"Dwór", pierwszą część dylogii poświęconej historii Kalmana Jacobiego i jego rodziny, rozgrywającą się w okresie po powstaniu styczniowym, można zaliczyć do "powieści antypolskich" obok m. in. "Wyboru Zofii" czy "Malowanego ptaka", ze świecą bowiem szukać w niej pozytywnego bohatera Polaka. Polscy bohaterowie (z dwoma wyjątkami) albo staczają się coraz niżej albo żyją już na dnie pogodzeni z tym i akceptujący reguły gry, które tam obowiązują, chociaż właściwie można by mówić o braku reguł a jeśli nawet znajdziemy postać, która nie zasługuje na miano negatywnej, to i tak ciągnie się za nią jakaś "smuga cienia".
Żydowscy bohaterowie też mogą oczywiście budzić tzw. mieszane uczucia, zwłaszcza że ich postawa życiowa wynika w dużej części z przesłanek zupełnie dla nas obcych i tym bardziej może się wydawać niezrozumiała, oglądnie mówiąc. Nie mniej jednak, ma się wrażenie, że są oni odmalowani przez Singera znacznie cieplejszymi barwami. Jeśli błądzą i potykają się, to mają świadomość swoich pomyłek życiowych, są z ich powodów nieszczęśliwi i próbują swoje życie zmienić, choć nie zawsze im się to udaje. Ostoją w tym ich życiowym zabłąkaniu jest chasydyzm. Wychodząc z niego, usiłując się od niego uwolnić, stają się nieszczęśliwi - powracając na jego łono odzyskują wewnętrzną równowagę.
Nie ma co ukrywać, takie "ustawienie" postaci może drażnić. Wypada jednak oddać sprawiedliwość Singerowi, który ma odwagę postawić niewygodne dla swoich ziomków pytania - "Jak można się wprowadzić do cudzego domu, żyć w nim w całkowitym odosobnieniu i oczekiwać, że się na tym nie ucierpi? Jeśli człowiek gardzi bogiem swego gospodarza, biorąc go za wizerunek z blachy, stroni od jego wina jako zakazanego, uznaje jego córkę za osobę nieczystą, czyż tym wszystkim nie ściąga na siebie traktowania należnego osobie niepożądanej i obcej?", a potem jeszcze stwierdza, że Żydzi "nie mówią językiem kraju, w którym mieszkają, i posyłają dzieci do chederów". Ma więc świadomość, że coś w stosunku gości do gospodarzy jest nie tak. Co prawda w "Spuściźnie", drugiej części dylogii, Singer twierdzi, że takie słowa są godne antysemity ale warto pamiętać, że w czasie okupacji Żydzi ponieśli straszliwe konsekwencje pielęgnowania właśnie takiej postawy, choć oczywiście zachowanie odrębności nie wyjaśnia wszystkiego.
Ta dobrowolna alienacja Żydów, z tkwiącym u jej podstaw poczuciem wyższości, może chwilami irytować do tego stopnia, że przychodzą na myśl osławione słowa Zbyszewskiego o Słonimskim ze wstępu do "Niemcewicza od przodu i tyłu" - "dawał mi jakieś pouczenia – jeszcze do tego nie doszło, by taki Słonimski uczył mnie historii Polski. Gdy będę pisał życiorys reb Altera z Góry Kalwarii albo sporządzał wykaz Żydów osadzonych w Jabłonnie podczas wojny 1920 r. – wtedy poproszę go o pomoc i informacje", zwłaszcza, że jedyny chyba związek Żydów z powstaniem styczniowym, jaki można dostrzec w powieści polega na tym, że główny bohater "pożywił się" na klęsce powstania robiąc interesy z rosyjskim księciem, który przejął odebrany w ramach represji majątek powstańca (zapewniając jednak warunki do życia jego rodzinie).
Ale to nie relacje polsko-żydowskie są tematem książki, to w gruncie rzeczy saga rodzinna mająca za tło egzotyczne dla nas problemy związane z żydowskością i miejscem tradycji żydowskiej w zmieniającym się świecie, utrzymana w konwencji romansu (tych tu bez liku, co ciekawe jeden z nich kojarzyć się może z romansem Lucy Zuker i Karola Borowieckiego), rozgrywająca się w podwarszawskim miasteczku i Warszawie końca XIX wieku, odmalowana żywymi barwami, co sprawia, że książkę czyta się jednym tchem, jak na powieść laureata literackiej nagrody Nobla przystało.
Żydowscy bohaterowie też mogą oczywiście budzić tzw. mieszane uczucia, zwłaszcza że ich postawa życiowa wynika w dużej części z przesłanek zupełnie dla nas obcych i tym bardziej może się wydawać niezrozumiała, oglądnie mówiąc. Nie mniej jednak, ma się wrażenie, że są oni odmalowani przez Singera znacznie cieplejszymi barwami. Jeśli błądzą i potykają się, to mają świadomość swoich pomyłek życiowych, są z ich powodów nieszczęśliwi i próbują swoje życie zmienić, choć nie zawsze im się to udaje. Ostoją w tym ich życiowym zabłąkaniu jest chasydyzm. Wychodząc z niego, usiłując się od niego uwolnić, stają się nieszczęśliwi - powracając na jego łono odzyskują wewnętrzną równowagę.
Nie ma co ukrywać, takie "ustawienie" postaci może drażnić. Wypada jednak oddać sprawiedliwość Singerowi, który ma odwagę postawić niewygodne dla swoich ziomków pytania - "Jak można się wprowadzić do cudzego domu, żyć w nim w całkowitym odosobnieniu i oczekiwać, że się na tym nie ucierpi? Jeśli człowiek gardzi bogiem swego gospodarza, biorąc go za wizerunek z blachy, stroni od jego wina jako zakazanego, uznaje jego córkę za osobę nieczystą, czyż tym wszystkim nie ściąga na siebie traktowania należnego osobie niepożądanej i obcej?", a potem jeszcze stwierdza, że Żydzi "nie mówią językiem kraju, w którym mieszkają, i posyłają dzieci do chederów". Ma więc świadomość, że coś w stosunku gości do gospodarzy jest nie tak. Co prawda w "Spuściźnie", drugiej części dylogii, Singer twierdzi, że takie słowa są godne antysemity ale warto pamiętać, że w czasie okupacji Żydzi ponieśli straszliwe konsekwencje pielęgnowania właśnie takiej postawy, choć oczywiście zachowanie odrębności nie wyjaśnia wszystkiego.
Ta dobrowolna alienacja Żydów, z tkwiącym u jej podstaw poczuciem wyższości, może chwilami irytować do tego stopnia, że przychodzą na myśl osławione słowa Zbyszewskiego o Słonimskim ze wstępu do "Niemcewicza od przodu i tyłu" - "dawał mi jakieś pouczenia – jeszcze do tego nie doszło, by taki Słonimski uczył mnie historii Polski. Gdy będę pisał życiorys reb Altera z Góry Kalwarii albo sporządzał wykaz Żydów osadzonych w Jabłonnie podczas wojny 1920 r. – wtedy poproszę go o pomoc i informacje", zwłaszcza, że jedyny chyba związek Żydów z powstaniem styczniowym, jaki można dostrzec w powieści polega na tym, że główny bohater "pożywił się" na klęsce powstania robiąc interesy z rosyjskim księciem, który przejął odebrany w ramach represji majątek powstańca (zapewniając jednak warunki do życia jego rodzinie).
Ale to nie relacje polsko-żydowskie są tematem książki, to w gruncie rzeczy saga rodzinna mająca za tło egzotyczne dla nas problemy związane z żydowskością i miejscem tradycji żydowskiej w zmieniającym się świecie, utrzymana w konwencji romansu (tych tu bez liku, co ciekawe jeden z nich kojarzyć się może z romansem Lucy Zuker i Karola Borowieckiego), rozgrywająca się w podwarszawskim miasteczku i Warszawie końca XIX wieku, odmalowana żywymi barwami, co sprawia, że książkę czyta się jednym tchem, jak na powieść laureata literackiej nagrody Nobla przystało.