Po "Naprzód Wspaniali" i "Awanturach kosmicznych" przyszła wreszcie pora na trzecią część trylogii odrzywolskiej. Sięgałem do niej (korzystając, jak zwykle, z pretekstu przekazywania pałeczki w sztafecie pokoleń) z "pewną taką nieśmiałością" bo jakoś zupełnie jej nie pamiętałem i obawiałem się jakiegoś niewypału. Na szczęście moje obawy okazały się mocno na wyrost. Nie powiem co prawda, by Mistrz był w najwyższej formie ale i tak jest nieźle, znacznie powyżej średniej krajowej.
Pewnie, można się do niejednej rzeczy przyczepić - jakim cudem w mieście, w którym są tylko dwie szkoły podstawowe na miejscowym stadionie zbiera się dwadzieścia tysięcy kibiców? Albo pomysł z przemianą karawanu w autobus weselny, równie głupawy co "As" z "Pana Samochodzika i zagadek Fromborka" Nienackiego. Wózek, którym chłopaki wiozą najpierw Cypka a potem Renatę jakoś dziwnie przypomina wózek, na którym Piraci wieźli Bosmana, a ulica Boleść ulicę Zapłotkową. Ale to szczegóły, na które pewnie czytelnicy należący do "grupy targetowej" nie zwracają uwagi. Tak jak zapewne nie "dekodują" znaczenia epizodów związanych z uboczną działalnością szpitalnej pralni, które dla starszych czytelników są oczywiste.
Są to jednak wszystko kwestie uboczne, nie na tym polega atrakcyjność książki dla współczesnych rówieśników Tomka Okista i Zyzia Gnackiego (o ile w ogóle jest dla nich atrakcyjna). Nie chodzi też o przygody i komplikowanie sobie życia, choć oczywiście nie jest to bez znaczenia, ale ważniejsze jest, że w "Adelo, zrozum nie!" Niziurski wyszedł daleko poza ściśle przygodowe opłotki i przedstawił początek dojrzewania. To dla głównego bohatera i narratora zarazem, trudna pierwsza lekcja. Ten chłopak mimo wszystkich swoich wad; budzi przecież sympatię i chyba paradoksalnie właśnie dzięki nim. Nie ma co się oszukiwać; tchórzostwo, kłamstwo, dwulicowość to nie jest coś co jest mu obce, a tę listę dałoby się jeszcze wydłużyć. Na szczęście, z drugiej strony mamy walczące o lepsze lojalność, szczerość i przyjaźń. Mieszankę, dzięki której robi się bardziej życiowy i bliższy czytelnikowi. Kto z nas nie dał się kiedyś namówić przyjacielowi, koledze do czegoś, czego później żałował? Kto z nas nie usiłował wykręcić się od konsekwencji domowych czy szkolnych przewin, pakując się w większe tarapaty? Tomek jest tym, który ciągle ma pod górkę, a przecież chce dobrze. Brzmi znajomo - samo życie.
Co jest w życiu nastolatka ważne - przyjaźń i pierwsza miłość. To odkrywanie świata, kiedy podaje się serce na dłoni wierząc, że z drugiej strony spotka nas to samo. Cóż za naiwność, witamy w świecie dorosłych! Ci bardziej "dojrzali" wiedzą co jest grane. Już szykują się do przepychania się przez życie łokciami, nie patrząc na innych. C'est la vie! A naiwniacy zostają ze zranionym sercem i bolesną nauką. Prawda o przyjacielu i prawda o pierwszej miłości. Niziurski niczego nie oszczędził swemu bohaterowi. Co z tego, że racjonalizuje swój stan - rozum swoje a serce swoje, to nie takie proste wyleczyć się z marzeń, które miało się za rzeczywistość. Ale czas zrobi swoje i będzie lepiej, szczerze w to wierzę, choć my już tego z książek o Tomku Okiście się nie dowiemy. Szkoda.
Są to jednak wszystko kwestie uboczne, nie na tym polega atrakcyjność książki dla współczesnych rówieśników Tomka Okista i Zyzia Gnackiego (o ile w ogóle jest dla nich atrakcyjna). Nie chodzi też o przygody i komplikowanie sobie życia, choć oczywiście nie jest to bez znaczenia, ale ważniejsze jest, że w "Adelo, zrozum nie!" Niziurski wyszedł daleko poza ściśle przygodowe opłotki i przedstawił początek dojrzewania. To dla głównego bohatera i narratora zarazem, trudna pierwsza lekcja. Ten chłopak mimo wszystkich swoich wad; budzi przecież sympatię i chyba paradoksalnie właśnie dzięki nim. Nie ma co się oszukiwać; tchórzostwo, kłamstwo, dwulicowość to nie jest coś co jest mu obce, a tę listę dałoby się jeszcze wydłużyć. Na szczęście, z drugiej strony mamy walczące o lepsze lojalność, szczerość i przyjaźń. Mieszankę, dzięki której robi się bardziej życiowy i bliższy czytelnikowi. Kto z nas nie dał się kiedyś namówić przyjacielowi, koledze do czegoś, czego później żałował? Kto z nas nie usiłował wykręcić się od konsekwencji domowych czy szkolnych przewin, pakując się w większe tarapaty? Tomek jest tym, który ciągle ma pod górkę, a przecież chce dobrze. Brzmi znajomo - samo życie.
Co jest w życiu nastolatka ważne - przyjaźń i pierwsza miłość. To odkrywanie świata, kiedy podaje się serce na dłoni wierząc, że z drugiej strony spotka nas to samo. Cóż za naiwność, witamy w świecie dorosłych! Ci bardziej "dojrzali" wiedzą co jest grane. Już szykują się do przepychania się przez życie łokciami, nie patrząc na innych. C'est la vie! A naiwniacy zostają ze zranionym sercem i bolesną nauką. Prawda o przyjacielu i prawda o pierwszej miłości. Niziurski niczego nie oszczędził swemu bohaterowi. Co z tego, że racjonalizuje swój stan - rozum swoje a serce swoje, to nie takie proste wyleczyć się z marzeń, które miało się za rzeczywistość. Ale czas zrobi swoje i będzie lepiej, szczerze w to wierzę, choć my już tego z książek o Tomku Okiście się nie dowiemy. Szkoda.
o rany! takie skarby to tylko u Ciebie:-) Ja, Nizurskiego, oprócz lektury obowiązkowej (którą aktualnie czyta mój syn), czytałam "Niewiarygodne przygody Marka Piegusa" ale to było tak dawno ...
OdpowiedzUsuńRaczej wykopaliska, ale o dziwo mojemu synowi się podobają, a to najważniejsze. Kiedyś nawet przez myśl mi nie przyszło, że Niziurski będzie w lekturze, ale dobrze że "czynniki oficjalne" go doceniły, chociaż wpisanie "Sposobu..." na listę lektur klasy szóstej, moim zdaniem jest trochę ryzykowne.
UsuńWydawało mi się, że większość Niziurskiego mam za sobą, a tu, proszę ... :P Okładkę "Adeli" mam gdzieś zakodowaną, ale też prawie stuprocentową pewność, że tego nie czytałem :)
OdpowiedzUsuńMoja znajomość z książkami (właściwie tylko powieściami) Niziurskiego zatrzymała się, z racji wieku (mojego) w okolicach tych, które zostały wydane do końca lat 70-tych. Z późniejszych czytałem jeszcze "Szkolny lud, Okulla i ja" ale jakoś przeszła bez echa - pewnie się złapię, bo ZwL zachwalał więc jest szansa, że się na niej nie poznałem, podobnie jak kiedyś na "Adeli" :-)
UsuńHa, brzmi tak życiowo, że aż nie wiem, czy chciałbym czytać. Po co rozdrapywać rany ;)
OdpowiedzUsuńMoje już się dawno zabliźniły :-). Poznawać Niziurskiego w Twoim wieku to nieporozumienie - to lektura zdecydowanie dla nieletnich i ewentualnie jako powtórka dla seniorów, do której się wraca z sentymentem i taryfą ulgową. Dla Ciebie, jak mi się wydaje, czas Niziurskiego bezpowrotnie minął bo rozumiem, że wiek młodzieży młodszej masz już za sobą :-).
UsuńDawno czytałem tą książkę, świetna! Zresztą nadal ją posiadam, z autografem Niziurskiego, który mi życzy, aby "zrozumiały mnie moje Adele"!
OdpowiedzUsuńSyn czytał ją nie dawno i w gruncie rzeczy okazuje się, że książka, z jej problemami, tak naprawdę nie straciła na aktualności.
Usuń