To od "Kamienia na kamieniu" wydanego 1984 roku Wiesław Myśliwski rozpoczął triumfalny pochód przez polską literaturę współczesną od razu zajmując najwyższe miejsce na podium, na którym ciągle może czuć się niezagrożony. Ale nie ma się co dziwić bo przecież narrator powieści - Szymek Pietruszków umie opowiadać jak nikt. Powiedział mu przecież jakiś chłop, po tym jak Pietruszka wygłosił mowę na ślubie Lisa Wojtka i Kryśki Sobieszczanki (tej co to "była już gdzieś w szóstym miesiącu, bo brzuch miała jak bęben, i trochę się wstydziła tego brzucha") - "Oj, umisz ty, synu, mówić, umisz. Gdyby jeszcze dało się w to wszystko uwierzyć, coś mówił. Ale i posłuchać, miło." I ja bym to samo powiedział Wiesławowi Myśliwskiemu, gdyby wypadało, ale nie wypada. Więc tylko parę słów o jego książce napiszę.
Nie od tej strony zacząłem przypominanie sobie powieści Myśliwskiego, nie od tej, ale cóż to w końcu szkodzi, to tylko książki i w dodatku o tym samym - o życiu. Tyle że w tamtych łuska się fasolę albo przegląda notes a tu buduje grób. A ten grób jest jak wieża Babel, nieskończony i mieszają się w niż różne życia, i wszystkie tak samo ważne, bez różnicy czy to życie sklepowej-cichodajki czy księdza proboszcza. Tak ..., to książka o życiu, które ma się już za sobą, którego już się nie cofnie i nie poprawi błędów, i nie ominie kolein, i którego mimo tego się nie żałuje. Bo żyć, żyło się "jak się dało czy musiało, to widocznie inaczej się nie dało, bo nikt przecież nie żyje, jak by chciał. A zresztą gdyby nawet jak się dało, jak by człowiek chciał, czy byłoby mu lepiej? Nigdy nie wiadomo, czy tak, jak człowiek by chciał, nie byłoby akurat gorzej. To może każdy ma nie tylko takie życie, jakie ma, ale i najlepsze, jakie mógłby mieć."
O banał zatrąca stwierdzenie, że "Kamień na kamieniu" jest książką reprezentującą nurt chłopski w literaturze, bohaterowie i miejsce akcji powieści nie pozostawiają co do tego najmniejszych złudzeń. Jest tu i przywiązanie do ziemi a la Boryna z "Chłopów", nawiązująca do "Samych swoich" walka o miedzę z Prażuchami, w której jednak nie ma już nic śmiesznego i "nowoczesność" rodem z "Awansu" widoczna w epizodzie, w którym przewodniczący gminnej rady narodowej, Maślanka snuje plany "czy by chałupy Bąków nie przeznaczyć na kurną chatę (...) Bąkowa mogłaby być kurną gospodynią, Bąk kurny gospodarz. Poszyłoby się im sukmany, pozbierało trochę łyżek, niecek, rentę by dostali. Poporzybijałoby się na słupkach tabliczki, kurna chata, pięćset metrów. Ale nie chcą, tylko żeby kamienicę im za to wystawić. A tam by do roboty przychodzili. Bo co we wsi innego pokażesz turystom?"
Ten Maślanka ze swoimi planami ... gdy tak głośno myślał, jak to "rzeczkę kiedyś się zastawi i będzie jezioro. Domków się nastawia, przyjadą letniki" przyszło mi nawet do głowy, że może narrator "Traktatu o łuskaniu fasoli" to Szymon Pietruszka bo przecież i Szymon był ze wsi, i różnych zająć się imał, to i domków mógł pilnować na starość, zwłaszcza że przy tym domkach las zaraz był a tam grób tych co ich Niemcy zabili i w którym on też miał leżeć i nawet przyjechali do niego ale nie ... Z żalem musiałem z tego pomysłu zrezygnować bo przecież grób, w którym miał leżeć - nie-leżeć, był aż w borowickiem lesie, a to daleko, no i Szymek fasoli nie łuskał, ani razu w "Kamieniu ... " a przecież nie zapomniałby wspomnieć.
Tak jak nie zapomniał wspomnieć o warcie przy grobie Chrystusa w Wielkanoc, gdy chłopaki stoją w lśniących, starych hełmach strażackich, takich złotych, z grzebieniem, tak jak ci, których widziałem pewnie z już z piętnaście a może i dwadzieścia lat temu w klasztorze w Świętej Katarzynie (ach, jak jako dziecko marzyłem by taki móc włożyć na głowę, a choć wisiał taki w szopie, która stała na placu zabaw mojego przedszkola był dla mnie wówczas prawie równie niedostępny jak gwiazdka z nieba), albo o barwieniu jajek "w łupinach z cebuli na czerwono", choć według mnie to wcale nie wychodzi na czerwono tylko na brązowo (ale może źle pamiętam) albo o znaku krzyża czynionym nożem na chlebie zanim ukroiło się pierwszą kromkę.
Tak ... , tylko kogo to dzisiaj obchodzi, to świat miniony, prehistoria, równie odległa jak powstanie kościuszkowskie, "chłopska dusza niech sobie w muzeum odpocznie za te wszystkie wieki", dzisiaj są inne czasy, nowoczesne, nikt już nie robi znaku krzyża na chlebie - bo i cóż, zabobon, dzisiaj chleb wyrzuca się do śmietnika, a żeby pomalować jajka na Wielkanoc wystarczy kupić farbki w torebce albo nawet jakąś kalkomanię, widziałem, są takie specjalne i szybko i kolorowo, nie to co kiedyś. Inne czasy, nie ma co zawracać Wisły kijem, a jednak ... na te Święta spróbuję pomalować jajka na czerwono w łupinach od cebuli.
Nie od tej strony zacząłem przypominanie sobie powieści Myśliwskiego, nie od tej, ale cóż to w końcu szkodzi, to tylko książki i w dodatku o tym samym - o życiu. Tyle że w tamtych łuska się fasolę albo przegląda notes a tu buduje grób. A ten grób jest jak wieża Babel, nieskończony i mieszają się w niż różne życia, i wszystkie tak samo ważne, bez różnicy czy to życie sklepowej-cichodajki czy księdza proboszcza. Tak ..., to książka o życiu, które ma się już za sobą, którego już się nie cofnie i nie poprawi błędów, i nie ominie kolein, i którego mimo tego się nie żałuje. Bo żyć, żyło się "jak się dało czy musiało, to widocznie inaczej się nie dało, bo nikt przecież nie żyje, jak by chciał. A zresztą gdyby nawet jak się dało, jak by człowiek chciał, czy byłoby mu lepiej? Nigdy nie wiadomo, czy tak, jak człowiek by chciał, nie byłoby akurat gorzej. To może każdy ma nie tylko takie życie, jakie ma, ale i najlepsze, jakie mógłby mieć."
O banał zatrąca stwierdzenie, że "Kamień na kamieniu" jest książką reprezentującą nurt chłopski w literaturze, bohaterowie i miejsce akcji powieści nie pozostawiają co do tego najmniejszych złudzeń. Jest tu i przywiązanie do ziemi a la Boryna z "Chłopów", nawiązująca do "Samych swoich" walka o miedzę z Prażuchami, w której jednak nie ma już nic śmiesznego i "nowoczesność" rodem z "Awansu" widoczna w epizodzie, w którym przewodniczący gminnej rady narodowej, Maślanka snuje plany "czy by chałupy Bąków nie przeznaczyć na kurną chatę (...) Bąkowa mogłaby być kurną gospodynią, Bąk kurny gospodarz. Poszyłoby się im sukmany, pozbierało trochę łyżek, niecek, rentę by dostali. Poporzybijałoby się na słupkach tabliczki, kurna chata, pięćset metrów. Ale nie chcą, tylko żeby kamienicę im za to wystawić. A tam by do roboty przychodzili. Bo co we wsi innego pokażesz turystom?"
Ten Maślanka ze swoimi planami ... gdy tak głośno myślał, jak to "rzeczkę kiedyś się zastawi i będzie jezioro. Domków się nastawia, przyjadą letniki" przyszło mi nawet do głowy, że może narrator "Traktatu o łuskaniu fasoli" to Szymon Pietruszka bo przecież i Szymon był ze wsi, i różnych zająć się imał, to i domków mógł pilnować na starość, zwłaszcza że przy tym domkach las zaraz był a tam grób tych co ich Niemcy zabili i w którym on też miał leżeć i nawet przyjechali do niego ale nie ... Z żalem musiałem z tego pomysłu zrezygnować bo przecież grób, w którym miał leżeć - nie-leżeć, był aż w borowickiem lesie, a to daleko, no i Szymek fasoli nie łuskał, ani razu w "Kamieniu ... " a przecież nie zapomniałby wspomnieć.
Tak jak nie zapomniał wspomnieć o warcie przy grobie Chrystusa w Wielkanoc, gdy chłopaki stoją w lśniących, starych hełmach strażackich, takich złotych, z grzebieniem, tak jak ci, których widziałem pewnie z już z piętnaście a może i dwadzieścia lat temu w klasztorze w Świętej Katarzynie (ach, jak jako dziecko marzyłem by taki móc włożyć na głowę, a choć wisiał taki w szopie, która stała na placu zabaw mojego przedszkola był dla mnie wówczas prawie równie niedostępny jak gwiazdka z nieba), albo o barwieniu jajek "w łupinach z cebuli na czerwono", choć według mnie to wcale nie wychodzi na czerwono tylko na brązowo (ale może źle pamiętam) albo o znaku krzyża czynionym nożem na chlebie zanim ukroiło się pierwszą kromkę.
Tak ... , tylko kogo to dzisiaj obchodzi, to świat miniony, prehistoria, równie odległa jak powstanie kościuszkowskie, "chłopska dusza niech sobie w muzeum odpocznie za te wszystkie wieki", dzisiaj są inne czasy, nowoczesne, nikt już nie robi znaku krzyża na chlebie - bo i cóż, zabobon, dzisiaj chleb wyrzuca się do śmietnika, a żeby pomalować jajka na Wielkanoc wystarczy kupić farbki w torebce albo nawet jakąś kalkomanię, widziałem, są takie specjalne i szybko i kolorowo, nie to co kiedyś. Inne czasy, nie ma co zawracać Wisły kijem, a jednak ... na te Święta spróbuję pomalować jajka na czerwono w łupinach od cebuli.
Oj, trochę marudzicie :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, że świat chłopski, dawna polska wieś to prehistoria i pewnie niewielu obchodzi miniony świat. I to nie tylko dotyczący wsi, ale wszystkiego. Młodzi żyją swoim światem, starsi swoim .
Znak krzyża jeszcze się robi na bochenku chleba (i to w mieście), a ja sama od wielu lat farbuję jajka w łupinach cebuli - kolor zawsze jest brązowy, w różnych odcieniach.
Pewnie marudzę, to przychodzi z wiekiem :-) Za jakiś czas, młodzi też zrobią się starzy, choć to dla nich dzisiaj niewyobrażalne - i słusznie :-).
UsuńTeż się nabieram na ten sentymentalizm i w trakcie czytania przeżyłam nieomal żałobę. Ale to tylko dowód na to, że Myśliwskiemu książka się udała.
OdpowiedzUsuńOczywiście, chodzi przecież o to by zająć czytelników książką a nie by znudzeni odkładali ją na bok, choć pewnie znaleźliby się i tacy.
UsuńMam słabość do literatury chłopskiej. A jajka w cebulowych łupinkach to się na żółto-brązowo farbują :)
OdpowiedzUsuńTo określenie "nurt chłopski" robi książce, moim zdaniem, niedźwiedzią przysługę, bo "Kamień na kamieniu" jest przede wszystkim powieścią o człowieku, który chłopem był, że tak powiem, dopiero w drugiej kolejności.
Usuńa jaki w ogóle dzisiaj jest sens pisania o chłopach,czy istnieje jeszcze coś takiego jak chłop,taki w tradycyjnym pojęciu?myślę,że nikomu tego nie brakuje a już na pewno nie młodym i nie wiem czy jest czego żałować-anna
UsuńO właśnie, właśnie, mnie termin "literatura chłopska" odstrasza.
UsuńOstatnio czytaną przeze mnie książką z nurtu "chłopskiego" był "Awans" - bardzo dobra, bardzo zabawna rzecz :)
U mnie była "Konopielka" - od lat postanawiam przeczytać "Tańczącego jastrzębia" i "A jak królem, a jak katem będziesz" ale na postanowieniu się kończy. "Awans" miałem przeczytać przy okazji dyskusji u Anki, nawet zaopatrzyłem się w oba wydania ale jakoś czasu nie starczyło.
UsuńAnno - jest wieś, są i chłopi, a biorąc pod uwagę, że ci którzy są teraz w mieście często pokolenie, dwa, trzy albo cztery temu mają chłopskie/wiejskie korzenie to nie zaszkodzi poznać "skąd nasz ród".
nie wiem jak wyglądają wsie,które pan najczęściej ogląda ale tu gdzie ja mieszkam w ciągu ostatnich dziesięcioleci zmieniły się bardzo,począwszy od budynków mieszkalnych,no bo kto dziś buduje dom z piwnicą albo strychem?kiedyś przecież były niezbędne,teraz likwidują je nawet ci co je mają,bo przestały być potrzebne,kiedyś od wiosny do późnej jesieni można było zobaczyć ludzi pracujących na polu,dziś nie ma ich tam nawet w żniwa,bo po co?skoro wystarczy człowiek z maszyną,wszędzie stały kopy siana a dziś?niepotrzebne siano,brukiew,bo kto to będzie żarł,skoro mało kto ma krowę albo świnię,wszędzie słychać kosiarki i widaćwykoszone trawniki,świerki i tuje,znikły drzewa kwitnące,kasztany i lipy,bo trzeba byłoby grabić liście,kto chciałby zobaczyć tradycyjne życie na wsi to tu raczej nie ma na to szans-anna
UsuńOczywiście, że wieś ewoluuje, tak jak wszystko ale to wcale nie znaczy, że "powieść chłopska" nie ma racji bytu. Równie dobrze można by twierdzić, że proza batalistyczna nie ma racji bytu bo wojna się skończyła.
Usuńja to wiem,tylko kiedyś słowo chłop znaczyło coś konkretnego,każdy wiedział co się za tym słowem kryje,każdy wiedział gdzie chłop mieszka,jak wygląda i co robi,dziś te różnice się powoli zacierają i z tym właśnie mam problem,gdybym miała dziś coś o"chłopie" powiedziać to chyba tylko to,że mieszka na wsi i powinien uprawiać ziemię,nie starczyłoby tego nawet na opowiadanie,że już o powieści nie wspomnę-anna
UsuńTrudno oczekiwać, żeby dzisiejszy rolnik chodzić w siermiędze i żął zboże sierpem, główny księgowy w wielkiej firmie w mieście też nie siedzi już w zarękawkach i nie liczy na liczydle.
Usuńja się z panem zgadzam ale jednak chciałabym wiedzieć,co nazwałby pan powieścią chłopską?w końcu są powieści,w których akcja rozgrywa się na wsi a jednak nikt ich powieściami chłopskimi nie nazywa-anna
UsuńJa też nie twierdzę, że traktuję "Kamień ... " jako "powieść chłopską" ale nawiązuję do "zaszufladkowania" dokonanego w literaturoznawstwie. Dla mnie wieś w "Kamieniu ... " jest bardziej tłem niż czymś co zdeterminowało życie głównego bohatera.
UsuńNo tak, jaki sens pisania o chłopach i wsi, jak wieś już nie ta sama...
UsuńTaki sam, jak pisania powieści z akcją w średniowieczu czy starozytnym Egipcie. Przecież nurt chłopski nie musi dotyczyć współczesności, a z jaką przyjemnością czyta się najbardziej znaną powieść z tego nurtu, czyli "Chłopów". Lubię przenieść sie w czasie i wolę czytać o wsi, niz o pańskich dworach :)
Raz się chyba wreszcie w czymś zgadzamy :-)
Usuńja też"chłopów"przeczytałam,jednak mnie nie chodziło o powieści"chłopskie"osadzone w średniowieczu czy dziewiętnastym wieku,ja myślałam o takim utworze ze współczesnymi chłopami w roli głównej,czy w ogóle można jeszcze coś takiego napisać?-anna
UsuńZ dzisiejszego punktu widzenia to już nie jest taka współczesność - nie śledziłem bardzo dokładnie chronologii "Kamienia ... " ale mam wrażenie, że akcja generalnie zamyka się w ramach lata międzywojenne - lata siedemdziesiąte.
UsuńWe współczesny nurt chłopski wpisuje się ponoć swoją prozą Zbigniew Masternak. Przyznam szczerze, że z ciekawością poznałbym Twoją opinię na temat "Niech żyje wolność" :)
UsuńUuu ... Panie ... , czarno to widzę bo nawet nie będę udawał, że o autorze i książce słyszałem a kolejka książek do przeczytania jakaś długa się i bez tego zrobiła :-)
UsuńTak dywagowaliście o współczesnej wsi i literaturze, to podrzuciłem :)
UsuńPróbować nie zaszkodzi :-)
UsuńA nie wydaje ci sie, ze Mysliwski pisze wciaz te sama ksiazke?
OdpowiedzUsuńSłabo pamiętam "Widnokrąg" (czeka w kolejce) ale istota tych trzech ("Kamień ...", "Traktat ..." i "Ostatnie ...") jest rzeczywiście taka sama ale jak na razie nie mam poczucia przesytu.
UsuńNiechętnie Myśliwski patrzy na swoje książki odłożone na półkę z napisem: literatura chłopska. Wolałby spojrzenie bardziej uniwersalne, do którego - jak widzę - też się przychylasz. "Kamień..." to było moje pierwsze spotkanie z jego prozą, dosyć pesymistyczne zresztą. Grób to chyba słowo-klucz w jego twórczości, a najpełniej dźwięczy w "Requiem dla gospodyni". Przesyt Myśliwskim raczej mi nie grozi;)
OdpowiedzUsuńCzytałem tylko jego powieści ale nie o wszystkich mam dobre zdanie, no ale może się zawezmę w sobie i podejdę jeszcze raz do "Pałacu" i "Nagiego sadu", żeby dać im szansę, choć wiem, że będzie ciężko.
UsuńPiękna jest Twoja recenzja!
OdpowiedzUsuńTak, jajka w cebuli wychodzą na brąz. Zawsze robimy z mamą w cebuli...
Pozdrawiam! :)
Dziękuję, tak mi z dzieciństwa coś się majaczyło. W tym roku sam spróbuję, tylko jeszcze muszę dowiedzieć się jak się to robi. Pozdrawiam :-)
UsuńA na tych jajkach barwionych w cebuli wydrap brzytwą lub kozikiem jakiś wzór.
OdpowiedzUsuńJako dziecko drapałem igłą, teraz niech moje dzieci drapią :-)
UsuńJa ostatnio w końcu przeczytałam "Traktat..." i jestem pod dużym wrażeniem. Bardzo mi się podobało i zupełnie bym tego nie określiła mianem "literatury chłopskiej". Dla mnie to właśnie, jak napisała książkowiec, treści uniwersalne. Ale może w innych jest to bardzej widoczne, na półce jeszcze stoi "Kamień na kamieniu".
OdpowiedzUsuńA jajka można zrobić kalkomanią, a jakże, z mojego dzieciństwa (tylko nie padnij na zawał) jeszcze je pamiętam ;) Ale malowaliśmy też. Tylko nie farbowaliśmy w łupinach. Ale w zeszłym roku znalazłam stronę z różnymi opcjami naturalnych barwników i będziemy testować :)
"Kamień ... " jednak znacznie mocniej osadzony jest na wsi niż "Traktat ... " ale ta wieś bardziej determinuje życia rodziców głównego bohatera niż jego samego. Na pewno "Kamieniem ... " nie będziesz zawiedziona. Przede mną jeszcze powtórki z "Widnokręgu", który bardzo dobrze wspominam i "Pałacu" oraz "Nagiego sadu", które z kolei są dopustem Bożym :-).
UsuńJak i Pan Wiesław to w dalszym ciągu tylko łuskanie fasoli, które w dodatku miało miejsce dość dawno temu. Ale z tego co piszesz, widzę wyraźnie, że moją lekko już zakurzoną znajomość z tym twórcą będę musiał koniecznie odświeżyć.
OdpowiedzUsuńCo do pisanek, to zdarzyło mi się raz wyprodukować jajo, na którym wzorki stanowiły kolorowe, poprzyklejane nitki. Najczęściej stosowałem jednak sztuczne barwniki, ale i kalki nie raz użyłem w moim dzieciństwie ... :)
"Techniki nitkowej" nie znałem a "Kamień na kamieniu" polecam, jeszcze nie spotkałem osoby, której by się nie podobał :-)
Usuń