środa, 1 października 2014

Sońka, Ignacy Karpowicz

Cóż za zbieg okoliczności! Kupiłem akurat, korzystając z przeceny, "Sońkę" Ignacego Karpowicza gdy wybuchła afera rodem z magla albo jak z "Rozmów w toku" Ewy Drzyzgi. Publicystka Kinga Dunin, publicznie skarży się, że pisarz wezwany do oddania pożyczonych pieniędzy kazał jej spierd... , na co pisarz rewanżuje się jej również publiczną enuncjacją, jak to w trosce o swój rozwój musiał kopulować z blisko o ćwierć wieku starszą panią i to jeszcze na dodatek feministką.

Żenada, dno dna i dziesięć metrów mułu, ale skoro wydałem już pieniądze to postanowiłem sprawdzić jak przedstawia się powieść, która swój kształt zawdzięcza, choć w nierównej części, podobno obu państwu.


Sprawdziłem - jest dobrze, powiedziałbym nawet, że bardzo dobrze i to do tego stopnia, że znajomość z prozą Karpowicza zamierzam kontynuować, bo trudno by było inaczej skoro książkę przeczytałem jednym tchem.

Jest w "Sońce", w opowieści tytułowej bohaterki, coś ze świata powieści Myśliwskiego, którego bohaterowie dokonują rozrachunku z własnym życiem, coś z klimatu "Prawieku i innych czasów" Tokarczuk i "Malowanego ptaka" Kosińskiego (kazirodztwo, scena gwałtu, "indagacja" w sprawie ojcostwa), że nie wspomnę o czytelnej aluzji do "Czarodziejskiej góry", choć bohater Manna był sporo starszy od miłości życia głównej bohaterki, no i w Gdańsku tylko trochę studiował a nie urodził się.

To opowieść starej kobiety, może takiej jak ta z fotografii Jerzego Piątka (tyle, że bez wnuczki), która ma "twarz naprawdę, takich twarzy życie już nie lepi, takich twarzy się nie widuje. Bo twarz Soni zstąpiła z ikony: brązowa, czerstwa, popękana, bez znaczenia i kłamstwa, ale też mocna z jaśniejszymi liniami zmarszczek (...). Bo twarz Soni to twarz po prostu: widać, że coś przeżyła, widać że coś marzyła, nade wszystko jednak ta twarz służy do tego, do czego ją Haspodź powołał: do słuchania, patrzenia, jedzenia, do mycia, całowania, wąchania, do czkania, płakania, siąkania."


Daruję sobie dyrdymały o feministycznej perspektywie narracji Karpowicza (jak to brzmi, prawda? a która jest dostrzegalna bez większego trudu ale nie jest jakoś specjalnie natrętna) bo są znacznie ciekawsze rzeczy, na które wypada zwrócić uwagę - zmierzenie się z mitami "wsi sielskiej, anielskiej" oraz "Wandy, co nie chciała Niemca".

W pełnym brutalności i prymitywizmu chłopskim życiu, tytułowa bohaterka, która nie ma w sobie nic z heroiny, znajduje ukojenie w ramionach Niemca i to jeszcze Niemca zbrodniarza, mordującego mieszkańców nieodległego miasteczka. To uczucie proste, nie oparte na "rozumieniu dusz" a jedynie na instynktownym poczuciu bliskości i oddania a przecież w żaden sposób przez to nie gorsze.

Ktoś obcy staje się dla Sońki ucieczką przed tym co powinno być dla niej najbliższe a jest tylko źródłem cierpienia. Obcy też unieśmiertelnia jej historię, bo ona sama "milczała. Gdyby porachować minuty jej życia, okazałoby się pewnie, że przemilczała własne życie. Że towarzyszami rozmów były krowy, kot i pies. Łąka, rzeka i przedmioty."

Ile my takich osób spotykamy na swojej drodze, mijając je ledwo zauważone? Kto z nas docieka, jakie doświadczenie kryje życie obcego nam człowieka? Czy jego historia dokonałaby może niekoniecznie jak w przypadku Igora/Ignacego przemiany z zadufanego w sobie bufona w człowieka, zdolnego odczuwać los innych ale wywołałaby choćby cień refleksji, nad błahością własnych porażek i sukcesów w obliczu ludzkiej tragedii? Chciałoby się wierzyć, że tak ...

67 komentarzy:

  1. Gdzie się podział post o "Łuku triumfalnym"? Czyżbym miała omamy wzrokowe?
    "To uczucie proste, nie oparte na "rozumieniu dusz" a jedynie na instynktownym poczuciu bliskości i oddania a przecież w żaden sposób przez to nie gorsze". - ładnie to ująłeś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Remarque poszedł do poprawki, tak że bez obaw, wróci :-)

      Usuń
    2. To świetnie.
      Chociaż odzierasz mnie w tej notce ze złudzeń.
      Karpowicz może przede mną, jak biblioteka będzie w niego zaopatrzona.
      Miłość nie wybiera, ale to dramat zakochać się we wrogu.

      Usuń
    3. Joachim, bo tak Niemcowi na imię, w sumie nie jest wrogiem - to co robi on i jego ziomkowie, nie dotyczy wsi (do czasu) a jej mieszkańcy nie mają poczucia patriotyzmu bo wojna dzieje się obok a oni czują przede wszystkim nie Polakami a "tutejszymi".

      Usuń
  2. Popatrz, kiedy układałem w głowie wpis (który pewnie nigdy nie powstanie), na temat "Sońki" pierwszym skojarzeniem była proza Myśliwskiego i myśl, że jednak pan Wiesław lepszy, bo mniej udziwniony. Bo ze skończoną wczoraj książką Karpowicza mam tak, że dopóki nie próbuje bardzo chaotycznej żonglerki słowem jest ok, ale kiedy udziwnia, to już mi gdzieś ten przekaz, który czułem, umykał. Niemniej jednak są fragmenty, które zrobiły na mnie duże wrażenie i mówi to człowiek, który nie potrafi zrozumieć fenomenu miłości totalnej, a którego obraz przedstawiony w "Sońce" go poruszył :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się "Sońka" kojarzyła z jeszcze jedną powieścią, i to w dodatku z tamtych stron, z "Konopielką" Redlińskiego za sprawą języka jakim posługuje się Karpowicz. Tyle tylko, że różnorodność chwytów jakimi się posługuje wydaje mi się przedobrzona i książce na dobre nie wyszła. Z Myśliwskim jednak Karpowicz z "Sońką" nie ma szans.

      Usuń
    2. Naprawdę? Ja nie dostrzegam podobieństwa, ale możemy to złożyć na karb odległej w czasie lektury "Konopielki". Mnie się wręcz wydaje, że Igor/Ignacy zbyt właśnie język Sońki poetyzuje i zaplata, żeby to ładne i modne było. Wiem, że opowieść głównej bohaterki przerabiana jest na sztukę, a ta rządzi się swoimi prawami, ale jednak ta słowna ekwilibrystyka czasem mnie hamowała i wydawała się sztuczna.

      Usuń
    3. Chwilami jednak jedzie Vargą i Pilchem, a ta uszczypliwa prześmiewczość w powieści wiejskiej, choć "Sońka" w pewnej części jest też "rozterkami artysty w nastawionym na konsumpcję świecie" była przed nimi testowana z powodzeniem przez Redlińskiego.
      Widać, że Karpowicz chce być modny bo książka nie tylko jest opowieścią o kobiecie/człowieku ale w paru miejscach ma zawarte ma jasne przesłanie - zobaczcie jaka ciężka jest dola kobiety uciemiężonej przez mężczyzn, zupełnie niepotrzebnie bo czytelnik i tak jest w stanie dodać 2 do 2 ale może takie są wymogi feminizmu :-)

      Usuń
  3. Wprawdzie publiczne pranie brudów w wykonaniu Dunin i Karpowicza wypada wyjątkowo żałośnie, to jednak przekłada się ono na sprzedaż książki "Sońka". Widziałam, że w okolicznych sklepach wymiotło promocyjne egzemplarze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, czegoś tak równie żałosnego nie widziałem od czasu "Nocnika" Andrzeja Żuławskiego. Okazuje się, że nic nie robi sprzedaży książki tak dobrze jak skandal ale nie od dziś wiadomo, że w marketingu sprawdza się hasło "obojętnie, dobrze czy źle, byleby po nazwisku".

      Usuń
    2. A wcześniej chyba był "Trans", którego co prawda nie czytałem, ale który swego czasu wzbudzał wynurzeniami o, bodajże, popierdywaniu w trakcie stosunku, niezdrowe emocje. No, co kto lubi, po prostu :P

      Usuń
    3. Na swoje szczęście, z tym co się nazywa polską literaturą współczesną jestem generalnie do tyłu więc nie ogarniam tych wszystkich bestsellerów i wybitnych powieści, o których parę miesięcy po ich ukazaniu się już nikt nie pamięta :-) Popierdywanie, w sensie literackim oczywiście, Manueli Gretkowskiej jakoś niespecjalnie mnie pociąga :-)

      Usuń
    4. A ja właśnie nabrałem ochoty na dalsze eksperymenta i eksploracyje w temacie, i dziś właśnie na półkę z polską współczesną popatrzę :P

      Usuń
    5. Na razie eksperymenty z naszymi współczesnymi ograniczam do Karpowicza, Pilcha i może jeszcze Bator bo wieść gminna niesie, że nieźle pisze :-)

      Usuń
    6. Mam kupionego na jakimś promołszyn "Rekina z parku ..." pani Bator, ale to chyba niereprezentatywne dla całokształtu. Biblio zaopatrzone w dzieła wałbrzyskie, to może kiedyś skorzystam :) Ja zgarnąłem z półki najnowszą książkę pana Grzeli. Zobaczymy :) Jakby co mam najnowszego Kinga na "odtrutkę" :P

      Usuń
    7. Z Bator nie chcę eksperymentować i będę się brał za pewniaka (?) - "Ciemno prawie noc".

      Usuń
  4. Kontynuuj znajomość, ale Ości omijaj z daleka, chociaż wątek feministki Ninel i jej kochanka nabiera w obecnej sytuacji ciekawych cech :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby nie patrzeć pewne wątki "Sońki" też. Ale w tej sytuacji, to teraz prawie wszyscy będą się domyślać prawie wszystkiego w prawie wszystkim co napisał Karpowicz :)

      Usuń
    2. Właśnie ze względu na "ten" wątek ostrzyłem sobie zęby na "Ości" - nie ma to jak literatura "żywa" :-)

      Usuń
    3. Może i "żywa", ale zdecydowanie bardziej pawiogenna :P

      Usuń
    4. Ale i bardzo pouczająca życiowo, choć rzeczywiście obserwując tego rodzaju epickie zmagania autorytetów (?) można nabawić się problemów gastrycznych :-)

      Usuń
    5. Gastryczna jest jakość tego dzieła po prostu.

      Usuń
    6. Aaaa ... no, ale przecież dzieło ("Ości") było nominowane do Nike! Więc jak Ty tak możesz?!

      Usuń
    7. Od wczoraj wszyscy wiem, dlaczego ponoć zyskało nominację. A to wiele wyjaśnia, bo książka sama z siebie nie zasłużyła.

      Usuń
    8. Nie masz litości! Swoją drogą myślałem, że to tylko kobiety mogą robić karierę przez łóżko a tu okazuje się, że jednak nie tylko :-) Tylko czekać oświadczenia jury Nike w tej sprawie :-)

      Usuń
    9. Ja w ogóle nominatów do Nike nie uznaję.

      Usuń
    10. To jak mam miększe serce - po tym jak trafiłem na "Bambino" Iwasiów, u mnie mają szansę.

      Usuń
    11. Po wtopie z Ośćmi jedyną szansę dostanie prof. Modzelewski.

      Usuń
    12. Ale który? chyba nie Witold? :-)

      Usuń
    13. Tak też myślałem ale wolałem się upewnić. Sam wiesz jak to jest w tych czasach :-)

      Usuń
    14. Tak, uzurpatorzy i hochsztaplerzy :-)

      Usuń
  5. Ja prozy Karpowicza jeszcze nie znam, ale cały czas zastanawiam się od czego ją rozpocząć. W opinii niejednego komentatora, "Sońka" to dotychczas najlepsze dzieło tego autora i dlatego planuję sobie pozostawić tę powieść na deser :)

    P.S. O całym wspomnianym zamieszaniu dowiaduję się dopiero teraz. Trochę kojarzy mi się to z Uniłowskim i jego "Wspólnym pokojem", gdzie autor przyrównywał artystów do kurw, sprzedających swój wolny czas wszelakim mecenasom kultury. Jak widać Karpowicz był mniej metaforyczny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z kolei ja słyszałem dobre opinie o "Balladynach i ... " oraz "Ościach". Na "Sońkę" zdecydowałem się w sumie przypadkowo, raz że chyba jest najmniej obszerną z książek Karpowicza, dwa tylko ją zauważyłem w przecenie :-)
      PS.
      Tego passusu akurat u Uniłowskiego nie pamiętam ale że niektórym, m.in. Gałczyńskiemu mocno się oberwało.

      Usuń
  6. Przyznaję, wstrzymałam oddech na chwilę.. A potem poczułam ulgę, co potwierdza, że liczyłam na Twoją aprobatę "Sońki". :) Co do kontynuowania czytelniczej znajomości z Karpowiczem, to, choć sama go lubię, obawiam się, że możesz się rozczarować. "Sońka" jest inna, dlatego zdecydowanie dobra. Reszta to już dla wielbicieli takich dziwactw, o których pisze Bazyl- dużo poetyzowania, metaforyki pokręconej i stanów depresyjnych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja już sobie zęby ostrzyłem na "Ości" by poczytać co tam Autor pisał o swojej Muzie :-) W każdym razie dam mu szansę, jeśli nie przeczytam to nie dowiem się czy mnie rozczaruje :-)

      Usuń
    2. A nie, nie chciałam Cię zniechęcać! Co najwyżej..trochę ostrzec :-) Jasne, że lepiej, żebyś sam się przekonał :) Więcej powiem, ucieszę się, jeśli się okaże, że przestrogi były niepotrzebne :)

      Usuń
    3. Jeśli chodzi o polską literaturę współczesną to z definicji jestem bardzo ostrożny :-) ale skoro był nominowany za "Ości" do Nike to nie może to być jakaś totalna porażka. Chyba. Bo biorąc pod uwagę insynuacje Dunin wychodzi na to, że niekoniecznie wartość książki decyduje o tym, że jest ona nominowana.

      Usuń
    4. Nie chcę się spierać ale po Masłowskiej wszystko jest możliwe ;-)

      Usuń
    5. Czytałem tylko "Wojnę ..." i jakoś niespecjalnie przekonała mnie nią do siebie.

      Usuń
  7. O tak, pierwszą rzeczą jaką rano przeczytałam były info o wspomnianym "konflikcie". Po prostu nie do wiary i sterfa 11. A teraz widzę, że sprawa jest rozwojowa, bo pani Kinga juz odpowiedziała na zarzuty... Ale co tam, Nike w drodze, nazwisko Karpowicz nagle stanie się gorące, kaska się zgodzi, gawiedź będzie miała ubaw. Wszyscy wygrywają.

    Do Karpowicza podchodziłam kilka razy i za każdym razem rozczarowanie, więc po "Cudzie" stwierdziłam, że dam sobie z nim spokój. Ale może kiedyś na "Sońkę" się skuszę. Tym bardziej, że okładka świetna i miło byłoby mieć taką ładną książkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okładka ładna, fakt a mówią, że nie ocenia się książek po okładce - jeszcze jeden stereotyp :-), poza tym książka niedługa więc jakoś dasz radę. Jestem za tym by przyznali Nike Karpowiczowi, będzie chłop miał wówczas kasę by oddać pieniądze Dunin, i to z odsetkami :-).

      Usuń
    2. I to jest słuszna koncepcja!

      Usuń
  8. Jestem zatem dziwna jak zawsze zresztą . O konflikcie nie wiedziałam aż do wejścia tutaj. Nawet nie bardzo jestem ciekawa jak go rozwiążą pal licho. Za to podoba mi się to że Tobie "Sońka" się podoba bo czytałam i negatywne opinie. W każdym razie ląduje na liście do czytania skoro jeszcze z "Konopielką" się ma prawo kojarzyć to tak to ja chcę.
    "Mistrza z Petersburga" zdobyłam i czeka w kolejce do czytania a jeszcze Agnieszka z "Czytam bo.." poleciła jego eseje więc jest czego szukać , bo akurat nie było tego na półce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie też bym o tej awanturze nie wiedział, bo o Kindze Dunin i Ignacym Karpowiczu wiedziałem wcześniej, że żyją :-) Ideologiczne zacięcia to nie moje klimaty ale ten magiel przetacza się tak szeroko przez internet a tych dwoje go podgrzewa. No cóż - "sprawa smaku" jakby powiedział Poeta ale on z kolei zdaje się nie należy do klimatów bohaterów tej żenady.

      Usuń
    2. @molesław Z tym, że ja zaznaczam, że skojarzenia z "Konopielką" u mnie nie było, a jak już się tytuł w kontekście pojawił, to może i bym te dwie książki połączył, ale jednak dość na siłę. Jest zakątek zapomniany przez Boga i ludzi, jest obcy, który burzy zastany stan rzeczy, ale ... :)

      Usuń
  9. Takie czasy, by ludziska czytali lub oglądali musi poprzedzone być skandalem, najlepiej towarzyskim. Wówczas sukces pewny choćby i produkt był mało strawny. Pewno zawsze tak było, tylko realia się zmieniły.
    Dyskusja mi się podoba, natomiast Karpowicz coraz mniej. Chyba jednak lepiej pozostać przy klasyce i literaturze rozrywkowej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zarzut ciężkostrawności "Sońki" akurat nie dotyczy a i afera wybuchła już po ukazaniu się książki więc jako działania marketingowego bym jej nie traktował.
      Nieoddawanie pożyczonych pieniędzy i wywlekanie na publiczne forum spraw intymnych to co najmniej objaw braku kultury ale i on i Kinga Dunin są nowocześni więc może tradycyjne normy kultury ich nie dotyczą.

      Usuń
    2. Dziwna ta dzisiejsza "nowoczesność". Pozbawiona dobrego obyczaju.Ale publiczne pranie brudów to jak kabaret w złym guście, ale takie dzisiaj są chętnie oglądane i bawią masy.

      Usuń
    3. Prawda? a wydawałoby się, że obydwoje państwo powinni być na poziomie. Jak to pozory mylą ...

      Usuń
  10. przeczytałam tylko"balladyny i romanse"i co?mhm...,czytało mi się to nieźle,ale w euforię nie wpadłam,nie czekam gorączkowo na następne powieści,może nie potrafiłam docenić wielkości karpowicza,ale w końcu jestem tylko zwykłym"zjadaczem"książek-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czytał pan może houellebecqa?-anna

      Usuń
    2. Nic mi nie wiadomo o tym by Karpowicz "wielkim pisarzem był". Od dobrej książki, jaką wg mnie jest "Sońka" do wybitnej jeszcze daleka droga, ale jak to mówią, każdy nosi buławę w plecaku :-)
      PS.
      Nic Houellebecqua nie czytałem.

      Usuń
    3. To ja ośmielę się polecić wspomnianego autora. Szczególnie polecam "Cząstki elementarne", "Platformę" oraz "Możliwość wyspy". Krytyka zachodniej cywilizacji, konsumpcjonizmu, bezrozumnego seksu przeprowadzona w bardzo interesujący, bezkompromisowy sposób.

      Usuń
    4. W takim razie czuję się zachęcony ale i tak Huellebecq musi ustawić się w kolejce.

      Usuń
    5. proszę pana,przyszedł mi do głowy houellebecq,kiedy przeczytałam w pana recenzji o awanturze pod tytułem-karpowicz-dunin,o tym,co pan nazywa żenadą, dnem dna i dziesięcioma metrami mułu,dlaczego?bo on tak wspaniale opisuje tę naszą rzeczywistość,ten cały chłam,świat celebrytów,"mega gwiazd",reklamy,ludzi,którzy za wszelką cenę próbują się wybić a potem na tym"szczycie"utrzymać,ludzi,którzy już wszystko widzieli i których już wszystko znudziło,czytam houellebecqua,bo w nim jak w lustrze odbija się cały otaczający mnie świat i ludzie jak ci z programów drzyzgi też-anna

      Usuń
    6. Po takiej zachęcie Houellebecq przesunie się w kolejce o ładnych kilka miejsc do przodu :-) Ale w sumie czemu jesteśmy taką postawą zdziwieni, zaskoczeni tym, że ci którzy usiłowali nadawać ton jako ludzie okazali się prymitywnie nieskomplikowani? Tym, że publicystka "przecierająca nowe szlaki" okazała starszą kobietą, która tak jak inne porzucone i zawiedzione w uczuciach, wyciąga na forum prywatne sprawy, które jeśli już, to powinny trafić do sądu i wypuszczająca zatrute strzały, które mają zdeprecjonować pozycję dawnego kochanka. I zdolny (?) dobrze rokujący (?) autor, który sypia z tymi, nie patrząc na wiek i płeć (cóż za modelowy wręcz przykład realizacji idei gender), którzy coś mogą w jego branży. Przecież to takie banalne ...

      Usuń
  11. ja nie jestem zdziwiona,"...wielka sława to żart,książę błazna jest wart..."-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja tak, ludzie którzy zapewne uważają się za część elity intelektualnej i przez niektórych za taką uważani mogliby mieć trochę klasy, zwłaszcza że sami przybierali mentorski ton, a tu nagle okazuje się, król jest nagi, to co tam mówić o baronie i to w dodatku cygańskim, przepraszam, romskim :-)

      Usuń
  12. to może powinien pan przeczytać"balladyny i romanse",nie pamiętam wprawdzie szczegółów,ale chyba jest tam coś takiego,że bogowie zstępują na ziemię i próbują żyć jak zwykli ludzie,tyle że nie zmieniają świata na lepsze,sami ulegają przemianie pod wpływem zastanej rzeczywistości,może dziś nie ma czegoś takiego jak elity,autorytety itp.?może wszystko jest tylko pozorem?widzimy to,co chcemy widzieć,proszę zobaczyć jak łatwo obecnie zrobić z miernoty"mega"coś,o tym pisze między innymi,wspomniany już przeze mnie, houellebecq-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Balladyny ... " i "Ości" w planach, tyle że chcę się uporać na razie z tym co mam już na tapecie a co pewnie zajmie mi ze dwa miesiące.

      W gruncie rzeczy jeśli się na spokojnie zastanowić to Houellebecq nie pisze nic nowego, nic o czym byśmy nie wiedzieli :-). Zajrzałem dzisiaj do internetowego wydania Gazety Wyborczej a tam artykuł o "Ościach" Karpowicza jakby nic się nie stało i w dodatku sugerujący, że książka wzbudziła ogólnonarodowy zachwyt. Houellebecq miałby chyba temat do kolejnej książki :-)

      Usuń
  13. może tak,kiedyś czytałam jego"możliwość wyspy",taka zła i zmęczona,bo to nie jest łatwy utwór i nagle sobie uświadomiłam,że równie dobrze mogłabym włączyć radio na rmf fm,pomyślałam sobie,że to jest przecież to samo,te same"ważne,sensacyjne"wiadomości,te same"mega"gwiazdy,"śmieci",bez których mogłabym się spokojnie obejść,to samo znużenie,wypisz,wymaluj nasza rzeczywistość-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nie to samo mamy na myśli - chodziło mi o to, że niekiedy udaje się pisarzom przedstawić świat, w którym sami się odnajdujemy, mówiąc: o, to o mnie albo o, ale przecież to mi coś takiego się w życiu przytrafiło. To trochę tak jak z zajęciami MBA prowadzonymi dla ludzi, którzy mają już za sobą doświadczenie zawodowe - w gruncie rzeczy nie dowiadują się niczego nowego ale ich wiedza i doświadczenie staje się dzięki nim bardziej świadoma i usystematyzowana a dzięki temu łatwiej z niej korzystać z większym dla siebie pożytkiem.

      Usuń
  14. Pięknie napisałeś! Za "Sońkę" zabieram się w najbliższych tygodniach :) Na szczęście zakupiłam jeszcze tygodnie przed aferą, zaraz po rozległym artykule w magazynie "KSIĄŻKI" i już wtedy czułam, że to będzie kawał dobrej opowieści.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biorąc pod uwagę objętość "Sońki" powiedziałbym, że to kawałek dobrej opowieści :-). Mnie podobała się na tyle, że zdecydowałem się zainwestować w przygody Dunin i Karpowicza opisane w "Ościach" :-)

      Usuń