Wśród pytań zadanych przez Guciamal przy okazji zabawy w Liebster Blog było pytanie o czytelnicze preferencje: klasyka czy literatura współczesna. Jak pisałem wybór jest oczywisty ale nie sądziłem, że klasykę będę poznawała dzięki własnemu dziecku. Bo o ile w przypadku "Pinokia" był to powrót to w przypadku "Czarnoksiężnika z Krainy Oz", to odkrycie.
Co prawda, nie wiem czemu taki właśnie tytuł nosi historia wędrówki Doroty i jej przyjaciół bo przecież Oz nie jest centralną postacią powieści. W jakimś stopniu, owszem, pełni on funkcję świętego Graala ale przecież spotkanie z nim nie stanowi punktu zwrotnego w życiu bohaterów książki, a narażeni są przez niego tylko na kolejne trudy i niebezpieczeństwa. Ma się wrażenie, że dziewczynka, Strach na wróble, Blaszany drwal i Tchórzliwy lew chcą być ofiarami jego szalbierstwa i to nie mimowolnymi lecz z premedytacją bo przecież mówi im kim jest naprawdę, ostrzega, a jednak nie wierzą! Zupełnie tak jak w życiu. Ileż to razy zdarzyło się, że ktoś nie wziął pod uwagę, że jego idee fixe bierze rozbrat z rzeczywistością, a jeśli już to do niego docierało, to okazywało się, że tym gorzej dla ... rzeczywistości.
zdjęcie ze strony www.ambelucja.pl
"Czarnoksiężnik z Krainy Oz" jest przede wszystkim historią o wytrwałości i przyjaźni ale też o naszych kompleksach i braku wiary we własne siły, których potwierdzeniem są dopiero inni. Oz przecież nic nie tworzy, nie dokonuje w bohaterach książki Bauma żadnych zmian, daje im jedynie placebo, które ma im pomóc uwierzyć, że są takimi, jakimi chcieliby być. To tylko ich wewnętrzne przekonanie i naiwna wiara sprawiają, że szalbierz staje się dla nich demiurgiem. Trochę to mało pedagogiczne ale jakże życiowe, a najważniejsze, że podobało się mojemu słuchaczowi, zwłaszcza że tekst podparty jest przekonującymi ilustracjami Robert Ingpena.
To była ulubiona książka mojej córki i na pewno wciąż jest w czołówce. Jak ona przeżywała przygody Dorotki!. A te ilustacje są świetne, tak że kupiliśmy wydanie z Ingpenem, mając już na stanie książkę z Vesper. Tam są (niestety czarno-białe) ilustacje Evelyn Copelman, czyli podwójna klasyka.
OdpowiedzUsuńMojemu synowi bardzo się spodobała, ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu! Czytam mu teraz "Piotrusia Pana", stare wydanie, z ilustracjami Srokowskiego i tłumaczeniu Słomczyńskiego ale główny efekt, to to że doskonale przy tym usypia. Zachwalany jest przekład Rusinka a że ilustrowany też jest przez Ingpena to będę musiał chyba się z nim przeprosić.
UsuńMy "Piotrusia" mamy właśnie z Rusinka i Ingpena (a z tej serii jeszcze "Tajemniczy ogrów" i "W 80 dni..."), ale "Piotruś" jest o wiele trudniejszy i bardziej pokręcony od "Czarnoksiężnika", nie ma co porównywać. Jest w tej książce coś chorego, niezrozumiałego dla dorosłego, a co dopiero dla dziecka.
UsuńUff, a już myślałem, że ze mną coś jest nie tak. Jestem w drugim rozdziale a miałem wrażenie, że spore partie pierwszego pisane są w gruncie rzeczy z myślą o dorosłych. Ale żyję nadzieją, że to początkowe kłody pod nogi bo z dzieciństwa pamiętam, że te rozdziały gdzie akcja rozgrywa się w Nibylandii bardzo mi się podobały i nie raz wracałem do walki Piotrusia Pana i Kapitana Haka.
Usuńjedna z ulubionych książek mojego dzieciństwa! Wygrzebana gdzieś w antykwariacie towarzyszyła mi przy niemal każdym zasmarkaniu. Tyle że mnie bardziej rajcowały dziwne przygody i Szmaragdowy gród (do dziś mam słabość do koloru zielonego) niż ukryta w niej filozofia. Którą doceniłam zacznie później.
OdpowiedzUsuńA jak słuchaczce się podobało, to musisz się rozejrzeć za pozostałymi częściami serii, jest ich całkiem sporo, niestety chyba były dawno publikowane i można je znaleźć głównie w bibliotece.
A ją przeczytałem dopiero teraz, dzięki synowi :-) Zastanawiałem się nad dalszymi częściami ale mam trochę obaw bo zwykle "ciągi dalsze" ustępują "części pierwszej".
Usuńprzepraszam teraz zauważyłam, że chodzi o słuchacza.
OdpowiedzUsuńSłuchacz zapewne by Ci wybaczył :-)
UsuńMnie wszystkie części jakie były do zdobycia podobały się prawie równie mocno. Choć moim zdaniem na wyróżnienie zasługuje chyba drugi tom przygód Doroty pt z wizyta u Krola Gnomów.
OdpowiedzUsuńDzięki - z taką rekomendacją wybór został przesądzony, zwłaszcza że po odpytaniu syna okazało się, że jest zainteresowany ciągiem dalszym przygód Doroty :-)
UsuńUwielbiałam te książki gdy byłam mała. My to wydanie też mamy i czytałyśmy 2 lata temu. Bardzo chciałam kupić dalsze tomy, ale niestety nie ma:(
OdpowiedzUsuńNa allegro bez problemu można je dostać, nie wiem czy wszystkie ale widziałem "Czary w Krainie Oz", "Dorotę u króla Gnomów" i "Dorotę i Oza znowu razem".
UsuńPatrz, a ja szukłam tylko wznowień. Przypilnuję na allegro.
UsuńWznowienia chyba też jakieś były ale wydaje mi się, że to były jakieś audiobooki, nie podobała mi się grafika tak że nie zwróciłem na nie uwagi.
UsuńJa szukałam wznowień książkowych ale nie zalazłam. Audiobooków nie brałam pod uwagę.
Usuń"Dorota u króla Gnomów" była wznowiona także w zwykłej książkowej formie.
UsuńDla mnie także było by to pierwsze czytanie, tyle, że nie podparte (usprawiedliwione) rolą lektora. Ale, że na starość człowiek dziecinnieje (mam na myśli siebie) to czemu nie. Oglądałam którąś z filmowych wersji i z sentymentem wspominam
OdpowiedzUsuńNie ukrywam, lektorat dla nieletniego to wygodny pretekst, czasami do powrotów, czasami jak, w tym przypadku do mocno spóźnionych "odkryć" :-). Kojarzę tylko musical z Judy Garland ale to nie moje klimaty :-)
UsuńI dobrze, bo musicale to zdecydowanie moje klimaty:)
OdpowiedzUsuń:-)
Usuń