niedziela, 16 lutego 2014

Germinal, Émile Zola

Dałem się namówić, tym razem Beznadziejnie zacofanemu w lekturze, do powtórki z Zoli i szczerze mówiąc nie było to takie trudne bo "Germinal", którego czytałem jeszcze w szkole dobrze się zapisał w mojej pamięci a powtórna lektura mój młodzieńczy sąd tylko potwierdziła.


Powieść Zoli to wstrząsający, i to dosłownie, bo nie brak tu drastycznych epizodów (jak choćby scena okaleczenia przez kobiety martwego szynkarza), obraz dziewiętnastowiecznego, dzikiego kapitalizmu. Wszystko w "Germinal" jest w jakiś sposób wynaturzone, nawet miejsce i serce akcji - kopalnia uległa animizacji, bo wydaje się być "żarłocznym potworem, czyhającym na życie ludzkie" i "przyczajona w swej jamie jak zły zwierz (...) dyszała ciężko, utrudzona trawieniem, oddanych na jej pastwę ciał ludzkich" a to nadnaturalne odczuwanie mocy rozciąga się także na anonimowy, nieomalże mityczny zarząd, istniejący gdzieś w "niedostępnym przybytku kryjącym w swym wnętrzu syte bóstwo, które pasło się ich krwią, a którego nigdy nie oglądali".

Bohaterowie książki, górnicy i ich rodziny to postacie zbydlęcone, zdeprawowane i pozbawione godności, ludzie, "którzy mimo poczucia dziejącej się im krzywdy oboje, gdy przychodziło do czynu, poddawali się wiekowej rezygnacji i drżąc przed jutrem woleli ugiąć karku", "dzicz nie umiejąca czytać i przymierająca głodem", dla których dzieci są coś warte o tyle o ile mogą zarabiać, i którym się wydaje, że "kiedy dziewczęta mówią "nie", to znaczy, że mają ochotę, aby wzięto je siłą".

I pomyśleć, że taką społeczność miał powieść do buntu ostatni potomek "rasy pijaków, który ponosił skutki pijaństwa swych przodków", który przypadkowo się w niej pojawił. Jakoś to mało przekonujące. Zdumiewające, że ci którzy żyli tam podlegali deprawacji, natomiast, u niego wręcz przeciwnie - coraz bardziej "subtelniejsza stawała się jego natura, tym bardziej raziły go warunki życia w kolonii" chociaż mieszkał, pracował, żył z nimi i tak jak oni. Czyżby tak bardzo potrafiło zmienić człowieka kilka przeczytanych książek, skoro "poczucie własnej wyższości odsuwało go od towarzyszy, coraz to silniejsze, w miarę jak zdobywał wiedzę."? I jaka to była wiedza - "chwalił się, że posiada pewien system. Nie bardzo co prawda potrafił go określić, a jego chaotyczne sformułowania nosiły ślady wszystkich po kolei teorii, jakie przyjmował, a następnie odrzucał" a "rozum jego doznawał zaćmienia, pozostawała tylko idée fixe". Zdesperowanej, prymitywnej społeczności trafił się przywódca wierzący, że "walka klasa zakończy się braterskim pocałunkiem". O, sancta simplicitas! 

Co z tego, że pod wpływem wydarzeń uświadamia sobie, że nie wiąże go już z nimi nawet "nić sympatii, bał się ich, tej potężnej masy, ślepej i nieujarzmionej, zmiatającej wszystko wbrew regułom i teoriom" i w przyszłości ktoś taki, ktoś kto na plecach innych "zbliżał się do wyższej warstwy społecznej" będzie pretendował do przywództwa innym, a tymczasem pozostawia ich z piwem, które nawarzył. Cóż nie od dziś wiadomo, że koszty wprowadzania w życie wyższych idei zwykle spadają na głowy i kartki tych, których mają uszczęśliwić. Polecam! 

55 komentarzy:

  1. Zola pisał, iż Germinal nie jest dziełem rewolucyjnym, a dziełem litości dla upodlonych warunkami bytu ludzi i ostrzeżeniem przed możliwością przyszłej katastrofy. Germinal należy do jednej z najwyżej cenionych przeze mnie pozycji w dorobku Zoli (z których przeczytałam do dziś zaledwie jedenaście pozycji). Polecam także

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Zolą :-))), bo na pewno jego bohaterowie mogą wzbudzić litość, choć czasami też i wstręt, a to co ich spotkało, może stanowić ostrzeżenie przed zaufaniem pierwszemu lepszemu, który okazuje współczucie.

      Usuń
  2. "...silny lud pochłonął trupią, zdegenerowaną, starą burżuazję. Z nowej tej, zwycięskiej klasy powstanie nowe społeczeństwo. Widział już wielką wędrówkę ludów, wielki zalew Europy przez barbarzyńców, którzy odrodzić szli stare spróchniałe społeczeństwo. Nigdy tak silnie jak w tej chwili nie wierzył w przyjście rewolucji, prawdziwej rewolucji robotniczej, której łuny rozjaskrawią zachód wieku starego i pozdrowią świt nowego wieku sprawiedliwości...",uwagi tego rodzaju można znaleźć w wielu powieściach zoli,co prawda,trudno mieć do niego pretensję,zważywszy,że nie dane mu było dożyć tej chwili,kiedy ta tzw.klasa robotnicza ujęła,w swe ręce,ster władzy,kiedy nastapiło przejście od teorii do praktyki,zresztą może i dobrze,zastanawiam się jednak czy on nie miał wątpliwośći,lubię powieści zoli ale takie teksty,jak ten powyżej,wydają mi się trochę infantylne,naiwne-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biorąc pod uwagę, że to z Francji w dużej mierze wywodzili się tzw. pożyteczni idioci w rodzaju Sartre'a to nie wiem czy to, że nie dożył czasów "dyktatury proletariatu" miało by jakieś znaczenie :-). Na swój sposób był chyba idealistą i marzycielem, któremu przewidziało się, że może istnieć klasa społeczna wolna od pokus.

      Usuń
  3. no wie pan,z drugiej strony,to każde działanie zaczyna się od marzeń,od pragnienia by coś zmienić,zola może i był idealistą ale też wspaniale,na kartach swych powieści,potrafił opisywać rzeczywistość -anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W "Germinal" akurat nie chodziło o realizację marzeń a o bunt przeciwko głodowym pensjom. Wygląda na to, że gdyby nie obniżenie wynagrodzenia wszystko byłoby bez zmian.

      Usuń
    2. Nie mieli sił na marzenia, jedynym tak sobie myślę dostępnym im marzeniem było otrzymanie ciepłej kolacji po całym dniu pracy i położenie się spać.

      Usuń
    3. Tak to można ująć.

      Usuń
  4. chce pan powiedzieć,że tam chodziło tylko o głodowe pensje?-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie mam wrażenie, nie oznacza to że wszyscy byli zadowoleni ale wyglądało na to, że gdyby nie przyciśnięcie górników do muru nowym systemem wynagradzania, stan rzeczy który zastał Stefan utrzymałby się jeszcze długo.

      Usuń
    2. Według piramidy potrzeb podstawowych jest warunkiem koniecznym do pojawienia się /rozwinięcia wyższych. Zatem istnieje jak najbardziej prawdopodobieństwo że w dużym uproszczeniu chodziło tylko o pieniądze. O ile to w jakich żyli warunkach można w ogóle uznać za zaspokojenie podstaw, jeśli tak to jak najbardziej zachwianie tymi podstawami mogło i zapewne były motorem działań.

      Usuń
    3. Oczywiście zaspokojenie potrzeb podstawowych jest warunkiem itd..

      Usuń
    4. Prawdopodobieństwo? Jeśli tak to graniczące z pewnością - oni nie mieli żadnych planów, marzeń jedyną ich troską było pytanie jak przeżyją do kolejnej wypłaty.

      Usuń
    5. Asekurowałam się.
      Zawsze zastanawiam się czy ten kto płaci ( pracodawca) nie pomyśli o tym co sam by za to kupił ? T chyba jednak powinna być podstawa ? Jak widać równie nierealna za czasów Zoli jak i współcześnie.

      Usuń
    6. Zgadza się, także i dzisiaj obowiązuje reguła, że "jak szef zastanawia się, czy obniżyć sobie premię czy zwolnić pracownika to zwalnia dwóch", tyle że w czasach Zoli funkcjonowała ona w bardziej radykalnym wydaniu.

      Usuń
  5. pewnie ma pan rację,chociać już przed wprowadzeniem nowego systemu wynagrodzenia,praca w kopalni była czymś strasznym,pracowały przecież całe rodziny,nawet dzieci a i tak z trudem można było wyżyć,liche domki robotnicze,wstawanie o czwatej,skąpe pożywienie,w kopalni praca na kolanach,pył,wilgoć,wysoka temperatura i wszelkie inne niebezpieczeństwa,jednak przymuszeni koniecznością znosili te nieludzkie warunki całe lata,dziedek bonnemort nawet pięćdziesiąt,musiał mieć końskie zdrowie-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko się zgadza, tyle że znosili to wszystko pokornie mając w pamięci wcześniejsze nieudane bunty i wyglądało na to, że dalej by to znosili przynajmniej jeszcze przez jakiś czas gdyby nie zachłanność zarządu spółki.

      Usuń
  6. tu też znowu ma pan pewnie rację,tylko,że tym razem było trochę inaczej,pojawił się stefan,ktoś,kto potrafił ich zmobilizować,ktoś,kto potrafił nimi pokierować,zapalić w nich tę iskierkę nadziei,że tym razem będzie inaczej,że tym razem się uda-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ale tak jak wspominałem, iskra padła na podatny grunt - przecież w innych kopalniach, w których nie ruszano wynagrodzenia, wcale nie palono się do strajku.

      Usuń
  7. znowu muszę się z panem zgodzić,jednak proszę sobie przypomnieć,co się stało,kiedy bunt się rozpoczął a potem zaczął zwiększać swój zasięg,te wędrówki od jednej kopalni do drugiej,to takie niepotrzebne niszczenie,obracanie wszystkiego w perzynę,byle tylko spowodować jak największe straty,byle tylko uniemożliwić wydobycie,że już o ofiarach śmiertelnych nie wspomnę-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ta wędrówka jest też dowodem na to, że nie wszyscy chcieli się buntować ergo godzili się ze swym losem, choć wcale nie był on lepszy los buntowników.

      Usuń
  8. no już sam finał jest dowodem na to,że bez względu na to jaki był stosunek do strajku,to w końcu zwyciężyła konieczność,trzeba było żyć i jeść,a co za tym idzie,pracować,nie ma w powieści chyba ani jednego bohatera,który by na tym buncie coś zyskał a przynajmniej nie stracił,wystarczy tylko wspomnieć rodzinę maheu,zmarło troje dzieci,czwarte zostało kaleką,zginął pan maheu,dziadkowi bonnemort pomieszało się w głowie-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, stracili też, aczkolwiek w innym wymiarze przedstawiciele burżuazji - córkę/kopalnię/złudzenia co do żony ...

      Usuń
  9. jakoś trudno mi się dziś z panem nie zgodzić,kiedyś przed laty,oglądałam ekranizację"germinal",nic z tego nie zapamiętałam,utkwiły mi tylko w pamięci ręce dziadka bonnemort zaciskajace sie na szyi cecyli"...Bonnemort począł się jakby budzić ze snu, spostrzegł ją i począł przyglądać się. Na białą jego twarz buchnęła krew, oczy zapałały, twarz przeszył spazm. Wstał i stali tak przed sobą jak skamieniali, ona rumiana, tłusta, świeża, rozkwitła skutkiem próżniaczego życia, on zniekształcony wodną puchliną, obrzydliwy, wstrętny jak parszywy kot, dziedzicznie od pokoleń uwsteczniony w rozwoju przez sto lat pracy i głodu...","...chwyciwszy raz, dusił bez przestanku, tak że nie wyrwał się ni jeden okrzyk, dusił do ostatniego tchu...",trudno o bardziej sugestywny obraz,straszny,jednak całe to życie,jakie przedstawia zola w swej powieści jest koszmarne,ludzie rodzą się,potem ledwo odrosną od ziemi idą do kopalni,harują w niej prawie do śmierci,zresztą każda śmierć,to jedna gęba mniej do wyżywienia a każde życie,to jedna pensja więcej-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że poprzez śmierć Cecylii Zola chciał pokazać, że ofiarami w walce klas są także niewinni znajdujący się po tej złej stronie (zresztą to nie jedyna taka ofiara) a jednocześnie że nie ma niewinnych. Cecylia zresztą ma u Zoli wyraźnie pod górkę - bo przecież wcześniej groził jej lincz ze strony kobiet. Jakoś to słabe i nieprzekonujące bo oto rozpieszczona jedynaczka po takich przeżyciach, jakby nigdy nic wybiera się z rodzicami do gniazda os, do ludzi, z którymi spotkanie nieomal przepłaciła życiem. W książce śmierć Cecylii nie jest lakonicznie potraktowana - rozgrywa się pod nieobecność narratora, tak że nie wygląda tak dramatycznie.

      Usuń
  10. no państwo gregoire'owie chcieli wykonać akt dobroczynności,było im żal pani maheu i dlatego się do niej wybrali,cecylia się do nich przyłączyła,przyniosła dziadkowi bonnemort buty,cesia była jedynaczką,późnym dzieckiem,hołubioną przez rodziców,którzy poświęcali jej cały swój czas,w końcu żyli z odziedziczonego majątku,całe ich życie upływało na przyjemnościach,trudno się więc dziwić,że córka wyrosła na raczej naiwną panienkę-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zauważ jaka to była pomoc - coś w rodzaju plasterka dla chorego na trąd, w końcu była dorosła i wygodniej było jej się kryć za wizerunkiem naiwnej panienki.

      Usuń
  11. no tak,dorosła była,pani hannebeau chciała ją nawet wydać za mąż za pawła negrela,ale kiedy pani maheu przyszła po pomoc,cecylia obdarowała ją wspaniałomyślnie dwoma kawałkami ciasta,myśli pan,że ona tylko udawała naiwną?-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ujmę to inaczej - dorosła osoba, która za płotem ma niewyobrażalną nędzę, nic o tym nie wie (?) i żebrzącej matce z dziećmi daje kawałek ciasta - to już nie jest naiwność ...

      Usuń
    2. Któryś z zarządców kopalni podczas buntu powiedział coś w tym rodzaju, że niech ci górnicy sobie pokrzyczą, będą mieli lepszy apetyt podczas kolacji. Nie docierało do niego, że oni nie mają co zjeść na kolację. To dowód na to, że bogacze są ślepi na nędzę innych.
      A Zolę czytaj, to bardzo mądry autor :)

      Usuń
    3. Pamiętam to, oczywiście wygodnie im było nie widzieć niewygodnych dla siebie rzeczy a nawet je dostrzegali to ignorować.
      Pewnie coś tam jeszcze przeczytam z jego głośniejszych książek ale jakoś niespecjalnie mnie porwał, choć jak na swój czas rzeczywiście jest niezły.

      Usuń
    4. Tak sobie myślę że może to dlatego że danie wędki w końcu uniezależni obdarowanego, zaś danie ryby nawet jeśli to okruch z pańskiego stołu li i jedynie uzależnia na dobre. I jeszcze wdzięcznym należy być. Trochę nie do końca pasuje ( bo w końcu pracowali i zarabiali sami na siebie ) ale jednak , widać to również i współcześnie. Niestety.

      Usuń
    5. To ładna przenośnia o rybie i wędce tyle, że to tylko przenośnia. Bo i za wędkę należy być wdzięcznym, a cóż po wędce jeśli bez wcześniej otrzymanej ryby nie ma się siły by utrzymać ją w ręku.

      Usuń
    6. Gdybym mogła wybierać wolałabym jednak wędkę i za nią chyba jednak wdzięczna byłabym dużo bardziej. Oczywiście czasem bez tej ryby ani rusz ale nie może to być czynnik uzależniający potrzebującego bez końca.

      Usuń
    7. I jedno i drugie nie zaszkodzi.

      Usuń
  12. Na mnie akurat scena okaleczenia szynkarza nie wywarła większego wrażenia (ten człowiek nie żył przecież, nie czuł więc bólu, kiedy kobiety odcinały mu część ciała), o wiele drastyczniejsze wydało mi się przecinanie lin w kopalni, podczas gdy pod ziemią znajdowało się mnóstwo górników albo też napaść na Cecylię.
    A dlaczego Cię dziwi, że ludzie z tej górniczej osady ulegli deprawacji? To normalne chyba. Stefan jako przybysz z zewnątrz dostrzegał nędzę ostrzej i wyraźniej niż ci, którzy mieszkali tam od zawsze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stefan nie był jakimś wrażliwcem, pochodził ze zdegenerowanej rodziny a pracował wcześniej niezbyt daleko więc nie powinien być chyba specjalnie zaskoczony tym co widział.
      Bieda wcale nie oznacza konieczności deprawacji - przecież małżeństwo dyrektora nie było wzorem moralności, a jednocześnie Maheudka mimo nędzy jest wierna mężowi i nie chce kupczyć córką.

      Usuń
  13. powiedział pan,że cesia tylko kryje się za wizerunkiem naiwnej,to jaka ona według pana jest?-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaryzykowałbym określenie - słodka idiotka ale może być i naiwna :-)

      Usuń
  14. przypomniały mi się jeszcze dwie postacie,janek,który kradnie,gromadzi wszelkie dobra i niczym się nie dzieli chociaż jego bliskim grozi śmierć głodowa,oraz suwarin,który podpiłowuje zabezpieczenia w kopalni,choć wie,że spowoduje smierć pracujących tam górników,co on chciał zyskać?-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Janek nie tylko kradnie, on morduje "bezinteresownie" żołnierza.
      Suwarin był socjalistą - anarchistą. Na pytanie co jest jego celem odpowiada
      "- Zniszczyć wszystko ... Narody, rządy, własność, Boga, religię ...
      - (...) Ale do czego to was zaprowadzi?
      - Do wspólnoty pierwotnej, bezkształtnej jeszcze, do świata, który powstanie od nowa."

      Usuń
  15. acha,w rezultacie nie niszczy ani boga,ani rządu,ani własności,niszczy ludzi,których znał i między,którymi żył,nie chce pan może zboczyć na manowce?-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pojadę klasykiem "Po manowcach jeździć najprzyjemniej" :-)

      Usuń
    2. kiedy przeczytałam pana recenzję"germinal" i zaczęłam się zastanawiać,gdzie jeszcze zetknęłam się z opisem takiej biedy i wszelkiego nieszczęścia,to przypomniałam sobie najnowszą książkę tochmana"eli eli",pierwszy raz usłyszałam o niej w telewizji,dziennikarze,biorący udział w dyskusji byli zbulwersowani,uważali,że to skandal,że owszem jest na swiecie bieda i należy o niej pisać,no ale nie tak,przecież mógł to tochman zrobić jakoś oględniej,powinien się liczyć z czytelnikiem,z jego uczuciami,że może przeciętny człowiek nie chce takich "obrazków"oglądać,a tu pan tochman pisze o slamsach w manili,bez żadnego" znieczulenia",no bo po prawdzie,jest to coś w rodzaju kuracji elektrowstrząsowej,mocny tekst,szokujące zdjęcia i całość,jak zawsze u tochmana,bez zarzutu-anna

      Usuń
    3. Słyszałem o książce Tochmana ale jakoś mnie do niej nie ciągnie. Pewnie, że to niewygodnie spotkać się oko w oko z rzeczywistością - człowiek odruchowo odpycha od siebie takie obrazy, zresztą nic z tego i tak nie wynika ...

      Usuń
    4. Swoista cenzura! Czyżby miało być tylko lekko, łatwo i przyjemnie ? Czy to nic nie zmienia? A co zmienia w takim razie?

      Usuń
    5. Bez przesady z tą cenzurą :-). Nie jestem pewien, czy dobrze rozumiem Twoje dwa ostatnie pytania; co ma nic nie zmieniać? Jeśli chodzi Ci o to, że groza, nieszczęście jeśli tylko jest od nas odpowiednio daleko nie zmienia w nas niczego - to odpowiedź brzmi, tak - nie zmienia.

      Usuń
    6. To co napisałeś zrozumiałam w ten sposób że pisanie o tym ( o biedzie zarówno u Zoli jak i u Tochmana w tym przypadku) nie ma sensu gdyż i tak nic to nie zmieni. Stąd też pytanie o to co w takim razie mogłoby coś zmienić.

      Usuń
    7. Co? Realna pomoc - bo samo wzdychanie czytelników "Eli, Eli" i użalanie się nad ciężkim losem Filipińczyków na nic im się nie przyda.

      Usuń
    8. Tego się obawiałam że będę musiała przyznać Ci rację.

      Usuń
    9. Jakoś to przeżyjesz :-)

      Usuń
  16. ja pana,broń boże,do niej nie namawiam i nawet gotowa jestem się z panem zgodzić(widzi pan,jaka ja dziś jestem ustępliwa?),ja sobie tylko ten"skandal"przeczytałam i doszłam do wniosku,że jeżeli ludzie,o których pisze tochman,mogą w tych strasznych warunkach żyć,co już wydaje mi się mistrzostwem świata,to zasługują w pełni aby ktoś o tym ich życiu napisał,czytać, w końcu,nie każdy musi,bo to książka i nie trzeba po nią sięgać,dziś wspomniałam o niej,bo szukałam jakiegoś odnośnika do"germinal",do tego życia,które nazwałabym raczej walką o przetrwanie,wegetacją-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również tak uważam (faktycznie, chyba powinniśmy coś zrobić z tym zgadzaniem się - ale jest szansa, że to się zmieni przy "Cichym Donie" bo mam mieszane uczucia). Nawoływanie do przemilczania ludzkich tragedii tylko dlatego, że ktoś z ich powodów mógłby mieć dyskomfort estetyczny uważam co najmniej za nieporozumienie.

      Usuń
  17. matko,już się boję ha ha ha.............,a który tom pan czyta?-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam czterotomowe wydanie PIW z 1967 r. z serii Proza XX wieku a jestem w drugim tomie, w części piątej.

      Usuń