Zdążyłem. Co prawda nie na Święto Niepodległości ale jednak w listopadzie udało mi się zmieścić. W literaturze powojennej jakoś temat odzyskania niepodległości nie miał szczęścia, tak naprawdę nie potrafię przytoczyć żadnego tytułu, który były temu poświęcony, choć nie ma się co dziwić. Zacieranie pamięci o niepodległym, niekomunistycznym państwie zrobiło swoje ale też i okrutne doświadczenia II wojny światowej, jako świeższe i bardziej namacalne przytłumiły pamięć konsekwencji Wielkiej wojny.
Ale nawet we wcześniejszych latach nie powstała książka, która podejmowałaby bezpośrednio temat odzyskania niepodległości i o której można by z czystym sumieniem powiedzieć, jeśli już nie arcydzieło, to chociaż, że jest to wielka powieść. Owszem jest "Przedwiośnie" Żeromskiego, "Pokolenie Marka Świdy" i "Mogiła nieznanego żołnierza" Struga ale dzisiaj nie rzucają one na kolana. Chyba najwybitniejszą powieścią związaną z tą problematyką jest "W polu" Stanisława Rembeka (przymierzam się do ponownej lektury ale tym razem mądrzejszy o wiedzę zawartą w "Między historią a biografią. O prozie Stanisława Rembeka" Mirosława Lalaka), o której skutecznie przez lata zagłuszano pamięć, ale chyba najbardziej znany jest "Generał Barcz" Juliusza Kaden-Bandrowskiego (nawiasem mówiąc, nomen omen, Rembek uważał, że to m.in. Kaden-Bandrowski rzucał kłody pod nogi jego literackiej karierze w okresie międzywojennym).
Nie wiem, czy ktoś jeszcze tę powieść czyta, obawiam się, że prawie jak cała twórczość okresu dwudziestolecia międzywojennego trafiła do lamusa, bo komu by się chciało męczyć z kojarzącym się z Młodą Polską stylem, który chwilami jako żywo przypomina Przybyszewskiego "- zamach, zamach, - śmiała się, przyłożywszy ucho do jego piersi. Ogarnęły ją niespodziewanie wesołe, radosne ulgi, że serce to bije, młode, zdrowe, dźwięczne ... Że dzięki niej bić nie przestanie tej nocy ... Że między tłum spiskowców a to serce ona dziś rzuci ... To właśnie, co paczy zażarte spory samców ... Ponętny czar uroku ..."
Dzisiaj to raczej literacka pamiątka tamtych czasów, wyblakła powieść z kluczem osnuta wokół m.in. zamachu Januszajtisa. Owszem wszyscy wiedzą kim był Józef Piłsudski ukryty pod nazwiskiem tytułowego bohatera ale kim byli generałowie Dowbor-Muśnicki i Roja, już niekoniecznie, a o innych postaciach raczej w ogóle nie ma co wspominać, może poza Rasińskim, którego pierwowzór stanowił podobno sam pisarz.
Nie wątpię, że swego czasu "Generał Barcz" narobił niezłego rabanu skoro także i w książce Kaden-Bandrowski ogłasza, że "trzeba, aby się w naszej literaturze skończyła raz ta laksa liryczna ... Ten rzewny bełkot przez łzy ... I dotykanie przez bibułkę i gadanie przez watę ...". Trzeba przyznać, że jak na tamte czasy o "dotykaniu przez bibułkę" nie ma mowy biorąc pod uwagę choćby erotyczne epizody.
Trudno dopatrzeć się także liryzmu, a na pewno nie w portrecie Piłsudskiego, który stał "wysoki, szeroki, w spoconej, pomiętej koszuli, we włóczkowych gatkach niebieskich, rozerwanych w kroku, z piętami, niczem różowe policzki niespodzianie wychodzącemi z dziurawych skarpetek." Obrazu dopełnia romans tytułowego bohatera i próba samobójcza żony zakończona jej śmiercią. Z drugiej strony to postać pomnikowa "nie taka znowu u nas częsta, czy tania figura ... Barcz - to żelazna ręka, to podporządkowanie drugich i siebie potężnej świadomej woli ...", która stoi "w równej linji z żołnierzami posterunku, docna pośród tego wiernego honoru samotny i zbłąkany ..." przez nikogo nie zrozumiana i która podporządkowała swoje życie i ludzi dobru Polski, tak jak je rozumiała.
A Polska, świat polityki, w powieści to kłębowisko żmij, gdzie "świnia ze świętym za pan brat", w którym "niemasz nagrody (...) ani za wielkie czyny, ani za wzniosłe słowa" a zdobycie niepodległości to "radość, - szalona radość z odzyskanego śmietnika ... - Który my w salon przemienimy, - uśmiechnął się Barcz". Niewesoły to obraz, choć przebija z niego nadzieja na przyszłość, i mam wrażenie, że jakoś ciągle zaskakująco aktualny i trwały tak jak trwałe jest nasze polskie piekiełko ...
Nie wiem, czy ktoś jeszcze tę powieść czyta, obawiam się, że prawie jak cała twórczość okresu dwudziestolecia międzywojennego trafiła do lamusa, bo komu by się chciało męczyć z kojarzącym się z Młodą Polską stylem, który chwilami jako żywo przypomina Przybyszewskiego "- zamach, zamach, - śmiała się, przyłożywszy ucho do jego piersi. Ogarnęły ją niespodziewanie wesołe, radosne ulgi, że serce to bije, młode, zdrowe, dźwięczne ... Że dzięki niej bić nie przestanie tej nocy ... Że między tłum spiskowców a to serce ona dziś rzuci ... To właśnie, co paczy zażarte spory samców ... Ponętny czar uroku ..."
Dzisiaj to raczej literacka pamiątka tamtych czasów, wyblakła powieść z kluczem osnuta wokół m.in. zamachu Januszajtisa. Owszem wszyscy wiedzą kim był Józef Piłsudski ukryty pod nazwiskiem tytułowego bohatera ale kim byli generałowie Dowbor-Muśnicki i Roja, już niekoniecznie, a o innych postaciach raczej w ogóle nie ma co wspominać, może poza Rasińskim, którego pierwowzór stanowił podobno sam pisarz.
Nie wątpię, że swego czasu "Generał Barcz" narobił niezłego rabanu skoro także i w książce Kaden-Bandrowski ogłasza, że "trzeba, aby się w naszej literaturze skończyła raz ta laksa liryczna ... Ten rzewny bełkot przez łzy ... I dotykanie przez bibułkę i gadanie przez watę ...". Trzeba przyznać, że jak na tamte czasy o "dotykaniu przez bibułkę" nie ma mowy biorąc pod uwagę choćby erotyczne epizody.
Trudno dopatrzeć się także liryzmu, a na pewno nie w portrecie Piłsudskiego, który stał "wysoki, szeroki, w spoconej, pomiętej koszuli, we włóczkowych gatkach niebieskich, rozerwanych w kroku, z piętami, niczem różowe policzki niespodzianie wychodzącemi z dziurawych skarpetek." Obrazu dopełnia romans tytułowego bohatera i próba samobójcza żony zakończona jej śmiercią. Z drugiej strony to postać pomnikowa "nie taka znowu u nas częsta, czy tania figura ... Barcz - to żelazna ręka, to podporządkowanie drugich i siebie potężnej świadomej woli ...", która stoi "w równej linji z żołnierzami posterunku, docna pośród tego wiernego honoru samotny i zbłąkany ..." przez nikogo nie zrozumiana i która podporządkowała swoje życie i ludzi dobru Polski, tak jak je rozumiała.
A Polska, świat polityki, w powieści to kłębowisko żmij, gdzie "świnia ze świętym za pan brat", w którym "niemasz nagrody (...) ani za wielkie czyny, ani za wzniosłe słowa" a zdobycie niepodległości to "radość, - szalona radość z odzyskanego śmietnika ... - Który my w salon przemienimy, - uśmiechnął się Barcz". Niewesoły to obraz, choć przebija z niego nadzieja na przyszłość, i mam wrażenie, że jakoś ciągle zaskakująco aktualny i trwały tak jak trwałe jest nasze polskie piekiełko ...
"Generała Barcza" czytałam jeszcze będąc na studiach, więc, jak nietrudno się domyślić, pamiętam dziś już niewiele ponad to, że była to powieść z kluczem.
OdpowiedzUsuńAle myślę, że niektórym zdarza się jeszcze sięgać po takie książki, widziałam ze dwa lata temu, będąc w domu na wakacje, że moja mama przyniosła sobie "Generała" z biblioteki. A styl młodopolski nie jest chyba aż taki odstręczający, choć to, rzecz jasna, kwestia upodobań.
P.S. Ciekawa jestem, czy "Barcz" okaże się na tyle bezpieczny, że nie wzbudzi podejrzeń o Twój brak patriotyzmu... :-)
Szacunek dla mamy :-) Zabieram się teraz do "Próchna" Berenta, tak że "Barcza" mogłem potraktować jako trening. Jak na stereotypowe wyobrażenie o prozie międzywojennej jakie pokutuje także i u mnie to obrazoburcza książka i nie wątpię, że gdyby pisał ją Dołęga-Mostowicz byłaby bestsellerem.
UsuńPS.
"Prawdziwi patrioci" już poszli sobie, zresztą nie dziwię im się bo Siesicka i Andersen pewnie ich nie kręcą a i co to za frajda pisać komentarze, które zaraz są kasowane :-)
Gdyby "Barcza" napisał Dołęga-Mostowicz, to już nie byłaby ta sama książka (na pewno straciłaby wiele na swojej obrazoburczości :-))
UsuńP.S. Obyś nie wywołał wilka z lasu...;-)
Może i obrazoburcza by nie była ale za to trafiła by pod strzechy :-)
UsuńKaden nie jednemu ponoć kłody pod nogi rzucał, a miał spore możliwości. Odgłosów niechęci wobec niego i jego dzieł jest całkiem sporo, z Nałkowską i Dąbrowską na czele, o ile pamiętam. "O 11-szej i pół u Zośki. Tam u niej Kaden. Bardzo na mnie przykre robi wrażenie.Rozwalony, niesubtelny, bez istotnej kultury. Bardzo się pogarsza. Brutalność natury wychodzi na jaw coraz bardziej. W Brukselli był o wiele jeszcze lepszy. Jego cynizm w opowiadaniu o maturze brata w Chyrowie. Jak Zośka może go lubić. Jeszcze talent tylko go ratuje." (Dąbrowska 1917 rok).
OdpowiedzUsuńCoś z brutalnością natury chyba było na rzeczy - w książce Rasiński to on, tymczasem przedstawia scenę "trójkąta", którym główne role odgrywa żona Rasińskiego i kochanka Barcza. Nie jest może zbyt dosadna wg dzisiejszych standardów ale zawsze ... Zresztą sam Barcz jest postacią brutalną, która idzie przez życie jak czołg traktując instrumentalnie innych, choć to wszystko oczywiście w imię przyszłej przemiany śmietnika w salon.
UsuńObie panie mają wyjątkowo złe zdanie o "czołgowatości" Kadena, świństwa im robił, i nie tylko im, a wszystko z gębą pełną frazesów.
UsuńKoszarowe maniery i zacięcie propagandysty to mało ponętne połączenie ale dużo wyjaśnia.
UsuńChyba zdecydowanie więcej czynników wchodziło w grę, Kaden miał, zdaje się, ambicję wpływania na powstawanie literatury "słusznej" :P
UsuńTo nie dziwię się, że Rembek mu mocno podpadł bo nie dość, że podobał się Dąbrowskiej to jeszcze był bardzo "niesłuszny" :-)
Usuń"O 11-szej i pół u Zośki"??? Matko jedyna, o Nałkowskiej per "Zośka"?! :)
UsuńMyślałem, że jesteś zadziwiona, że obie Panie tak wcześnie z rana były na nogach :-) Ale jak podaje wikipedia (chyba za wstępem M. Spruścińskiego do wydania "Generała Barcza" w BN) Dąbrowska mimo, że nie przepadała za autorem to jednak powieść umiała docenić.
UsuńLirael: zwykle Dąbrowska pisała "p. Zofia" :) A godzina bardziej mi wygląda na 13.30, pewnie literówka w tekście.
UsuńLirael: dobrze mi się wydawało, panie nie były na tak poufałej stopie. Zośka to niejaka Zofia Poniatowska:)
UsuńA faktycznie, i to nie tylko były już na nogach, ale jeszcze brylowały w salonowych konwersacjach z Kadenem i nie tylko. :) Dąbrowska coraz bardziej mi się podoba, przede wszystkim cenię to, że nie występowały u niej uderzenia wody sodowej, a jeśli nawet to z nimi się nie obnosiła.
UsuńA "zażarte spory samców ... Ponętny czar uroku", etc chyba sobie odpuszczę, raczej nie odnalazłabym się w świecie tej powieści, choć podoba mi się opis pięt Piłsudskiego! :) Mam natomiast sporą ochotę na "Miasto mojej matki".
~Zacofany w lekturze
UsuńDzięki za wyjaśnienia! Ta "Zośka" o komtessie to byłoby świętokradztwo! :)
Lirael: po to spisywała dzienniczek, żeby w nim wylewać żółć z powodu bliźnich - pamiętasz jej opinię o Cudzoziemce? :)
Usuń~Zacofany w lekturze
UsuńPamiętam bardzo dobrze, ale przynajmniej w dzienniczku nie prowadziła nonszalanckich autoanaliz psychologicznych a la ZN. :)
Za to zapisywała z detalami sny - moim zdaniem Freud miałby na ich temat wiele do powiedzenia :P
Usuń~Zacofany w lekturze
UsuńTo na pewno były tylko takie wprawki prozatorskie. :)
A propos snów, dziś śniły mi się cudne ilustracje do baśni, które wczoraj oglądałam za sprawą Marlowa, jeszcze coś takiego mi się nigdy nie zdarzyło. :) To znaczy zdarzało się, że śniły mi się fragmenty książek, ale same obrazki jeszcze nie. :)
Do analizy Twoich snów Freud niepotrzebny, raczej blokada na kartę kredytową by się przydała, bo na pewno zechcesz te sny realizować :P
Usuń:D :D :D Na szczęście przynajmniej część to są książki trudne do zdobycia, więc blokada jeszcze niepotrzebna, ale w sumie pomysł jest bardzo rozsądny. :)
UsuńTrudność zadania z pewnością Cię nie zrazi :D
UsuńWręcz przeciwnie, uaktywni instynkty łowieckie. :)
UsuńNo to jednak o blokadę się postaraj :)
UsuńLirael, nie dawno wieszałem psy na ilustracjach Kucharskiej-Cybuch ale trafiłem na ilustrowaną przez nią "Opowieść wigilijną" Dickensa i posypując sobie głowę popiołem odszczekuję moją opinię o niej, przynajmniej jeśli chodzi o Dickensa - nie są to może słitaśne obrazeczki ale ilustracje są znacznie mniej drapieżne choć ciągle niepokojąc, nie jest to jednak niepokój zniechęcający a raczej zaciekawiający.
UsuńWłaśnie sprawdziłam i niestety, w sieci są tylko ze 3-4 ilustracje z "Opowieści...", ale muszę Ci powiedzieć, że też jestem mile zaskoczona, przede wszystkim są bardziej dynamiczne niż w rozmytym, demonicznym "Dziadku...", poza tym ciekawe pomysły. Koniecznie muszę obadać w księgarni naziemnej!
UsuńCo prawda z Innocentim i Rosjanami nie ma szans ale w porównaniu z innymi książkami przy których pracowała jest nieźle :-).
UsuńDzięki, że zwróciłeś uwagę na tę obiecującą "Opowieść...", będziemy obserwować dalszy rozwój wypadków. :) A Innocenti i Rosjanie rzeczywiście poza konkurencją!
UsuńGdy się ogląda starą serię z "kotem w butach" NK czy Rosjan w akcji to aż się chce zapytać co się stało z polską ilustracją książkową dla dzieci. Cóż, było - minęło ...
UsuńMgliste wspomnienia z Kadenem nie pozwalają mi rozwinąć dyskusji i już miałam się rzucić do lektury, gdy zastopowały mnie negatywne opinie ulubionego Adolfa Nowaczyńskiego. Za to "Próchno" wspominam całkiem pozytywnie. Chciałabym mieć czas i zagłębić się w Dwudziestolecie, bo epoka na to zasługuje, jak żadna inna.
OdpowiedzUsuńNowaczyńskiego kojarzę tylko z "Wielkiego Fryderyka" a i to przyznaję raczej dzięki objętości niż treści. Nad "Próchnem" i "Oziminą" mordowałem się w szkole, tak że przyszedł czas na rewizję młodzieńczej pamięci :-).
UsuńA mi się chce męczyć stylem kojarzonym z Młodą Polską:) Wczoraj "Wesele" Wyspiańskiego przeczytałam! :) Ba, połknęłam! To, że na blogach nie ma notek na temat klasyki polskiej, wcale nie znaczy, że tego typu literatura trafiła do lamusa. Więcej optymizmu, Marlow:)
OdpowiedzUsuńO Kadenie-Bandrowskim pisał niedawno Stanisław Janecki w tygodniku "W sieci".
Rzadko zaglądam do gazet a do tygodników tylko wówczas gdy czeka mnie jazda pociągiem, tak że to dla mnie terra incognita. Fakt, było kilka wydań "Barcza" ale nie liczyłbym na to, że znalazłby się na jakiejś liście bestsellerów :-).
Usuńprzeczytałam,było warto,przy czym uważam,że nie można kadena-bandrowskiego czytać np.w tramwaju,ze względu na jego specyficzny styl,jego język ,barwny,
OdpowiedzUsuńpoetycki,lektura kadena-bandrowskiego wymaga skupienia,przeczytałam też jego
"piłsudczyków"-anna
Również nie żałuję ale raczej na "Barczu" skończę bo to rzeczywiście nie jest lektura do tramwaju. No i skoro jest to najlepsza - podobno - powieść Kaden-Bandrowskiego to dalej może być tylko gorzej.
Usuńnie wiem czy gorzej,jego twórczość ma niewątpliwe walory poznawcze,odzwierciedla sytuację w dwudziestoleciu międzywojennym,w polsce,
OdpowiedzUsuńprzynajmniej mnie się tak wydaje,niektórym ten okres w historii polski jawi się jako coś pozytywnego(o przed wojną to było!),jako jakaś przeciwwaga do późniejszych,gorszych,komunistycznych czasów,tymczasem kaden-bandrowski pokazuje,że tak dobrze wcale nie było,nasze elity polityczne,tak jak dziś, pozostawiały wiele do życzenia,chociaż o piłsudskim wyraża się z najwyższym uznaniem,pięknie też pisze o legionach,o dowódcach i zwykłych,szarych żołnierzach,czasem wydaje mi się wręcz bezkrytyczny,czuje się z jaką czułością spogląda na nich wszystkich,nie zapomina nawet o koniach,o ich wkładzie w zwycięstwo,reasumując,czytać?nie czytać?CZYTAĆ-anna
Rezerwę w stosunku do oceny lat po odzyskaniu niepodległości zachowywał w swoich książkach także Strug. Mam w planach "Mój Żyrardów" Hulki-Laskowskiego. Kiedyś sądziłem, że jest to jakiś rodzaj krajoznawczego przewodnika :-))) a okazała się to być całkiem niezła książka, chociaż Hulka i tak pozostanie pewnie na zawsze przede wszystkim tłumaczem "Wojaka Szwejka".
Usuńja,jak się trochę"odrobię"to mam zamiar przeczytać"mateusza bigde"też kadena-bandrowskiego,poza tym wyszkuję pozycje z tej serii"iść do polski1914-1921",tyle,że mam problem,bo nie mogę znaleźć nigdzie inforacji,jakie tytuły się ukazały,przeczytałam"ziemię obiecaną"reymonta,czytam"chłopów"(nie mam pojęcia,czemu ludzie nie chcą tego czytać)i na pewno sięgnę w njbliżym czasie po rembeka,sprawdziłam,jest w bibliotece-anna
OdpowiedzUsuńA co się ukazało w "Iść do Polski"? oprócz, jak się domyślam, Kaden-Bandrowskiego?
UsuńPewnie za Reymontem ciągnie się odium lektury bo wiadomo, że to sprzężenie zwrotne "jak lektura to nuda".
hulki-laskowskiego nie znam,jest coś co powinnam przeczytać?-anna
OdpowiedzUsuńPodchodziłem do niego z dużą podejrzliwością i pewnie gdyby nie to, że mieszkałem kiedyś w Żyrardowie to pewnie bym obchodził go szerokim łukiem. Z książki właściwie nic nie pamiętam poza ogólnym wrażeniem pełnym zaskoczenia wrażeniem, że to w sumie ciekawa książka choć pewnie bardziej dla tych, którzy jakoś byli związani z miastem.
Usuńreymont to cudowny pisarz,zamierzam kontynuować znajomość z nim,"iść do polski",znalazłam do tej pory:
OdpowiedzUsuńkaden-bandrowski-"piłsudczycy"
dunin-kozicka-"burza od wschodu"
rodziewiczówna-"niedobitowski z granicznego bastionu"
dalej nie wiem,ale może coś jeszcze,przy odrobinie szczęścia,uda mi się znaleźć,tym bardziej,że to,co do tej pory przeczytałam przypadło mi do gustu-anna
Temat mało chwytliwy marketingowo to i możliwe, że seria szybko się skończyła, bo nawet zapał i chęci wydawcy w ostatecznością musiały skapitulować w zderzeniu z "niewidzialną ręką rynku". Czy Reymont jest cudowny nie wiem bo tak przeczytałem tylko "Chłopów" a na "Ziemi obiecanej" utknąłem w połowie ale na pewno nie zasługuje na takie błąkanie się po obrzeżach księgarnianych półek jak obecnie.
Usuńprosze pana,reymont jest wpaniały,miał na pewno cudowne poczucie humoru,widać to w jego utworach,człowiek się ani przez chwilę nie nudzi,a jakież bogactwo słów,co ja bym dała,żeby umieć tak opowiadać i nie nudzić,jak dużo się dzieje w tych jego utworach,nawet jego opisy nie są nużące,jestem pełna podziwu,pisze o sprawach,które nadal są aktualne,porusza problemy istotne dla każdego człowieka,na pytanie czy reymonta czytać,odpowiem-CZYTAĆ,dopóki jeszcze jest w bibliotekach-anna
OdpowiedzUsuńU mnie stoi na półce i też ciężko się zebrać - zawsze coś okazuje się pilniejsze - ale co się odwlecze to nie uciecze :-)
Usuńiść do polski-temat mało chwytliwy,pewnie ma pan rację,a szkoda,bo ludzie tak lubią o tym gadać,tak mało o tym wiedząc,słyszy się jakieś frazesy,zasłyszane półprawdy,dobrze by było,gdyby trochę wzbogacili swoją wiedzę,tak aby wiedzieli o czym mówią-anna
OdpowiedzUsuńChociaż z drugiej strony na marszu Niepodległości były tłumy a przecież nie była to impreza reklamowana w mediach, zwłaszcza że raczej ją deprecjonowały a tu proszę więc może nie jest tak źle, inna rzecz że nie musi się to przekładać na wzrost czytelnictwa literatury polskiego Dwudziestolecia :-)
Usuńdlaczego seria"iść do polski"zrobiła na mnie takie wrażenie?dlaczego szukam i czytam te książki?prosze pana skończyłam historię,niby,obkułam się faktów,nasłuchałam różnych wspomnień i naczytałam się różnych książek,przez lata,ale książki z tej serii zwróciły moją uwagę na coś,czego przedtem nie widziałam,wzbogaciły moją wiedzę,ukazały złożoność tego faktu,jakim było odzyskanie niepodległości i cieszę się z tego,dostrzegłam,dzięki nim,tą drugą stronę medalu-anna
OdpowiedzUsuńNa mnie z kolei wrażenie zrobiła seria Ośrodka Karta "Świadectwa" w tej części, która obejmuje wcześniejszy okres historii Polski. Akurat z historią z "drugiego obiegu" nie miałem problemu bo historia mojej rodziny jest a w zasadzie była bo dotyczyło to pokolenia moich dziadków bardzo pogmatwana ale o dziwo nigdy nie miało to negatywnego przełożenia na relacje rodzinne, co najwyżej o niektórych sprawach nie mówiło się przy dzieciach czyli m.in. przy mnie.
Usuńa tak już trochę humorystycznie,nawiązując do jedenastego listopada,no cóż,czasem ludzie wiedzą,że dzwoni,tylko nie wiedzą,w którym kościele,miałam ,kiedyś sąsiada,który mi zawsze opowiadał,że urodził się jedenastego listopada,w dzień,kiedy piłsudski zdobył moskwę,był z tego tak cholernie dumny,że nigdy nie odważyłabym się mu powiedzieć,co tak naprawdę w ten dzień miało miejsce,nigdy się nie zdobyłam na to,by mu wyjaśnić,że piłsudski nigdy moskwy nie zdobył,gratulowałam mu i uśmiechałam się-anna
OdpowiedzUsuńRaz byliśmy w Moskwie i teraz Rosjanie mają święto narodowe z okazji pozbycia się nas :-)
Usuńwiem,w ubiegłym roku,obchodzili okrągłą,czterechsetną rocznicę tego wydarzenia-anna
OdpowiedzUsuńNawet nakręcili film "1612" coś w rodzaju "Ogniem i mieczem" i szczerze mówiąc bardziej atrakcyjny niż film Hofmanna.
Usuńno cóż,1612 rok to bardzo ważna data w historii rosji,powstanie pożarskiego i minina,wypędzenie nas z moskwy,obranie michała romanowa na cara,oznacza dla nich takie"odbicie się"od dna,początek czegoś nowego,jak pokazała przyszłość wykorzystali szanse-anna(filmu nie widziałam)
OdpowiedzUsuńNic nie straciłaś, widać że film zrobiony jest z większym rozmachem i lepiej niż "Ogniem i mieczem" ale klimat ten sam tyle, że a rebours.
Usuńw recenzji przeczytałam,że jest to lepsze od hollywoodzkiej papki,że trup ściele się gęsto,posoka leje się wiadrami i że jest to coś,co rosjanie z dumą mogą prezentować na świecie-anna
OdpowiedzUsuńCo do tego. "że trup ściele się gęsto, posoka leje się wiadrami" to pełna zgoda pozostałe spostrzeżenia są już dyskusyjne :-)
Usuńfilmu nie widziałam,więc nie będę się upierać,wczoraj tylko przeczytałam artykuł,gdzie autor pisze,że dzisiejsza rosja odżegnuje się od zwiazku radzieckiego i jednocześnie próbuje nawiązać do tradycji tej dawnej rosji,imperialnej i prawosławnej,może stąd takie produkcje jak"1612"czy"admirał"-anna
OdpowiedzUsuńTam zawsze jakiś imperializm; jak nie rosyjski, to radziecki, jak nie radziecki to rosyjski ale jest to jakiś sposób na leczenie kompleksów. U nas za to wiadomo "Polska Mesjaszem narodów", "antemurale christianitas" etc.
Usuńzgadzam się,co do tych kompleksów również,a nawiązywać do czegoś trzeba,tradycja to coś ważnego,coś wokół czego można się konsolidowac,na czym można budować(oczywiście bez przesady),co do rosjan,skoro obalili komune,to pozostało im nawiązać do tego,co było przedtem,wczoraj widziałam w telewizji wypowiedź nikity michałkowa,na temat ostatnich dni aleksandra kołczaka,mówił o nim w samych superlatywach,w oparciu o akta z przesłuchania,z lutego 1920 roku,starał się michałkow,wyjaśnić motywy jego działania,w programie wystapił również wnuk kołczaka,aleksander,też wojskowy i nauczyciel języków obcych(mieszka we francji),wygląda na to,że oni też dokonali jakiegoś zwrotu,skoro carscy oficerowie zostali bohaterami a bohater związku radzieckiego,żukow,przestępcą-anna
OdpowiedzUsuńZ naszego punktu widzenia to niestety żaden zwrot, ale też nie ma się Rosjanom co dziwić, wiadomo koszula bliższa ciału.
UsuńPiłsudski we włóczkowych gatkach niebieskich?!
OdpowiedzUsuńBłe. Ohyda :)
Nawiasem mówiąc, żeby autor moich ukochanych "W cieniu zapomnianej olszyny" i "Miasta mojej matki" takie cóś wypisywał...
To i tak jeszcze nic, w stosunku do opisów bezeceństw jakich dopuszcza się w powieści Wódz.
UsuńLata temu kupiłem obie książki (bo były współoprawione) w antykwariacie, o którym pisał Libera w "Madame" i na tym się skończyło. Nawet ilustracje Gronowskiego nie pomogły, chociaż może po "Generale Barczu" jakoś się zmobilizuję.
Zdecydowanie nie mam ochoty na spoconego Piłsudskiego :P
OdpowiedzUsuńRzecz gustu :-)
Usuń