poniedziałek, 15 czerwca 2015

Trawa śpiewa, Doris Lessing

Świetna książka, ale mam wrażenie jakby mi się trochę wymykała. To dziwne, bo wydaje się, że Doris Lessing opowiedziała prostą historię, bez jakichś ukrytych znaczeń i tajemniczej symboliki (cytat z "Ziemi jałowej" T.S. Eliota, któremu książka zawdzięcza swój tytuł, wydaje mi się dyskusyjny) i wszystko w niej zostało czytelnikowi dokładnie wyłożone. Właśnie, niby wszystko jest jasne, a jednak nie do końca. Kluczem do zrozumienia 'Trawa śpiewa" jest podobno rasizm i feminizm, które rzeczywiście przewijają się jako osnowa przez całą powieść, ale mam wrażenie, że to byłoby zbyt łatwe wyjaśnienie. Moim zdaniem, to tylko katalizatory, które przyspieszają tragedię, która i bez nich wydaje się być nieuchronna.


Czym zresztą miałby być ten feminizm w książce Lessing? Nieumiejętnością i strachem kobiety przed samodzielnym życiem? Traktowaniem zamążpójścia jako kamienia milowego w życiu? Jakoś nie jestem przekonany.

Także rasizm nie wydaje się być dostatecznym wyjaśnieniem dramatu. Wszakże mąż Mary, Dick jest rasistą i nie stanowi to zarzewia żadnych problemów pomiędzy nim a zatrudnionymi przez niego Murzynami. Rasizm co najwyżej potęguje u Mary poczucie winy i zagubienia bo okazuje się, że tylko ktoś kto nie jest pełnowartościowym człowiekiem, pogardzany Murzyn, okazuje jej współczucie i zrozumienie.

Z Mary rzeczywiście jest coś nie tak, niekoniecznie w znaczeniu jakie przypisywały temu określeniu jej znajome ale jej problem to nie kwestia feminizmu czy rasizmu lecz nieznajomości samej siebie. To ona w połączeniu z niezaradnością męża sprawia, że oboje grzęzną w poczuciu beznadziejnej biedy. Cóż ma feminizm czy rasizm do bezradności i marazmu? Przecież bezradności i niezaradności Dicka nikt nie będzie próbował nimi tłumaczyć, a przecież także w jego przypadku wiodą one do nieuchronnej klęski.

Przyczyny tragedii leżą w samych bohaterach w ich cechach charakterologicznych a nie w jakiejś otoczce będącej efektem oddziaływania środowiska, w którym się wychowali i w którym żyją. Dlatego, w przypadku Mary, towarzystwo Mosesa, Murzyna, jest tylko świadectwem upadku ale nie jego przyczyną. Tą stanowiła nędza i to ona była źródłem kompleksów i frustracji Turnerów.

Właśnie, Moses, trzecia osoba dramatu, jak Nemesis wymierzający karę Mary, a w gruncie rzeczy obojgu Turnerom. Kto zresztą wie, czy to rzeczywiście był akt kary a nie akt miłosierdzia, coup de grâce, który definitywnie kończy męczarnie małżonków? Jeśli się zastanowić nad czynem Mosesa, to sprawia on wrażenie konsekwencji tragicznej winy i pychy, którymi obciążeni są Mary i Dick, bo przecież Moses mordując Mary wymierza tym samym karę także i jemu.

Oczywiście, wszystko mogłoby się potoczyć inaczej - gdyby on nie uległ pragnieniu posiadania wizji kobiety jaką sobie wytworzył, a ona była świadomą własnych potrzeb kierując się w życiu nimi a nie presją społeczności, w której żyła. Gdyby widzieli świat, takim jakim jest on w rzeczywistości a nie takim jakim go sobie wyobrażają. Oboje popełnili błąd ale przecież nie musiało się to zakończyć tragedią. Rzecz w tym, że oboje skazali się na życie w samotności we dwoje. On ze swoją idee fixe życia na farmie, ona z nieumiejętnością pogodzenia się z tym. On nie dostrzegając jej potrzeb albo bagatelizując je, ona odmawiając mu wsparcia w jego pracy. Żadne z nich nie potrafiło wyjść na przeciw drugiemu i samemu zrezygnować z własnych oczekiwań, a jeśli już rezygnowało to nie z własnej woli lecz poddając się woli drugiego niczym łamaniu kołem z poczuciem porażki po stoczonej walce.

To nie mogło się dobrze skończyć. Świetna książka, polecam. 

8 komentarzy:

  1. Dziękuję Ci za przypomnienie mi tej książki, z przyjemnością przeczytałam Twoją recenzję.
    Książkę sześć lat temu, więc do dyskusji o niej się nie nadaję, ale prowadzę wykaz przeczytanych książek i oceniam je. "Trawa śpiewa" dostała ode mnie szóstkę (w skali 1/6), więc też ją polecam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałem ją pierwszy raz też kilka lat temu, choć nie tak dawno. Wróciłem do niej pamiętając o wrażeniu z tamtej lektury i myślę, że jeszcze do niej wrócę. Jedna z lepszych książek jakie znam, może nawet zmieściłaby się w mojej prywatnej pierwszej dziesiątce :-).

      Usuń
    2. Jest w bibliotece, z której korzystam, więc chyba i ja się skuszę na powtórkę :-)

      Usuń
    3. Powtórką byłem trochę zaskoczony, bo przecież książkę znałem a jednak czytałem, tak jakbym czytał ją pierwszy raz, a może nawet i lepiej bo dostrzegałem to co umknęło mi za pierwszym razem.

      Usuń
  2. Napiszę coś, czego nie lubię pisać, bo w zasadzie nie wnosi niczego do dyskusji, ale napiszę, że zainteresowałeś mnie tą recenzją i rozbudziłeś apetyt na lekturę. Lessing znam jedynie z dylogii o Benie oraz Lato przed zmierzchem. O ile o pierwszej mam nie najgorszą opinię, o tyle druga mnie nie zachwyciła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :-) U mnie "Trawa śpiewa" rozbudziła zainteresowanie prozą Lessing tyle, że jakoś się ono nie skonkretyzowało - dzięki za ostrzeżenie. Gwarantuję, że książką nie będziesz zawiedziona - tak jak wspomniałem, czytałem ją drugi raz w ciągu chyba trzech lat i mam wrażenie, że jakby mi się wymykała - do trzech razy sztuka...

      Usuń
    2. Świetna książka, zgadzam się :-) Z książek Lessing lubię jeszcze "Piąte dziecko". Z kolei "Lato przed zmierzchem" mnie znużyło, porzuciłam je w połowie. Kiedyś wypożyczyłam z biblioteki "Szczelinę", ale przebrnęłam tylko przez kilka początkowych kartek. Bardzo nierówna autorka z tej Lessing.

      Usuń
    3. Szukałem jakichś informacji w sieci żeby uniknąć rozczarowań ale z tego co znajdowałem w sieci można było wyciągnąć wniosek, że albo Lessing jest autorką jednej książki albo opinie na które trafiałem pisały miłośniczki prozy dla pań, którym przez przypadek trafiła się Lessing :-)

      Usuń