sobota, 31 stycznia 2015

Bracia Karamazow, Fiodor Dostojewski

Wow! Absolutna rewelacja i mistrzostwo świata (chociaż z drugiej strony, czy takie znowu mistrzostwo - bo konia z rzędem temu, kto doliczy się, ile lat miała Anna Fiodorowna Krasotkin!)! To jest dopiero literatura! To dzięki "Braciom Karamazow" Dostojewski uchodzi za znawcę duszy ludzkiej a właściwie rosyjskiej, co może zakrawać na kosmiczne nieporozumienie, bo gdy czyta się jego wynurzenia na temat narodu bogonośćca, kiedy to "lud napotkawszy ateistę zwycięży go, i nastanie jedna prawosławna Rosja. (...) albowiem lud ten - to lud Boga w sobie noszący" i zestawi się to z obrazami tego samego ludu tak dzielnie poczynającego sobie z własnymi cerkwiami, niecałe pół wieku później, w czasie rewolucji październikowej, można mieć pewne wątpliwości, czy aby Dostojewski na pewno wiedział o czym pisze. Skąd się wziął u niego pomysł, że "czysto rosyjskimi" są pytania "czy jest Bóg, czy jest nieśmiertelność" a rozważania "o socjalizmie, o anarchizmie, o przeistoczeniu ludzkości" to problemy rosyjskie? Ale przecież gdy Wielki Inkwizytor mówi "O, pozwolimy im nawet na grzech, słabi są i bezsilni, i będą nas kochali jak dzieci, za to pozwolimy im grzeszyć" nie można odmówić Dostojewskiemu znajomości swojego narodu, wobec którego te słowa okazały się nadspodziewanie prorocze. 


Ale niezależnie od tego, czy Dostojewski odsłania prawdę o człowieku, czy też tylko jej pozór, swoje wyobrażenie o nim albo półprawdę to nie da się przejść obok jego opus vitae, kwitując je wzruszeniem ramion i lekceważeniem. Owszem, można próbować zrobić z "Braci Karamazow" romansidło, bo przecież powieść ma wszelkie dane ku temu; ojciec i najstarszy syn konkurują o względy kobiety tej samej kobiety dosyć niepewnej konduity igrającej ich uczuciami, a porzucona narzeczona tego drugiego, ciągle go kochająca, jest celem adoracji średniego syna.

Nawiasem mówiąc, ciekawe kto miał rację? Czy Dymitr, który nie może się od niej odczepić, gdy mówi, że zakochała się  nie w nim lecz "w swoim marzeniu, w swoim majaku... ponieważ to m o j e marzenie, m ó j majak!" a może zakochany w niej Iwan, wg którego to "co dla innych jest obietnicą, to dla niej... wiecznym, ciężkim, może ponurym, ale nieustannym obowiązkiem. I będzie odtąd napawać się poczuciem spełnionego obowiązku!" a Dymitr jest jej potrzeby aby "mogła nieustannie rozpamiętywać heroizm własnej wierności i aby mu wyrzucać wiarołomstwo." a może najmłodszy z braci Alosza, który uważa, że dręczy ona Iwana tylko dlatego, że go kocha. a dręczy dlatego, że w Dymitrze kocha własną udrękę a cała jej miłość wmówiła sobie. Już samo to wystarczyłoby na niezłą historię miłosną.

Tak, trzeba przyznać Karamazowowie to niezła rodzinka, "lubieżniki, dusigrosze i jurodiwi!", bo i takich tu nie brak. Wszak u Aloszy dopatrzeć się można powinowactwa z księciem Myszkinem z "Idioty", ci zresztą którzy choć trochę interesują się Dostojewskim znajdą bez trudu i inne nawiązania zarówno do jego twórczości jak i jego życia. Bo czyż na przykład obietnica Katii - "Niech pan posłucha, Alosza, niech pan wie, że skoro się tylko pobierzemy, będę pana podglądać i otwierać wszystkie listy... Uprzedzam pana..." nie przypomina żony Dostojewskiego, Anny, która miała specyficzny stosunek do tajemnicy korespondencji, a wynurzenia na temat zazdrości, że "niepodobna sobie wyobrazić całej hańby i moralnego upadku, z jakim potrafi się oswoić zazdrośnik bez najmniejszych wyrzutów sumienia" nie są odbiciem jego własnych doznać? Albo czy pytanie, "czy istotnie każdy człowiek ma prawo rozstrzygać patrząc na innych ludzi: kto z nich godzien jest żyć, a kto nie godzien?" nie kojarzy się z dylematem Raskolnikowa ze "Zbrodni i kary", a dwaj Polacy przedstawieni jako szwarccharaktery to nie stały element jego twórczości? Etc., etc., etc.  

Ale "Bracia Karamazow" nie są ani romansem, ani kryminałem (mimo zamordowania starego Karamazowa) ani eklektycznym przeglądem motywów twórczości pisarza i epizodów z jego życia, to wizja człowieka takiego jakim go widzi Dostojewski, człowieka pełnego sprzeczności, w którym "diabeł z Bogiem się zmaga, a polem bitwy jest serce człowiecze". Człowieka miotanego burzą uczuć, a uczucia te nie mają granic i hamulców. Jego bohaterowie "trudno uwierzyć: gubią siebie nawzajem nie wiadomo po co, wiedzą o tym, delektują się tym", "to straszne, to, powiadam panu, udręka, koszmar, doprawdy" jeśli w miejsce uczuć używają rozumu, to tylko po to by wyrządzić zło. Jednak czy dla ich ofiar robi różnicę, że krzywda jakiej doznali popełniona jest z wyrachowania albo pod wpływem emocji?

"To tylko nerwy... pańskie przeczulone nerwy" słyszy w czasie przesłuchania Dymitr ale przecież to samo może odnosić się i do innych postaci występujących w powieści. Niewielu tu zwykłych ludzi, większość postaci to wrażliwi niczym mimozy histerycy, noszący nerwy nie pod ale na skórze, w swoich nastrojach wahający się niczym pijani "od płota do płota" i obnoszący się ze swoimi nastrojami publicznie. Gdyby żyli dzisiaj, mogli by zrobić "karierę" w "Rozmowach w toku" Ewy Drzyzgi. Ale jednocześnie w tej histerii, skrajności i ekshibicjonizmie uczuć bohaterowie Dostojewskiego mimo wszystkich wad są jakoś dziwnie bliscy, może dlatego, że "na ogół przecież ludzie, najbardziej niegodziwi, są naiwniejsi i lepsi, niż nam się to wydaje. Podobnie jak my sami."

32 komentarze:

  1. A ja się tych "Braci Karamazow" boję (od 30 lat), żem za głupia i nie pojmę. Ale nie wykręcę się, skoro założyłam przeczytanie całego domowego Fiodora :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zupełnie niepotrzebnie, moim zdaniem. Nie wiem skąd taka opinia. Owszem, "Bracia Karamazow" wymagają przynajmniej minimum refleksji ale nie ma też co ich demonizować.

      Usuń
    2. O, bardzo mi była potrzebna ta notka. Z pewnością tę lekturę mi odczaruje:) Też dotąd nie miałam odwagi "powąchać"...

      Usuń
    3. Bez przesady, owszem, ciężko by się czytało "BK" w tramwaju ale poza tym nie widzę przeciwwskazań :-)

      Usuń
    4. OK, nie do tramwaju;)

      Usuń
  2. Dla mnie czytanie Dostojewskiego było bardzo niejednoznacznym doświadczeniem. Byłam pod wrażeniem ogromnej przenikliwości sądów, mądrego spojrzenia na naturę człowieka, nowoczesności - to złe słowo, raczej ponadczasowości tego spojrzenia. Odnajdywałam w "Braciach Karamazow" spostrzeżenia, które mogłyby się odnosić nie do XIX ale do XXI stulecia, może nawet bardziej do naszych, niż do tamtych czasów. Zacytuję, jeśli pozwolisz, jeden fragment:

    "[...] najpierw nastąpić musi okres ludzkiej samotności [...] takiej, jaka obecnie wszędzie króluje, bo każdy dąży, by swoją osobistość wynieść ponad inne, chce odczuć w samym sobie najwyższą pełnię życia. Lecz wysiłki te prowadzą do duchowego samobójstwa, bo zamiast w pełnię samopoczucia jednostki, wpada człowiek w zupełną samotność. Wszystko w naszym wieku rozpada się na jednostki, każdy kryje się w swojej norze i ukrywa, co może, i kończy się na tym, że się oddala od ludzi, i sam ich od siebie odpycha. Gromadzi w samotności bogactwa, myśląc: "jaki ja jestem silny i bezpieczny", a nie wie szaleniec, że im więcej gromadzi, tym głębiej pogrąża się w samobójczą bezsilność. Bo przywykł liczyć tylko na siebie samego, oddzielił się jako jednostka od całości, nauczył duszę nie wierzyć w pomoc bliźniego, w ludzi i ludzkość, i drży cały czas, że przepadnie złoto oraz prawa jego. [...] Wybije jednak godzina dla tej strasznej samotności i zrozumieją wszyscy, jak sprzeczne z naturą jest to oddzielenie jednego od drugiego - aż się zadziwią, jak długo błądzili w ciemnościach."

    Oprócz tego, uczciwie przyznaję, że język, emfaza, te wszystkie "porywy serca" niebywale mnie irytowały. Te wszystkie: „wykrzyknęła nagle całkiem zmienionym głosem”, „zawołała w głębokim zdumieniu” „coś histerycznego zadźwięczało jej w głosie” „wybełkotał jakby spadając z dachu” (!!!), tysiące wielokropków, wykrzykników, urwanych zdań; nieprawdopodobna huśtawka uczuć, sprzeczności, wybuchy płaczu, wściekłości, setki razy powtarzane wyznania miłości – ale nikt już nie wie kogo naprawdę kocha… To było mocno męczące.

    Czasem jednak myślę sobie, że ta emfaza, przesada, porywy duszy - że to jedynie sposób wyrażenia czegoś, co i dziś pozostaje niepojęte: irracjonalnego rysu ludzkiej natury.

    Bardziej niż "Bracia Karamazow" "dotknęła mnie" inna jego powieść. Pamiętam, że po przeczytaniu "Idioty" długo nie mogłam wrócić ani do "europejskiej" literatury, ani do literatury pięknej w ogóle. Ciekawe, jak teraz to by wyglądało, w ponownym czytaniu.

    Przepraszam za straszliwie rozwlekły komentarz. Zawsze obiecuję sobie zwięzłość. Lakoniczność. To tak:

    "Świetny kryminał, ale ma swoje dłużyzny, wątek romantyczny ratuje wszystko. Gdyby wyciąć całe to filozofowanie byłoby ok. Wpisuję na moją listę do ponownego czytania."
    ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla za to bardzo współcześnie pobrzmiewa skarga starego Karamazowa: "Pewno, wedle dzisiejszych modnych nauk ojciec i matka to przesąd, ale wedle prawa to i dziś nie wolno kopać starego ojca w mordę, za włosy targać, i to w jego własnym domu, a na dobitkę krzyczeć przy świadkach, że się go zabije".
      W naszych wyrachowanych czasach histeryczność bohaterów "BK" dla mnie nie brzmi zbyt przekonująco, a mówiąc wprost, chwilami irytuje ale też wpisuje się w stereotypy Rosjan a zwłaszcza Rosjanek (to ich "włóczenie" się u stóp mężczyzn).
      "Idiotę" przeczytałem siłą bezwładu. Za dużo tam było, jak na mój gust, przestojów - w "BK" rozważania dotyczące człowieka mają jednak inny kaliber i nie nudzą :-)
      Jeśli chodzi o kryminały, to moim zdaniem jednak "Zbrodnia i kara" jest lepsza, chociaż gdzie jej tam do historii Poirota czy Holmesa nie mówiąc już o przygodach Marlowe'a :-)

      Usuń
    2. Nie wiem, dlaczego, ale przeczytawszy trzy powieści Dostojewskiego, mimo pozostawania pod ich wrażeniem nie umiałam o nich napisać i obawiam się, iż musiałabym przeczytać raz jeszcze, aby sensowną notatkę sklecić, a jeśli nie miałabym nic przeciwko powtórnej lekturze Z i K, dałabym radę z BK, to na Idiocie mogłabym polec. Oglądałam bardzo ciekawe przedstawienie na podstawie Idioty Natasza Filipowna- ciekawe, ale tak ciężkie, że przez pierwsze dziesięć minut aktorzy budują nastrój wpatrując się w siebie nic nie mówiąc, a widzowie wstrzymują oddech nie bardzo wiedząc, czy tak już będzie do końca. Zbrodnię i karę odbieram raczej jako powieść psychologiczną, niż kryminał, choć nie można zaprzeczyć, że jest i trup i zbrodniarz i motyw i próba ukrycia zbrodni.

      Usuń
    3. Chyba nie wzięłaś na serio "pomysłu" by Braci Karamazow tratować jako romans (także i Idiota miałby szansę załapać się do tej kategorii) a Zbrodni i kary jako kryminału?! :-)

      Powieści Dostojewskiego rzeczywiście stawiają wyzwanie przed autorami notek ale po tym co widziałem w sieci na temat Braci Karamazow ja nie mam już żadnych kompleksów :-)

      Usuń
    4. Ja mam jeszcze (i pewnie się nie pozbędę) kompleksy, i to całkiem sporo, co nie przeszkadza mi pisać. Pisaniem je zwalczam, przynajmniej usiłuję :) Jako romansidło nie, ale na to potraktowanie ZiK jako kryminał to się nabrałam ..

      Usuń
    5. Nie dostrzegłem u Ciebie powodów do kompleksów, raczej wręcz przeciwnie :-) a ze Zbrodni i kary taki sam kryminał jak z Braci Karamazow romans :-)

      Usuń
  3. "konia z rzędem temu, kto doliczy się, ile lat miała Anna Fiodorowna Krasotkin"
    Może ukrywanie wieku jest celowym zabiegiem? Wszak kobietom nie powinno się liczyć lat :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dostojewski nie ma skrupułów, jeśli chodzi o wiek kobiet, które występują w "BK", zresztą podobnie jak i w stosunku do mężczyzn - Fiodor Pawłowicz Karamazow ma 55 lat i jest ... starcem :-)
      W tym przypadku chodzi o pomyłkę Dostojewskiego, którą można znaleźć na początku rozdziału "Kola Krasotkin" w księdze 10 :-)

      Usuń
    2. Dziwna sprawa z tymi starcami u Dostojewskiego, bo Dziewuszkin z "Biednych ludzi" ma lat zaledwie 47 i też nazywany jest starcem. Podczas czytania bardzo mnie to dziwiło.
      Ciekawa jestem, jak Dostojewski określa 80-latków i osoby jeszcze starsze :)

      Usuń
    3. Nie ma dalszej gradacji wieku, starzec Zosima ma chyba 65 lat i też jest starcem :-)

      Usuń
  4. Wspaniała lektura, ale dobrze, że dziś można mieć 47 lat i nie być starcem (aż strach pomyśleć, co z kobietami w tym wieku - chyba tylko do piachu)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie był bym tego taki pewien i dlatego już w okolicach 40-tki lepiej nie pytać przedszkolaków co sądzą o takim wieku :-)
      W każdym razie Dostojewski dostrzegał, że kobiety w wieku balzakowskim mogą jeszcze się podobać :-)

      Usuń
    2. Mój syn się obraził, kiedy jego siostra chciała go namówić, żeby w zabawie był Dawidem (starszy brat ich koleżanki). A sześciolatek powiedział, że nigdy w życiu by nie chciał być taki stary, bo przecież Dawid chodzi już do gimnazjum...

      Usuń
    3. No, proszę! Nie będę mówił "a nie mówiłem?!" :-)

      Usuń
  5. U mnie jeszcze czekają....może się doczekają.....ogólnie rzecz biorąc jakoś mam boja przed Dostojewskim.......

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak nie przeczytasz, to się nie dowiesz, czy Twoje obawy są uzasadnione, no i czego tu się bać?! :-)

      Usuń
    2. Tego, że nie zrozumiem Fiodora....

      Usuń
    3. Bez przesady, najwyżej jak Cię znudzi, to odstawisz z powrotem książkę na półkę ale w przypadku "Zbrodni i kary", "Biesów" oraz "Braci Karamazow" nuda raczej nie grozi :-)

      Usuń
    4. Zawsze można jeszcze zacząć od "Gracza" - tam na pewno nuda nie grozi, czyta się lekko i bardzo szybko - szybkie tempo akcji i... czytania to zresztą chyba specyfika tej napisanej bodaj w miesiąc książki. Dla mnie to trochę nie jest "ten" Dostojewski. Ale może dobry na początek, żeby tak nie "demonizować" nieszczęsnego F.M.D. ;-)

      Usuń
    5. Właśnie, tylko w sumie czemu ten Fiodor jest tak demonizowany, bo jak powiedział Wokulski Starskiemu tyle w nim "demona ile w zapałce trucizny" :-)

      Usuń
    6. W takim razie wejdę do tej rzeki w tym roku i może uda mi się wyczytać te książki, które mam.

      Usuń
    7. Na pewno, ale jak się nie uda to też da się z tym żyć. Jeśli masz "Wspomnienia z domu umarłych", to mogą Ci się spodobać - były inspiracją dla Herling-Grudzińskiego i jego "Innego świata".

      Usuń
    8. Niestety tej nie....czytałam o tym u Ciebie, ale niestety mam trzy inne....

      Usuń
    9. Aż tak bardzo nie masz czego żałować, Herling-Grudziński jednak jest zdecydowanie mocniejszy ale to pewnie też i pochodna okoliczności.

      Usuń
  6. Czytałam to bardzo dawno, ale kusi mnie ostatnio coraz bardziej, żeby wrócić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wróciłem do "Braci Karamazow" właśnie po wielu latach i nie żałuję :-)

      Usuń