Jako bałwochwalczy wielbiciel "Jądra ciemności" od dłuższego czasu szukałem "Dziennika kongijskiego" Conrada. Szczerze mówiąc nie jest to nawet jakiś wielki problem - rzecz w tym, że został on wydany tylko raz w ramach Dzieł (tom 25, "Ostatnie szkice"), a albo nikt nie chce sprzedać pojedynczego tomu albo jeśli już, to cena jest nieprzyzwoita. Wreszcie udało mi się go kupić za przyzwoitą cenę to znaczy w cenie kolorowego magazynu dla pań (albo panów).
Jakie rozczarowanie ... niewiele albo zgoła nie ma tu niczego z klimatu jego opowiadań "kongijskich". To suche notatki, lakoniczne, po których znać trudy podróży a jednocześnie w drugiej ich części widać dowód solidnego marynarskiego rzemiosła.
"Dziennik ..." odnosi się do historii podróży w górę Konga. Podzielony jest na dwie części - pierwsza obejmuje okres od 13 czerwca do 1 sierpnia 1890 r. i podróż lądem z Matadi do Nselemba. Druga, to zupełnie nieinteresujące marynarskie zapiski przydatne jedynie dla pilota rzecznego, które co najwyżej mogą być dowodem na to jak trudna była żegluga Marlow'a po Kurtza prowadzone od 3 do ok. 20 sierpnia (ostatnia pewna data widoczna w zapiskach to 16 sierpnia ale po tym dniu podróż nadal trwała). Jedynie w części lądowej da się rozpoznać kilka epizodów i postaci z "Jądra ciemności". Jest zatem wzmianka o liście do Marguerite Poradowskiej - to ona była tą ciotką, która załatwiła Marlow'owi pracę w Société Anonyme Belge pour le Commerce du Haut-Congo, są wzmianki o zwłokach Murzynów - "widziałem znów martwe ciało leżące przy ścieżce w pozie pełnego zamyślenia spoczynku" - i nie jest to jedyna tego typu uwaga. A i bez trudu można rozpoznać pierwowzór incydentu ze zbyt grubym białym niesionym przez tragarzy. "Spodziewam się jutro dużego kłopotu z tragarzami. Kazałem ich wszystkich zwołać, i wygłosiłem przemowę, której nie zrozumieli. Obiecują zachowywać się dobrze. (...) Wielkie trudności z niesieniem Harou. Za ciężki. Kłopot!". I w zasadzie na tym koniec, warto jeszcze wspomnieć o spotkaniu o którym co prawda nie ma w "Jądrze ..." wzmianki ale za to jest w "Duchu króla Leopolda" A. Hochfelda. Conrad spotkał w Matadi Rogera Casementa dosyć kontrowersyjną postać, której należy jednak oddać sprawiedliwość ze względu na rolę jaką odegrała w ukróceniu praktyk stosowanych przez Belgów na terenie Kongo.
"Dziennik ..." odnosi się do historii podróży w górę Konga. Podzielony jest na dwie części - pierwsza obejmuje okres od 13 czerwca do 1 sierpnia 1890 r. i podróż lądem z Matadi do Nselemba. Druga, to zupełnie nieinteresujące marynarskie zapiski przydatne jedynie dla pilota rzecznego, które co najwyżej mogą być dowodem na to jak trudna była żegluga Marlow'a po Kurtza prowadzone od 3 do ok. 20 sierpnia (ostatnia pewna data widoczna w zapiskach to 16 sierpnia ale po tym dniu podróż nadal trwała). Jedynie w części lądowej da się rozpoznać kilka epizodów i postaci z "Jądra ciemności". Jest zatem wzmianka o liście do Marguerite Poradowskiej - to ona była tą ciotką, która załatwiła Marlow'owi pracę w Société Anonyme Belge pour le Commerce du Haut-Congo, są wzmianki o zwłokach Murzynów - "widziałem znów martwe ciało leżące przy ścieżce w pozie pełnego zamyślenia spoczynku" - i nie jest to jedyna tego typu uwaga. A i bez trudu można rozpoznać pierwowzór incydentu ze zbyt grubym białym niesionym przez tragarzy. "Spodziewam się jutro dużego kłopotu z tragarzami. Kazałem ich wszystkich zwołać, i wygłosiłem przemowę, której nie zrozumieli. Obiecują zachowywać się dobrze. (...) Wielkie trudności z niesieniem Harou. Za ciężki. Kłopot!". I w zasadzie na tym koniec, warto jeszcze wspomnieć o spotkaniu o którym co prawda nie ma w "Jądrze ..." wzmianki ale za to jest w "Duchu króla Leopolda" A. Hochfelda. Conrad spotkał w Matadi Rogera Casementa dosyć kontrowersyjną postać, której należy jednak oddać sprawiedliwość ze względu na rolę jaką odegrała w ukróceniu praktyk stosowanych przez Belgów na terenie Kongo.