sobota, 14 czerwca 2014

Inny świat, Gustaw Herling-Grudziński

Dzisiaj "literatura obozowa" odchodzi nie tyle w zapomnienie, co cicho wegetuje na uboczu, gdyby nie obecność na liście lektur szkolnych mogłoby być z nią całkiem kiepsko, wiadomo - komu chciałoby się czytać o przykrych rzeczach. Ale warto, choćby dlatego by dowiedzieć się czegoś nowego o człowieku, nawet wówczas gdy jest to wiedza przykra i stojąca w poprzek naszym wyobrażeniom, tak jak "Inny świat" Herlinga-Grudzińskiego.

Wiadomo, że jego wspomnienia nawiązują do "Wspomnień z domu umarłych" (u mają tytuł "Zapisków z martwego domu") wprost się zresztą do nich wielokrotnie odwołując. Od razu przypomina mi się niedawna dyskusja o statusie humanisty/inteligenta bo wstyd się przyznać, że lektura Dostojewskiego ciągle przede mną, a mam przy tym wrażenie, iż sporo straciłem z lektury "Innego świata" nie znając "Wspomnień ...".  


Nawiązanie do Dostojewskiego, to nie jedyne konotacje literackie, jest ich znacznie więcej: bezpośrednich, jak wzmianki o "Głodzie" Hamsuna, "Dzienniku roku zarazy" Defoe'a czy "Piotrze Płaksinie" Tuwima czy pośrednich, bo czyż losy Kozaka Pamfiłowa to nie swego rodzaju epilog "Cichego Donu" i nie trzeba być specjalnie domyślnym by zorientować się, że pan C., Żyd wydany Niemcom przez Rosjan zimą 1940 roku to Aleksander Weissberg-Cybulski autor "Wielkiej czystki" (do której potem Herling-Grudziński napisał przedmowę, w której dostało się m.in. Miłoszowi), która stanowi antytezę dla słynnej "Ciemności w południe" Koestlera. Zresztą i z powieścią Koestlera można znaleźć bez większego trudu punkty wspólne - spostrzeżenia Grudzińskiego, że "technika śledztwa sowieckiego polega nie tyle na ustaleniu prawdy, ile na kompromisowej ugodzie w wyborze możliwie dogodnego dla oskarżonego kłamstwa" i "nie wystarczy strzelić komuś w łeb, trzeba jeszcze, żeby o to na procesie pięknie poprosił" są przecież kwintesencją losów Rubaszowa.

Ale wartość wspomnień Herlinga-Grudzińskiego nie polega przecież na tego rodzaju powiązaniach (a na pewno nie tylko) a na przedstawieniu rzeczywistości rosyjskich obozów pracy przy jednoczesnej dbałości o literacką formę. To co zwróciło moją uwagę, to z jednego strony zanegowanie reguł społecznych przestrzeganych w normalnym życiu. Mówiąc o obozie "trzeba abyśmy zapomnieli na chwilę o zasadach zwykłej moralności" a ludzie nie powinni podlegać prawom normalnych czasów bo "człowiek jest ludzki w ludzkich warunkach, i uważam za upiorny nonsens naszych czasów próby sądzenia go według uczynków, jakich dopuścił się w warunkach nieludzkich", z drugiej jednak strony Grudziński pokazuje że możliwe było przetrwanie najszlachetniejszych ludzkich uczuć, co robi tym większe wrażenie, że odcina się od dominującego zbydlęcenia. Zresztą sam Grudziński zaprzecza tej względności ludzkich zasad, którą głosi w odniesieniu do rzeczywistości obozowej, odmawiając zrozumienia człowiekowi, który ze strachu o własne życie zadenuncjował niewinnych ludzi, skazując ich na śmierć.

Obraz więźniów jest całkowicie odheroizowany, kojarząc się z opowiadaniami Borowskiego, nie ma tu w przeciwieństwie do niemieckich obozów koncentracyjnych opowieści o cwaniakach, którzy zawsze i wszędzie dają sobie radę jak w przypadku "Pięciu lat kacetu" (chyba że są to rosyjscy kryminaliści), nie ma śladu żadnego ruchu oporu (poza głodówką), jest wyłącznie walka o fizyczne przetrwanie, która prowadzi do deprawacji (ksiądz bierze chleba za udzielenie sakramentu spowiedzi) i którą wykorzystuje władza obozowa, w której przekonaniu "byłoby nonsensem wkraczać w życie więźniów tam, gdzie mogli sobie nawzajem szkodzić, ale nie należało dopuścić do tego, aby mogli sobie nawzajem pomagać".

Ma się wrażenie, że obóz jako "stan bezprawia uświęconego zmową silniejszych" jest we wspomnieniach Grudzińskiego kwintesencją Rosji, która "była zawsze i jest po dziś dzień martwym domem", a Rosjanie to "wieczni niewolnicy", wśród których osobną kategorię pod względem mentalnym stanowią komuniści - z jednej strony ciągle wierzący w utopię za sprawą której znaleźli się w obozie, z drugiej zaś po wybuchy wojny z Niemcami oczekujący "z podnieceniem i zniecierpliwieniem przyjścia hitlerowskich oswobodzicieli". Ale przecież nie ma co oczekiwać logicznych analiz sytuacji od ludzi, którzy żyją w permanentnym stanie zagrożenia i niepewności.

Ponura i gorzka lektura ale jednocześnie kawałek dobrej prozy. 

43 komentarze:

  1. Dawno temu czytałam "Inny świat", ale sięgnęłam parę miesięcy temu po "Białą noc miłości" tego wspaniałego pisarza. Piękna powieść o miłości z polskim artystą jako głównym bohaterem.

    Z tematyki obozowej czeka na mnie na półce "Podróż do krainy zeków" Margolina, wydana niedawno przez wydawnictwo Czarne. Wspomnienia Żyda, który pięć lat spędził w sowieckich łagrach. Opasły tom, ale nie boję się zarówno treści, jak i rozmiaru. To może być ciekawe doświadczenie lekturowe! Zapiski Margolina do tej pory nie zostały przetłumaczone na hebrajski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Herling-Grudziński też był Żydem, czy "Inny świat" został przetłumaczony na hebrajski nie wiem, ale nie zdziwiłbym się gdyby nie był, bo może w Izraelu uchodzić za książkę niepoprawną polityczną, zważywszy na to, że Żydzi są w nim pokazani m.in. jako denuncjatorzy.

      Usuń
    2. Czytałam "Białą noc miłości", to istotnie piękna opowieść :) I odważna, bo autor opisał w niej miłość kazirodczą.

      Usuń
    3. Poza "Innym światem" nic Grudzińskiego nie czytałem, widzę że czas spróbować :-)

      Usuń
    4. Tak, jest to opowieść o miłości Łukasza, reżysera teatralnego, do siostry przyrodniej. Temat namiętnej i grzesznej miłości podejmowało przed Herlingiem-Grudzińskim wielu pisarzy, więc raczej nie powiedziałabym, że odważna jest pod tym względem jego powieść, ale na pewno ten wątek oryginalnie i z klasą ujął.

      Usuń
    5. W takim razie, jeśli tylko znajdę ją w bibliotece, to za jakiś czas podzielę się wrażeniami.

      Usuń
    6. Chyba nie było przekładu na hebrajski. Zdzisław Kudelski podaje, że były tłumaczenia "Innego świata" na francuski, angielski (kilka wznowień), rosyjski, czeski, hiszpański i niemiecki, ale on to odnotowywał w 2002 roku, więc może w ciągu ostatnich dziesięciu lat przełożono tez jeszcze na inne języki, w tym hebrajski?

      Usuń
    7. Ciekawostka, że "Inny świat" ukazał się po raz pierwszy w angielskiej wersji jako "A world apart" w 1951 r. a po polsku w 1953 - skan okładki, to właśnie pierwsze polskie wydanie.

      Usuń
    8. Moim zdaniem pisanie o związkach kazirodczych zawsze wymaga odwagi, bo na ten rodzaj miłości wiele ludzi reaguje ogromnym oburzeniem :) Poza tym Herling-Grudziński napisał tę opowieść mając 80 lat. Bardzo podobała mi się też "Gorąca noc miłości" tego autora.

      Usuń
    9. Odwagę wykazał już pisząc "Inny świat", nie tylko ze względu na temat ale także dlatego, że pośrednio nie wahał się przedstawić samego siebie chwilami w niekorzystnym świetle.

      Usuń
    10. Tylko czy to nie było podobne działanie do działania Tadeusza Borowskiego, skądinąd wiadomo że wcale nie był taki jakim przedstawił się w "opowiadaniach" być może i tu tak było. Nie znam na tyle biografii autora by wyrokować ale swoją drogą to ciekawe.

      Usuń
    11. Nie pamiętam opowiadań Borowskiego na tyle bym mógł kompetentnie odnieść się do tej analogii. Z jednej strony Grudziński pisze, że ofiarował komuś miskę jedzenia z drugiej opowiada o tym co widział, na przykład gwałcie i aż się prosi o pytanie co zrobił on i co zrobili inni świadkowie.

      Usuń
  2. "Komu chciałoby się czytać o przykrych rzeczach".
    Mam wrażenie, że czytelnicy lubią jednak czytać o przykrych rzeczach, tyle że nie o lagrach i łagrach, ale o okrucieństwach wymyślonych. Kryminały z gęsto ścielącym się trupem i dokładnymi opisami tortur cieszą się chyba największym powodzeniem wśród czytelników i blogerów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo też nie są to opowieści z życie wzięte tylko okrutne bajki, a trudno zdołować się bajkami.

      Usuń
    2. Może dlatego że łatwiej to znieść wiedząc że to fikcja?

      Usuń
    3. Tu nie ma co znosić skoro to tylko bajki :-)

      Usuń
  3. Dzięki tej książce zaczęłam się interesować tą tematyką... Z drugiej strony znacznie mniej dzieł powstało o łagrach, niż o obozach koncentracyjnych. Dlatego to właśnie "Inny świat" powinien być lekturą obowiązkową, nie z przymusu, a potrzeby poznawania prawdziwej historii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, że w czasach PRL-u to był temat tabu więc ci, którzy mieli coś do powiedzenia i mieszkali w kraju mieli zdecydowanie pod górkę ale też z drugiej strony nie w ilości rzecz lecz w jakości a tu już proporcje są chyba zbliżone. Zresztą w ostatecznym rozrachunku i to ma niewielkie znaczenie bo to książki, które nie mają szans by znaleźć się na listach bestellerów.

      Usuń
  4. Ja kształcona w głębokim socjalizmie, więc Grudzińskiego w szkole nie mogłam poznać, a później czytałam głównie dla rozrywki więc chyba najwyższy czas po niego sięgnąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście były jeszcze wydawnictwa emigracyjne - ja poznałem "Inny świat" dzięki paryskiej "Bibliotece Kultury". W tamtych czasach miało to podwójny smaczek.

      Usuń
  5. A ja nie stronię od czytania o przykrych rzeczach, a wręcz przeciwnie - bardziej ciągnie mnie do takich historii niż do tych słodkich, wręcz ociekających lukrem, dziejących się we wspaniałym i odrealnionym świecie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To należysz do mniejszości, przynajmniej jeśli chodzi o blogi książkowe :-)

      Usuń
  6. Czytałem niedawno. Książka zrobiła na mnie duże wrażenie. Z tej tematyki polecam bardzo poruszającą pozycję Wandy Półtawskiej "I boję się snów".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przymierzałem się do wspomnień Półtawskiej, trafiłem kiedyś na ich fragment dotyczący pobytu w obozie i zrobił na mnie wrażenie, ale jakiś czas temu trafiłem na inny ich fragment w "Więziennej kracie" w Antologii pamięci a tym z kolei byłem bardzo rozczarowany.

      Usuń
  7. Czytałam już kilka razy i z pewnością do niej wrócę. Nie jest tak zle z czytaniem "tej" literatury, ja bardzo lubię poznawać zarówno te książki dotyczące łagrów jak i KL. Zamierzam ograniczyć czytanie i te jako jedne z nielicznych zostają wśród wartych poznania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Inny świat" czytałem dawno temu, kiedy miał jeszcze smak owocu zakazanego ale i wówczas i teraz zrobił równie mocne wrażenia.

      Usuń
    2. Po raz pierwszy czytałam kiedy był już lekturą obowiązkową, niemniej nawet wtedy tak sobie myślę zrobił odpowiednie wrażenie.Co do "I boję się snów" polecam , jedną z lepszych pozycji zakładam że Tobie doskonale znaną są "Dymy nad Birkenau" Seweryny Szmaglewskiej.

      Usuń
    3. Za moich czasów jeszcze się nikomu nawet nie śniło, że "Inny świat" będzie lekturą, a "Dymy nad Birkenau" były chyba lekturą w podstawówce, a przynajmniej ja je z tamtych czasów pamiętam.

      Usuń
    4. "Dymy..." czytałam jako nadobowiązkową dla chętnych, jak to się jednak kanon zmienia mimo iż mówi się że jest inaczej. Obowiązkowe były "Medaliony" Nałkowskiej ( do dziś jedna z najbardziej wstrząsających dla mnie książek na ten temat) i "Opowiadanie " Borowskiego. Próbuję sobie przypomnieć coś poza "Innym światem" i przypomina mi się tylko Czapski i "Na nieludzkiej ziemi" jednak nadal jako dodatek do listy a nie podstawa.

      Usuń
    5. Jeśli chodzi o obozy rosyjskie, to co prawda literatura nie jest tak obszerna jak w przypadku obozów niemieckich ale i tak jest nieźle. Polecam "Budujemy kanał" Olszewskiego, "W domu niewoli" Obertyńskiej, "W cieniu Katynia" Swianiewicza, "Książkę o Kołymie" Krakowieckiego i "Między młotem i sierpem" Grubińskiego.

      Jeśli chodzi o "Medaliony" to ciekawostką jest, że bohater jednego z opowiadań był rozmówcą Lanzmanna w Shoah i z jego wspomnień korzystał Montague w "Chełmnie".

      Usuń
    6. Dzięki za kolejną listę :-)

      Usuń
    7. Wiele bym dała za takiego nauczyciela literatury w swoim czasie.

      Usuń
    8. Daj spokój, tak jak kiedyś pisałem trollującej tu Alicji zanim wykasowałem jej posty - wazelina nawet na tym blogu ma swoje granice :-)

      Usuń
    9. Czyżby to miała być grozba ? : -) Pisałam poważnie, niestety coraz więcej nauczycieli odbębnia lekcje według jakiegoś tylko im znanego wzorca kompletnie nie umiejąc zainteresować tematem o wciągnięciu w dyskusję nie wspominając, Rzecz jasna i inni się zdarzają ale zdecydowanie zbyt rzadko. A tylko spróbuj cos wykasować .... !

      Usuń
    10. Nie - to jedynie sugestia i prośba o powstrzymanie się od takich "aktów strzelistych" :-). Myślę, że odbębnianie lekcji jest cechą ponadczasową i zdarza się wśród nauczycieli niezależnie od listy lektur.

      Usuń
  8. Już trzymałam w ręku w bibliotece, kiedy w oczy wpadło mi W domu niewoli Obertyńskiej i to ono leży teraz na półce i czeka na swą kolej, bo czytam właśnie Wielbłąda na stepie Krzysztonia. Ale widzę, że przed lekturą Innego świata powinnam chyba zapoznać się choć z niektórymi lekturami do których odnosi się Grudziński, bo przyznam, iż żadnej ze wspomnianych pozycji nie czytałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że na dobrą sprawę wystarczy znajomość "Wspomnień z domu umarłych" bo do Dostojewskiego Grudziński odwołuje się wielokrotnie, pozostali autorzy i dzieła wspominane są jednostkowo. W każdym razie ja miałem poczucie, że wraz brakiem znajomości Dostojewskiego tracę coś ważnego z "Innego świata".

      Usuń
  9. No to przyjdzie mi chyba chwilkę poczekać. Dostojewskiego czytam Braci Karamazow (a dokładniej słucham), więc po niedawnej lekturze Idioty i Zbrodni i kary będę musiała zrobić sobie małą przerwę od Fiedki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwłaszcza po "Idiocie" przyda się, bo rzeczywiście jest męczący.

      Usuń
  10. Czy mozna zapytać co Pan teraz czyta?
    Pozdrawiam. A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie zmieniło od czasu mojej ostatniej odpowiedzi.

      Usuń