Pewnie jak u każdego normalnego ojca, nie występuje u mnie, nawet w minimalnym stopniu, tolerancja na aberracyjne zachowania wobec dzieci jakiejkolwiek płci ale nie zmienia to jednak faktu, że "Lolita" z jej apokryficznymi wyznaniami zboczeńca jest jedną z najlepszych powieści, jakie ostatnimi czasy zdarzyło mi się czytać. Nabokov dokonał w literaturze czegoś, co wydawało się niemożliwe - napisał świetną książkę, której główny bohater budzi odrazę, powieść tak sugestywnie napisaną, że czytelnikowi zdarza się zapomnieć, z czym w istocie rzeczy ma w "Lolicie" do czynienia, która przybiera pozór książki o miłości.
Co ciekawe, główny bohater i narrator, Humbert Humbert, jakby trochę kokieteryjnie przypomina czytelnikowi co jakiś czas kim jest w rzeczywistości, mówiąc wprost o swojej pedofilii ale też i rozciąga nad nią zasłonę dymną, którą miałaby być chociażby względność norm społecznych, historyczne przykłady podobnych zachowań czy wreszcie potęga jego uczucia. I tak dochodzimy do pytania, czy zboczeniec może kochać, czy miłość mężczyzny do dziecka może mieć ten sam wymiar co miłość mężczyzny do kobiety?
Tyle, że w przypadku "Lolity" nie ma się co oszukiwać, to nie jest miłość, to tylko niepohamowana żądza dorosłego człowieka do dziecka, które gdy tylko skończy piętnaście lat stanie się dla niego nieatrakcyjne. Przecież ani przez moment Humbert Humbert nie zachwyca się głębią intelektu Dolores Haze czy cechami jej charakteru - wręcz przeciwnie, widzi w niej pustą smarkulę ze wszystkimi przywarami jej wieku i która stanowi dla niego jedynie obiekt pożądania, któremu nie potrafi i nie chce się oprzeć. Ma też świadomość występności własnego czynu ale męki strachu przemieszane z zazdrością jego pożądanie jeszcze bardziej rozpalają. Tu nie ma troski o małą Haze, jako o dziecko, dorastającą dziewczynkę, osobę - jedyny problem jaki spędza sen z oczu jej ojczyma, to jak korzystać z jej wdzięków nie pakując się jednocześnie do więzienia. Wszystko w jego postępowaniu podporządkowane jest zaspokojeniu żądzy, łącznie z ożenkiem z matką dziewczynki, który stanowi tylko przepustkę dla realizacji jego pragnienia.
Cokolwiek byśmy nie powiedzieli o "młodszej nastolatce", jej charakterze i zachowaniu, to przecież w żaden sposób zachowanie Dolores nie usprawiedliwia Humberta Humberta, bo przecież nie w tym kierunku są przekazywane wzorce. W niczym nie tłumaczy go ani to, że nie był "pierwszy", ani to że dziecko wykorzystywało jego "słabość" oferując seks za pieniądze (które zresztą jej później ukradł), w swoim wygrywaniu jego pożądania w niczym nie ustępując dorosłej kobiecie.
Zwłaszcza ten ostatni motyw, to element ochronnej otoczki, którą wokół swego bohatera roztacza Nabokov. Tyle tylko, że nie na wiele się do zdaje, może także dlatego, że obmyślane przez Humberta Humberta modus operandi przypomina trochę "casus Polański" a tu gdzie wychodzi się poza sferę artystycznych wizji, trawestując Wyspiańskiego, rzeczywistość skrzeczy. Nie pomagają literackie odniesienia, łącznie z wędrówką po Stanach (co to może przypominać?), poszukiwania Lolity zwieńczone rozliczeniem finansowym mającym świadczyć o uczciwości Humberta Humberta (przecież nikt nie oskarżał go o to, że jest złodziejem) czy wreszcie krwawa zemsta, nawiasem mówiąc, warto zadać sobie pytanie, czym powoduje się zabijając swojego "następcę" i czy tak naprawdę jest jakaś znacząca różnica pomiędzy nim a Quilty'm? Wydaje mi się, że Nabokov był świadom słabości tej "zasłony dymnej" i dlatego też wolał uśmiercić swego bohatera, litując się w ten sposób nad nim, przed rozprawą sądową, która zignorowałaby jego "tajnie duszy" pokazując tylko to co pozostawało widoczne na zewnątrz.
Co ciekawe, główny bohater i narrator, Humbert Humbert, jakby trochę kokieteryjnie przypomina czytelnikowi co jakiś czas kim jest w rzeczywistości, mówiąc wprost o swojej pedofilii ale też i rozciąga nad nią zasłonę dymną, którą miałaby być chociażby względność norm społecznych, historyczne przykłady podobnych zachowań czy wreszcie potęga jego uczucia. I tak dochodzimy do pytania, czy zboczeniec może kochać, czy miłość mężczyzny do dziecka może mieć ten sam wymiar co miłość mężczyzny do kobiety?
Tyle, że w przypadku "Lolity" nie ma się co oszukiwać, to nie jest miłość, to tylko niepohamowana żądza dorosłego człowieka do dziecka, które gdy tylko skończy piętnaście lat stanie się dla niego nieatrakcyjne. Przecież ani przez moment Humbert Humbert nie zachwyca się głębią intelektu Dolores Haze czy cechami jej charakteru - wręcz przeciwnie, widzi w niej pustą smarkulę ze wszystkimi przywarami jej wieku i która stanowi dla niego jedynie obiekt pożądania, któremu nie potrafi i nie chce się oprzeć. Ma też świadomość występności własnego czynu ale męki strachu przemieszane z zazdrością jego pożądanie jeszcze bardziej rozpalają. Tu nie ma troski o małą Haze, jako o dziecko, dorastającą dziewczynkę, osobę - jedyny problem jaki spędza sen z oczu jej ojczyma, to jak korzystać z jej wdzięków nie pakując się jednocześnie do więzienia. Wszystko w jego postępowaniu podporządkowane jest zaspokojeniu żądzy, łącznie z ożenkiem z matką dziewczynki, który stanowi tylko przepustkę dla realizacji jego pragnienia.
Cokolwiek byśmy nie powiedzieli o "młodszej nastolatce", jej charakterze i zachowaniu, to przecież w żaden sposób zachowanie Dolores nie usprawiedliwia Humberta Humberta, bo przecież nie w tym kierunku są przekazywane wzorce. W niczym nie tłumaczy go ani to, że nie był "pierwszy", ani to że dziecko wykorzystywało jego "słabość" oferując seks za pieniądze (które zresztą jej później ukradł), w swoim wygrywaniu jego pożądania w niczym nie ustępując dorosłej kobiecie.
Zwłaszcza ten ostatni motyw, to element ochronnej otoczki, którą wokół swego bohatera roztacza Nabokov. Tyle tylko, że nie na wiele się do zdaje, może także dlatego, że obmyślane przez Humberta Humberta modus operandi przypomina trochę "casus Polański" a tu gdzie wychodzi się poza sferę artystycznych wizji, trawestując Wyspiańskiego, rzeczywistość skrzeczy. Nie pomagają literackie odniesienia, łącznie z wędrówką po Stanach (co to może przypominać?), poszukiwania Lolity zwieńczone rozliczeniem finansowym mającym świadczyć o uczciwości Humberta Humberta (przecież nikt nie oskarżał go o to, że jest złodziejem) czy wreszcie krwawa zemsta, nawiasem mówiąc, warto zadać sobie pytanie, czym powoduje się zabijając swojego "następcę" i czy tak naprawdę jest jakaś znacząca różnica pomiędzy nim a Quilty'm? Wydaje mi się, że Nabokov był świadom słabości tej "zasłony dymnej" i dlatego też wolał uśmiercić swego bohatera, litując się w ten sposób nad nim, przed rozprawą sądową, która zignorowałaby jego "tajnie duszy" pokazując tylko to co pozostawało widoczne na zewnątrz.