poniedziałek, 13 listopada 2017

Noc generała, Gabriel Mérétik

Książka Mérétika ma status klasyka, ale nie da się ukryć, dzisiaj już mocno przebrzmiałego, tak już zresztą było gdy książka się ukazała, osiem lat po wydarzeniach które opisuje ale wówczas niesiona była na fali wolności i odreagowania lat skrępowania cenzurą. A przecież wydawałoby się, że jej temat, wprowadzenie stanu wojennego w Polsce, to samograj. Niby tak a jednak coś tu nie gra. Nie zmieniają tego nawet "sensacyjne" wątki w rodzaju kompromitującej postawy prymasa Glempa wobec stanu wojennego, przemilczeniu przez Amerykanów wcześniejszej wiedzy na jego temat czy obojętności zachodnich dyplomacji. Lidia Ostałowska we Wstępie do "Nocy generała" informuje o pracy jaką musiał wykonać Mérétik ale jej efekt dzisiaj wcale nie poraża.


Dlaczego? chyba dlatego, że "Noc generała" kładzie nacisk na aspekty, które czytelników "średnio" interesują. Cóż ciekawego jest w problemach francuskich dziennikarzy i dyplomatów w Polsce, którzy nie mogą zorientować się w tym, co się dzieje w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku i poinformować swoich chlebodawców, albo problemy Alexandra Haiga. Mérétik "jedzie" Kapuścińskim, że tak powiem, znalazł się w egzotycznym kraju i opisuje jego życie polityczne.

Jeśli ktoś interesuje się polityką, pewnie go to zainteresuje ale jeśli interesuje go obraz społeczeństwa polskiego, to może być rozczarowany. Książka Mérétika jest spojrzeniem na polityków, ludzi zaangażowanych w politykę w Warszawie, Gdańsku czy Wrocławiu, ale jeśli będzie chciał wiedzieć jak wyglądał stan wojenny widziany oczyma zwykłych Polaków, zwykłych ludzi dla którzy, musieli stać w wielogodzinnych kolejkach, martwić się czy będą mogli wykupić kartki, którzy paradowali z koralami z papieru toaletowego, który właśnie "rzucili", a którego faktura zbliżona była bardziej do papieru ściernego niż tego co można dzisiaj kupić, bardzo się rozczaruje.  

Mérétik wspomina o kierowcy, który gdy milicja przyszła go aresztować w środku nocy obudził dzieci by nigdy o tym nie zapomniały ale już nie wspomina, o tym co czuła żona tego człowieka i żony i dzieci innych aresztowanych, do których mieszkań wyważono drzwi by zabrać mężów i ojców do więzienia. Co oni czuli, zostając sami i niemający do kogo zwrócić się o pomoc? Tego z "Nocy generała" się nie dowiemy, tak jak nie dowiemy się, jak wyglądało wprowadzenie stanu wojennego w prowincjonalnych miasteczkach czy na wsiach. A to Polska właśnie, a nie Lenigrad i Waszyngton. Gabriel Mérétik zaserwował za to czytelnikom obrazek, w którym ówczesna wicemarszałek Sejmu Halina Skibniewska roni krokodyle łzy nad losem obywateli i ojczyzny. Chciałoby się zapytać, a co pani marszałek robiła będąc posłem na Sejm od 1965 roku, w roku 1970 czy 1976? Gdzie była, gdy w latach 70-tych zamykano w więzieniach ludzi tylko dlatego, że ośmielili się mieć inne zdanie niż władza i upomnieli się o swobody, które są dla nas oczywiste i bez których nie wyobrażamy sobie życia?

Nie da się też ukryć swoistego frankofilstwa książki, nadreprezentacji wrażeń Francuzów, tych którzy byli wówczas w Polsce obecni i ówczesnych decydendów francuskiej polityki. Rzuca się to w oczy bo Mérétik wspomina o symetrii. To jakoby dla jej zachowania w książce nie ma głosu Lecha Wałęsy, ponieważ Wojciech Jaruzelski odmówił spotkania z Mérétikiem, więc przewodniczący Solidarności nie miałby przeciwwagi. Ale to mało przekonujący argument bo książka oparta jest z definicji na braku proporcji - głosów polityków Zachodu nic przecież w "Nocy generała" nie równoważy. Wychodzi na to, że jej największą wartością jest tytuł, który stał się synonimem 13 grudnia 1981 roku.  

2 komentarze:

  1. A co z np. czytelnikiem młody, który o tamtych wydarzeniach pojęcie ma mgliste?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co prawda zawsze jest lepiej wiedzieć coś niż nic, i zależy co kogo interesuje. Mérétik w gruncie rzeczy pisze, jakby nie patrzeć, o elitach a nie zawsze ich poglądy i odczucia pokrywają się z poglądami i odczuciami zwykłych ludzi.

      Usuń