niedziela, 21 lutego 2016

W pustyni i w puszczy, Henryk Sienkiewicz

Rok Sienkiewiczowski to dobry pretekst, żeby odświeżyć się sobie jego powieści, zwłaszcza że mam wrażenie, że niby są znane ale chyba jednak nie tak do końca. Mój wybór padł na "W pustyni i w puszczy", książkę o tyle ciekawą, że choć adresowaną do dzieci, to budzącą emocje u dorosłych. I nie ma się temu co dziwić. Do dzieci docierają warstwy najbardziej oczywiste i najbardziej rzucające się w oczy; przygodowa i egzotyczna podlana sosem patriotyzmu i dumy narodowej połączonych z wiarą (swoją drogą ciekawe, jakiego wyznania była Nel?). To są rzeczy oczywiste, nie wymagające dowodzenia ale dla porządku wypada je wykazać.


Przygody - cóż chcieć więcej, "W pustyni i w puszczy" to jedno, wielkie pasmo przygód poczynając od porwania, zakończonego zabiciem porywaczy i lwa, wędrówce przez sawannę z osiedleniem się w "Krakowie", spotkaniem Lindego, walce z plemieniem Samburu, by wymienić tylko niektóre epizody. Egzotyka - czy jest coś bardziej dla nas egzotycznego, także i dzisiaj, niż Afryka? Pustynia, dżungla, sawanna (które zresztą mylą się Sienkiewiczowi) z ich florą i fauną, dzikie plemiona z echem ludożerstwa, nieodkryte (przez białych) regiony Afryki, nieznane (białym) zwierzęta to chyba najjaskrawsze elementy egzotyki.

Patriotyzm - już na początku powieści dowiadujemy się, że Tarkowski senior walczył w powstaniu styczniowym, a Anglicy dumni są, że ich pułk w przeszłości wsławił się walką z Polakami, oni też zresztą w finale powieści podkreślają polskość Stasia, który swoją obecność w Afryce unieśmiertelnił nie własnym imieniem i nazwiskiem lecz pierwszymi słowami hymnu narodowego. Z poczuciem dumy narodowej u Stasia, tego "nieodrodnego potomka obrońców chrześcijaństwa, prawa krew zwycięzców spod Chocimia i Wiednia", o lepsze w zawody idzie przywiązanie do religii, bo nie waha się postawić na szali życia swego i Nel nie godząc się zostać odstępcą od wiary, "przeciwstawia" modłom muzułmanów antyfonę "Pod Twoją obronę", chrzci umierających, niczego nieświadomych Murzynów (co może być interesujące z teologicznego punktu widzenia) i zaszczepiając chrześcijaństwo Kalemu (i Mei) a za jego pośrednictwem, także w jego plemieniu i w ogóle dosyć często, jak na czternastolatka, zawierza wszystko Bogu.

Ale bądźmy uczciwi, nie ma się co za bardzo czepiać Sienkiewicza i "W pustyni i w puszczy". W końcu, jakby nie było, jest to powieść dla dzieci, dlatego doszukiwanie się w niej realizmu psychologicznego w sytuacji, gdy jedyną głębiej zarysowaną postacią jest tylko główny bohater albo czerpanie z książki wiedzy o XIX-wiecznej Afryce byłoby naiwnością. Co prawda Sienkiewicz był kilka miesięcy w Afryce ale jej znajomość w jego przypadku porównywalna może być ze znajomością Afryki u kogoś kto spędził wakacje w Sharm el-Sheikh i wyskoczył przy okazji na safari do Kenii albo Tanzanii. Czytając "W pustyni i w puszczy" ma się też wrażenie, że to ukłon w stronę H. M. Stanley'a (który zresztą wspomniany jest w książce jako najwyższy autorytet, jeśli chodzi o umiejętności przeżycia w Afryce) i jego, mówiąc oględnie, mało finezyjnych metod poznawania Afryki, u podstaw, których leżało, podparte siłą, przekonanie o wyższości białego człowieka.

Bo jak młody Tarkowski nie miał się czuć lepszy od Arabów skoro wiadomo, że mają oni "dzikie i niedorozwinięte dusze" a "każdy prawie Arab" jest "chciwy i ambitny"? Nic więc dziwnego, że "czuł się nie tylko zwyciężonym, lecz i upokorzonym przez nich w swej dumie białego człowieka" gdy znalazł się u nich w niewoli. Można więc go zrozumieć, że gdy "pędzi wbrew woli na wielbłądzie dlatego tylko, że tego wielbłąda pogania z tyłu półdziki Sudańczyk" to "czuł się tym okropnie upokorzony" (...). Upokorzony biały chłopiec albo powiedzmy sobie to szczerze, smarkacz, który dla którego nie istotne jest to, że ustępuje przed siłą dorosłych mężczyzn lecz to, że jakiś czarny dzikus decyduje o tym, co ma robić biały - faktycznie, cóż za zniewaga! nic dziwnego, że przypłaci ją później, wraz z towarzyszami, życiem.

O Murzynach w ogóle nie ma co mówić. To nacja stworzona by służyć białym, przecież Kali gdy tylko zginął jego prześladowca "padł na twarz przed Stasiem i Nel na znak, że pragnie do końca życia zostać ich niewolnikiem" a jego umiłowanie podległości białemu było silniejsze niż pragnienie sprawowania władzy nad swoim ludem. A już o Mei, która została Nel podarowana jako niewolnica, to nawet nie ma co wspominać. Biedna dziewczyna "czuła się po chrzcie nieco zawiedziona, albowiem w naiwności ducha rozumiała, że po chrzcie wybieleje natychmiast na niej skóra, i wielkie było jej zdziwienie, gdy spostrzegła, że pozostała czarna jak i przedtem". Cóż za niesprawiedliwość!

Tylko dlaczego była zdziwiona, przecież nawet zwierzęta uznawały wyższość białego człowieka (czyżby Sienkiewicz miał jakiś dług u Kiplinga? Nawiasem mówiąc, da się w powieści dopatrzyć także podobieństw do... "Krzyżaków"), nie wspominam już nawet o Kingu. Wszakże lampart nie zaatakował Nel a przecież "gdyby Nel była Murzynką, zostałaby natychmiast porwana" przez niego. Nie ma się więc też co dziwić Lindemu, że tak się ucieszył ze spotkania ze Stasiem (co kojarzyć się może ze słynnym spotkaniem Stanley'a i Livingstone'a) bo wiadomo, że przed śmiercią "dobrze choć popatrzeć na europejską twarz" a co mu zostało? - jakiś murzyński służący. I tak dalej, i tak dalej, i tak dalej.

Ciekawe, czy panie od polskiego zwracają uwagę na ten aspekt "W pustyni i w puszczy"? A przecież to nie jedyne "grzeszki" Sienkiewicza bo przecież dla feministek książka może być ciężkostrawna za jej seksizm a ekologom pewnie ciężko przychodzi przełknąć mordercze instynkty Stasia i jego chęć zabijania zwierząt dla samego zabijania. Ale może lepiej o tym nie wspominać?

27 komentarzy:

  1. Chciałam zadać pytanie, czy W pustyni i w puszczy jest w ogóle lekturą szkolną, ale chyba byłoby ono nie na miejscu, skoro Sienkiewicz wydaje się hołubionym przez nowe władze pisarzem. W moich czasach, a było to ponad czterdzieści lat temu- więc mogę nie pamiętam- mam wrażenie, iż nie przerabialiśmy tego w podstawówce, a w liceum byliśmy już za starzy na taką "dziecięcą lekturę". Czytałam mają kilka lat, więc oparłam się na tej najbardziej oczywistej warstwie- przygodowo - patriotycznej. Wydawało mi się, że pisałeś kiedyś o W pustyni i w puszczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że "W pustyni i w puszczy" jest w podstawówkach lekturą nieustająco od co najmniej 40 lat. Rasistowskie treści "W pustyni..." wyszły na jaw dopiero przy okazji ofensywy krytyki postkolonialnej podobnie jak seksizm przy okazji ofensywy feminizmu :-)

      Usuń
    2. Też mi się wydaje, że pozycja tej książki jako szkolnej lektury od szeregu lat jest niezagrożona. Zbyt wiele jej egzemplarzy zakupiły szkolne biblioteki, zbyt wiele pań polonistek posiada przydatne w czasie pracy konspekty. W klasie mojego syna właśnie dziś rozpoczęto omawianie - będę w napięciu śledzić tematy poszczególnych lekcji, ale cudów się nie spodziewam.

      Usuń
    3. Może to dziwnie zabrzmi ale nie mam nic przeciwko temu, by "W pustyni..." nadal było lekturą, nawet po 100 lat daje się spokojnie książkę czytać a dzieci i tak skupiają się na przygodach, tyle tylko, że oprócz "żelaznych" tematów związanych z patriotyzmem i bohaterstwem Tarkowskiego juniora dobrze byłoby poruszyć także i wątki, które stawiają go w mniej korzystnym świetle. Stasiowi to nie zaszkodzi bo przecież Sienkiewicz sam dostrzega jego wady więc jedna czy dwie więcej też raczej nie strąci go z piedestału :-)

      Usuń
    4. Zgadza się, Starszy potraktował to wyłącznie jako przygodówkę, choć momentami wysoce niezrozumiałą. Sama nie sięgnęłam ponownie, nie potrafię więc określić swojego stosunku wobec tej książki. Mam jednak wrażenie (może mylne), że narysowany w niej obraz świata wspaniałego białego człowieka wymaga dzisiaj porządnego komentarza, którego w szkole nie będzie.

      Usuń
    5. "W pustyni..." mogło robić wrażenie na dzieciach jeszcze "za moich czasów" i robiło. Do pójścia na film (oczywiście ten w reżyserii Ślesickiego) nikogo nie trzeba było specjalnie przymuszać a mało który chłopak umiał się oprzeć urokowi Nel mimo tego, że jest strasznie minoderyjna i irytująca :-)
      Ja bym jednak dał, choć to może z mojej strony objaw optymizmu i naiwności, szansę pani od polskiego :-)

      Usuń
    6. Mnie w dzieciństwie Nel zachwycała (choć nigdy nie byłam i z pewnością już nigdy nie będę do niej ani trochę podobna). Staś zresztą też:)
      A pani szansę daję: trzymam przy Starszym gębę na kłódkę, choć przychodzi mi to z coraz większym trudem. Do tej pory wszystkie lektury omawiała jednak wyłącznie "po bożemu", stąd mój brak optymizmu.

      Usuń
    7. A po co ma się wychylać? Przecież zawsze mówiła to samo i koleżanki też mówiły to samo i było dobrze i nikomu to nie przeszkadzało więc po co zmieniać? A jak wprowadzi jakieś nowości, to ktoś się jeszcze przyczepi, że uczyniła zamach na narodową świętość i tylko kłopot z tego będzie.

      Usuń
    8. W takim razie mam większą niepamięć (brzmi ładniej niż to słowo na s) niż myślałam, bo ze szkoły to tylko pamiętam Janko Muzykanta, czy Latarnika. Pozostałe lektury poza fragmentami Potopu wydaje mi się, iż czytałam sama z siebie. A Nel (z tamtej ekranizacji) zachwycała też i małe dziewczynki, Stasiu też. Jakie ładne słowo- minoderyjny- rzadko teraz w użyciu.:)

      Usuń
    9. Nie upieram się przy swojej wersji, w każdym razie pamiętam "W pustyni..." z czasów podstawówki i w pamięć wryły mi się dyskusja z kolegami z klasy a nie podejrzewam byśmy nagle sami z siebie rzucili się na tę samą książkę :-). Jakby nie było, obecność Sienkiewicza na liście lektur, moim zdaniem, nikomu (może oprócz Sienkiewicza) nie zaszkodzi :-)

      Usuń
    10. Nie, nie, zapewne macie rację, skoro i młodsza od nas o jakąś dychę monmarta uważa, że tak jest to ja i jej i Tobie wierzę. :) Umieszczenie autora na liście lektur - wydawało mi się kiedyś nobilitacją, dzisiaj widzę, że to wyzwanie, niewielu potrafi wyjść z niego obronną ręką.

      Usuń
    11. Wydaje mi się, że to zależy od indywidualnego nastawienia ucznia, które w gruncie rzeczy przez te wszystkie lata pozostało bez zmian, dla niektórych, tak jak mówisz, wpisanie książki na listę lektur było jej nobilitacją, oznaką, że wyróżnia się z tłumu i jest warta poznania dla innych zawsze była to męczarnia, narodowe nudy i flaki z olejem.

      Usuń
  2. Prawdę mówiąc, wydaje mi się, że jednak lepiej by było, gdyby "W pustyni i w puszczy" zniknęło z listy lektur szkolnych. Nie ma co liczyć na to, że nauczyciele podstawówek będą dokonywać z uczniami krytycznej analizy lektur, a pozostawienie tych treści bez komentarza (lub z komentarzem jakiego w obecnym reżimie, który wszak martwi się, że uchodźcy z Bliskiego Wschodu i Afryki będą u nas rozsiewać choroby i pasożyty, można się spodziewać) jest szkodliwe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W wariancie praktycznym/realistycznym pewnie masz rację ale wychodząc z założeń teoretycznych/optymistycznych nie wypada wątpić w rzetelność pedagogów :-) (swoją drogą ciekawe ile "pań od polskiego" w ogóle dostrzega problem). Powiedziałbym nawet, że paradoksalnie, w tych okolicznościach, książka może mieć "drugie życie" bo odnosiłaby się do tego z czym dzieci może niekoniecznie się osobiście stykają ale o czym jednak słyszą. A dokonanie przez dzieci oceny młodego rasisty "odczuwającego patriarchalną potrzebę dominacji" też ma swoją wartość.

      Usuń
    2. "Patriarchalna potrzeba dominacji" Stasia (nad Nel, jak rozumiem?) akurat mi nie przeszkadza ;). Biorąc pod uwagę wiek bohaterów, to asymetryczność ich relacji jest całkowicie naturalna, tylko niepotrzebnie Sienkiewicz zakończył ich ślubem. Aż sobie sprawdziłam w Wolnych Lekturach, czy dobrze zapamiętałam i tak rzeczywiście było. No cóż, zakończenie jest po prostu żenujące, myślę, że zwłaszcza dla 11-letniego czytelnika, który chce sobie poczytać o przygodach ;)
      Natomiast rasizm Stasia jest niepodważalny. (Oczywiście nie należy się zbytnio pastwić nad Sienkiewiczem, bo jego winą było, że był przedstawicielem swojej epoki, wtedy wszyscy tak myśleli). Właśnie, dzieci różne rzeczy teraz słyszą, niestety nienawiść rasowa chyba nigdy nie miała się w naszym kraju lepiej, więc wydaje mi się, że ta ocena to byłoby raczej: "brawo, Stasiu, tak trzymaj"...

      Usuń
    3. Dla mnie, opierając się o własne obserwacje ;-), ta relacja pomiędzy Nel i Stasiem jest co najmniej dziwna. To że Staś ma przewagę, oczywiście jest zrozumiałe ale nie da się ukryć, że Nel jest totalnie niesamodzielnym dzieckiem, na poziomie bardziej przedszkolaka niż dzisiejszej uczennicy II klasy podstawówki, zupełnie nie reagującym na sytuację w jakiej się znalazła a jej aktywność przejawia się chyba wyłącznie w "kobiecych" kaprysach. Z kolei to, że się pobrali, wydaje się do przeżycia, w końcu klasyczne bajki o księżniczkach kończą się tym, że wychodzą one szczęśliwie za mąż :-)

      Usuń
  3. Co jakiś czas wracam do tej książki, ponieważ jest to jedna z pierwszych moich świadomych lektur, które przeczytałam sobie sama, bo takiego dokonałam samodzielnego wyboru. Wtedy liczyła się tylko i wyłącznie przygoda i tego mi w niej nie brakowało. Oczywiście utożsamiałam się ze Stasiem, a nie z Nel. A panowie poloniści pewnie zwracają uwagę na podobne sprawy, co panie polonistki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też zaglądam do "W pustyni..." co jakiś czas, ostatni raz chyba dwa albo trzy lata temu. Przygód w książce rzeczywiście nie brakuje i dzięki wartkiej akcji "W pustyni..." jest jedną z nielicznych książek, które przełamują stereotyp lektury jako "narodowej nudy", tak mi się przynajmniej wydaje. Dlatego też jestem zdania, że powinna lekturą zostać pod warunkiem, że "panie (i panowie) od polskiego" zwrócą uwagę na wszystkie aspekty powieści a nie tylko te "bogoojczyźniane".

      Usuń
    2. Trzeba zdać się na rozsądek nauczycieli, podejrzewam, że szybciej do dzieci dotrze to współczesne (bardziej nowoczesne) spojrzenie na lekturę, niż 'bogoojczyźniane'. :)

      Usuń
    3. Jeśli rozsądek to w porządku, byleby nie kunktatorstwo - nie zaszkodzi jeśli oba spojrzenia zostaną pokazane bo przecież oba składają się na całościowe znaczenie książki.

      Usuń
  4. Biedna, niewybielona dziewczyna to jeden z tych wątków z którymi stykają się dzieci w popkulturze (wszak która gwiazda o ciemnych eee korzeniach się nie wybiela we współczesnym szołbizie?). Oraz kwestie patrzenia w Europie na europejskie twarze. Oraz, że zwierzęta nie jedzą białych, bo biali jedzą byle co zaprawione gmo, ha.
    Toć to kopalnia interpretacyjna jest, lektura wspomniana ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A poniższą scenkę dorzucam w promocji, bo jakoś też mi Sienkiewiczem eee zajechało ;)
      http://newarysuje.blogspot.com/2015/07/udraznianie-soni-metoda-afrykanska.html

      Usuń
    2. Zgroza, cóż za rasistowskie/postkolonialne stereotypy utrwalasz! :-) ale skoro już, to może byś skusiła się na wyzyskanie "W pustyni i puszczy" :-)

      Usuń
  5. Wieki temu czytałam... Oczywiście, gdy byłam w wieku pacholęcia, nie zauważyłam tych wszystkich niuansów, które wyżej przedstawiłeś:) Ważne, że mi się powieść podobała!

    Nie ma się co martwić o samopoczucie feministek:) Zwłaszcza wojujących. One zawsze znajdą jakiś pretekst do wydawania upraszczających sądów:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym razem feministki a nie upraszczają a wzbogacają sądy :-)

      Usuń
  6. I tak to wygląda, że dawniej wszystko było prostsze......szczególnie jak byłam dzieckiem i dlatego "W pustyni i w puszczy" mi się podobało. To dzisiaj świat dostaje biegunki..
    A co do Nel.....to być może była protestantką jako Angielka. Dla Stasia to nie miało najwyraźniej żadnego znaczenia.....tylko się nią przecież opiekował.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyznanie Nel nie miało znaczenia w czasie porwania i ucieczki ale było istotne wówczas gdy brała ślub ze Stasiem, bo co prawda z powieści wyraźnie to nie wynika ale domyślać się można, że był katolikiem.

      Usuń