Przedświąteczne dni to nienajlepsza pora na taką książkę, ale też żadna chyba nie jest wystarczająco dobra jednak wspomnienia Barbary Skargi nie bez kozery znajdują się w kanonie literatury obozowej i naprawdę warto poświęcić im czas. Przy okazji "Kazachstanu" Grażyny Jonkaytys-Luby wysuwałem swoje obiekcje co do wspomnień pisanych po latach, okazuje się, że nie byłem w nich odosobniony. Te same wątpliwości miała autorka "Po wyzwoleniu ...". Jej decyzja o spisaniu relacji z dwunastu lat zsyłki, mimo zastrzeżeń, które dochodziły w niej do głosu, wynikła z poczucia konieczności dania świadectwa, po części w reakcji na "Archipelag Gułag" Sołżenicyna i pokazania rzeczywistości obozowej z punktu widzenia osoby należącej do zupełnie innego niż rosyjski, kręgu kulturowego.
Wspomnienia Barbary Skargi (nazwisko Kraśniewska było pseudonimem przybranym przez nią dla potrzeb publikacji emigracyjnego wydania przez nieoceniony Instytut Kulturalny w Paryżu) są książką, rzec można, totalną. A to dlatego, że obejmują "kompletną" historię począwszy od pobytu w więzieniu, poprzez obozy a skończywszy na kołchozie, do którego Barbara Skarga została zesłana po "uwolnieniu". Totalną, także dlatego, że nie unika podejmowania kwestii najbardziej drażliwych i intymnych z punktu widzenia kobiet, nie stosując przy tym taryfy ulgowej.
"Po wyzwoleniu ..." swoją drastycznością i naturalizmem da się chyba porównać tylko z "Innym światem" a świadomość, że autorką wspomnień jest kobieta sprawia, że relacja nabiera jeszcze większej ostrości. Barbara Skarga wyraźnie zresztą przyznaje, że książka Herling-Grudzińskiego jest jej znana, podobnie zresztą jak i twórczość Dostojewskiego i co ciekawe, nie trzeba wielkiej przenikliwości by dostrzec refleks tego, na co tak uskarżał się on we "Wspomnieniach z domu umarłych", a mianowicie dystans utrzymywany przez Polaków w stosunkach z Rosjanami.
Tak jak jest on drażniący dla Rosjan tak dla nas jest zupełnie zrozumiały, wynikający z oceny Rosjan en masse - jako narodu niewolników, pozbawionego zdolności samodzielnego myślenia, otępiałej, zapijaczonej, zastraszonej tłuszczy nawet nie odczuwającej wartości poczucia wolności. Świat Tołstoja czy Dostojewskiego to tylko coś w rodzaju wsi potiomkinowskiej na obliczu Rosji a i to jest już w gruncie rzeczy zamierzchłą przeszłością, do której nie ma powrotu.
W książce Kraśniewskiej niewątpliwie widoczna jest perspektywa czasu, ale nie ma się wrażenia zniekształcenia obrazu rzeczywistości, jeśli już, to można mówić raczej o dystansie do przeżyć, próbie ich opisania i wyjaśnienia w kategoriach ogólnych, bez zapiekłej złości, poczucia krzywdy i martyrologicznych tonów. I ten dystans świadka do opisywanego świata, w którym daje się wychwycić lekką nutę triumfu z odniesionego zwycięstwa, robi większe wrażenie niż lament i emfaza.
Pasjonująca książka.
Pasjonująca książka.
A może właśnie to najlepszy czas na sięganie po literaturę łagrową? Szkoda, że nie jest ona tak powszechnie znana.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że to już schyłkowa literatura, miała swoje pięć minut po '89 roku, znacznie krótsze niż w przypadku obozów niemieckich ale ci, których to doświadczenie bezpośrednio dotknęło w większości już nie żyją a następne pokolenie woli patrzeć do przodu niż obracać głowę do tyłu.
UsuńMoże jak sam piszesz nie jest to dobry okres na czytanie takich książek, ale sama jestem w trakcie czytania wspomnień Zofii Posmysz, w których opisuje powrót z obozu na terenie Niemiec, do którego trafiła z Oświęcimia przed samym wyzwoleniem.
OdpowiedzUsuńNie pochwalę się czytaniem literatury łagrowej, ale po przynajmniej część książek, które wspominasz Ty jak i inni blogerzy może uda mi się sięgnąć w następnym roku.
"Po wyzwoleniu" miało dwa krajowe wydania po 89 roku, w których Barbara Skarga już zrezygnowała z pseudonimu, tak że bez problemu można je znaleźć. Jeśli chodzi o świat łagrów widziany oczami kobiet, to moim zdaniem, najmocniejsza rzecz, chwilami drastyczna i do bólu bezpruderyjna.
UsuńCzytam teraz wspomnienia Kossak z Oświęcimia - "Z otchłani" - to dla odmiany jedna z najbardziej kuriozalnych książek obozowych na jakie trafiłem.
A więc jednak uważasz "Z otchłani" za pozycję kuriozalną. Borowski w wielu sprawach miał rację, prawda?
UsuńJeśli mówimy o wcześniejszych wydaniach "Z otchłani" tych do 1947 roku, to tak. Sama Kossak musiała uznać, że coś jest nie tak skoro sama zrezygnowała w późniejszych wydaniach z najbardziej kontrowersyjnych fragmentów.
UsuńBorowskiemu się nie dziwię, że go poniosło, chociaż dotarłem do późniejszej wersji "Alicji ...", jeśli dobrze pamiętam z 1949 r. i to już jest filipika pisana z "jedynie słusznych pozycji" niewiele mająca wspólnego z wersją z "Pokolenia", za którą Ci jeszcze raz dziękuję. Bardziej naukową (?) krytykę Kossak, oczywiście z feministycznego, punktu widzenia, a jakże, przeprowadziła Janion. Nawet jej się specjalnie nie dziwię po tym jak Kossak odsądziła od czci i wiary lesbijki. Co ciekawe, to u Skargi miłość lesbijska też jest przedstawiana jako aberracja, tyle że podchodzi ona do niej z większą wyrozumiałością.
Podobno te fragmenty, z których zrezygnowała, były antysemickie. A i z tych pozostawionych da się wysnuć wniosek, że w obozie Polki zachowywały się najlepiej, a Żydówki i np. Greczynki o wiele gorzej.
UsuńOoo, nie wiedziałam, że były późniejsze wersje "Alicji", sądziłam, że to jedyna.
A gdzie można znaleźć tekst Janion o Kossak?
To wartościowanie nacji pozostało, ale to nie ono było punktem zapalnym, tylko traktowanie Oświęcimia jako kary za grzechy, i to jakie - "Czy trzeba Ci było, Jezu, aż tak okrutnego bicza, by kobiety zagnać z powrotem do domowego ogniska? Czyż trzeba było aż tak je ugnębić, by poznały, w czym leży największy ich skarb? Czemu je tak srodze karzesz? Czy przymusowy bezwstyd łagru, to pokuta za harce nagich nimf po plażach i uzdrowiskach, a utrata dzieci karą za to, że niegdyś nie chciały rodzić? Sponiewieranie ciał za malowane paznokcie u rąk i nóg, nędza, wszy, głód i ból za materializm, za życie ułatwione, obojętność na niedolę innych?", które znajdowało się w ostatnim rozdziale, który uległ największym zmianom.
UsuńTekst Janion to "Zagadka Zofii Kossak-Szczuckiej", nie pozbawiony jak widać błędu w tytule. Był zamieszczony w "Porzucić etyczną arogancję", który bez trudu da się wygooglować.
A czy pamiętasz może, czy Skarga opisywała także swoją działalność w AK, czy też opisała tylko okres po uwięzieniu?
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że ona opisuje tylko okres począwszy od uwięzienia, oczywiście odnosi się do swojej działalności okupacyjnej ale to są tylko wzmianki i nie są, że tak powiem, w ciągu chronologicznym wspomnień. Książkę pożyczyłem, tak że nie niestety nie mogę tego sprawdzić.
UsuńKossak-Szczucka choć wyrzuciła najbardziej kuriozalne fragmenty, natomiast profesor Skargi nie było stać na takie czyszczące działanie. Dla mnie szczytem szczytów w "Po wyzwoleniu" jest opis jak to radzieckiemu (czy jak pisze BS "sowieckiemu") żołnierzowi objawiła się sama Matka Boska i wręczyła mu różaniec (str. 184 wydania ILP 1985). Podobno (wg prof. BS) takich relacji (scil. objawień) z frontu wojny fińsko-radzieckiej było wiele. Oczywiście prof. Salij OP podchwycił temat i zacytował ten fragment w swoich naukowych rozważaniach o różańcu św.
OdpowiedzUsuńDla mnie cała książka prof. Skargi jest pełna takich niewiarygodnych kawałków i przepełniona jest nienawiścią do ZSRR. Po części mogę zrozumieć, ale tylko po części.