Długo to trwało ale wreszcie przyszła pora na powtórkę z "Gron gniewu", do której zainspirował mnie Zacofany w lekturze (który to już raz?!), zwłaszcza, że przy okazji zgadało się o fotografii Dorothei Lange, którą wykorzystano na okładce piwowskiego wydania z 1962 r.
Zdjęcie (poniżej) to jedno z najsłynniejszych zdjęć w historii fotografii, zostało zrobione w ramach Farm Security Administration i w dodatku związane jest pośrednio z powieścią Steinbecka bo ukazana na nim kobieta, podobnie jak rodzina jego bohaterów, pochodziła z Oklahomy, podobnie jak oni wywędrowała w poszukiwaniu lepszego życia do Kalifornii i podobnie jak w powieści matka, była zwornikiem i opoką rodziny. Okazało się, że w sytuacjach ekstremalnych, przekraczających dotychczasowego doświadczenie "mężczyzna idzie przez życie jakby szarpiąc się i skacząc. (...) A kobieta płynie, płynie jak strumień, jak rzeka. Spotyka w drodze jakieś tam wiry, czasem tu i tam zakotłuje się coś, ale i tak wszystko płynie naprzód, wciąż naprzód. Kobieta tak właśnie widzi życie."
"Grona gniewu" osnute są wokół migracji w Ameryce, w latach trzydziestych, która stanowiła zaprzeczenie "american dream", spychając ludzi z biedy do nędzy. Ich akcja toczy się na dwóch planach, dalszym; stanowiącym szersze tło wydarzeń i bliższym, będącym egzemplifikacją typowych losów, typowej rodziny w czasie "wędrówki ludów" ze wschodu na zachód.
To wędrówka do ziemi obiecanej, na którą Joadowie, są skazani za sprawą niewidzialnego wroga, i na których jak na biblijnego Hioba spadają kolejne klęski (m.in. śmierć dziadków, odejście Noaha, porzucenie Rosesharon przez Conni'ego, ucieczka Toma, śmierć dziecka Rosesharon). Unieszczęśliwieni koniecznością opuszczenia domu bo "ludzie i miejsce, gdzie żyją - to jedno", oderwani od własnych korzeni, od tego co znają, do czego są przywiązani i co kochają ("Marna to ziemia, ale zawsze nasza. Nasza dlatego, żeśmy na niej ujrzeli światło dzienne, uprawiali ją i na niej konali.") nie tracą jednak nadziei.
To wędrówka do ziemi obiecanej, na którą Joadowie, są skazani za sprawą niewidzialnego wroga, i na których jak na biblijnego Hioba spadają kolejne klęski (m.in. śmierć dziadków, odejście Noaha, porzucenie Rosesharon przez Conni'ego, ucieczka Toma, śmierć dziecka Rosesharon). Unieszczęśliwieni koniecznością opuszczenia domu bo "ludzie i miejsce, gdzie żyją - to jedno", oderwani od własnych korzeni, od tego co znają, do czego są przywiązani i co kochają ("Marna to ziemia, ale zawsze nasza. Nasza dlatego, żeśmy na niej ujrzeli światło dzienne, uprawiali ją i na niej konali.") nie tracą jednak nadziei.
Wierzą, że "cała ludzkość ma jedną wielką duszę, a każdy z nas jest jakąś jej cząstką" a to, że "skrzywdzili nas ludzie, (...), to można zmienić". Ale rzeczywistość niweczy tę wiarę u części z nich, "w drodze do Kalifornii czy dokąd indziej - każdy będzie jak dobosz wybijający takt w marszu krzywd i cierpień, maszerujący z sercem pełnym żalu". Rzeczywistość przerasta niektórych z nich, nie mają siły albo woli by się z nią zmierzyć.
Podobnie jak wielu innych im podobnych nikogo nie obchodzą. W opinii tych, do których idą pełni nadziei "to nie ludzie. Człowiek nie wyżyłby tak, jak oni żyją. Nie zniósłby takiego brudu i nędzy" a widząc "wzdłuż szosy porzucone wraki" wyznaczające szlak ich wędrówki mogą tylko zadawać pytania, na które nikt nie zna odpowiedzi "co im się przydarzyło? Co się stało z ludźmi. którzy nimi jechali? Czy poszli dalej pieszo? Gdzie są teraz? Skąd stać ich na tyle odwagi? Skąd się w nich bierze tyle wiary?".
Ale stawiają też pytanie dotyczące własnego losu "ku czemu idziemy? A mnie się zdaje, że do niczego nie idziemy. Zawsze tylko jesteśmy w drodze. Idziemy i idziemy" bo też ich życie stało się nieustanną wędrówką, dosłownie i w przenośni, w której, jak się okazuje w finale powieści, "śmierć i narodziny to jakby początek i koniec tego samego".
Świetna książka - polacam.
Tez sobie stosunkowo niedawno ta lekture powtorzylam - i mimo, jak sam piszesz, to swietna ksiazka, czytalo mi sie ja z ciezkim sercem - za bardzo wczulalam sie w losy bohaterow.
OdpowiedzUsuńZa kazdym razem jak jestem w Kalifornii i widze mnostwo emigrantow z Meksyku, pracujacych na polach przy roznych uprawach, przypomina mi sie wedrowka rodziny Joadow do "ziemi obiecanej". I mam tylko nadzieje, ze dla wielu z nich droga do Kalifornii byla o wiele latwiejsza niz ta opisana przez Steinbecka.
Pozdrawiam, D.
D., mnie też książka wciągnęła, wówczas kiedy czytałem ją pierwszy raz i teraz, gdy wiedziałem już czego się spodziewać. Okazało się, że wrażliwość to nie kwestia wieku :-).
UsuńPozdrawiam, D.
Uff, po raz kolejny oddycham z ulgą, kiedy czytam, że uważasz Grona gniewu za świetną książkę, którą i ja oceniłam bardzo wysoko. Zresztą Steincbeck to jeden z moich ulubionych pisarzy, urzeka mnie zawsze mądrość przekazu wyrażona prostym językiem.
OdpowiedzUsuńJak mogłaś mieć wątpliwości co do tego?! Moim zdaniem, nie ma innej opcji. Klasa sama w sobie :-)
UsuńHeh, ja też odetchnąłem z ulgą, bo zwykle przy polecanych przeze mnie książkach kolega Marlow znajdzie coś do wytknięcia :) ale fakt, wytknąć coś Gronom gniewu jest trudno :P
UsuńCzepiam się tylko wówczas, jeśli jest się czego przyczepić :-) "Gronom gniewu" i "Na wschód od Edenu" na pewno to nie grozi :-)
UsuńTyle dobrego :)
Usuń:-)
UsuńTeż niedawno podziwiałem panią Joad. I drżałem na myśl co ja bym zrobił w obliczu tej przerażającej niemożności zadbania o najbliższych. Mocna rzecz.
OdpowiedzUsuńMocna, jest tam kilka scen, które przytykają człowieka i to w dzisiejszych czasach.
UsuńPowiedziałbym nawet, że zwłaszcza w dzisiejszych.
UsuńZ tym "zwłaszcza" nie byłbym taki pewien bo teraz liczy się przede wszystkim "fun", a tu takie klimaty ...
UsuńChyba jednak nie doceniasz dzisiejszych czasów i dzisiejszych czytelników.
UsuńMoże odrobinę, i oczywiście nie wszystkich. Nie mam przeglądu sytuacji zaglądam czasami tylko do Matrasu i Empiku i oglądam sobie listy bestsellerów i nowości. Wrażenia takie sobie a przecież wiadomo, że popyt kształtuje podaż.
UsuńPS.
trochę mojego marudzenia możesz złożyć na karb wieku :-)
Jakoś nie wierzę, że jak byłeś młodszy, to mniej marudziłeś :P Co do list nowość, to zwróć uwagę, że Prószyński ambitnie zaczął wydawać dzieła wszystkie Steinbecka, a nie podejrzewam ich o chęć dokładania do interesu. Chociaż drżę, czy uda im się dociągnąć do końca.
UsuńPo prostu jestem wybredny :-)
UsuńTo faktycznie ryzykanci, bo mogli wybrać to co najlepsze i też policzyłoby się im to za zasługę.
Sprytnie minimalizują ewentualne straty, łącząc w jednym woluminie po kilka powieści. Ale i tak liczy się im to za zasługę :)
UsuńZgadza się :-) oczekiwać od nich by dokładali do interesu, to już trochę za wiele. Pewnie gdyby zrobili serię klasyki amerykańskiej, wybierając tylko najlepsze powieści z ichniejszej literatury mogliby oddychać spokojniej.
UsuńTo byłaby seria, którą chętnie bym czytał.
UsuńPewnie gdyby przejrzeć to co Prószyński przez lata wydał, to "na piechotę" sporą część takiej serii dałoby się zebrać bo nie stronili od wydawania klasyki nadającej się do czytania.
UsuńA to na pewno, bo i Faulkner, i Caldwell, i Hemingway, chociaż akurat ani ten pierwszy, ani ten ostatni mnie nie kręcą:)
UsuńPrzymierzam się do powtórki z "Komu bije dzwon", kiedyś wynudziłem się przy tym setnie, zobaczę jak będzie teraz.
UsuńJa Cię podziwiam, po dwóch próbach sobie odpuściłem :P
UsuńTeż miałem kilka podejść :-) ale się zawziąłem bo generał Golz to Świerczewski, który kiedyś był patronem mojej podstawówki.
UsuńZe Świerczewskim nijaki sentyment mnie nie łączy, więc jeśli jeszcze kiedyś spróbuję Hemingwaya, to będzie to Pożegnanie z bronią.
UsuńSentyment to mam do podstawówki ale nie do Świerczewskiego, chociaż wygrałem świetlicowy konkurs wiedzy o nim; "O człowieku, który się kulom nie kłaniał" Broniewskiej i jeszcze jego biografia wydana w serii BKD, ciekawe czy kojarzysz :-). Na szczęście nagroda była całkiem przyzwoita i zupełnie z nim nie związana.
Usuń@Marlow Chodziło mi raczej o sytuację wokół nas, niż ciężar gatunkowy powieści i jego wpływ na współczesnego czytelnika :P. Dziś równie łatwo znaleźć się w sytuacji, może nie tak drastycznej, ale bardzo podobnej do tej, która dotknęła rodzinę Joadów i to właśnie przerażało mnie podczas lektury najbardziej. Jest to też niezły kop dla tych, którym Ameryka jawi się jako kraina miodem etc.
UsuńJeśli tak, to myślę że masz rację, zmieniły się dzisiaj trochę okoliczności ale istota pozostała ta sama.
UsuńFragment "O człowieku" był w wypisach dla trzeciej klasy, całość mi nigdy w ręce ni wpadła; jakoś nie żałuję. A serię BKD znam, choć nie czytywałem, lektury militarne nigdy mi specjalnie nie leżały.
OdpowiedzUsuńTo ominęło Cię w takim razie bieganie od kiosku Ruchu do kiosku w poszukiwaniu kolejnych "tygrysów" :-)
UsuńOminęło:) Wystarczy, że mój ojciec latał, do dziś ma stertę. A ja w życiu przeczytałem chyba dwa albo trzy tygrysy. Jeden o zamachu na Heydricha, a drugi o buncie w Buchenwaldzie bodajże.
UsuńTeż zapamiętałam dwa - "Operacja Waldkater" o akcji przeciwko partyzantom w regionie Opoczna i "Pościg za generałem" o ucieczce Henri Girauda z więzienia w twierdzy Königstein. Tą drugą czytało się prawie jak MacLeana :-).
Usuńto ja jestem od was lepsza,nie wiem kto to zbierał,może brat,w każdym razie mam duży karton wypełniony"tygrysami",gdybym chciała to czytać,to wystarczyłoby mi tego pewnie na dobrych kilka lat,pamiętam jeden tytuł,"gdzie jest oberleutnant siebert"wacława maltena,steinbecka czytałam tylko"podróże z charleyem",pamiętam,że bardzo mi się to podobało,gdy podróż się skończyła i steinbeck wrócił do domu,to ja chciałam jechać z nim dalej-anna
UsuńNie doceniasz mnie, "Tygrysów", które miałem też dałoby się wypełnić karton, na szczęście udało mi się je sprzedać, kiedy jeszcze były zbierane więc dzisiaj nie zawalają mi miejsca.
UsuńCzytałem tylko "Grona ..." i "Na wschód ..." i teraz też nie planuję poza to wychodzić.
Ja czytałam zdaje się w zeszłym roku. Książka robi olbrzymie wrażenie: USA kojarzy się z krainą mlekiem i miodem..., wiadomo: kraj wielkich możliwości, american dream itd., a tu głód jak na Ukrainie. Poza tym zapamiętałam ją głównie z antykapitalistycznych tyrad, jakie Steinbeck wplótł w tekst i z "profetyzmu". Przepowiadania rewolucja nie wybuchła, kapitalizm ma się dobrze, ale książka wciąż jakby aktualna.
OdpowiedzUsuńTe tyrady przeciwko wielkiemu kapitałowi trochę i mnie w oczy kłuły ale na szczęście nie jest ich zbyt dużo.
UsuńTeraz jest moda na Steinbecka (całkiem pozytywna moim zdaniem). Właśnie wyszła książka "Śladami Steinbecka", a wcześniej było kilka wznowień. Do moich ulubionych należy "Tortilla flat".
OdpowiedzUsuńModa na tego kalibru pisarzy może być tylko pozytywna :-) Moja znajomość Steinbecka co prawda odgranicza się tylko do dwóch książek: "Gron gniewu" i "Na wschód od Edenu" ale tylko dobrego słyszałem, o "Tortilla flat" i "Myszach i ludziach", że chyba w końcu będę musiał wyjść poza te żelazne punkty :-)
Usuń"Na wschód od Edenu" polecam wszystkim i jeszcze nie zdarzyło się, żeby ktoś się nie zachwycił. Polecam też "Myszy i ludzie", chociaż to krótka powieść, to uczuć i emocji wystarczyłoby na opasłe tomiska. A po "Grona gniewu" z przyjemnością sięgnę przy okazji kolejnego spotkania ze Steinbeckiem:)
OdpowiedzUsuńNawet w czasie Świąt miałem zamiar przypomnieć sobie "Na wschód ..." ale doszedłem do wniosku, że jednak kolejka obowiązuje, tak więc jeszcze trochę musi postać na półce :-)
Usuń