sobota, 20 października 2012

Czas kobiet, Christian Graf von Krockow

"Czas kobiet" to książka ... niewygodna. Moje pokolenie było wychowywane w przekonaniu, że Niemcy ex definitione nie mogą być ofiarami wojny,  wszakże byli agresorami a w zemście ofiar dokonał się akt sprawiedliwości dziejowej. Tym prostym tłumaczeniem łatwo zapadającym w pamięć zwykle usiłuje usprawiedliwić wszystko to co spotkało pokonanych. 

zdjęcie ze strony www.atticus.pl

Ale to nie jest żadne wytłumaczenie ani usprawiedliwienie - zemsta dosięgnęła nie sprawców zbrodni a tych, którym najłatwiej było ją bezkarnie wymierzyć. Mimo to, co zaskakujące w "Czasie kobiet" to "usprawiedliwienie" jest często obecne i to w najbardziej zaskakujących momentach. Czytelnik pełen współczucia i przejęty losem bohaterki wspomnień, już-już ma zapałać świętym oburzeniem na Rosjan albo Polaków, gdy von Krockow przypomina, że przecież całkiem niedawno coś podobnego już miało miejsce a teraz tylko role się odwróciły. Więc czego Niemcy mają oczekiwać? - to naturalna chęć odwetu. Ale stopniowo przychodzi refleksja, że przecież Libussa Fritz-Krockow ani jej dopiero co urodzona córeczka nigdy do nikogo nie strzelały, nikogo nie zabiły ani nie spaliły czyjegoś domu. Wyjaśnienie, że to wszystko co spotkało ją, rodzinę, sąsiadów i znajomych to "sprawiedliwość" jakoś przestaje wystarczać. Tym bardziej, że książka wcale nie jest napisana w oskarżycielskim tonie. Mimo cierpień i poniewierki, książka nie pała świętym oburzeniem a tylko relacjonuje przeżycia Libussy jak choćby wówczas, gdy zostaje skazana na karę ... pręgierza. "Karę odbywam przed budynkiem milicji w sklepowej dzielnicy Glowitz, zaraz poniżej kościoła. (...) Każdy kto koło mnie przechodzi, może na mnie plunąć. Polacy jednak tylko pochrząkują, albo w najgorszym razie plują na ziemię, Niemcy zaś przezornie przechodzą na drugą stronę ulicy. Po prawie trzech godzinach pozwalają mi w końcu odejść." Ale nie należy mieć złudzeń, jesteśmy też negatywnymi bohaterami, którzy o rycerskości wobec pokonanych, słabych i bezbronnych wydają się nic nie wiedzieć. Nie ma tu jednak, żadnych kategorycznych sądów. O tym, że ktoś jest dobrym decyduje nie jego narodowość ale on sam, są zatem dobrzy i źli Niemcy, Polacy i Rosjanie. Często książkę von Krockowa stawia się w jednym rzędzie z książkami Marion Dönhoff ale wydaje mi się, że to nie do końca trafne zestawienie bo jej książki te, które zostały przetłumaczone na język polski - "Dzieciństwo w Prusach Wschodnich" oraz "Nazwy, których nikt już nie wymienia" bliższe są duchem raczej "Dzieciom Jerominów" Ernsta Wiecherta, wyczuwa się w nich przede wszystkim tęsknotę za krajem, w którym autorka się urodziła i wychowała. Nie znaczy to by "Czas kobiet" był tych akcentów pozbawiony - "Na spokojnym, sielskim Pomorzu przedwojennych czasów zima była porą nęcących zapachów - jabłek pieczonych we framudze pieca, kiełbas, szynek, gęsich piersi dojrzewających w wędzarni, palonej w domu kawy i pierników. W zimie odbywały się wielkie polowania z nagonką, do których należały również uczty zwane naganianiem misek. Ślizgano się na łyżwach na zamarzniętym wiejskim stawie, jeżdżono na sankach na zboczu pastwisk dla źrebiąt. Był to czas kuligów, z kłębami pary unoszącymi się ze zwierzęcych chrap, przy dźwiękach dzwoneczków. Komu miałoby przeto przeszkadzać zimno? Było się przecież przyjemnie opatulonym, od stóp do głów. Zima była czasem odpoczynku po ciężkiej pracy, ustalającej rytm życia od wiosennych prac w polu, aż do zbioru ziemniaków jesienią. Zima to było też Boże Narodzenie." Są one jednak na dalszym tle, bo najistotniejszym motywem są przeżycia powojenne związane z przetrwaniem i opuszczeniem na zawsze rodzinnych stron. Nie sposób też nie zauważyć  bo sygnalizuje to już tytuł książki, zupełnego odwrócenia dotychczasowych ról społecznych - w braku mężczyzn, którzy zginęli albo siedzieli w obozach jenieckich albo też zupełnej bezradności i nieumiejętności dostosowania się do całkowicie nowych okoliczności kobiety musiały przejąć ich tradycyjne role - wykonywać męskie prace, podejmować decyzje zarezerwowane dla głowy domu i widać, że musiało to być ciężkim orzechem do zgryzienia zwłaszcza dla starszego pokolenia. Jednak, na szczęście nie jest to książka "genderowa" - to przejmujące wspomnienia, które mogą nas trochę uwierać ale mimo tego, a może właśnie dlatego warte poznania.


32 komentarze:

  1. Niestety wojna dotknęła w przeważającej mierze ludzi niewinnych po wszystkich stronach, sama wojna, a później przesiedlenia.Trudno więc było obarczać zwyczajnych Niemców winą i dyszeć zemstą , gdyż ich również dotknęła trauma wojny, ale było to już po klęsce Hitlera, ale na początku wojny, gdy wydawało się, że zapanują nad światem ich myślenie i zachowanie dawało dużo do życzenia.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pełna zgoda, tyle że trudno było oczekiwać obiektywizmu i dystansu od osób, których zbrodnie niemieckie bezpośrednio dotknęły a i dzisiaj jest z tym różnie. Von Krockow od problemu nie uciekał bo w książce wątek Niemców, którzy "nie nie wiedzieli" również jest poruszony, co nie zmienia faktu, że ma ona charakter przede wszystkim wspomnieniowy.

      Usuń
  2. dzięki! to coś dla mnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno Ci się spodoba - jest spokojna i bez egzaltacji a jednak momentami bardzo przejmująca.

      Usuń
    2. no właśnie już ją googlam, żeby nabyć i Marion Dönhoff tez, bo tez mnie zaciekawiło:-)

      Usuń
    3. i wygląda na to, że musze pozwiedzać biblioteki:-)

      Usuń
    4. Dönhoff nie zaszkodzi :-) ale jednak Wiechert jest lepszy i bardziej nastrojowy chociaż i trudniejszy.

      Usuń
    5. i też nie do zdobycia:-)
      nie mniej zapisałam, jestem wdzięczna za tytuły, jak mi dziecko podrośnie i będę miała więcej czasu, będę szperać w bibliotekach:-)

      Usuń
    6. Warto zadać sobie trudu, o ile "Czas kobiet" to książka na jeden wieczór, to Wiechert już wymaga spokoju i nastroju.

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak pisałem, to nie jest książka "wygodna" dla nas bo wielu osobom, tak jak Tobie trudno wyjść poza własne doświadczenia czy doświadczenia rodziny i to jest zrozumiałe. Ale tak jak Ciebie nie interesuje wina indywidualna, tak innych nie interesuje wina zbiorowa - w Niemczech jest drugie co do wielkości (po USA) skupisko Polaków poza granicami kraju. Widać, że co raz więcej ludzi patrzy na te relacje sine ira et studio co widać np. w postaci dbałości o dawne cmentarze niemieckie i utworzenie cmentarzy dla tych, którzy zginęli w czasie II wojny.

      Usuń
  4. Oczywiście, należy sie pochylic nad każdym kto ucierpiał. Ale nie róbmy z Niemców ofiar wojny. Moja rodzina w wyniku wojny całkowicie się rozsypała. Duża, wspaniała rodzina, którą znam tylko z opowiadań rodziców. Żadnych dokumentów, żadnych pamiątek. Wszyscy zostali rozproszeni - ci którzy przeżyli. Ja jestem "wnuczką" tego pokolenia wojennego. I nie mogę się z tym pogodzic. Znam rodzinę tylko z opowiadań. A wojna. Cóż jest wypadkową zła, które wychodzi z ludzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W kategoriach zbiorowych wiadomo, że nie są, w kategoriach indywidualnych to już co innego - nie wiem dlaczego Schmidt, który przesiedział wojnę w obozie koncentracyjnym nie miałby być uznany za jej ofiarę? Trudno z tym się pogodzić i dlatego wspominałem, że "Czas kobiet" jest z naszego punktu widzenia książką trudną.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Sam byłem zaskoczony, ale von Krockow ze zrozumieniem podchodzi do odwetu i zemsty wcześniejszych ofiar, jako do czegoś zrozumiałego i zasłużonego. Jest też kilka epizodów poświęconych robotnikom przymusowym - tam (akcja rozgrywa się w okolicach Słupska) pracowali jeńcy francuscy - jednego z nich najprawdopodobnij zastrzelili Rosjanie już po "wyzwoleniu".

      Usuń
    4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    6. To był wybór Twojego wuja - jeśli był szczęśliwy, to pewnie dla niego nie było to straszne. Poznałem kiedyś starszego pana, który był również robotnikiem przymusowym (w opolskiem). Pamiętam, że uderzyło mnie, że w jego relacji nie było żalu do rodziny, w której gospodarstwie pracował. Wspominał, że był traktowany jak normalny członek rodziny i cała rodzina na równi z nim ciężko pracowała. W ciągu kilku lat spotkał się tylko kilkukrotnie z antypolskimi incydentami - ze strony dzieci i jakiegoś lokalnego bonza hitlerowskiego. W "Czasie kobiet" jest zresztą ktoś taki opisany.

      Usuń
    7. Co do zemsty, masz rację jest ona zrozumiała, jeśli dotyka sprawcy a w tym przypadku dotykała ona osób, które z popełnionymi zbrodniami nie miały nic wspólnego.

      Usuń
    8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    9. We wspomnieniach Henryka Schönkera "Dotknięcie anioła" jest epizod dotyczący traktowania kobiet niemieckich przez Rosjan. Wstrząsające.

      Usuń
  5. Marlow, please! Rozważ zmianę rozmiaru czcionki (zwłaszcza w kontekście tła)!
    Ja nie daję rady, więc choć początek bardzo mnie zaciekawił, to przeczytam dopiero w poniedziałek, jak będę mogła wydrukować. Zapewniam Cię, że moja okulistka w pełni by mnie poparła:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Korzystam ze standardowego szablonu, następna wielkość czcionki rozbudowuje post do monstrualnych rozmiarów ale sprawdzę co się da zrobić :-)

      Usuń
  6. Momarto - kiedyś napisałam taki komentarz u kogoś i dostałam dobrą radę - klikasz na dwa klawisze równocześnie na (ctrl) oraz (+) i tekst Ci się powiększa. Sama często z tego korzystam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No patrz pani, nikt tak nie zrozumie kobiety, jak druga kobieta:))
      Marlow, nic już nie powiększaj, widzę, widzę!

      Usuń
    2. Uff, to nie powiększam :-)

      Usuń
  7. Jak już przejrzałam, to zaintrygowałeś, i to bardzo.
    Tym bardziej, żem ja z tego plemienia. Niby Polka, ale w połowie Niemka, z wujecznym dziadkiem w Wehrmachcie, ale i z prababką robiącą wbrew wszystkim zakupy w żydowskim sklepie i palącą bilety na "Gustloffa".
    Dotąd to wypierałam, ale chyba poczytam. Jeśli zdobędę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To książka dla każdego, bo jest tam i o Niemcach (przede wszystkim) ale też i o Polakach i Rosjanach, zaplątali się nawet Francuzi i Czech :-).

      Usuń
  8. Wojny były,są i zawsze będą,dopóki istnieje ludzkość,niestety......

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, "Czas kobiet" jest książką o tym co po wojnie ...

      Usuń
  9. bettastasinska@gmail.com4 kwietnia 2013 23:05

    Jestem corka mamy , ktora wyrwana z miasta Torun po ukonczeniu 1 roku Szkoly Handlu z Zagranicznego w 1939 z duzymi zyciowymi planami na lata przyszlosci. Niestety w wieku 14 lat postawiona do pracy u bauera - 30 krow do dojenia, dzwiganie ciezkich kan z mlekiem , do gnoju zagoniona w oborze i do innych ciezkich prac w gospodarce. Przepracowala tak cala okupacje. Zadnych dokumentow i zadnego odszkodowania od Niemcow. Cale lata w pamieci wojna i strach pozostal. Nie starala sie o odszkodowanie jak mowila zabrali mlodosc i radosc zycia . Dzisiaj wnoczka wyszla za Niemca i wciaz rozmyslam ja jako corka swojej mamy , czy dobrze zrobila .Mamy juz nie ma a corce czesto powtarzam - pamietaj i nie zapomnij z jakiego kraju pochodzisz , pamietaj historie wojny , badz Polka i badz soba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda krzywda zasługuje na współczucie i rekompensatę, tak że Pani mama powinna była jednak, moim zdaniem, dochodzić odszkodowania, nie zmienia to faktu, że złe doświadczenia i skojarzenia Pani mamy wcale nie muszą się powtórzyć w przypadku Pani córki. Czy gdyby wyszła za mąż za Polaka, z którym byłaby nieszczęśliwa nie rozmyślałaby Pani czy dobrze zrobiła?

      Usuń