszka? Bo ja się dla odmiany skupiłem na 7 i 8 klasie.
UsuńJest w piątej klasie, nie wiem czy na prawdę nie mogli znaleźć już nic mądrzejszego?! :-) Eh! No i jeszcze ten "Winnetou", dobrze że nie dali nic z "Pięcioksięgu" Coopera bo zanudziliby dziatwę na śmierć.
UsuńDali cokolwiek, co podobało się prawnukom autorów podstawy programowej. Nie sądzisz chyba, że specjaliści czytają nowości dla dzieci?
UsuńA powinni, w końcu biorą za to pieniądze, choć oczywiście żadne pieniądze nie wynagrodzą strat, jakie przy tym ponoszą. Zajrzałem też do VII i VIII klasy i ze wstydem przyznaję, że lektura uzupełniająca w klasie ósmej to dla mnie teren w zdecydowanej większości nieznany.
UsuńIgrzyska śmierci moje dziecko zna na pamięć. Za to Nela Mała Reporterka to ponoć jakaś kultowa postać, ale wśród 10latków :P
Usuń"Igrzyska.." to i mi obiły się o uszy ale o "Neli...", "Oskarze..." i "Dzieciństwie..." wcześniej nie słyszałem.
UsuńOskar na mój nos to wyciskacz łez o wątpliwych wartościach, za to Dzieciństwo w pasiakach to klasyka gatunku obozowego.
UsuńTakie też miałem i podejrzenia co do Barnikowskiego po sprawdzeniu kiedy ukazało się pierwsze wydanie. Takich książek nigdy za wiele. Dobrze, że nie dali wychodząc na przeciw gustom "Chłopca w pasiastej piżamie".
UsuńSądząc po okresowych wyszukiwaniach Chłopca na moim blogu, to było to lekturą, pewnie gimnazjalną.
UsuńJeśli książka jest taka film, to jakieś nieporozumienie - ale mam wrażenie, że takich "nieporozumień" wcześniej było znacznie więcej niż teraz - pewnie spis układali nowocześni z gimbazy :-)
UsuńO lekturach bywszego gimnazjum mam nader blade pojęcie, więc się nie wypowiem.
UsuńA ja "odszczekuję" - wszedłem na stronę z 2012 z zestawem lektur gimnazjalnych i wygląd, że był jeszcze bardziej konserwatywny niż obecny.
UsuńO proszę :)
UsuńPrawda?! Kto by się spodziewał :-)
UsuńNikt się nie spodziewa, jak hiszpańskiej inkwizycji :)
UsuńWygląda na to, że w sumie nigdy nie było aż takiej wielkiej tragedii, jakby to się wydawało - a to tylko strachy na Lachy!
UsuńTia. A i tak prawie wszyscy czytają bryki, więc to bez różnicy czego bryki będą czytać.
UsuńTeraz i autorzy bryków mają łatwiej, bo skoro wystarczy przeczytać fragment "Lalki" (jeśli się nie mylę) to pewnie i bryki będą dotyczyły tylko fragmentu :-)
UsuńCałkiem możliwe. W każdym razie szykują się nowe żniwa :D
UsuńPóki jeszcze w ogóle jest coś takiego jak lista lektur :-)
UsuńSzkoły legną w gruzy, ale lista lektur będzie.
UsuńZ Maleszką i Michalak :-)
UsuńPrzeceniasz Maleszkę :P
UsuńNa pewno nie - przeczytałem chyba 4 jeśli nie 5 części więc doceniam jego kunszt pisarski :-)
UsuńKunsztowi Michalakowej nie dorównuje. Jej książki i wielbicielki przetrwają nawet atomową apokalipsę :)
UsuńPrzyznaję, nie dorównuje ale też i nie ma takiej potrzeby w końcu to inna grupa targetowa, choć kto wie czy nie bardziej wymagająca :-)
UsuńMówisz o czytelnikach Maleszki? Bo czytelniczki Michalak niewiele wymagają :P
UsuńFakt, ale z drugiej strony to sztuka utrzymywać się na takim poziomie, nie każdy by to potrafił :-)
UsuńTeraz to o Maleszce czy Michalak? Bo Michalak faktycznie umiejętnie zmienia poziom. Co się wydaje, że spadła na dno, to zaraz sama puka od spodu.
UsuńKobieta stawia sobie coraz trudniejsze zadania - jej nawet się nie dziwię, z tego żyje - ale to co mnie zadziwia to to, że to co pisze znajduje nabywców.
UsuńMnie to akurat zupełnie nie dziwi. Zresztą nie takie rzeczy znajdują nabywców.
UsuńTo ktoś jest w stanie przebić pisarkę Katarzynę?! :-)
UsuńNiektórzy za przykładem AutorKasi bardzo się starają :) Oddech konkurencji na plecach.
UsuńAle poprzeczka wysoko jest ustawiona :-)
UsuńRaczej dość głęboko wkopana :P
UsuńA jednak są zapaleńcy gotowi do kopania :-)
UsuńMyślą, że się dokopią do złota...
UsuńA znajdują tylko piryt :-)
UsuńJaki elegancki eufemizm.
UsuńTo efekt braku lektury powieści pani Kasi :-)
UsuńCałkiem możliwe :P
UsuńNawet bardzo prawdopodobne - gdybym był miłośnikiem prozy autorki "Poczekajki" to pewnie byśmy nie toczyli tej wymiany zdań :-)
UsuńMożliwe, usłyszałbym, że jestem płaskim zawistnikiem i zazdrośnikiem.
UsuńOj tam, Ty po prostu nie umiesz się poznać na tym co piękne i porusza serca czytelniczek :-)
UsuńMnie porusza tylko opis śmierci Stefci Rudeckiej, ale to prawdziwa perła jest.
UsuńI to tłumaczy dlaczego jesteś bywalcem "Pióra i pazura" :-)
UsuńNotabene świętej pamięci festiwalu.
UsuńChyba wiele imprez książkowych padło, kiedyś co roku były konkursy na najlepsze blogi książkowe ale chyba umarły śmiercią naturalną, chyba że coś przeoczyłem.
UsuńOwszem. Wszystko wymiera, taki jest cykl życia :P
UsuńZgadza się, okazało się, że blogi nie są najlepszym kanałem marketingowym, a i w samych blogerów nie ma co inwestować bo będą zachwalali każdy szajs byleby tylko dostać za darmo książkę - więc po co się wysilać :-)
UsuńAkurat jedyna nagroda dla blogów książkowych była inicjatywną niemarketingową, nie przesadzaj.
UsuńPamiętam, że portal granice.pl organizował coś takiego - to przecież słup ogłoszeniowy.
UsuńSłup, ale to nie oni organizowali.
UsuńTyle, że w jury był ktoś od nich :-)
UsuńTeż któregoś razu byłem w jury :)
UsuńAle jeszcze chyba wówczas gdy konkurs miał ambicję być czymś więcej niż nagrodą dla blogerów promujących nowości książkowe :-)
UsuńHehe, akurat konkurs umarł, zanim zdążył się przekształcić w coś takiego :P
UsuńTo może to i lepiej :-)
UsuńW życiu tylu komentarzy nie widziałam. Niziurskiego tylko Sposób... czytałam. Jakoś wolałam "samochodziki" i Bahdaje. Ostatnio czytałam "Podróż za jeden uśmiech" I jeszcze raz film obejrzałam ( ten Łobodziński nic się nie zmienił ). Niedawno wydano serię nienacko-bahdajową, więc sobie podczytuję. Teraz szukam skarbu templariuszy
OdpowiedzUsuńWszystko w rękach interlokutorów :-). Bahdaj jakoś nigdy mnie nie przekonał do siebie, choć za ekranizacjami przepadałem, pewnie jak wszyscy. Mam tylko sentyment do "Uwaga! Czarny parasol!" i zbieram się do powtórki. Nienacki, wydaje mi się, znacznie gorzej zniósł próbę czasu niż Niziurski i patrząc z perspektywy czasu, widać że mu ustępował, może poza 4-5 najlepszymi "samochodzikami".
OdpowiedzUsuńTo ja niecnie skorzystam z okazji i zapytam - które "Samochodziki" są najlepsze?
UsuńZ dzisiejszej perspektywy najlepiej próbę czasu zniosły "Wyspa złoczyńców", "Księga strachów", "Niesamowity dwór" i "Tajemnica tajemnic", dopchnąć kolanem można jeszcze "Templariuszy" i być może "Fantomasa" ale jego zupełnie nie pamiętam więc stawiam przy nim znak zapytania.
Usuń