poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Wielka odmowa. Agent, filozof, antykomunista. Dariusz Rosiak

Stare powiedzenie mówi, że "mądry Polak po szkodzie" ale to nie porzekadło ma rację lecz Jan Kochanowski, gdy pisał, że "nową przypowieść Polak sobie kupi, że i przed szkodą, i po szkodzi głupi" bo nie wytrzymałem. Znowu popełniłem błąd przepłacając w Empiku, ale nie mogłem doczekać się lektury "Wielkiej odmowy", na którą ostrzyłem sobie zęby już od czasu gdy jej zapowiedź zauważyłem na blogu księdza Isakowicza-Zalewskiego, a gdy jeszcze okazało się, że książkę można kupić przez datą "premiery" zapowiedzianą na 23 kwietnia, całkiem "wpadłem". Trudno, bywa, kolejny raz przekonałem się, że nie zawsze warto być w gorącej wodzie kąpanym.


Czemu tak marudzę? Ponieważ w porównaniu z "Człowiekiem o twardym karku" najnowsza książka Dariusza Rosiaka jest rozczarowująca, a przynajmniej mnie rozczarowała, choć zapewne sporo w tym mojej winy, bo kierując się fragmentem poświęconym odmowie przyznania o. Krąpcowi Orderu Orła Białego sądziłem, że to książka poświęcona głównie jemu. Utwierdził mnie w tym także podtytuł, pomimo bowiem tego, że każde z użytych w nim określeń odnosi się do innej osoby, to jednak w jakimś sensie dotyczy też Ojca. Ale tytułowa odmowa dotyczy, jak się okazuje, nie tej kwestii lecz czegoś zupełnie innego, a mianowicie postawy wobec komunistycznej władzy, każda z wybranych przez Autora postaci wybrała inną.

Nawiasem mówiąc na jakiś złośliwy chichot historii zakrawa sytuacja, w której nie przyznano orderu o. Krąpcowi ze względu na jego współpracę z SB podczas gdy nie miano takich skrupułów przyznając order Leszkowi Kołakowskiemu, którego odpowiedzialność i aktywne uczestnictwo w procesie glajszachtowania umysłów i indoktrynacji w najbardziej ponurym okresie panowania komunizmu było powszechnie znane. Dziwne.

W każdym razie nastawiłem się na biografię o. Krąpca, opisaną na tle życia na KUL-u w okresie "komuny", bo zgodnie z redakcyjną notką, to KUL połączył jego oraz Janusza Krupskiego i Edwarda Kotowskiego ale okazuje się, że równie dobrym zwornikiem tych życiorysów mógłby być zapewne i Dworzec Centralny w Warszawie bo zapewne każdy z tej trójki, kiedyś na nim był. Możliwe, że coś mi umknęło ale nie znalazłem miejsca i czasu, w którym ich losy wspólnie zetknęły by się ze sobą, zawsze któregoś z nich brakuje.

Naturalnie każdy z nich na swój sposób jest ciekawą postacią. Na pierwszy plan wysuwa się oczywiście Mieczysław A. Krąpiec, jeden z najwybitniejszych polskich filozofów XX w., stawiany obok E. Gilsona, co w pewnym sensie wyjaśnia brak medialnej popularności, którą cieszył się Leszek Kołakowski a obecnie Zygmunt Bauman. Człowiek o niewątpliwie trudnym charakterze (niewątpliwie smaczkiem jest kwestia jego opinii na temat "Osoby i czynu" Karola Wojtyły, czy ks. Tischnera), niepozbawiony osobistych przywar,  i którego hipoteka obciążona jest współpracą ze służbą bezpieczeństwa PRL. Jednocześnie jako wieloletni rektor KUL, stworzył z niego jedyną "między Łabą a Władywostokiem", w tamtym okresie ostoję wolnej i nieskrępowanej myśli. Jego oczkiem w głowie był oczywiście Wydział Filozofii, który w pobitym polu pozostawiał wówczas wydziały filozoficzne na państwowych uniwersytetach, które w najlepszym razie obrażały inteligencję "rewizjonizmem" ciągle kręcąc się, jak w przerębli, w zaklętym kręgu marksizmu.

Z kolei Janusz Krupski był absolwentem historii na KUL i działaczem niepodległościowym, w okresie na długo przed wybuchem Solidarności, który nie dopuścił do powstania SZSP na KUL-u, przeciwstawiając się o. Krąpcowi, przeżył zamach na swoje życie dokonany m.in. przez Grzegorza Piotrowskiego. Po 1989 r. zajmował drugorzędne stanowiska w instytucjach centralnych albo pierwszorzędne tyle, że w drugorzędnych instytucjach. Zginął w katastrofie smoleńskiej.

Wreszcie Edward Kotowski, funkcjonariusz SB, który zajmował się inwigilacją Kościoła, w książce pozujący na człowieka renesansu i apolitycznego pragmatyka, szarą eminencję kształtującą sytuację Kościoła w okresie PRL-u i który chce mieć teraz swoje pięć minut.

Opowieść o nich nie układa się we wspólną całość, za wyjątkiem chyba jednej czy dwóch sytuacji ich losy się nie przecinają ani nie zazębiają. Takie wrażenie sprawia przede wszystkim zwłaszcza opowieść o Kotowskim, i ma się wrażenie, że został wybrany przez Autora na jednego z bohaterów jego książki trochę jakby w "zastępstwie", ponieważ człowiek, który "prowadził" o. Krąpca nie był zainteresowany ujawnieniem tego co wie. Na dodatek to czego czytelnik dowiaduje się z książki o Ojcu w pewnej części jest powtórzeniem tego co zostało przedstawione już w książce o księdzu Waszkinelu. Czytelnik, który chciałbym dowiedzieć się jak wyglądało życie i atmosfera na KUL-u, który wg Dariusza Rosiaka miał łączyć jego bohaterów poczuć się zawiedziony. Ja poczułem. Mówiąc szczerze, moim zdaniem, gdyby zamiast duserów Edwarda Kotowskiego, Autor więcej miejsca poświęcił o. Krąpcowi i KUL-owi wyszłoby to z korzyścią dla książki i czytelników. Ale stało się. Szkoda. 

21 komentarzy:

  1. "...niewątpliwie smaczkiem jest kwestia jego opinii na temat "Osoby i czynu" Karola Wojtyły, czy ks. Tischnera...",czy mógłby mi pan coś o tym powiedzieć?-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O. Krąpiec był filozofem par excellance i w dużym uproszczeniu można powiedzieć, że dla niego filozofia skończyła się na św. Tomaszu - jako neotomista, w jego stosunku do niego było coś z postawy brata Jorge z "Imienia róży" - ciągła i wzniosła rekapitulacja :-). Karol Wojtyła, jak wiadomo też był filozofem ale zainteresowanym fenomenologią i popełnił "Osobę i czyn", dzięki której miał podobno uzyskać profesurę ale o. Krąpiec i ks. Kamiński podobno "zjechali" ją tak, że sprawa upadła. Nawiasem mówiąc książki Karola Wojtyły nie da się czytać - wiem, bo próbowałem :-) ale raczej nie to było zarzutem bo i o. Krąpiec nie należał do złotoustych. Jego najpopularniejszą książką jest "Ja-człowiek. (złośliwi mówili "Ja-Krąpiec" :-) Zarys antropologii filozoficznej." Nie czyta się tego z wypiekami na twarzy.

      Jeśli chodzi o księdza Tischnera, to o. Krąpiec w ogóle nie traktował go jako poważnego filozofa, ze względu na "rozchwianie" terminologiczne jego publikacji i chyba coś rzeczywiście jest tu na rzeczy. O. Krąpiec wychodził bowiem z założenia, że filozofia jako nauka opierać się musi m.in. na twardych podstawach metodologicznych i terminologicznych, tymczasem teksty Księdza są po prostu intuicyjne.

      Na tle tego ortodoksyjnego stanowiska, zrobiła się zresztą kiedyś awantura za którą o. Krąpiec i ks. Kamiński musieli tłumaczyć się przed kardynałem Wyszyńskim - bo wyszło na to, że skoro teologia oparta jest na Objawieniu i wierze to tym samym nie może być nauką :-).

      Usuń
  2. nie wiem nic o dziele"osoba i czyn",bo tego nie mam i nawet nie próbowałam czytać,kiedyś jednak słuchałam w telewizji wspomnień kogoś,kto chodził na wykłady karola wojtyły,chodził,bo tylko tyle był w stanie zrobić,ksiądz(nie pamiętam niestety nazwiska)opowiadał,że czuł się na wykładzie wojtyły,jak na" tureckim kazaniu",ponoć tylko niektórzy wiedzieli o czym pan profesor wojtyła mówił,jeśli chodzi o stosunek krąpca do tischnera,to przypomniał mi się mój profesor od historii starożytnej,tolerował prace aleksandra krawczuka,bo nie mógł ich zakwestionować,jednak twierdził,że to nie są poważne prace naukowe,tylko taka popularnonaukowa pisanina,oczywiście wszyscy krawczuka czytali ale na egzaminie nikt się do tego nie przyznawał,czy o to panu chodziło w temacie krąpiec-tischner?-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wrażenia tego księdza z wykładu dobrze pasowałyby do wrażeń z lektury "Osoby i czynu" :-) a porównanie z książkami Krawczuka mniej więcej oddaje stosunek o. Krąpca do prac ks. Tischnera, tyle że jak znam życie nie kazał swoim studentom ich czytać :-)

      Usuń
  3. wspomniał pan w swojej recenzji jeszcze jedną znaną postać-leszka kołakowskiego,pierszy raz zetknęłam się z jego pracami na studiach(krążyły w odbitkach)w 1982 roku,potem w"tygodniku powszechnym"czytałam jego artykuły z cyklu"o co pytają nas wielcy filozofowie",lubiłam też słuchać w telewizji wykładów,tego nobliwego pana,pod tym samym tytułem"o co pytają...",na tvp kultura,pokazywany był film dokumentalny marii zmarz-koczanowicz pt."profesor"-anna




    Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75475,7206131,Niedziela_z_Leszkiem_Kolakowskim.html#ixzz2zXGkERG4

    OdpowiedzUsuń
  4. *przepraszam,nie wiem dlaczego wydrukowało się to zdanie pod spodem-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z prac Kołakowskiego liznąłem tylko "Główne nurty marksizmu" i "Czy diabeł może być zbawiony ..." ale jakoś przeszły u mnie bez echa byłem za to olśniony "Polskim kształtem dialogu" Tischnera i to wrażenie, choć dzisiaj o wiele słabsze pozostało u mnie do dzisiaj.

      Usuń
  5. przeczytałam pana recenzję książki tischnera(na początku lat osiemdziesiątych miał wykłady na uj,ludzie"walili"na nie drzwiami i oknami) i dyskusję na jej temat też,przy okazji nasunęło mi się jedno pytanie,jak to się dzieje,że pada pan przy takich pozornie łatwych pozycjach a tych wszystkich:michników,kołakowskich,tischnerów itp."połyka"pan,jak widać, bez problemu?-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie rozumiem. Przy czym padam i co jest pozornie łatwą pozycją?
      I skąd przekonanie, że "tych wszystkich: Michników, Kołakowskich, Tischnerów itp. "połykam" bez problemu"? W życiu nie przeczytałem, żadnej książki Michnika, a jedyną książką Tischnera, którą przeczytałem od deski do deski jest "Polski kształt dialogu", który akurat jest krytyczny wobec Michnika i Kołakowskiego :-).

      Usuń
  6. przepraszam,widocznie źle pana zrozumiałam,ja księdza tischnera znam raczej z programów telewizyjnych,które kiedyś oglądałam:"persona","tischner czyta katechizm"czy"filozofia po góralsku",był obok biskupa życińskiego i pieronka,kimś kogo szanowałam i ceniłam za odwagę w głoszeniu swoich pogladów,za poczucie humoru i zdrowy rozsądek-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie oglądałem tych programów, jeśli chodzi o księdza Tischnera to zatrzymałem się na etapie "Polska jest Ojczyzną", Etyce solidarności" i "Homo sovieticus" choć żadnej z nich do końca nie przeczytałem :-).

      Usuń
  7. "nową przypowieść Polak sobie kupi, że i przed szkodą, i po szkodzi głupi" - Jakbym czytała o sobie. Też się nigdy nie uczę na błędach :-) A co do empiku, od kilku dni jest promocja na książki i inne rzeczy 3 w cenie 2, więc teraz najbardziej opłaca się kupować :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co to za promocja, w której żeby kupić upatrzoną książkę trzeba wydać nie mniej a więcej i to na książki na które jakoś nie mam ochoty, bo tak jakoś się składa, że w tej promocji większość książek to badziewie.

      Usuń
    2. Widzę że nie ja jedna mam problem z tymi promocjami w Empiku. Nawet jeśli na jedną mam ochotę nawet z trudem nie umiem dobrać tych dwóch pozostałych, raz jeden się udało ale to była fantastyka dla syna. A przepraszam i raz kupiłam książki podróżnicze Beaty Pawlikowskiej.

      Usuń
    3. Ja problemu nie mam :-) bo rzadko teraz kupuję coś w Empiku wydaje mi się, że Matras ma ciekawsze promocje choć ostatnio niestety poziom się wyrównuje.

      Usuń
  8. Promocja obejmuje przecież wszystkie książki oprócz podręczników :-) Ja zawsze mam zapisane jakieś tytuły, które chciałabym sobie jeszcze kupić, dlatego chętnie skorzystałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasna sprawa, zawsze można znaleźć coś ciekawego ale to nie jest promocja, dzięki której czytelnik zaoszczędzi na wydatkach a wręcz przeciwnie. Jak ktoś ma 50 zł i zainteresowany był książką w rodzaju "Wielkiej odmowy" to oczywiście z niej nie skorzysta. Zbyt proste byłoby gdyby obniżyli ceny o 1/3.

      Usuń
    2. Chyba jednak nie wszystkie, u nas oklejone wybrane książki lezą na tzw. wyspie i spośród nich można wybierać. Przynajmniej w takim żyję przekonaniu.

      Usuń
    3. Widocznie kupujemy nie w tym Empiku :-)

      Usuń
  9. W "Człowieku o twardym karku" trochę już wspomniano o tym, jak wyglądała atmosfera KUL-u za czasów PRL-u, więc mój apetyt na najnowszą książkę Rosiaka był spory. Teraz widzę, że spodziewałam się czegoś innego, niż daje nam autor.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też byłem podkręcony "Człowiekiem o twardym karku" i liczyłem na książkę w znacznie większym stopniu poświęconą KUL-owi i o. Krąpcowi - nie będę ukrywał - pod tym względem rozczarowałem się.

      Usuń