niedziela, 20 sierpnia 2017

Teatr niewidzialnych dzieci, Marcin Szczygielski

Czytanie przez dorosłego książki dla dzieci zawsze jest obarczone ryzykiem, dorosły ocenia ją według innych kryteriów ale zdarzają się jednak takie książki, które zwycięsko przechodzą ten podwójny test. Nie jest ich wiele ale jednak są. Ostatnio trafiłem na "Teatr niewidzialnych dzieci" Marcin Szczygielskiego. Przyznam, że mimo informacji o nagrodzie sięgałem po nią "z pewną taką nieśmiałością", która na początku wydawała się jak najbardziej uzasadniona, bo książka pisana jest w początkowych partiach w korczakowskim, łopatologicznym stylu. Potem na szczęście jakoś zanika.


Mariusz Szczygielski dał dowód, że można napisać ciekawą książkę dla dzieci bez smoków i czarów. Co więcej udowodnił, że ciekawa może być książka, której akcja rozgrywa się w rzeczywistości trudnej do ogarnięcia, bo nie jest to ani umowny świat fantasy ani współczesna rzeczywistość lecz Polska roku 1980 a Autor utrudnił sobie rzecz podwójnie bo podjął temat dzieci z domu dziecka. Jest to więc książka o rzeczach, podejrzewam, dla zwykłego dziecka żyjącego w normalnej rodzinie zupełnie abstrakcyjnych - losach dzieci upośledzonych społecznie i realiach prlu-u, w tym, początkach stanu wojennego. Jasne, że dorosły czytelnik pamiętający tamten czas mógłby się do niejednego przyczepić. Sceny, w których zomowiec zabija dziecko albo dzieci w domu dziecka pozostają bez żadnej opieki, to już lekka (łagodnie mówiąc) przesada.

Ale chwała Szczygielskiemu za to, że próbuje przywrócić powieści o dzieciach, coś co wydawałoby się już nie istnieje w natłoku pokrywającym brak głębszej myśli natłokiem przygód i czarów - wrażliwość społeczną. Nie ma co ukrywać, artystyczny wymiar tej wrażliwości daleki jest od tego co przedstawiała "stara" literatura, taka bardzo serio i realistyczna. Bo cóż można powiedzieć - realizm "Teatru niewidzialnych dzieci" dobry jest dla dzieci, żeby jakoś objaśnić im tamten świat a nie wiernym obrazem, można powiedzieć, że generalia się zgadzają, ze szczegółami bywa już różnie. Dzieciom to na szczęście nie przeszkadza. Spotykają się z rówieśnikami "egzotycznymi" poprzez swoje upośledzenie, mają szansę zrozumieć jaką tragedią jest brak normalnej rodziny. Spotykają się z dziećmi, nad którymi opieka roztaczana jest tylko "służbowo", w których poczucie osamotnienia i potrzeba odnalezienia tożsamości walczy o lepsze z potrzebą uczucia i chęcią zwrócenia na siebie uwagi. Wiadomo, dziecko ze zwykłej rodziny też ma swoje problemy ale w zestawieniu z tym, co spotkać może dzieci z domu dziecka, stają się one błahe. I ta gradacja wydaje mi się największą wartością dodaną książki Szczygielskiego ważniejsze jednak jest to, że i mojemu dziecku "Teatr niewidzialnych dzieci" się podobał choć z trochę innych powodów (przede wszystkim za opowieść o "prawdziwym" świecie i dowcip) i to do tego stopnia, że zostałem upoważniony do kupna kolejnej książki Szczygielskiego.  

26 komentarzy:

  1. Zadrżałem, bo myślałem, że pojedziesz walcem. Ale uff. Bo to bardzo dobra książka jest, a finał to już w ogóle. Skoro Szczygielski Wam obu wchodzi, to Czarownica piętro niżej może być dobrym rozwiązaniem. Albo Czarny Młyn w konwencji horrorowatej lekko. I Arka czasu, jeśli nie boicie się wojennych traum.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie było powodów do rozjeżdżania walcem, chociaż I nagroda w ogólnopolskim konkursie literackim też nie napawa optymizmem. W każdym razie nie obraża inteligencji a synowi się podobało. Tytuły już namierzam choć pewnie poczekają bo syn odkrywa właśnie Niziurskiego, który oczywiście ma pierwszeństwo - przynajmniej dla tatusia :-)

      Usuń
    2. Nie przesadzaj, nagroda zasłużona, autor bardzo dobry i jego książki dla dzieci trzymają równy poziom. Ale Niziurski ma pierwszeństwo, u nas niestety nie wszedł.

      Usuń
    3. Pewnie była to najlepsza książka z nadesłanych na konkurs, szczerze w to wierzę ale przecież to nie jest coś co wprowadza nową jakość do literatury dziecięcej. To po prostu wyróżniająca się książka na tle panującego dziadostwa a to często już wystarcza do zdobycia nagrody.

      Wydaje mi się, że w naszym przypadku była to kwestia odpowiedniego wieku, no i pewnie nie bez zasługi są seksistowskie ciągotki Niziurskiego bo chłopaki u niego rządzą :-).

      Usuń
    4. To chyba mocno nierealistyczne oczekiwać rok w rok arcydzieł w takim konkursie. I nie samymi arcydziełami muszą żyć wydawcy i czytelnicy :D

      Usuń
    5. W moim wieku, nagroda w poważnym konkursie literackim kojarzy się jeszcze z książką znaczącą. Wiem, wiem, że zrzędzę ale wiek dużo tłumaczy :-).

      Usuń
    6. Nie rób z siebie starca, po prostu jesteś marudą o nierealistycznych oczekiwaniach :D

      Usuń
    7. Chciałeś powiedzieć niepoprawnym marzycielem :-)

      Usuń
    8. Skoro tak wolisz :P I tak na jedno wychodzi :D

      Usuń
    9. Ty to zawsze musisz ściągnąć człowieka z nieba na ziemię, ale czy koniecznie musisz to robić za pomocą betonowego bloczka z ołowianym wkładem?! :-)

      Usuń
    10. No wiesz, kręcisz nosem na jednego z moich ulubionych autorów, a to nie może zostać bez kary :D Poza tym to nie bloczek z wkładem, tylko co najwyżej drobna szpileczka wystrzelona z procy:P

      Usuń
    11. Nie kręcę nosem na autora tylko na nagrodę, kręcenie nosem na autora jeszcze - ewentualnie - przede mną :-).

      Usuń
    12. Nagroda jak nagroda. Szczygielski dostaje ją niemal etatowo :)

      Usuń
    13. To już zalatuje jakąś inflacją :-)

      Usuń
    14. Nie wykluczam, ale taka Arka czasu jest bezkonkurencyjna.

      Usuń
    15. Czy mogę rozumiem, że z tych trzech tytułów podanych przez Ciebie na początku to najlepsza książka?

      Usuń
    16. Bezwzględnie, pisałem o niej dawno temu zresztą.

      Usuń
    17. W czasie ostatniej bytności w domu znalazłem "Uwaga, Piegowaty!" i chciałem go "podrzucić" synowi w ramach "miękkiego" poznawania historii, ale skoro mówisz, że "Arka czasu" jest taka dobra to odłożę go na później i może nawet przerwiemy "trylogię odrzywolską", o ile junior się zgodzi :-)

      Usuń
    18. Nic na siłę, żeby się syn nie zniechęcił.

      Usuń
    19. To już przerabiałem, gdy, jak się okazało, za wcześnie chciałem go poznać ze swoimi ulubionymi książkami, a wystarczyło tylko trochę poczekać.

      Usuń
    20. Przeczekanie albo dorośnięcie :-)

      Usuń
  2. Moje dzieciaki lubią powieści Marcina Szczygielskiego. Poznały "Za niebieskimi drzwiami" oraz "Czarownica piętro niżej" i dwie kolejne części. "Teatr niewidzialnych dzieci" wydaje się być taką historią, w której trzeba będzie im nieco wytłumaczyć tło historyczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po lekturze jednej książki nie mogę jeszcze wyciągnąć tak generalnych wniosków :-), Arka czasu już w drodze - zobaczymy.

      Usuń
  3. Czy dobrze wnioskuję, że na 7-latka to nieco za wcześnie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem nie tylko nieco ale i zdecydowanie, to książka dla dziecka, które byłoby w stanie zrozumieć istotę stanu wojennego i "socjalizmu" w Polsce. Wydaje mi się, że 5-6 klasa jest optymalna.

      Usuń