Lekturę "Dalej jest noc" zacząłem "od tyłu", czyli od recenzji Tomasza Domańskiego, rzadka rzecz by recenzja przybrała rozmiary książki, a mimo tego pewnie nie zwróciłbym na nią uwagi, gdyby nie napastliwy, bardzo emocjonalny i zupełnie nie licujący z etosem profesora (tak jak go sobie wyobrażam) wpis profesora Jana Grabowskiego, współautora książki, będący reakcją na nią. To właśnie jego histeryczna reakcja zainteresowała mnie na tyle, że postanowiłem sprawdzić o co ta cała awantura.
Zanim jednak do tego przejdę, chciałem zastrzec, że nie oburzam się gdy słyszę, o obecnym w okresie II wojny światowej wśród Polaków antysemityzmie. Choć co to był za antysemityzm skoro Polska była przed wojną jednym z największych skupisk Żydów na świecie? No i warto pamiętać o tym co pisał Isaac Singer, "Jak można się wprowadzić do cudzego domu, żyć w nim w całkowitym odosobnieniu i oczekiwać, że się na tym nie ucierpi? Jeśli człowiek gardzi bogiem swego gospodarza, biorąc go za wizerunek z blachy, stroni od jego wina jako zakazanego, uznaje jego córkę za osobę nieczystą, czyż tym wszystkim nie ściąga na siebie traktowania należnego osobie niepożądanej i obcej?".
Ale do rzeczy. Tekst Tomasza Domańskiego, nie kwestionuje występowania antysemityzmu wśród Polaków ani tego, że przybierał on odrażające i skrajne formy. Podstawowy zarzut, tak jak ja go rozumiem, odnosi się do skali takich przypadków i sprowadza się do tego, że to nie Polacy jako zbiorowość i nie Polska jako państwo lecz jednostki, w różnym stopniu, przyczyniały się do śmierci Żydów, począwszy od szantaży i donosów a skończywszy na morderstwach. Tomasz Domański zarzuca Współautorom "Dalej jest noc", że ich narracja sprawia wrażenie, jakby pisali oni swoje teksty pod z góry założoną tezę, o powszechności polskiego antysemityzmu i współdziałaniu Polaków z Niemcami, co nie jest prawdą.
Wskazuje na szereg uchybień warsztatowych, które w gruncie rzeczy, jeśli już, to zainteresują bardziej historyka niż przeciętnego zjadacza chleba, który po prostu chciałby się dowiedzieć, jak tam z tym antysemityzmem Polaków w końcu było. Ale wśród tych zarzutów, znajduje się też i taki, którego nie da się zakwalifikować w żaden sposób jako "szukania dziury w całym" i "czepiania się". Chodzi mianowicie o manipulację źródłami. Okazuje się, że owszem wiele ze zdarzeń opisanych w książce miało miejsce tyle, że ich przebieg i kontekst były inne niż by to wynikało z "Dalej jest noc".
Ograniczę się tylko do dwóch, moim zdaniem, najbardziej drastycznych manipulacji, chociaż w "Korekcie obrazu" wskazanych jest ich o wiele więcej. Otóż można przeczytać w "Dalej jest noc" o tym, jak polskie dzieci wydały Żydów chowających się w jaskiniach w okolicy Ojcowa, a dorośli pomogli w ich ujęciu. Tymczasem wg Tomasza Domańskiego wyglądało to "trochę" inaczej. Otóż w noc poprzedzającą to wydarzenie miał w okolicy miejsce napad rabunkowy a bawiące się w okolicy dzieci znalazły przedmiot należący do obrabowanego a w pobliskich grotach ukrywających się ludzi. Wszyscy byli więc przekonani, że mają do czynienia ze sprawcami napadu. Finał był tragiczny ale niewiele miał wspólnego z antysemityzmem, tego jednak można dowiedzieć się z "Korekty obrazu?", choć powinno wynikać z recenzowanej książki.
Inna, dramatyczna, wydawałoby się jasna sprawa. W powiecie miechowskim, w gminie Kozłów "ubogi rolnik, Aleksander Kuraj, "szantażowany i straszony" donosem na policję przez sołtysa Józefa Gądka, zamordował w lutym 1944 r. kluczem kolejowym ukrywanego przez siebie Zyda Jankiela Libermana". Odrażająca zbrodnia, nie ma co do tego dwóch zdań. Tyle że w "Dalej jest noc" zapomniano wspomnieć, że "29 stycznia 1943 r. w tej samej gminie Kozłów Niemcy wymordowali we wsiach Wierzbica i Wolica za pomoc Żydom członków rodzin Kucharskich, Książków i Nowaków. Przy tym ich przewodnikiem był schwytany przez Niemców Żyd (...), który nie wytrzymał presji i sam wyszedł na wieś w czasie obławy. Licząc, że wykupi w ten sposób własne życie, wskazywał Niemcom kolejne domy chłopów, którzy ukrywali Żydów. Oprowadzał Niemców szczegółowo po zabudowaniach, informował, ile czasu i gdzie konkretnie się ukrywał. W tej akcji również uczestniczyli policjanci granatowi." Morderstwo pozostaje morderstwem, odebrano niewinnemu człowiekowi życie, dając mu wcześniej szansę ocalenia. Ale chyba jednak ma pewne znaczenie, że zbrodnia ta była podyktowana strachem o życie własne i rodzin, ludzi nie będących pewnych czy nie powtórzy się sytuacja, która nie była jakąś histeryczną, hipotetyczną spekulacją, ale czymś co wydarzyło się "za miedzą".
Wspomina się w "Dalej jest noc" o oddawaniu przez Żydów dzieci na przechowanie Polakom w okresie akcji likwidacyjnych w Proszowicach w sierpniu i wrześniu 1942 r., które następnie były przez chłopów odprowadzane do getta albo na posterunek. "Zapomniano" jednak dodać, choć korzystano z tego samego źródła, że "w Proszowicach mieszkała rodzina żydowska, która żyła na fałszywych papierach rumuńskich i dlatego nie była objęta akcją. Przy tej rodzinie wielu Żydów pozostawiło swoje dzieci. I Żydzi ci, niestety nazajutrz oddali na policję wszystkie pozostawione u nich dzieci. (...) także "goje" (...) głównie chłopi przyprowadzali dzieci. Jedni mówili, że nie mogą tych dzieci więcej trzymać, a inni, że dzieci krzyczą i chcą wrócić do swoich rodzin...", co rzuca trochę inne światło na tę sprawę.
Tak jak inne światło, a raczej cień rzuca pominięcie współpracy Żydów z Niemcami, czy to w zinstytucjonalizowanej formie Judenratów i "policji żydowskiej" czy też indywidualnych przypadkach co bardziej "przedsiębiorczych" Żydów żerujących do spółki z Niemcami na własnych pobratymcach. Obrzydliwa sprawa, nie wiadomo jednak dlaczego przemilczana w "Dalej jest noc".
Dla jasności, Tomasz Domański, nie kwestionuje zasadniczych ustaleń "Dalej jest noc", to znaczy faktu, że antysemityzm istniał i to w najbardziej odrażających przejawach, i że było to coś co występowało w znacznie większej skali, niż gdyby dopuszczali się go tylko przedstawiciele marginesu społecznego. Upomina się jedynie o badawczą rzetelność i przedstawienie wyników badań sine ira et studio, z czym Autorom recenzowanej przez niego książki nie poszło najlepiej. Stoi więc sobie "Dalej jest noc" u mnie na półce ale ochota do przeczytania jakby mniejsza.
Ale do rzeczy. Tekst Tomasza Domańskiego, nie kwestionuje występowania antysemityzmu wśród Polaków ani tego, że przybierał on odrażające i skrajne formy. Podstawowy zarzut, tak jak ja go rozumiem, odnosi się do skali takich przypadków i sprowadza się do tego, że to nie Polacy jako zbiorowość i nie Polska jako państwo lecz jednostki, w różnym stopniu, przyczyniały się do śmierci Żydów, począwszy od szantaży i donosów a skończywszy na morderstwach. Tomasz Domański zarzuca Współautorom "Dalej jest noc", że ich narracja sprawia wrażenie, jakby pisali oni swoje teksty pod z góry założoną tezę, o powszechności polskiego antysemityzmu i współdziałaniu Polaków z Niemcami, co nie jest prawdą.
Wskazuje na szereg uchybień warsztatowych, które w gruncie rzeczy, jeśli już, to zainteresują bardziej historyka niż przeciętnego zjadacza chleba, który po prostu chciałby się dowiedzieć, jak tam z tym antysemityzmem Polaków w końcu było. Ale wśród tych zarzutów, znajduje się też i taki, którego nie da się zakwalifikować w żaden sposób jako "szukania dziury w całym" i "czepiania się". Chodzi mianowicie o manipulację źródłami. Okazuje się, że owszem wiele ze zdarzeń opisanych w książce miało miejsce tyle, że ich przebieg i kontekst były inne niż by to wynikało z "Dalej jest noc".
Ograniczę się tylko do dwóch, moim zdaniem, najbardziej drastycznych manipulacji, chociaż w "Korekcie obrazu" wskazanych jest ich o wiele więcej. Otóż można przeczytać w "Dalej jest noc" o tym, jak polskie dzieci wydały Żydów chowających się w jaskiniach w okolicy Ojcowa, a dorośli pomogli w ich ujęciu. Tymczasem wg Tomasza Domańskiego wyglądało to "trochę" inaczej. Otóż w noc poprzedzającą to wydarzenie miał w okolicy miejsce napad rabunkowy a bawiące się w okolicy dzieci znalazły przedmiot należący do obrabowanego a w pobliskich grotach ukrywających się ludzi. Wszyscy byli więc przekonani, że mają do czynienia ze sprawcami napadu. Finał był tragiczny ale niewiele miał wspólnego z antysemityzmem, tego jednak można dowiedzieć się z "Korekty obrazu?", choć powinno wynikać z recenzowanej książki.
Inna, dramatyczna, wydawałoby się jasna sprawa. W powiecie miechowskim, w gminie Kozłów "ubogi rolnik, Aleksander Kuraj, "szantażowany i straszony" donosem na policję przez sołtysa Józefa Gądka, zamordował w lutym 1944 r. kluczem kolejowym ukrywanego przez siebie Zyda Jankiela Libermana". Odrażająca zbrodnia, nie ma co do tego dwóch zdań. Tyle że w "Dalej jest noc" zapomniano wspomnieć, że "29 stycznia 1943 r. w tej samej gminie Kozłów Niemcy wymordowali we wsiach Wierzbica i Wolica za pomoc Żydom członków rodzin Kucharskich, Książków i Nowaków. Przy tym ich przewodnikiem był schwytany przez Niemców Żyd (...), który nie wytrzymał presji i sam wyszedł na wieś w czasie obławy. Licząc, że wykupi w ten sposób własne życie, wskazywał Niemcom kolejne domy chłopów, którzy ukrywali Żydów. Oprowadzał Niemców szczegółowo po zabudowaniach, informował, ile czasu i gdzie konkretnie się ukrywał. W tej akcji również uczestniczyli policjanci granatowi." Morderstwo pozostaje morderstwem, odebrano niewinnemu człowiekowi życie, dając mu wcześniej szansę ocalenia. Ale chyba jednak ma pewne znaczenie, że zbrodnia ta była podyktowana strachem o życie własne i rodzin, ludzi nie będących pewnych czy nie powtórzy się sytuacja, która nie była jakąś histeryczną, hipotetyczną spekulacją, ale czymś co wydarzyło się "za miedzą".
Wspomina się w "Dalej jest noc" o oddawaniu przez Żydów dzieci na przechowanie Polakom w okresie akcji likwidacyjnych w Proszowicach w sierpniu i wrześniu 1942 r., które następnie były przez chłopów odprowadzane do getta albo na posterunek. "Zapomniano" jednak dodać, choć korzystano z tego samego źródła, że "w Proszowicach mieszkała rodzina żydowska, która żyła na fałszywych papierach rumuńskich i dlatego nie była objęta akcją. Przy tej rodzinie wielu Żydów pozostawiło swoje dzieci. I Żydzi ci, niestety nazajutrz oddali na policję wszystkie pozostawione u nich dzieci. (...) także "goje" (...) głównie chłopi przyprowadzali dzieci. Jedni mówili, że nie mogą tych dzieci więcej trzymać, a inni, że dzieci krzyczą i chcą wrócić do swoich rodzin...", co rzuca trochę inne światło na tę sprawę.
Tak jak inne światło, a raczej cień rzuca pominięcie współpracy Żydów z Niemcami, czy to w zinstytucjonalizowanej formie Judenratów i "policji żydowskiej" czy też indywidualnych przypadkach co bardziej "przedsiębiorczych" Żydów żerujących do spółki z Niemcami na własnych pobratymcach. Obrzydliwa sprawa, nie wiadomo jednak dlaczego przemilczana w "Dalej jest noc".
Dla jasności, Tomasz Domański, nie kwestionuje zasadniczych ustaleń "Dalej jest noc", to znaczy faktu, że antysemityzm istniał i to w najbardziej odrażających przejawach, i że było to coś co występowało w znacznie większej skali, niż gdyby dopuszczali się go tylko przedstawiciele marginesu społecznego. Upomina się jedynie o badawczą rzetelność i przedstawienie wyników badań sine ira et studio, z czym Autorom recenzowanej przez niego książki nie poszło najlepiej. Stoi więc sobie "Dalej jest noc" u mnie na półce ale ochota do przeczytania jakby mniejsza.