Powieść Buczkowskiego, obok "Zasypie wszystko, zawieje" Odojewskiego to chyba najwybitniejsza powieść poświęcona Kresom, o lata świetle oddalona od dominującego nurtu sentymentalno-martyrologicznego, w której mlekiem i miodem płynąca kraina ogólnej szczęśliwości zostaje utracona.
Jej historia jest nie mniej ciekawa niż sama książka, "Wertepy" bowiem ukazały się przed wojną tylko we fragmentach, w lwowskim miesięczniku "Sygnały" ze względu na "zaaresztowanie" książki przez policję. W czasie wojny prawa do niej kupił Władysław Ryńca, który właściwie sponsorował pisarzy, kupując od nich powieści, które miały ukazać się po wojnie. Ale powieść ostatecznie wydał Gebethner i Wolff w 1947 r. przy czym okazało się, że książka znowu nie przypadła do gustu władzy, bo nie obyło się bez ingerencji cenzury dotyczącej epizodu z wojny bolszewickiej, a który o dziwo, znajduje się w wydaniu z 1957 r.
Sam autor wspominał, że zainteresowanie pisarstwem było u niego kwestią przypadku. Poproszony bowiem został o pełnienie funkcji protokolanta przy sekcji zwłok zabitego przez chłopów koniokrada, która został zresztą w powieści uwieczniona, choć zamiast trzech kartofli jakie wówczas znaleziono w żołądku zamordowanego w "Wertepach" są "kartofle i chleb, i coś jeszcze, to jest ... skwarki".
Maria Dąbrowska, przez którą zapewne po trosze przemawiała zazdrość wynikająca z niemocy twórczej i w jakiejś mierze odmienne założenia estetyczne, pisała w "Dziennikach" "Już na dwu pierwszych stronicach język bardziej niż zły. Wolno nie widzieć realiów, ale nie wolno ich widzieć fałszywie. Tylko genialna i rewelacyjna myśl może być tak źle i niepoprawnie napisana". Kazimierz Wyka pisał z kolei o ekspresjonizmie i naturalizmie ustawiając pod tym względem powieść Buczkowskiego obok "Wędrówki Joanny" Szelburg-Zarembiny i "Zazdrości i medycyny" Choromańskiego. Mnie z kolei bohaterowie "Wertepów", przynajmniej niektórzy wydają się bliżsi wymykają się jednoznacznemu sklasyfikowaniu. Ja bym powiedział, że ich bohaterom bliżej do Piotra Niewiadomskiego z "Soli ziemi" Wittlina.
Niezależnie już od tego, panuje, chyba zgodne, przekonanie, że "Wertepy" są powieścią "dziwną". Nie chodzi nawet o obrazoburcze potraktowanie bohaterów, których życie "było jak męka psa przykutego do węgła stodoły, wśród pomyj, głodu, niepokoju i tęsknoty bezbrzeżnej" a ich mały świat "niezrozumiały, wrzący nienawiścią, fałszem i wyrachowaniem". Żyje się w nim z dnia na dzień, nie mogąc być pewnym tego co przyniesie jutro i bez nadziei na to że będzie ono lepsze niż dzień dzisiejszy. Świat złodziei, koniokradów, bimbrowników nie cofających się przed niczym, bez litości i bez sumienia. Gdyby Zofia Kossak-Szczucka i Maria Dunin-Kozicka pomieszkały wśród tych ludzi, którzy nie są nawet w stanie określić własnej narodowości ("- Pan Polak? - Albo co, proszę pana? - Pytam się, pan Polak? - Ja nie wiem co, proszę pana.") wśród tej nędzy, brudu, nieszczęścia i beznadziei choćby tydzień - nie byłyby wówczas tak zdziwione tym, że dwory ich i ich znajomych zostały ograbione przez tych pozornie znanych im sąsiadów.
Ale nie na tym "dziwność" "Wertepów" polega. One po prostu wymykają się jakiejkolwiek jednoznacznej klasyfikacji, może oprócz tego, że można by je zaliczyć do powieści "wiejskich". Nie ma tu głównego bohatera, choć jest kilka postaci, które pojawiają się częściej niż inne, ale trudno jest z kolei powiedzieć na ile są one ważniejsze od innych a na ile tylko tłem dla nich. W opowieści o tym kresowym "zadupiu" płynne są ramy czasowe - nie można być nawet pewnym czy wydarzenia, o które ocierają się postacie - pierwsza wojna domowa i wojna domowa w Hiszpanii wyznaczają jej skrajne punkty. A mimo to, nie ma się wrażenia chaosu, już raczej mozaiki z życia mieszkańców wsi, gdzieś na rubieżach II Rzeczpospolitej.
Sam autor wspominał, że zainteresowanie pisarstwem było u niego kwestią przypadku. Poproszony bowiem został o pełnienie funkcji protokolanta przy sekcji zwłok zabitego przez chłopów koniokrada, która został zresztą w powieści uwieczniona, choć zamiast trzech kartofli jakie wówczas znaleziono w żołądku zamordowanego w "Wertepach" są "kartofle i chleb, i coś jeszcze, to jest ... skwarki".
Maria Dąbrowska, przez którą zapewne po trosze przemawiała zazdrość wynikająca z niemocy twórczej i w jakiejś mierze odmienne założenia estetyczne, pisała w "Dziennikach" "Już na dwu pierwszych stronicach język bardziej niż zły. Wolno nie widzieć realiów, ale nie wolno ich widzieć fałszywie. Tylko genialna i rewelacyjna myśl może być tak źle i niepoprawnie napisana". Kazimierz Wyka pisał z kolei o ekspresjonizmie i naturalizmie ustawiając pod tym względem powieść Buczkowskiego obok "Wędrówki Joanny" Szelburg-Zarembiny i "Zazdrości i medycyny" Choromańskiego. Mnie z kolei bohaterowie "Wertepów", przynajmniej niektórzy wydają się bliżsi wymykają się jednoznacznemu sklasyfikowaniu. Ja bym powiedział, że ich bohaterom bliżej do Piotra Niewiadomskiego z "Soli ziemi" Wittlina.
Niezależnie już od tego, panuje, chyba zgodne, przekonanie, że "Wertepy" są powieścią "dziwną". Nie chodzi nawet o obrazoburcze potraktowanie bohaterów, których życie "było jak męka psa przykutego do węgła stodoły, wśród pomyj, głodu, niepokoju i tęsknoty bezbrzeżnej" a ich mały świat "niezrozumiały, wrzący nienawiścią, fałszem i wyrachowaniem". Żyje się w nim z dnia na dzień, nie mogąc być pewnym tego co przyniesie jutro i bez nadziei na to że będzie ono lepsze niż dzień dzisiejszy. Świat złodziei, koniokradów, bimbrowników nie cofających się przed niczym, bez litości i bez sumienia. Gdyby Zofia Kossak-Szczucka i Maria Dunin-Kozicka pomieszkały wśród tych ludzi, którzy nie są nawet w stanie określić własnej narodowości ("- Pan Polak? - Albo co, proszę pana? - Pytam się, pan Polak? - Ja nie wiem co, proszę pana.") wśród tej nędzy, brudu, nieszczęścia i beznadziei choćby tydzień - nie byłyby wówczas tak zdziwione tym, że dwory ich i ich znajomych zostały ograbione przez tych pozornie znanych im sąsiadów.
Ale nie na tym "dziwność" "Wertepów" polega. One po prostu wymykają się jakiejkolwiek jednoznacznej klasyfikacji, może oprócz tego, że można by je zaliczyć do powieści "wiejskich". Nie ma tu głównego bohatera, choć jest kilka postaci, które pojawiają się częściej niż inne, ale trudno jest z kolei powiedzieć na ile są one ważniejsze od innych a na ile tylko tłem dla nich. W opowieści o tym kresowym "zadupiu" płynne są ramy czasowe - nie można być nawet pewnym czy wydarzenia, o które ocierają się postacie - pierwsza wojna domowa i wojna domowa w Hiszpanii wyznaczają jej skrajne punkty. A mimo to, nie ma się wrażenia chaosu, już raczej mozaiki z życia mieszkańców wsi, gdzieś na rubieżach II Rzeczpospolitej.
Ze świadomością, że porównanie znanej, czytanej książki do takiej, o której się pierwszy raz tylko słyszy, jest logicznie całkiem niepoprawne, zaryzykuję i już bez dalszych wstępów: to mi przypomina trochę "Kochanka Wielkiej Niedźwiedzicy". Czy coś w tym jest? Trochę podobne miejsce i czas, w szerokich ramach, "pogranicze", które przecinają jakieś polityczne granice, a tak naprawdę stanowi jeden twór, jeden chaos. U Piaseckiego może więcej (bandyckiego ;-) romantyzmu a tu bardziej naturalistycznie. Co myślisz o tym ryzykownym porównaniu?
OdpowiedzUsuńTak czy inaczej zachęca przez to wyłamanie z sentymentalno-bogoojczyźnianego nurtu.
Coś w tym jest :-) tyle że jednak "Kochanka ..." czyta się jako powieść przygodową, to "Wertepów" nawet przy największej dozie dobrej woli nie da się tak traktować. No i ta kompozycja. Bohaterem Buczkowskiego w gruncie rzeczy jest zbiorowość, oczywiście da się wyłuskać poszczególne postacie ale składają się na całościowy obraz społeczności a u Piaseckiego nie ma wątpliwości, że jego uwaga koncentruje się na Władku.
UsuńBuczkowskiego nie czytałam, i widzę że trzeba to nadrobić, bo to bardzo ciekawe jest i rzeczywiście jakże inne od "obowiązującej narracji". Zresztą, jeżeli porównujesz do Odaojewskiego, to już nie trzeba lepszej rekomendacji :)
OdpowiedzUsuńPorównanie dotyczy tylko klasy literatury i odwagi podjęcia tematu ciemnych stron "raju utraconego" bo różni ich zarówno styl, jak czas i miejsce, których dotyczą ich powieści. Nie będziesz zawiedziona :-).
UsuńMam jeszcze pytanie, może wiesz przez kogo był tłumaczony Conrad w Złotej Serii?
OdpowiedzUsuńvoila :-)
Usuńtom I, Szaleństwo Almayera, tł. A. Zagórska; Wyrzutek, tł. A. Zagórska; Murzyn z załogi ,,Narcyza”, tł. B. Zieliński,
tom II, Lord Jim, tł. A. Zagórska; W oczach Zachodu, tł. W. Tarnawski
tom III, Nostromo, tł. J.J. Szczepański; Tajny agent, tł. A. Glinczanka
tom IV, Zwierciadło morza, tł. A. Zagórska; Ze wspomnień, tł. A. Zagórska; Gra losu, tł. T. Tatarkiewiczowa
tom V, Zwycięstwo, tł. A. Zagórska; Złota strzała, tł. A. Zagórska i J.Korniłowiczowa
tom VI, Smuga cienia, tł. J. J. Szczepański; Ocalenie, tł. A. Zagórska; Korsarz, tł. E. Krasnowolska
tom VII, Opowieści niepokojące, tł. A. Zagórska i H. Gay; Młodość i inne opowiadania, tł. A. Zagórska; Tajfun i inne opowiadania, tł. J. B. Rychliński i Aniela Zagórska
tom VIII, Sześć opowieści, tł. K. Tarnowska;
Między lądem a morzem, tł. J. Lemański, J. B. Rychliński i A. Zagórska;
Wśród prądów, tł. M. Skibniewska;
Opowieści zasłyszane, tł. S.Wyrzykowski i T. Sapieżyna.
Wiedziałam do kogo się zwrócić. Dzięki, i mam nadzieję, że nie musiałeś zbyt glęboko grzebać w regaląch :)
UsuńOczywiście że grzebałem ale czego to się nie robi dla zaprzyjaźnionych blogerek :-)
UsuńChętnie bym przeczytała.......u Mateusza Jantara / Werstin/ w "Zmowie" a także w "Dzieciach wdowy", które czekają u mnie na czytanie może nie aż tak, ale jednak pokazane jest od takiej strony środowisko zubożałych litewskich zaścianków .
OdpowiedzUsuńBuczkowski w ogóle nie eksploatuje wątku tradycji szlacheckiej i przywiązania do polskości. On występują, że tak powiem, podskórnie, gdy zada się sobie pytanie, skąd w takiej dziurze wzięło się dwóch księży, jeden katolicki, drugi grekokatolicki. Drugi element to reprezentanci władzy - policjanci i lokalni notable. Nie dziwię się, że przed wojną nie chciano pozwolić na wydanie "Wertepów".
UsuńDąbrowska wypowiadała się o "Wertepach" nie tylko tonem krytycznym. Pochwaliła przecież Buczkowskiego za to, że świetnie oddał mowę chłopów :)
OdpowiedzUsuńA czy czytałeś "Czarny potok" tego autora? Ta książka też ma opinię dziwnej, trudnej i niezrozumiałej.
Na "Czarnym potoku" odpadłem po kilkunastu stronach ale składam to trochę na karb mojego wówczas młodego wieku i nieodłącznej dla niego niecierpliwości :-).
UsuńCo do "Wertepów" to są one jedynie dziwne ;-) bo ani trudnymi ani niezrozumiałymi bym ich nie nazwał.