wtorek, 31 lipca 2012

Samotność długodystansowca, Alan Sillitoe

Amerykanie mają "Buszującego w zbożu" a brytyjczycy "Samotność długodystansowca". Na opowiadanie Alana Sillitoe wpadłem niejako w wyniku swoich zainteresowań "zawodowych" bo w 1982 r., kiedy ukazało się polskie tłumaczenie (I wydanie brytyjskie ukazało się w 1958 r.) w serii "Koliber", które kupiłem w którymś z kiosków Ruchu biegałem na średnich dystansach. 


Smith musiał być na prawdę dobry - biec tak by zapomnieć o wysiłku i pozwolić myślom na swobodną gonitwę to duża sztuka. Ale nie jest to opowiadanie o wysiłku sportowca a o usiłowaniu pozostania sobą. "Samotność długodystansowca" jest opowieścią o chłopaku, którego rodzina po śmierci ojca deklasuje się a apetyty rozbudzone otrzymaną w związku z jego śmiercią dużą kwotą pieniędzy, która wkrótce się skończyła, usiłuje zaspokoić dochodem z kradzieży. Po swojemu honorowy, w końcu ląduje za włamanie w zakładzie poprawczym, który ma reprezentować na zawodach w biegach przełajowych. Jest faworytem tych zawodów i wszystko wskazuje na to, że je wygra. Tylko jedna przeszkoda, nie pozwala mu na to - fakt, że tego zwycięstwa oczekuje od niego dyrektor poprawczaka i jego goście.

To historia o specyficznym poczuciu uczciwości, jak to określa główny bohater albo o wierności obranym zasadom, jakie by ono nie były - "(...) będę długodystansowcem biegnącym na przełaj swoją własną ścieżką, choćby mi na niej było bardzo źle." Ale kiedy patrzy się na niego z dystansu - widać, że jego przekonanie o własnej uczciwości i poczucie wyższości wobec zasad, jakimi kieruje się społeczeństwo to złudzenie. Co można powiedzieć o "uczciwości", gdy ktoś okrada piekarza, zapewne ciężko pracującego? Na czym ta "uczciwość" ma polegać? - chyba tylko na solidarności z innym złodziejem, wspólnikiem kradzieży. Na czym ma polegać poczucie odrębności i wyższości wobec systemu, jaki rządzi otaczającym światem, gdy jest się od tego systemu zależnym i stale przed nim się ucieka? Co z tego, że uda się skok, jeśli się wie, że "(...) meta nie oznacza końca wysiłku, choćby tam przywitały cię wiwatami tłumy"? Ucieczka przed jednym systemem wcale nie oznacza wolności - natura nie znosi próżni, tam gdzie kończy się jeden system, zaczyna się drugi i złudzeniem Smitha jest myśl, że w nim pozostanie wolnym. Tak na prawdę nie potrafi on wykorzystać chyba jedynej prawdziwej szansy na wolność - nie zdobywa się na to co umie najlepiej - na zwycięstwo w biegu. Nie dla dyrektora, nie dla kibiców czy kolegów z poprawczaka ale dla siebie. Cóż, w końcu już Ajschylos był świadom istnienia grzechu hybris ... .  

Na "Samotność długodystansowca" oprócz tytułowego opowiadania składa się także drugie, a pierwsze w kolejności pod tytułem "Córka szmaciarza", równie interesujące i także oparte na wątku sprzeciwu wobec zasad rządzących społeczeństwem. Warto poświęcić im obu uwagę a przynajmniej "Samotności ... ", zwłaszcza że została ona doceniona także na ekranie a film na jej podstawie nakręcony należy do tzw. filmów kultowych.


18 komentarzy:

  1. No właśnie - co Twoim zdaniem jest lepsze: ww. opowiadanie czy ekranizacja?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie oglądałem całego filmu a i to dawno temu więc "umywam ręce" od oceny.

      Usuń
    2. Widzę, że książka jest b. krótka, więc pewnie się skuszę. Film zapamiętałam jako hm, "opresyjny".;)

      Usuń
    3. A opowiadanie jeszcze krótsze :-) i kładzie nacisk nie na opresywnośc systemu a raczej bunt chłopaka.

      Usuń
  2. Tytuł książki jest znajomy, obrazy z filmu też wydają się być takowe, może i czytałam, może i oglądałam "wieki temu" - ale nie za bardzo pamiętam, może poza ogólną atmosferą - tak mi się przynajmniej wydaje z Twojego opisu. I tutaj pojawia się ciągła rozterka - czy wracać do lektur dawno temu czytanych (na przykład mnóstwo pozycji klasycznych czytałam w młodości), czy też czytać, ale ciągle coś nowego - bo i tak życia zabraknie na przeczytanie tego, co by się chciało ;-). Wracam, mam książki, które czytałam nawet kilka razy, ale im jestem starsza, tym coraz częściej mi się wydaje, że i tak nie zdąże przeczytać tego, co bym chciała. Ot, ciągłe wybory, nawet w takich błahostkach ;-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wracać, wracać! Może nie do wszystkiego, powrót do literatury młodzieżowej jest obarczony sporym ryzykiem ale do klasyka, także ta świeżej daty tak jak wino z wiekiem tylko zyskuje bo jako dojrzali możemy dostrzec inne rzeczy niż te, które widzieliśmy jako młodzi ludzie :-).

      Usuń
    2. Na pewno masz rację - jako dojrzali ludzie inaczej odbieramy tą samą treść niż gdy byliśmy młodzi, niedoświadczeni - więcej widzimy odcieni szarości, nie mamy takich jednoznacznych ocen, i chyba, nie odbierając niczego młodości, bardziej potrafimy się "delektować" tym, co czytamy. No, może minusem jest to, że również bardziej zwracamy uwagę na styl, na słownictwo, na sposób opowiadania. Dla mnie klasyka to ... klasyka - nigdy mi się nie znudzi i lubię do niej powracać, i chciałabym jak najczęściej.
      I wiesz - żałuję, że nie mam żadnych swoich zeszytów z wypracowaniami z czasów szkolnych - fajnie by było przeczytać swoje myśli z tamtych czasów.

      Usuń
    3. Oh, Marzecielko, to takie nudne ciągle miec rację :-) Ja mimo, że z sentymentem wspominam swoje lata szkolne braku zeszytów nie żałuję - czego miałbym się z nich dowiedziec?! ale pewnie kobiety mają inaczej :-)

      Usuń
    4. Och, Marlow, Marlow, to takie nudne czytać, że, jak piszesz, ciągle masz rację, bo .. często jej nie masz ;-).
      A jeśli chodzi o zeszyty szkolne, to akurat braku tych z wypracowaniami żałuję - chociaż "przeżywały" one drugą, a może i więcej młodości - krążyły w rodzinie i wśród znajomych, niestety, jako ściągi. A czego bym się z nich dowiedziała? Jak sama się zmieniłam przez te wszystkie lata ;-). Właśnie teraz czytam książkę, która nastraja do powrotów do samej siebie z czasów młodości ;-).

      Usuń
    5. A wiesz ... też właśnie czytam coś takiego ale o tym w następnym poście :-)

      Usuń
  3. Na temat książki-filmu- a nawet audiobooka :) jeśli został stworzony się nie wypowiem, bo nie znam, natomiast w kwestii powrotów i owszem. Osobiście bardzo lubię wracać do czytanych książek (zresztą nie tylko książek, w ogóle lubię powroty). A że nie zdążymy? No cóż- zawsze powtarzam, że życie jest sztuką wyboru; nie zwiedzimy wszystkich krajów, nie przeczytamy wszystkich książek, nie wysłuchamy wszystkich koncertów (i to wszystkich w rozumieniu- tych, których byśmy chcieli). Może i dobrze, bo czym wtedy byśmy marzyli, do czego dążyli. A co do zeszytów - kobiety mają zdecydowanie inaczej- poczytałabym sobie, co tam nagryzmoliłam na temat Popiołów, Potopu, czy Chłopów. Sentymentalne jesteśmy chyba, co nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak i na tym polega Wasz urok :-), oczywiście byleby tego sentymentalizmu nie było w nadmiarze :-). A co do wyboru książek to spodobało mi to co znalazłem na http://w-zaciszu-biblioteki.blogspot.com/2012/07/czytanie-bywa-okrutne.html, nigdy zresztą nie podejrzewałem prof. S. Świeżawskiego o taki sarkastyczny dowcip :-) - powiedział, że jego już nie stać na czytanie dobrych książek, gdyż brakłoby mu czasu na czytanie bardzo dobrych :-)

      Usuń
    2. Też czytałam ten wywiad i też mi się spodobały słowa prof. Świeżawskiego - tylko że samo pojęcie dobra i bardzo dobra książka jest bardzo subiektywne. A jeszcze kiedy ktoś, jak ja, traktuje czytanie jako ucieczkę, to wtedy każda książka wydaje się dobra.

      Usuń
    3. One mają jeszcze kontekst; Profesora spotykałem w czasie swoich studiów, był już wówczas starszym panem po 80-tce :-), a myślę, że czas wówczas płynie inaczej niż nam :-)

      Usuń
  4. Tak czytałam tę wypowiedz i też mi się bardzo spodobała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze tylko żebyśmy się umieli poznać na tym co dobre a co bardzo dobre :-)

      Usuń
  5. Znam, kilkakrotnie czytałam, oba opowiadania fantastyczne. Widziałam film z roku 1962 z Tomem Courtenay'm. Nie potrafiłabym wybrać, co lepsze. W każdym razie seria Kolibra była niezłym drogowskazem literackim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że po odłożeniu na bok wszelkiej maści propagandowych wypocin, beletrystyka trzymała poziom - dzisiaj trudno jest wyłuskać coś na prawdę wartościowego z zalewu kiczu.

      Usuń