Z "Matki" uczyniono "wzorzec z Sèvres" socrealizmu w literaturze, zapewniając jej tym samym, swego czasu, obowiązkową popularność, a obecnie skazując na zapomnienie, tak jak całą tego typu literaturę. Powieść Gorkiego wyróżnia z tej bezwartościowej masy to, że nie jest efektem koniunkturalnego zapotrzebowania władzy lecz powstała w czasach gdy "władza ludu" istniała jedynie w sferze marzeń, co rzutuje na jej propagandowo-agitacyjny wydźwięk. Nie da się ukryć, że to on ciągnie książkę na dno niczym "betonowe skarpetki" ofiary mafii, mimo że w powieści nawet nie wspomina się o Marksie, Leninie i Stalinie (w tych dwóch ostatnich przypadkach z naturalnych powodów) i za jego sprawą "Matka" jest dzisiaj traktowana co najwyżej jako literackie świadectwo czasów a nie literatura par excellence wciąż będąca w czytelniczym obiegu.
A przecież mogłaby to być nie najgorsza powieść gdyby tylko dało się przymknąć oko na propagandowe wtręty (choć jest to zadanie, które w tym przypadku graniczy niemożliwością) bo w partiach opisowych chwilami pobrzmiewa niczym "Germinal" albo "Ziemia obiecana" - "Codziennie nad osadą robotniczą w zadymionym, oleistym powietrzu drżała i wyła syrena fabryczna i, posłuszni jej wezwaniu, wybiegali z małych szarych domków, niby wystraszone karaluchy, ponurzy ludzie, nie zdążywszy pokrzepić snem swych zmęczonych mięśni. W chłodnym mroku szli po nie wybrukowanej ulicy ku wysokim, kamiennym klatkom fabryki, która czekała na nich z obojętną pewnością siebie, oświetlając błotnistą drogę dziesiątkami zatłuszczonych oczu, kwadratowych oczu. Błoto chlupotało pod nogami. Rozlegały się ochrypłe, senne głosy, plugawe przekleństwa targały powietrzem, a na spotkanie ludziom płynęły inne dźwięki - ciężki jazgot maszyn i świst pary. Ponuro i surowo majaczyły wysokie, czarne kominy, niby wzniesione nad osadą grube pałki."
Jednak mimo swej zasadniczej wady, moim zdaniem, nawet dzisiaj dałoby się co nieco "wycisnąć" z "Matki". Pierwsze, co się rzuca w oczy, to położenie robotnicy w hierarchii ucisku społecznego. Kobieta znajduje się w niej na samym dnie, jedyną możliwą pozycją, jaką może zajmować jest pozycja ofiary. Inni mają swoich prześladowców ale też i pokrzywdzonych przez siebie, na których odreagowują swoją krzywdę ale kobiety już nie - pozostaje im wyłącznie cierpienie, na które są skazane. "Myślałam o swoim życiu. Jezu Chryste! Po cóż ja żyłam? Bicie... praca... niczego nie widziałam prócz męża, niczego nie zaznałam prócz strachu" wyznaje tytułowa bohaterka. "Ciężki to babski los. Najgorszy na świecie". To sprawia, że odbiera się ją, kobietę w późnym wieku balzakowskim odbiera się nieomalże jak staruszkę u schyłku życia. Nie bez znaczenia, w takim odbiorze jest także jej opiekuńczość i troska o innych, także tych, którzy są niewiele od niej młodsi a zdarzają się i rówieśnicy, ale jednak przede wszystkim fakt, że jest ona określana jako matka także wówczas gdy w takim kontekście w powieści nie występuje, w relacji do osób trzecich, co w sumie sprawia, że wypada to mało przekonująco.
Interesujące, że będąc "propagitką", agitacja ta, z punktu widzenia "jedynie słusznego" kierunku ma miejscami kuriozalny wydźwięk i czasach realnego socjalizmu nie brzmiała jak heroiczna pieśń przeszłości ale miała zaskakującą aktualność. Przecież słowa - "Czy chodzi nam tylko o to, byśmy byli syci? Nie! (...) Tym którzy siedzą na naszych karkach i zamykają nam oczy, trzeba pokazać, że widzimy wszystko, że nie jesteśmy głupcami ani zwierzętami, że nie tylko chcemy jeść - ale żyć życiem godnym ludzi." mają wymiar uniwersalny a w czasach socjalizmu w gruncie rzeczy zmienił się tylko jego adresat, istota problemu ciągle pozostała ta sama. Zapewne Gorkiemu, "pożytecznemu idiocie" wówczas gdy książkę pisał nie przyszło nawet do głowy, czym w praktyce skończy się realizacja szczytnych idei.
Innym z punktu widzenia socrealizmu "ciałem obcym" obecność Boga w "Matce" (choć ściśle mówiąc Chrystusa, bo główna bohaterka nie wierząc w Boga wierzy w Chrystusa). Gorki zrównał ideały rewolucjonistów z działalnością Chrystusa ("A chociaż każdy z nich miał inne oblicze, dla niej wszystkie twarze zlewały się w jedną, chudą, spokojną, stanowczą, jasną twarz o głębokim spojrzeniu ciemnych oczu, łagodnym i surowym jak spojrzenie Chrystusa idącego do Emaus"). A ateizm wcale nie stanowi warunku koniecznego komunizmu i choć jest widoczny wcale nie jest jakoś specjalnie akcentowany. W wersji Gorkiego ateizm nie oznacza walki z wiarą, co najwyżej przeciwstawienie wiary - Cerkwi, która wypaczyła słowo Nowego Testamentu, a skoro Cerkiew nie chce i potrafi go wcielać w życie, to muszą ją w tym wyręczyć walczący o "sprawiedliwość społeczną" bo przecież w gruncie rzeczy idee komunizmu bliskie są nauczaniu Chrystusa.
Raczej dla ciekawskich.
A przecież mogłaby to być nie najgorsza powieść gdyby tylko dało się przymknąć oko na propagandowe wtręty (choć jest to zadanie, które w tym przypadku graniczy niemożliwością) bo w partiach opisowych chwilami pobrzmiewa niczym "Germinal" albo "Ziemia obiecana" - "Codziennie nad osadą robotniczą w zadymionym, oleistym powietrzu drżała i wyła syrena fabryczna i, posłuszni jej wezwaniu, wybiegali z małych szarych domków, niby wystraszone karaluchy, ponurzy ludzie, nie zdążywszy pokrzepić snem swych zmęczonych mięśni. W chłodnym mroku szli po nie wybrukowanej ulicy ku wysokim, kamiennym klatkom fabryki, która czekała na nich z obojętną pewnością siebie, oświetlając błotnistą drogę dziesiątkami zatłuszczonych oczu, kwadratowych oczu. Błoto chlupotało pod nogami. Rozlegały się ochrypłe, senne głosy, plugawe przekleństwa targały powietrzem, a na spotkanie ludziom płynęły inne dźwięki - ciężki jazgot maszyn i świst pary. Ponuro i surowo majaczyły wysokie, czarne kominy, niby wzniesione nad osadą grube pałki."
Jednak mimo swej zasadniczej wady, moim zdaniem, nawet dzisiaj dałoby się co nieco "wycisnąć" z "Matki". Pierwsze, co się rzuca w oczy, to położenie robotnicy w hierarchii ucisku społecznego. Kobieta znajduje się w niej na samym dnie, jedyną możliwą pozycją, jaką może zajmować jest pozycja ofiary. Inni mają swoich prześladowców ale też i pokrzywdzonych przez siebie, na których odreagowują swoją krzywdę ale kobiety już nie - pozostaje im wyłącznie cierpienie, na które są skazane. "Myślałam o swoim życiu. Jezu Chryste! Po cóż ja żyłam? Bicie... praca... niczego nie widziałam prócz męża, niczego nie zaznałam prócz strachu" wyznaje tytułowa bohaterka. "Ciężki to babski los. Najgorszy na świecie". To sprawia, że odbiera się ją, kobietę w późnym wieku balzakowskim odbiera się nieomalże jak staruszkę u schyłku życia. Nie bez znaczenia, w takim odbiorze jest także jej opiekuńczość i troska o innych, także tych, którzy są niewiele od niej młodsi a zdarzają się i rówieśnicy, ale jednak przede wszystkim fakt, że jest ona określana jako matka także wówczas gdy w takim kontekście w powieści nie występuje, w relacji do osób trzecich, co w sumie sprawia, że wypada to mało przekonująco.
Interesujące, że będąc "propagitką", agitacja ta, z punktu widzenia "jedynie słusznego" kierunku ma miejscami kuriozalny wydźwięk i czasach realnego socjalizmu nie brzmiała jak heroiczna pieśń przeszłości ale miała zaskakującą aktualność. Przecież słowa - "Czy chodzi nam tylko o to, byśmy byli syci? Nie! (...) Tym którzy siedzą na naszych karkach i zamykają nam oczy, trzeba pokazać, że widzimy wszystko, że nie jesteśmy głupcami ani zwierzętami, że nie tylko chcemy jeść - ale żyć życiem godnym ludzi." mają wymiar uniwersalny a w czasach socjalizmu w gruncie rzeczy zmienił się tylko jego adresat, istota problemu ciągle pozostała ta sama. Zapewne Gorkiemu, "pożytecznemu idiocie" wówczas gdy książkę pisał nie przyszło nawet do głowy, czym w praktyce skończy się realizacja szczytnych idei.
Innym z punktu widzenia socrealizmu "ciałem obcym" obecność Boga w "Matce" (choć ściśle mówiąc Chrystusa, bo główna bohaterka nie wierząc w Boga wierzy w Chrystusa). Gorki zrównał ideały rewolucjonistów z działalnością Chrystusa ("A chociaż każdy z nich miał inne oblicze, dla niej wszystkie twarze zlewały się w jedną, chudą, spokojną, stanowczą, jasną twarz o głębokim spojrzeniu ciemnych oczu, łagodnym i surowym jak spojrzenie Chrystusa idącego do Emaus"). A ateizm wcale nie stanowi warunku koniecznego komunizmu i choć jest widoczny wcale nie jest jakoś specjalnie akcentowany. W wersji Gorkiego ateizm nie oznacza walki z wiarą, co najwyżej przeciwstawienie wiary - Cerkwi, która wypaczyła słowo Nowego Testamentu, a skoro Cerkiew nie chce i potrafi go wcielać w życie, to muszą ją w tym wyręczyć walczący o "sprawiedliwość społeczną" bo przecież w gruncie rzeczy idee komunizmu bliskie są nauczaniu Chrystusa.
Raczej dla ciekawskich.
nie spodziewałabym się recenzji socrealistycznej powieści na blogosferze xD i to jeszcze prekursora tegoż gatunku... no w każdym razie, wystarczy mi znajomość samego tytułu, z treścią nie zamierzam się bliżej zaznajamiać.
OdpowiedzUsuńNie tylko ja piszę o "Matce" ale fakt, w blogosferze nie jest to powieść, która by królowała, choć nie dlatego, że jest przeżytkiem - o niebo większe kaszany biją przecież rekordy popularności.
UsuńA mnie to (pojawienie się recenzji Matki) u Ciebie nie dziwi:-) wcale a wcale. Dlatego też tu zaglądam
UsuńJaka miła niespodzianka, kopa lat :-) Robię co mogę :-)
UsuńPamiętam, że "Matkę" dość długo "męczyłem", ale w ogólnym rozrachunku książka nie została odebrana przeze mnie źle. Wręcz przeciwnie odczytywałem ją raczej jako opowieść o nędzy i niedoli warstwy robotniczej niż jako dzieło propagandy komunistycznej (z tym się "Matka" kojarzy). Świat opisany przez Gorkiego to miejsce ponure, złe i okrutne nic więc dziwnego, że ludzie pragnęli zmiany.
OdpowiedzUsuńZgadza się, tyle że Gorki przyczyny wszelkiego zła widzi w wyzysku i nędzy a to diagnoza bardzo uproszczona, przecież jego bohaterowie są przyczyną bólu swoich najbliższych, kiedy w imię "wyższych celów" odrzucają ich uczucia.
UsuńCzytając tę powieść jako nastolatka, zapamiętałam jedno - że bardzo mi się podobała i że sięgnęłam dzięki niej po kolejne powieści tego autora. Nie pamiętam, dlaczego byłam nią zachwycona, musiałabym przeczytać ją jeszcze raz, ale boję się, że czar uroku pryśnie i że zobaczę ten cały socrealizm, którego wtedy w ogóle nie dostrzegałam. Przecież te opisy rzeczywistości są przepiękne w swojej brzydocie. Myślę, że chyba na tym polega mistrzostwo pisarstwa - nie ważne o czym piszesz, a i tak wzbudzisz zachwyt wirtuozerią czarowania słowem. Tak sobie myślę, czytając Twój wpis,że powinnam sięgnąć po klasykę rosyjską/radziecką i nadrobić zaległości. :)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że kiedyś w ogólnej tonacji literatury socjalistycznej ten agitacyjny charakter "Matki" nie musiał aż tak się rzucać w oczy a i wiek czytelniczki/czytelnika :-) nie jest tu bez znaczenia. Nawet ze swoimi wadami "Matka" i tak bije na głowę dzisiejsze bestsellery ale to nie tyle świadczy o walorach powieści Gorkiego ile o słabości współczesnej konkurencji.
UsuńKlasyka rosyjska tak - bliższy kontakt z literaturą rosyjską to chyba jedyny pozytywny aspekt rusyfikacji, która miała miejsce w PRL-u, a tego się nie da powiedzieć o literaturze radzieckiej, choć sam przyznaję mam w planach "Drogę przez mękę" :-)
Jeśli chodzi o książki pisane zgodnie z duchem ideologii, pamiętam, że "Pamiątka z Celulozy" też byłaby do zniesienia, gdyby pominąć elementy propagandowe.
OdpowiedzUsuńZgadza się, jak na okres powstania "Pamiątka..." jest niezłą książką, tyle że o ile "Matka" była pisana w okresie "heroicznym", to na powieści Newerly'ego ciąży podejrzenie koniunkturalizmu.
UsuńCzytałem tę książkę parę lat temu i bardzo spodobał mi się jeden z jej początkowych fragmentów:
OdpowiedzUsuń"Dzień, nie pozostawiając śladu, został wykreślony z ludzkiego życia, człowiek zbliżył się o jeden znowu krok do grobu, ale cieszył się na myśl o czekającym go za chwilę odpoczynku, o zadymionej szynkowni i – był zadowolony."
W ogóle do gustu przypadł mi sposób przedstawienia życia robotników (monotonii, beznadziei) oraz fabrycznej pracy.
Mnie w tej części, w której Gorki odpuszcza sobie agitację, "Matka" też się podoba ale niestety ta ideologiczna propaganda źle się książce przysłużyła i pociągnęła ją na dół, gdyby nie to Gorki mógłby śmiało konkurować z Zolą.
UsuńŚwietny jest ten pierwszy akapit, który przytaczasz – jeśli z jakiegoś powodu zainteresowałem się "Matką" i postanowiłem ją zabrać z półki podczas książkowej wymiany, to właśnie ze względu na język. Jeszcze nie czytałem, przeczytam na pewno, ale nie w pierwszej czy choćby drugiej kolejności... i spróbuję odebrać w kategoriach przede wszystkim literackich (na ile to będzie możliwe), skoro Gorki na to zasługuje.
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle, to doceniam, że wrzucasz na blogosferę takie powieści, paradoksalnie ożywiasz ją tymi literackimi trupkami ;) No i to jedno z niewielu miejsc, gdzie wchodzą ludzie, którzy mogą Ci taką opinię/recenzję skomentować rzeczowo, rozpocząć jakąś dyskusję. Czasem tylko drażni mnie u Ciebie interpunkcja, ale to już takie moje "prezawodowe" zboczenie. O, i masz literówkę w "par excellence" :) Pozdrowienia!
Dzięki :-) też zauważyłem, że autorki blogasków tu nie zaglądają, bo nowości jak na lekarstwo, romanse jeśli już są to też nie z tych, które aktualnie są na liście bestsellerów i jeszcze kilka grzechów nie do darowania :-). Nie Ty jeden wytykasz mi błędy interpunkcyjne ale zdaje się, że na to już niewiele można poradzić :-).
UsuńMnie w przypadku tego typu, ustrojowo zaangażowanych, książek ciekawi raczej wątek pozaliteracki. Interesuje mnie mianowicie, ile w takim pisaniu było rzeczywistej potrzeby, a ile chęci przypodobania się władykom.
OdpowiedzUsuńTaki ze mnie dziwny człek, bo u siebie pisałem niedawno o rozdzielności dzieła i autora.
Qbuś pożera książki
Tak jak pisałem, akurat "Matka" została napisana zanim rządy "dyktatury proletariatu" stały się rzeczywistością więc koniunkturalizmu Gorkiemu nie da się zarzucić.
Usuń