czwartek, 23 kwietnia 2020

Srebrne orły, Teodor Parnicki

"Srebrne orły" należą do mojej pierwszej dziesiątki najlepszych polskich powieści historycznych, których akcja rozgrywa się w średniowieczu i są chyba ostatnią powieścią Teodora Parnickiego przyswajalną bez większego intelektualnego wysiłku. Aleksander Wat twierdził, że "zrobiłaby dużą karierę, gdyby nie była napisana po polsku" i coś w tym jest, bo mocno odbiega od tego, do czego przyzwyczaili nas swoimi prostymi, jak konstrukcja cepa, w przekazie powieściami Kraszewski i Sienkiewicz. 


Ciekawa jest też historia wydania powieści. Po raz pierwszy ukazała się w Jerozolimie w wydawnictwie "W drodze" w 1944 r., a w kraju w 1949 r. i było to coś w rodzaju kuszenia Parnickiego do powrotu do Polski jednak ponieważ zdecydował się pozostać na emigracji, objęty został zakazem publikacji. Dopiero w czasie odwilży wydano "Srebrne orły" ponownie oraz "Aecjusza, ostatniego Rzymianina" choć honorarium za nie chciano przelać do Meksyku. Parnicki wrócił do kraju dopiero w 1968 r. i miał w latach 70-tych swój złoty okres popularności. Dzisiaj niewiele już z niej pozostało, bo absolutnie jego pisarstwo nie jest skierowane do masowego odbiorcy i w związku z tym nie ma szans na status bestsellera.

Parnicki ma bardzo przemyślaną podstawę historiozoficzą, która przewija się w powieści i to na tyle silnie, że nie mniej niż losy bohaterów intryguje czytelnika. Stosunki polsko-niemieckie, wówczas gdy książka się ukazała po raz pierwszy, a i przez następne kilkadziesiąt lat, to był bardzo gorący temat, traktowany w literaturze "na jedno kopyto", a tu otrzymujemy coś, co do czego zupełnie nie jesteśmy przyzwyczajeni, zarówno jeśli chodzi o treść, jak i o formę. Odpowiedź na jedno pytanie rodzi kolejne, na które odpowiedź budzi następną wątpliwość. Już nie chodzi o samo zainteresowanie losami bohaterów i sprowadzenie powieści do rangi przygodówki osadzonej w historycznym anturażu, z czym zresztą Parnicki po mistrzowsku sobie poradził. Buduje opowieść na podstawie szczątkowych informacji. W dodatku tak przekonująco, że ma się wrażenie, że oparta jest on na materiałach wyczerpujących, którym pisarz nadaje tylko zbeletryzowaną formę. Nic podobnego - inspiracją jest rzucone gdzieś imię albo kilka zdań w przekazie sprzed dziesięciu wieków, o czym dociekliwy czytelnik może się przekonać, gdy sam usiłuje zweryfikować historię opowiedzianą przez Parnickiego.

Mamy do czynienia w "Srebrnych orłach" ze sporem pomiędzy wizją władcy z blichtrem tytułu, poczuciem wielkości wynikającego z uczestnictwa w przynależności do chwalebnego dziedzictwa przeciwko pozostaniu w kręgu własnych spraw bez szerszego kontekstu. Myślenie globalne versus prowincjonalizm. Wybór wydaje się oczywisty ale to tylko tak na pierwszy rzut oka. Z czasem pojawia się wątpliwość czy symbol globalnego statusu, tytułowe srebrne orły, to oznaka kolejności w cudzym orszaku i dowód nie własnego znaczenia, lecz prestiżu tego, w którego orszaku zajmuje się miejsce. Im wspanialsza reprezentacja mająca podkreślić wielkość patrycjusza cesarstwa, tym większa chwała samego imperatora, który potrafi shołdować tak potężnego lennika. I czemu zresztą miałoby to służyć, wskrzeszeniu tego co już dawno przeminęło? - przeszłości nie da się przecież przywrócić. Zresztą koncepcja świata zachodniego widziana przez Ottona III, choć pociągająca, nie jest niczym innym jak mirażem, wizją jaką ma miotany uczuciami młodzieniec będący marionetką w rękach innych. To żałosny i żenujący widok, gdy ktoś kto pretenduje do miana władcy świata, choć nie przekroczył wieku, w którym w dzisiejszych czasach nie mógłby uzyskać prawa jazdy niektórych kategorii, jest manipulowany przez innych i jest niewolnikiem własnych namiętności. Ustawienie się w jego szeregu, nawet blisko niego, jakby nie wydawało się, przynajmniej nominalnie, zaszczytne, byłoby mocno dwuznaczne.

Na to nakłada się jeszcze spór o stosunek Kościoła do Państwa, przedbiegi sporu o inwestyturę. Spojrzenie na rolę Kościoła jako nośnika kultury, stosunek do osiągnięć myśli starożytnej, z której Europa niewiele jest w stanie czerpać i wszystko to przeplecione losami głównego bohatera z kobietą jako szczytem jego pragnień i pocieszeniem jakie daje nauka. Widać w książce fascynację Rzymem i wizję historii daleką od "ku pokrzepieniu serc" ale podkreślającą naszą potrzebę przynależności do centrum świata, choć nie da się ukryć, że w "Srebrnych orłach" jesteśmy na jego marginesie i jedyne co możemy zaoferować, to silne pięści.

Dla mnie rewelacja.