Brandys, Dobraczyński, Iwaszkiewicz, Kruczkowski, Parandowski, Putrament, Rudnicki, Wańkowicz, Żukrowski ... to ci z luminarzy świata literackiego PRL, którzy znaleźli się wśród autorów pierwszej części "Antologii pamięci 1939-1945".
Trafiłem na nią dzięki podpowiedzi Beznadziejnie zacofanego w lekturze, któremu jeszcze raz dziękuję, szczególnie, że z cyklem tym wiąże się dla mnie wspomnienie odkrycia jeszcze w szkolnych latach w jakiejś walizce, w domowej piwnicy.
Trafiłem na nią dzięki podpowiedzi Beznadziejnie zacofanego w lekturze, któremu jeszcze raz dziękuję, szczególnie, że z cyklem tym wiąże się dla mnie wspomnienie odkrycia jeszcze w szkolnych latach w jakiejś walizce, w domowej piwnicy.
Antologia składa się z 7 części (ja darowałem sobie ostatnią, "Wiersze") pogrupowanych tematycznie i jak każdy wybór niesie ryzyko, zarówno co do wyboru autorów i jak i ich utworów. A w odniesieniu do literatury PRL-u powiedziałbym, że jest to ryzyko co najmniej podwójne i niestety w "Polskim wrześniu" widoczne.
Można się tylko zadumać czytając w "Robotnikach" Melchiora Wańkowicza, jako to "Socjaliści, komuniści, robotnicy, kosynierzy przybyli na rodzinne śmieci jako żołnierze zbrojni w broń palną" albo w "Na polskich drogach" Stanisław Wygodzki troszczył się o "Staśka Fürstenberga, Pawła Findera, Mariana Buczka". Mieszane uczucia budzi Jerzy Putrament, z którego powieści "Wrzesień" wykorzystano dwa epizody; jeden "Przed nami czołgi" (tytuły obu fragmentom nadała redakcja) to nieporozumienie literackie, równie zły jest chyba tylko fragment z "Najeźdźców" Jana Dobraczyńskiego. Z kolei drugi zatytułowany "Śmierć komunisty" niezależnie do tytułu stanowi miłą niespodziankę.
Dwaj chyba najwybitniejsi pisarze z grona, które znalazło się w "Antologii" Iwaszkiewicz (z fragmentem "Sławy i chwały" oraz Parandowski wyszli z konfrontacji obronną ręką choć jednocześnie niczym nie zachwycili. Dużym rozczarowaniem dla mnie była natomiast Wanda Kragen, którą znałem jako tłumaczkę "Armii za drutem kolczastym" E. Dwingera (o książce napiszę przy innej okazji), a która we fragmencie "Kroniki dni wrześniowych" zatytułowanym "Warszawa" nie wyszła poza patetyczno-patriotyczną tonację.
Zdecydowanie na plus wyróżnia się także opowiadanie, a właściwie jego fragment, "Blic" Adolfa Rudnickiego - przejmujący obraz odwrotu żołnierzy po bitwie pod Mławą. Podobnie, dobry jest fragment opowiadania "Pobici" ("Nad Bzurą") Lecha Bądkowskiego. Jednak najjaśniejszym punktem zbioru jest "Lotna" Wojciecha Żukrowskiego. Zdecydowanie wyróżnia się ujęciem tematu bo dominuje tu nie gorycz klęski, nie chwile bohaterstwa, żelazne punkty pozostałych utworów "Polskiego września", ale pragnienie miłości i "grzesznego" posiadania konia przynoszącego śmierć swoim kolejnym właścicielom. A do tego widać jeszcze, coś co można określić jako nawiązanie do jungerowskiej apologii wojny "Wysoki gwizd kuli nad hełmem przydawał tylko piękna temu lotowi ponad jesiennym polem, ledwie powleczonym szklanym blaskiem wstającego słońca. Twarz mi stygła od bolesnego zachwytu. Nie żałowałem niczego. Cóż młodość, miłość, gdy miałem nozdrza pełne zapachu konia, wystrzałów i krwi gorącej, którą za chwilę rozleję."
Różnie jest z pisarzami amatorami - "Na pomoc Warszawie" Tadeusza Kutrzeby przypomina raczej informację o ruchach wojsk, za to wspomnienia Franciszka Skibińskiego z walk o Westerplatte czyta się nieomal z zapartym tchem. Miłą odmianę stanowią też epizod z książki "Czarne krzyże nad Polską" Stanisława Skalskiego - w zasadzie jedyny optymistyczny akcent zbioru.
Summa summarum powiedziałbym, że nie jest źle ale mimo wszystko zaskakuje fakt, że tak ważny fragment historii nie doczekał się literackiego ujęcia, które rzuciłoby na czytelników na kolana.
Można się tylko zadumać czytając w "Robotnikach" Melchiora Wańkowicza, jako to "Socjaliści, komuniści, robotnicy, kosynierzy przybyli na rodzinne śmieci jako żołnierze zbrojni w broń palną" albo w "Na polskich drogach" Stanisław Wygodzki troszczył się o "Staśka Fürstenberga, Pawła Findera, Mariana Buczka". Mieszane uczucia budzi Jerzy Putrament, z którego powieści "Wrzesień" wykorzystano dwa epizody; jeden "Przed nami czołgi" (tytuły obu fragmentom nadała redakcja) to nieporozumienie literackie, równie zły jest chyba tylko fragment z "Najeźdźców" Jana Dobraczyńskiego. Z kolei drugi zatytułowany "Śmierć komunisty" niezależnie do tytułu stanowi miłą niespodziankę.
Dwaj chyba najwybitniejsi pisarze z grona, które znalazło się w "Antologii" Iwaszkiewicz (z fragmentem "Sławy i chwały" oraz Parandowski wyszli z konfrontacji obronną ręką choć jednocześnie niczym nie zachwycili. Dużym rozczarowaniem dla mnie była natomiast Wanda Kragen, którą znałem jako tłumaczkę "Armii za drutem kolczastym" E. Dwingera (o książce napiszę przy innej okazji), a która we fragmencie "Kroniki dni wrześniowych" zatytułowanym "Warszawa" nie wyszła poza patetyczno-patriotyczną tonację.
Zdecydowanie na plus wyróżnia się także opowiadanie, a właściwie jego fragment, "Blic" Adolfa Rudnickiego - przejmujący obraz odwrotu żołnierzy po bitwie pod Mławą. Podobnie, dobry jest fragment opowiadania "Pobici" ("Nad Bzurą") Lecha Bądkowskiego. Jednak najjaśniejszym punktem zbioru jest "Lotna" Wojciecha Żukrowskiego. Zdecydowanie wyróżnia się ujęciem tematu bo dominuje tu nie gorycz klęski, nie chwile bohaterstwa, żelazne punkty pozostałych utworów "Polskiego września", ale pragnienie miłości i "grzesznego" posiadania konia przynoszącego śmierć swoim kolejnym właścicielom. A do tego widać jeszcze, coś co można określić jako nawiązanie do jungerowskiej apologii wojny "Wysoki gwizd kuli nad hełmem przydawał tylko piękna temu lotowi ponad jesiennym polem, ledwie powleczonym szklanym blaskiem wstającego słońca. Twarz mi stygła od bolesnego zachwytu. Nie żałowałem niczego. Cóż młodość, miłość, gdy miałem nozdrza pełne zapachu konia, wystrzałów i krwi gorącej, którą za chwilę rozleję."
Różnie jest z pisarzami amatorami - "Na pomoc Warszawie" Tadeusza Kutrzeby przypomina raczej informację o ruchach wojsk, za to wspomnienia Franciszka Skibińskiego z walk o Westerplatte czyta się nieomal z zapartym tchem. Miłą odmianę stanowią też epizod z książki "Czarne krzyże nad Polską" Stanisława Skalskiego - w zasadzie jedyny optymistyczny akcent zbioru.
Summa summarum powiedziałbym, że nie jest źle ale mimo wszystko zaskakuje fakt, że tak ważny fragment historii nie doczekał się literackiego ujęcia, które rzuciłoby na czytelników na kolana.