Gdyby nie parafialna kronika prowadzona przez księdza Józefa Mroczkowskiego pewnie nigdy bym się nie dowiedział, że istnieją Oleszyce, niewielkie miasteczko koło Lubaczowa. Samo z siebie niezbyt interesujące i nic nie wskazywało na to, że stanie się widownią tragicznych wydarzeń, a było zarówno świadkiem odwrotu i klęski polskich żołnierzy, doświadczyło władzy radzieckiej, okupacji niemieckiej i wreszcie last but not least ukraińskiego terroru.
Ksiądz Józef Mroczkowski prowadził w latach 1939-1947 bardzo nietypową kronikę parafialną, w której nie ma adnotacji o chrzcinach, ślubach a śmierć nie pojawia się indywidualnych przypadkach lecz niejako hurtowo. To diariusz tragicznych zdarzeń jakich doświadczyła społeczność miasteczka i okolic a jego autor biorąc pod uwagę niektóre zapiski mające charakter "refleksji ogólnych" mógłby dzisiaj zapewne uchodzić za enfant terrible. I muszę przyznać, że ze względu na nie, trochę się wahałem nad zamieszczeniem wzmianki o "Obserwatorze" choć wydanie go w serii "Karty historii" przez Ośrodek Karta i PWN jest gwarancją rzetelności.
Patrząc na to co dzieje się obecnie na Ukrainie budzić bowiem może konsternację uwaga księdza, że "Nie wiadomo, dlaczego zrządzeniem Opatrzności skazani zostaliśmy do współżycia z tym narodem? Cieszył się on w ciągu wieków naszymi przywilejami, chlubił się cywilizacją i kulturą zachodnioeuropejską, licytował się w rywalizacji ze swą chrześcijańską wiarą, małpował i do dziś małpuje niemal wszystkie nasze obrzędy i zwyczaje religijne - jednym słowem staje zawsze u naszego boku, jakby równy nam, a w istocie swej do dziś pozostał dziki, barbarzyński, nie tknięty narzędziem wiary ani kultury.", choć w czasie gdy była pisana była usprawiedliwiona okolicznościami. Nie zmienia to jednak faktu, że cytując ją czuję się trochę jak oskarżyciel Sokratesa, o którym wspominał inny ksiądz - Tischner w chyba najlepszej swojej książce "Polski kształt dialogu".
Trudno też oprzeć się, pewnemu, że tak powiem eufemistycznie, zakłopotaniu gdy czyta się, że Żydzi "Wreszcie wyczerpani, z resztą gratów, smutni i rozdarci moralnie, furmankami jadą po niechybną już śmierć. Przykre to wrażenie - ale dotąd nikt ich nie żałuje, owszem - oczyściła się atmosfera, jest więcej przestrzeni w mieście; ogólne "zadowolenie".
Ale byłoby uproszczeniem posądzać księdza Mroczkowskiego o antysemityzm, bo na przykład jego uwagi o entuzjastycznym przyjęciu przez ludność żydowską władzy radzieckiej są tylko suchym stwierdzeniem faktu (choć w tym akurat przypadku negatywne emocje mogłyby być usprawiedliwione), a z opisów morderstw popełnianych na Żydach przebija współczucie nad losem ofiar.
Głównym jednak motywem jaki przewija się przez kronikę jest terror ukraiński. O ile w czasie okupacji niemieckiej był on trzymany w jako takich ryzach, choć już wówczas "Padło hasło: Ukraina tylko dla Ukraińców. Polacy przestali być ludźmi-obywatelami, a o Żydach mowy nie było (...).", to pod jej koniec nikt już nie mógł być pewien mienia i życia. Każdy kolejny zapisek księdza to informacja o kolejnych ofiarach, którym nie przyniósł kresu nawet koniec wojny. Co więcej w kronice on jest w ogóle nie odnotowany, ale nic dziwnego skoro wojna trwa w okolicach Oleszyc w najlepsze a "Sowieci nie reagują na zabijanie Polaków, nie wydają żadnych zarządzeń, by powstrzymać ukraińską morderczą rękę". Musiało być naprawdę źle skoro w lutym 1946 roku ksiądz Mroczkowski pisze, że "Obecnie życie w Oleszycach jest tak ciężkie i denerwujące, że cała sześcioletnia okupacja wrogów wypadła łaskawiej".
Patrząc na to co dzieje się obecnie na Ukrainie budzić bowiem może konsternację uwaga księdza, że "Nie wiadomo, dlaczego zrządzeniem Opatrzności skazani zostaliśmy do współżycia z tym narodem? Cieszył się on w ciągu wieków naszymi przywilejami, chlubił się cywilizacją i kulturą zachodnioeuropejską, licytował się w rywalizacji ze swą chrześcijańską wiarą, małpował i do dziś małpuje niemal wszystkie nasze obrzędy i zwyczaje religijne - jednym słowem staje zawsze u naszego boku, jakby równy nam, a w istocie swej do dziś pozostał dziki, barbarzyński, nie tknięty narzędziem wiary ani kultury.", choć w czasie gdy była pisana była usprawiedliwiona okolicznościami. Nie zmienia to jednak faktu, że cytując ją czuję się trochę jak oskarżyciel Sokratesa, o którym wspominał inny ksiądz - Tischner w chyba najlepszej swojej książce "Polski kształt dialogu".
Trudno też oprzeć się, pewnemu, że tak powiem eufemistycznie, zakłopotaniu gdy czyta się, że Żydzi "Wreszcie wyczerpani, z resztą gratów, smutni i rozdarci moralnie, furmankami jadą po niechybną już śmierć. Przykre to wrażenie - ale dotąd nikt ich nie żałuje, owszem - oczyściła się atmosfera, jest więcej przestrzeni w mieście; ogólne "zadowolenie".
Ale byłoby uproszczeniem posądzać księdza Mroczkowskiego o antysemityzm, bo na przykład jego uwagi o entuzjastycznym przyjęciu przez ludność żydowską władzy radzieckiej są tylko suchym stwierdzeniem faktu (choć w tym akurat przypadku negatywne emocje mogłyby być usprawiedliwione), a z opisów morderstw popełnianych na Żydach przebija współczucie nad losem ofiar.
Głównym jednak motywem jaki przewija się przez kronikę jest terror ukraiński. O ile w czasie okupacji niemieckiej był on trzymany w jako takich ryzach, choć już wówczas "Padło hasło: Ukraina tylko dla Ukraińców. Polacy przestali być ludźmi-obywatelami, a o Żydach mowy nie było (...).", to pod jej koniec nikt już nie mógł być pewien mienia i życia. Każdy kolejny zapisek księdza to informacja o kolejnych ofiarach, którym nie przyniósł kresu nawet koniec wojny. Co więcej w kronice on jest w ogóle nie odnotowany, ale nic dziwnego skoro wojna trwa w okolicach Oleszyc w najlepsze a "Sowieci nie reagują na zabijanie Polaków, nie wydają żadnych zarządzeń, by powstrzymać ukraińską morderczą rękę". Musiało być naprawdę źle skoro w lutym 1946 roku ksiądz Mroczkowski pisze, że "Obecnie życie w Oleszycach jest tak ciężkie i denerwujące, że cała sześcioletnia okupacja wrogów wypadła łaskawiej".
Na to wszystko nakłada się jeszcze obraz lokalnej społeczności, zaskakująco gorzki i mało pochlebny ale okazuje się, że cierpienia wcale nie uszlachetniają a na pewno nie wszystkich są bowiem w "Obserwatorze" wzmianki o tłumach gawiedzi szalejących z uciechy na widok Żydów nad którymi publicznie znęcała się ukraińska milicja, renegatach którzy zależnie od tego jak powiał wiatr przechodzili z katolicyzmu na grekokatolicyzm i z grekokatolicyzmu na katolicyzm, zdumiewającej łatwości zapominania świeżych przecież mordów, gdy było to wygodne, a wszystko to jak gdyby zostały zsyntetyzowane w apostrofie "Czytelniku łaskawy! Gdy podchodzić będziesz praktycznie do sprawy chłopskiej - otrząśnij się z idealizmu! To trudno pojąć, żeby ten sam człowiek, który w kościele wykazuje pełną pobożność i gorliwość religijną, poza kościołem był wyzuty z wszelkich zasad słowa i czynu."
"Obeserwator" stanowi ponury obraz rzeczywistości, może nie na miarę tego, który przedstawił z niezbyt odległej Zamojszczyzny Zygmunt Klukowski ale jednocześnie jakoś w tonacji zaskakująco bliski temu co opisywał w "Prawem i lewem" Władysław Łoziński. Polecam.
o cieniu!ale okładka,pamięta pan te pocałunki breżniewa z gierkiem?-anna
OdpowiedzUsuńPamiętam :-) najlepsze chyba jednak było zdjęcie Breżniewa z Honeckerem, to był prawdziwie namiętny pocałunek :-)
Usuńo fuj!to jest wręcz,jakieś takie perwersyjne,ha ha ha-anna
UsuńZaraz perwersyjne - wyraz prawdziwego uczucia :-)
Usuńa tak poważnie,to jak się ma ta okładka do treści utworu?-anna
OdpowiedzUsuńJest raczej życzeniowa zresztą nic dziwnego bo to propagandowy plakat rosyjski. Z kroniki ks. Mroczkowskiego wynika, że Rosjan z radością witali Żydzi, a z kolei Ukraińcy świętowali przybycie Niemców.
Usuńjeśli chodzi o tematykę,o której traktuje utwór mroczkowskiego,to mam tylko"czerwone noce"henryka cybulskiego,poza tym przeczytałam niedawno zbiór opowiadań srokowskiego pt,"nienawiść"-anna
OdpowiedzUsuń"Tylko" powiedziałbym, że aż to jedna z lepiej napisanych książek na temat ludobójstwa na Wołyniu, czyta się ją z zapartym tchem a przynajmniej ja tak ją czytałem. Pamiętam było tam jakieś polsko-rosyjskie braterstwo broni ale jakoś mi to nie przeszkadzało i nie wiem na ile była to inwencja Henryka Pająka.
Usuńno tak,na skrzydełku obwoluty jest napisane,że są to wspomnienia komendanta najbardziej znanego ośrodka samoobrony polskiej we wsi przybraże na wołyniu z okresu walk z nacjonalistycznymi bandami upa w okresie okupacji hitlerowskiej-anna
OdpowiedzUsuńOne dotyczą nie tylko samego Przebraża ale zawierają także wplecione relacje świadków, którzy ocaleli z pogromów w miejscowościach, które nie miały tyle szczęścia.
Usuńprosze pana,jeszcze do niedawna mogliśmy słuchać wspomnień tych,którzy mieli szczęście urodzić się na tzw.kresach,opowiadają o harmonijnym współżyciu w tym wielonarodowościowym i wielokulturowym tyglu,jak się panu wydaje,skąd nagle taka eskalacja przemocy,tego niewyobrażalnego wręcz okrucieństwa-anna
OdpowiedzUsuńZ tą harmonią bym nie przesadzał.
UsuńA eskalacja przemocy - wg mnie wyzwoliła ją wojna i wynikające z niej zdziczenie i demoralizacja. Inna sprawa, że padła na podatny grunt.
nienawiść do polaków,NA MAJDANIE DRAGIJE BRATY LACHY TOLKO WYREZATY-anna
UsuńDurni i oszołomów nigdy niestety nie brak - w żadnym narodzie.
Usuńno cóż w przeszłości zorganizowali kilka powstań,zawsze tłumionych przez polaków,chcieli się wybić na niepodległość,musieliśmy im nieźle zaleźć za skórę,skoro potraktowali nas z takim okrucieństwem-anna
UsuńTyle że mordowali nie tych, którzy im przeszłości zaleźli za skórę ale niewinnych ludzi.
Usuńno wie pan tamtych(np.jeremi wiśniowiecki"młot na kozaków')już dostać nie mogli,niechęć nagromadzona przez wieki została,nigdy nie umieliśmy prowadzić jakiejś mądrej polityki na ukrainie,to też prawda-anna
UsuńTo prawda ale nie usprawiedliwia ludobójstwa.
Usuńto nie jest usprawiedliwienie,tylko próba odpowiedzi na pytanie dlaczego?-anna
UsuńKto wie co siedzi w głowie kogoś, który morduje bestialsko drugiego człowieka ...
Usuńa historyczne zaszłości?-anna
OdpowiedzUsuńTo właśnie je mam m.in. na myśli sceptycznie podchodząc do przedwojennej harmonii na Kresach. O harmonii i sielance pisali ci, którzy byli zadowoleni ze swojego życia, tyle tylko, że nie wszyscy byli tego samego zdania.
UsuńBo to punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Dzisiaj często słyszę głosy o powrocie monarchii i to od osób , które w najgorszym wypadku miałyby jakiś spłachetek ziemi i przy dobrych wiatrach jakaś lepiankę , kiedy im się to uświadomi twierdzą że nie byłoby tak zle. Może faktycznie nie byłoby im zle, ich prawo do własnego zdania a mnie nic do tego.
UsuńNie szkoda czasu na takie dyrdymały :-) to tak jak sny o potędze i wizje Polski od morza do morza :-)
UsuńPewnie szkoda ale niektórzy widać lubią żyć iluzją :-)
UsuńPomarzyć w sumie nie zaszkodzi :-)
Usuńzdziczenie i demoralizacja,podatny grunt ale tak mi teraz przyszło do głowy,jak to możliwe,że rosjanie,pomni na to,co działo się podczas pierwszej wojny światowej,starający się kontrolować poczynania swoich obywateli,pozwolili na działanie czegoś takiego jak upa(ukraińska powtańcza armia)-anna
OdpowiedzUsuńNa pewno nie pozwalali - oni nie mogli nad tym zapanować, do czasu.
Usuńno ale upa działała przecież podczas wojny i po wojnie też,w polsce aż do końca 1947 roku,w zsrr do 1956,aż trudno uwierzyć,wziąwszy pod uwagę stopień infiltracji społeczeństwa,że tak długo zdołali się utrzymać,alfons filar w swojej książce"gdy umilkły działa pisze"...było to 17 września 1947 roku,nasza grupa operacyjna uzyskała największy swój dotychczasowy sukces,unieszkodliwiliśmy największego watahę oun-owca(organizacja ukraińskich nacjonalistów),jarosława starucha"stiaha"..."-anna
OdpowiedzUsuńZastanawiające jak długo się utrzymywały - prawda?
Usuńno właśnie,zwłaszcza w zsrr,a co pan sądzi o akcji wisła?-anna
OdpowiedzUsuńJak zwykle wszystko skrupiło się na Bogu ducha winnym ludziach. Ciekawie pisze o tym ks. Mroczkowski - nie dostrzegłem u niego entuzjazmu.
Usuńa czy widział jakąś alternatywę?-anna
OdpowiedzUsuń"Obserwator" jest kroniką, w której ks. Mroczkowski rejestrował zdarzenia więc niejako z definicji nie snuł rozważań na temat, "co by było gdyby" ani też "co należy zrobić i co można zrobić lepiej".
Usuńja myślę,że w zaistniałej sytuacji,to było może nie najlepsze rozwiązanie ale skuteczne,upa straciwszy zaplecze szybko zostala rozbita(kwiecien-lipiec 1947 rok),skończyła się rzeź-anna
OdpowiedzUsuńTo chyba tak automatycznie nie działało skoro potem sami inicjatorzy akcji "Wisła" przyznawali, że mówiąc eufemistycznie, nie było to do końca przemyślane działanie.
Usuńmoże i nie ale przyniosło efekty a to przecież najważniejsze,czytałam niedawno zbiór opowiadańpt."nienawiść",koszmarne,człowiek czyta i w pewnym momencie uświadamia sobie,że już więcej nie może,tyle okrucieństwa naraz i jak pan mówi bogu ducha winni ludzie,którzy przez lata żyli w zgodzie obok siebie,mieszane małżeństwa,to ćwiartowanie,rozbijannie głów siekierą i mordowanie na jeszcze wiele innych sposobów,ludzkie pojęcie przechodzi,a przecież człowiekowi tak niewiele potrzeba żeby go zabić-anna
OdpowiedzUsuńW kategoriach zbiorowości tak ale w kategoriach losów indywidulanych akcja "Wisła" tylko dołożyła nowe krzywdy.
Usuń