Wow! Absolutna rewelacja i mistrzostwo świata (chociaż z drugiej strony, czy takie znowu mistrzostwo - bo konia z rzędem temu, kto doliczy się, ile lat miała Anna Fiodorowna Krasotkin!)! To jest dopiero literatura! To dzięki "Braciom Karamazow" Dostojewski uchodzi za znawcę duszy ludzkiej a właściwie rosyjskiej, co może zakrawać na kosmiczne nieporozumienie, bo gdy czyta się jego wynurzenia na temat narodu bogonośćca, kiedy to "lud napotkawszy ateistę zwycięży go, i nastanie jedna prawosławna Rosja. (...) albowiem lud ten - to lud Boga w sobie noszący" i zestawi się to z obrazami tego samego ludu tak dzielnie poczynającego sobie z własnymi cerkwiami, niecałe pół wieku później, w czasie rewolucji październikowej, można mieć pewne wątpliwości, czy aby Dostojewski na pewno wiedział o czym pisze. Skąd się wziął u niego pomysł, że "czysto rosyjskimi" są pytania "czy jest Bóg, czy jest nieśmiertelność" a rozważania "o socjalizmie, o anarchizmie, o przeistoczeniu ludzkości" to problemy rosyjskie? Ale przecież gdy Wielki Inkwizytor mówi "O, pozwolimy im nawet na grzech, słabi są i bezsilni, i będą nas kochali jak dzieci, za to pozwolimy im grzeszyć" nie można odmówić Dostojewskiemu znajomości swojego narodu, wobec którego te słowa okazały się nadspodziewanie prorocze.
Ale niezależnie od tego, czy Dostojewski odsłania prawdę o człowieku, czy też tylko jej pozór, swoje wyobrażenie o nim albo półprawdę to nie da się przejść obok jego opus vitae, kwitując je wzruszeniem ramion i lekceważeniem. Owszem, można próbować zrobić z "Braci Karamazow" romansidło, bo przecież powieść ma wszelkie dane ku temu; ojciec i najstarszy syn konkurują o względy kobiety tej samej kobiety dosyć niepewnej konduity igrającej ich uczuciami, a porzucona narzeczona tego drugiego, ciągle go kochająca, jest celem adoracji średniego syna.
Nawiasem mówiąc, ciekawe kto miał rację? Czy Dymitr, który nie może się od niej odczepić, gdy mówi, że zakochała się nie w nim lecz "w swoim marzeniu, w swoim majaku... ponieważ to m o j e marzenie, m ó j majak!" a może zakochany w niej Iwan, wg którego to "co dla innych jest obietnicą, to dla niej... wiecznym, ciężkim, może ponurym, ale nieustannym obowiązkiem. I będzie odtąd napawać się poczuciem spełnionego obowiązku!" a Dymitr jest jej potrzeby aby "mogła nieustannie rozpamiętywać heroizm własnej wierności i aby mu wyrzucać wiarołomstwo." a może najmłodszy z braci Alosza, który uważa, że dręczy ona Iwana tylko dlatego, że go kocha. a dręczy dlatego, że w Dymitrze kocha własną udrękę a cała jej miłość wmówiła sobie. Już samo to wystarczyłoby na niezłą historię miłosną.
Tak, trzeba przyznać Karamazowowie to niezła rodzinka, "lubieżniki, dusigrosze i jurodiwi!", bo i takich tu nie brak. Wszak u Aloszy dopatrzeć się można powinowactwa z księciem Myszkinem z "Idioty", ci zresztą którzy choć trochę interesują się Dostojewskim znajdą bez trudu i inne nawiązania zarówno do jego twórczości jak i jego życia. Bo czyż na przykład obietnica Katii - "Niech pan posłucha, Alosza, niech pan wie, że skoro się tylko pobierzemy, będę pana podglądać i otwierać wszystkie listy... Uprzedzam pana..." nie przypomina żony Dostojewskiego, Anny, która miała specyficzny stosunek do tajemnicy korespondencji, a wynurzenia na temat zazdrości, że "niepodobna sobie wyobrazić całej hańby i moralnego upadku, z jakim potrafi się oswoić zazdrośnik bez najmniejszych wyrzutów sumienia" nie są odbiciem jego własnych doznać? Albo czy pytanie, "czy istotnie każdy człowiek ma prawo rozstrzygać patrząc na innych ludzi: kto z nich godzien jest żyć, a kto nie godzien?" nie kojarzy się z dylematem Raskolnikowa ze "Zbrodni i kary", a dwaj Polacy przedstawieni jako szwarccharaktery to nie stały element jego twórczości? Etc., etc., etc.
Ale "Bracia Karamazow" nie są ani romansem, ani kryminałem (mimo zamordowania starego Karamazowa) ani eklektycznym przeglądem motywów twórczości pisarza i epizodów z jego życia, to wizja człowieka takiego jakim go widzi Dostojewski, człowieka pełnego sprzeczności, w którym "diabeł z Bogiem się zmaga, a polem bitwy jest serce człowiecze". Człowieka miotanego burzą uczuć, a uczucia te nie mają granic i hamulców. Jego bohaterowie "trudno uwierzyć: gubią siebie nawzajem nie wiadomo po co, wiedzą o tym, delektują się tym", "to straszne, to, powiadam panu, udręka, koszmar, doprawdy" jeśli w miejsce uczuć używają rozumu, to tylko po to by wyrządzić zło. Jednak czy dla ich ofiar robi różnicę, że krzywda jakiej doznali popełniona jest z wyrachowania albo pod wpływem emocji?
"To tylko nerwy... pańskie przeczulone nerwy" słyszy w czasie przesłuchania Dymitr ale przecież to samo może odnosić się i do innych postaci występujących w powieści. Niewielu tu zwykłych ludzi, większość postaci to wrażliwi niczym mimozy histerycy, noszący nerwy nie pod ale na skórze, w swoich nastrojach wahający się niczym pijani "od płota do płota" i obnoszący się ze swoimi nastrojami publicznie. Gdyby żyli dzisiaj, mogli by zrobić "karierę" w "Rozmowach w toku" Ewy Drzyzgi. Ale jednocześnie w tej histerii, skrajności i ekshibicjonizmie uczuć bohaterowie Dostojewskiego mimo wszystkich wad są jakoś dziwnie bliscy, może dlatego, że "na ogół przecież ludzie, najbardziej niegodziwi, są naiwniejsi i lepsi, niż nam się to wydaje. Podobnie jak my sami."
Nawiasem mówiąc, ciekawe kto miał rację? Czy Dymitr, który nie może się od niej odczepić, gdy mówi, że zakochała się nie w nim lecz "w swoim marzeniu, w swoim majaku... ponieważ to m o j e marzenie, m ó j majak!" a może zakochany w niej Iwan, wg którego to "co dla innych jest obietnicą, to dla niej... wiecznym, ciężkim, może ponurym, ale nieustannym obowiązkiem. I będzie odtąd napawać się poczuciem spełnionego obowiązku!" a Dymitr jest jej potrzeby aby "mogła nieustannie rozpamiętywać heroizm własnej wierności i aby mu wyrzucać wiarołomstwo." a może najmłodszy z braci Alosza, który uważa, że dręczy ona Iwana tylko dlatego, że go kocha. a dręczy dlatego, że w Dymitrze kocha własną udrękę a cała jej miłość wmówiła sobie. Już samo to wystarczyłoby na niezłą historię miłosną.
Tak, trzeba przyznać Karamazowowie to niezła rodzinka, "lubieżniki, dusigrosze i jurodiwi!", bo i takich tu nie brak. Wszak u Aloszy dopatrzeć się można powinowactwa z księciem Myszkinem z "Idioty", ci zresztą którzy choć trochę interesują się Dostojewskim znajdą bez trudu i inne nawiązania zarówno do jego twórczości jak i jego życia. Bo czyż na przykład obietnica Katii - "Niech pan posłucha, Alosza, niech pan wie, że skoro się tylko pobierzemy, będę pana podglądać i otwierać wszystkie listy... Uprzedzam pana..." nie przypomina żony Dostojewskiego, Anny, która miała specyficzny stosunek do tajemnicy korespondencji, a wynurzenia na temat zazdrości, że "niepodobna sobie wyobrazić całej hańby i moralnego upadku, z jakim potrafi się oswoić zazdrośnik bez najmniejszych wyrzutów sumienia" nie są odbiciem jego własnych doznać? Albo czy pytanie, "czy istotnie każdy człowiek ma prawo rozstrzygać patrząc na innych ludzi: kto z nich godzien jest żyć, a kto nie godzien?" nie kojarzy się z dylematem Raskolnikowa ze "Zbrodni i kary", a dwaj Polacy przedstawieni jako szwarccharaktery to nie stały element jego twórczości? Etc., etc., etc.
Ale "Bracia Karamazow" nie są ani romansem, ani kryminałem (mimo zamordowania starego Karamazowa) ani eklektycznym przeglądem motywów twórczości pisarza i epizodów z jego życia, to wizja człowieka takiego jakim go widzi Dostojewski, człowieka pełnego sprzeczności, w którym "diabeł z Bogiem się zmaga, a polem bitwy jest serce człowiecze". Człowieka miotanego burzą uczuć, a uczucia te nie mają granic i hamulców. Jego bohaterowie "trudno uwierzyć: gubią siebie nawzajem nie wiadomo po co, wiedzą o tym, delektują się tym", "to straszne, to, powiadam panu, udręka, koszmar, doprawdy" jeśli w miejsce uczuć używają rozumu, to tylko po to by wyrządzić zło. Jednak czy dla ich ofiar robi różnicę, że krzywda jakiej doznali popełniona jest z wyrachowania albo pod wpływem emocji?
"To tylko nerwy... pańskie przeczulone nerwy" słyszy w czasie przesłuchania Dymitr ale przecież to samo może odnosić się i do innych postaci występujących w powieści. Niewielu tu zwykłych ludzi, większość postaci to wrażliwi niczym mimozy histerycy, noszący nerwy nie pod ale na skórze, w swoich nastrojach wahający się niczym pijani "od płota do płota" i obnoszący się ze swoimi nastrojami publicznie. Gdyby żyli dzisiaj, mogli by zrobić "karierę" w "Rozmowach w toku" Ewy Drzyzgi. Ale jednocześnie w tej histerii, skrajności i ekshibicjonizmie uczuć bohaterowie Dostojewskiego mimo wszystkich wad są jakoś dziwnie bliscy, może dlatego, że "na ogół przecież ludzie, najbardziej niegodziwi, są naiwniejsi i lepsi, niż nam się to wydaje. Podobnie jak my sami."