czwartek, 26 grudnia 2013

Ja, Klaudiusz, Robert Graves

Zanim usłyszałem o książce, pewnie tak jak większość, najpierw usłyszałem o filmie - usłyszałem bo w ramach sankcji wprowadzonych przez rodziców nie miałem szans go obejrzeć i uczestniczyć w ogólnoklasowym wyśmiewaniu się z jego tytułowego bohatera. I może dobrze, bo kiedy dorwałem się do książki parę lat później, w liceum, nic nie obciążało mojego wyobrażenia o głównym bohaterze i zupełnie niezrozumiałe wydało mi się tamto wcześniejsze naigrywanie z "Tyberiusza Klaudiusza Druzusa Nerona Germanika, co oznaczało po prostu Klau-Klau-Klaudiusza albo Klaudiusza Idiotę, albo jak zwykły wołać dzieci Germanika - biednego stryjka Klodzia", podobnie zresztą jak zachwyty nad filmem, bo gdy kilka lat temu trafiłem na serial nie dałem rady przetrzymać nawet jednego odcinka.  


Książka za to na wiele lat wbiła mi się w pamięć jako jedna z najlepszych powieści historycznych dotyczących starożytności i byłem zaskoczony, kiedy "odkryłem", że za taką uważany jest "Egipcjanin Sinuhe" i po lekturze "Ja, Klaudiusza" muszę przyznać, że chyba nie bez racji.

Redakcyjna notka na okładce informuje, ku mojemu zdziwieniu, że to dwutomowa powieść na którą składa się jeszcze "Klaudiusz i Messalina". Spór czy to książka odrębna czy pierwsza część większej całości wydaje mi się dosyć jałowy, w każdym razie nie ulega wątpliwości, że może być czytana niezależnie od kontynuacji, sporo jej zresztą ustępującej. Niezależnie jednak od tego, moją uwagę zwrócił fakt, że w gruncie rzeczy to nie powieść lecz ekscytujący, bardzo nietypowy podręcznik historii starożytnego Rzymu, w którym osoba głównego bohatera i narrator zarazem jest tylko pretekstem i licentia poetica do poprowadzenia wykładu. 

Graves niespecjalnie się zresztą z tym maskuje pokazując różne podejście do nauki historii w sporze Liwiusza i Polliona, w którym ten pierwszy musi odeprzeć zarzut - "Rzymianom sprzed siedmiu wieków przypisujesz motywy, którymi kierują się współcześni ludzie; każesz im przemawiać i postępować jak naszym rówieśnikom. To się bardzo miło czyta, (...) ale to nie jest historia", bo drugi uważa, że historia "powinna być wiernym obrazem tego, co się zdarzyło, powinna opowiadać, jak ludzie żyli i umierali, co czynili i mówili" choć jednocześnie nie ma złudzeń, że to co czytamy to cała wiedza bo nie wszystko jest ujawniane "w wydaniu przeznaczonym dla publiczności". Trudno mi powiedzieć po stronie, którego z nich opowiedział się autor, zbyt słabo znam historię starożytnego Rzymu, choć nie mam wątpliwości co do tego, że powieść "bardzo miło się czyta" a i znaleźć można wtręty, których Pollion by raczej nie zamieścił, jak nasze rodzime porzekadło "dobry żart tynfa wart", bo choć Klaudiusz usłyszał od Sybilli przepowiednię, że jego książka będzie znana za 2000 lat ale raczej nie przewidywał, że będą w przyszłości (za czasów Jana Kazimierza a potem Augusta III) bite takie monety (choć prawdopodobnie to akurat jest "wynalazkiem" tłumacza Stefana Essmanowskiego).

Pseudo-apokryficzny charakter powieści (podobnie zresztą jak w przypadku książki Waltari) pozwala na przedstawienie historii rozumianej jako wytwór działalności jednostek w wersji "plotkarskiej", widzianej od strony kuchni i alkowy. Nie przeszkadza to zresztą Graves'owi podzielić się od czasu do czasu przemyśleniami, które wówczas gdy książka się ukazała (1934 r.) miały całkiem współczesny wymiar a i chyba też nie straciły na aktualności, tak jak przemyślenia pań na temat małżeństwa: "dziś przy ogólnej swobodzie obyczajów, nikt nie bierze małżeństwa na serio. Znajdzie się może jeszcze kilku staroświeckich mężów traktujących małżeństwo o tyle poważnie, żeby mieć zastrzeżenia w stosunku do dzieci spłodzonych ich własnym żonom przez przyjaciół lub famulusów, i kilka zacofanych kobiet na tyle szanujących mężowskie uczucia, żeby nie zachodzić w ciążę z kim innym. Ale to są wyjątki!", Niemców - "to najbardziej zuchwały i chełpliwy naród na świecie. Raz jednak pokonani, zmieniają się w nikczemnych tchórzów. Nigdy nie ufaj Niemcowi, kiedy się do niego choć na chwilę odwrócisz plecami, a nigdy się go nie lękaj, kiedy staniesz z nim twarzą w twarz" (Graves wyraźnie miał coś do nich bo nie jest to jedyna tego rodzaju opinia) czy pederastii - "politowaniem i wstrętem napełniał mnie zawsze widok, jak żonaty i dzieciaty, a może nawet na jakimś wyższym stanowisku jegomość obłapia wyczupirzonego i uszminkowanego niedorostka, albo jak sędziwy senator kryguje się niczym Wenus przed gwardyjskim Adonisem, który tylko ze względu na pieniądze znosi zaloty starego bałwana." Widać też w powieści przejaw nie tylko kwestiami obyczajowymi ale także mitologią grecką, które potem zaowocowało jego najwybitniejszą książką - "Mitami greckimi".

W tym wszystkim ginie gdzieś chwilami tytułowy bohater, którego Graves traktuje z dużą sympatią, i mam wrażenie, że jego postać posłużyła mu tylko za pretekst do przedstawienia swojej wersji historii, co nie zmienia faktu, że czas spędzony z Klaudiuszem nie jest czasem straconym.

27 komentarzy:

  1. książki nie czytałam,oglądałam film przed laty,podobał mi się Derek Jacobi w roli klaudiusza,przeczytałam tylko"kochałam tyberiusza" Elisabeth Dored i przestudiowałam,swego czasu,"historię powszechną-starożytność"wolskiego,horror,ha ha ha -anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie zaciążyły na filmie opinie z wczesnej młodości :-) a potem, po latach wydał mi się zbyt teatralny. Co do Tyberiusza, to Graves nie zostawia na nim suchej nitki :-). Książka to oczywiście, krótki wycinek historii Rzymu ale na pewno czyta się ją lepiej niż podręcznik Wolskiego, który też zresztą mam :-)

      Usuń
  2. oktawian august,tyberiusz,kaligula,klaudiusz i neron,na nich chyba nikt suchej nitki nie zostawił,chociaż kiedyś chyba profesor krawczuk próbował się się doszukać w nich czegoś dobrego,tak czy inaczej sympatyczni nie byli,z całą pewnością-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U Graves'a Klaudiusz od początku budzi sympatię a i August jest przez niego przyjaźnie traktowany. Jest w książce zdanie, które pobrzmiewa echem Krasickiego "my rządzim światem a nami kobiety" dotyczące właśnie Augusta - "August rządził światem, a Liwia rządziła Augustem" :-) choć nie wykluczone, że to podobnie jak "tynf" pomysł tłumacza.

      Usuń
  3. klaudiusz,jakiego wykreował w filmie derek jacobi,też wzbudza sympatię,co do liwii to kto wie jaka naprawdę była?zależało jej na swoich synach,to pewne,była też ambitna ale czy odpowiada za te wszystkie zgony,jakie się jej przypisuje,może to tylko zbieg okoliczności?-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W książce nie ma wątpliwości, że to ona za nimi stoi, ale z drugiej strony zaznaczony jest też "pragmatyzm" jej trucicielstwa jako narzędzia sprawowania władzy.

      Usuń
  4. a jeśli już,to po co miałaby to robić,czy widzi pan jakiś inny powód,chciała widzieć tyberiusza na tronie,na pewno zrobiła wszystko by tak się stało,szkoda tylko,że on był taki jaki był,ciekawe w jakim stopniu zawdzięczał to liwii i augustowi,zanim został cesarzem był taką marionetką w ich rękach-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U Graves'a przyczyną wszelkiego zła jest Liwia, oczywiście póki żyła :-), jako "szara eminencja".

      Usuń
  5. może po prostu była nielubiana z racji swych zalet,w końcu jak się ocenia na przykład bonę,swetoniusz pisze,że tyberiusz zwykł mówić o sobie,"niech mnie nienawidzą,byleby uznawali"-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widać w powieści, że Swetoniusz był wykorzystywany, choć u Graves'a podejście do Klaudiusza jest zupełnie inne. Z kolei sympatia i antypatia dotyczy wąskiego kręgu ludzi, którzy mieli kontakt z władzą - plebs, wiadomo, panem et circenses i sprawa załatwiona ...

      Usuń
  6. o klaudiuszu pisze swetoniusz,między innymi,"dziwiły ludzi dwie w nim wady,roztargnienie i brak rozwagi,po wykonaniu wyroku na messalinie,gdy zasiadł do stołu,zaraz zapytał,"dlaczego pani nie przychodzi",wielu spośród tych,których śmiercią ukarał,następnego zaraz dnia wzywać kazał na naradę i na grę w kości oraz przez gońca udzielał nagany za spóźnienie jako zbyt pieszałym,w rozmowie i zachowaniu okazywał często tak wielką niuwagę,że można było przypuszczać,iż nie wie ani zastanawia się,kim jest,do kogo mówi,ani kiedy,ani gdzie"-anna

    OdpowiedzUsuń
  7. *nieuwagę
    *opieszałym

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Druga część Klaudiusza ("Klaudiusz i Messalina"), zapisała się mi w pamięci, jeszcze z młodości jakoś nieszczególnie, tak że szybko do niej nie sięgnę bo i pierwszą jestem trochę rozczarowany, a ta z kolei kończy się na obiorze Klaudiusza na cesarza tak że na temat Messaliny sobie nie porozmawiamy bo musiałbym odrobić lekcje chociaż ze Swetoniusza :-)

      Usuń
  8. cóż,w"żywotach cezarów"swetoniusz rzeczywiście zamieszcza wiele ciekawostek na temat"boskiego klaudiusza","o ile niegdyś często chorował,o tyle po wstąpieniu na tron miał sie doskonale...,stale urządzał wspaniałe uczty...,na jedzenie i picie zawsze i wszędzie niezmiernie był łakomy...,wiele dowodów,błahych i ważkich,świadczy o tym,że był z natury okrutny i żądny krwi,kazał stosować tortury podczas śledztwa i wymierzać kary za morderstwa w rodzinie natychmiast i w swej obecności...,lecz najbardziej charakterystyczną jego cechą była trwożliwośc i nieufność...,co nie uchroniło go przed śmiercią,zadana przez agryppinę,ona podała mu zatrute grzyby borowiki,na którą to potrawę szczególnie był łasy,wielu głosi,że po zażyciu trucizny natychmiast stracil mowę oraz,że udręczony bólami trwającymi całą noc skonał wreszcie przed świtem..."-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żona go wykończyła - i co za zbieg okoliczności, czytam teraz jeszcze jedną książkę, w której kobieta stała się przyczyną śmierci męża, przynajmniej tak to się zapowiada do momentu do którego "dojechałem". A ja na Wigilię jadłem i uszka z grzybami w barszczu i pierogi z kapustą i z grzybami i ... nic :-)

      Usuń
  9. bo widocznie zabrakło agryppiny na pana wigilii,ha ha ha,a co to za książka?

    OdpowiedzUsuń
  10. O!przeczytałam razem ze"zbrodnią sylwestra bonnard"-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, pasuje ale do kompletu brakuje chyba jeszcze "Imienia róży" :-)

      Usuń
  11. a dlaczego właśnie"imię róży"?jest wiele książek o książkach,tak nawiasem mówiąc,czy widział pan kiedyś film"charing cross road"?-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sądziłem, że pozostajemy w kręgu tych najlepszych :-)
      Film miał tytuł "84 Charing ..." - tak, oglądałem, lubię Anthony Hopkins'a w takich typowych "brytolskich" rolach :-)

      Usuń
  12. O filmie nie miałam pojęcia, a książkę niedawno przywiozłam sobie z biblioteczki rodziców i wstawiłam w stos do przeczytania. Gravesa czytałam jedynie Mity i wówczas bardzo mi się jego styl podobał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Mity ..." to w sumie książka encyklopedyczna, taka całkiem serio-serio a "Ja, Klaudiusz" jest jednak mocno autorską wersją historii :-). Film podobno należy do jednych z bardziej udanych produkcji BBC, gdy był puszczany u nas w TV w drugiej połowie lat '70-tych, to cieszył się dużą popularnością, z tym że należy wziąć dużą poprawkę na to że minęło już od tego czasu ponad 30 lat więc dzisiaj niekoniecznie musi rzucać na kolana :-)

      Usuń
  13. to dobrze sądzimy,"imię róży"mam na półce-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie najlepsza książka Eco, wszystkie pozostałe, które albo przeczytałem albo zacząłem czytać są łagodnie mówiąc "średnie".

      Usuń
  14. Czytalam tę książkę mając lat naście. Byłam nią wtedy zachwycowna. Co ciekawe, mimo kilku podejść, nie przebrnęłam przez Klaudiusza i Messalinę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wówczas też byłem nią zachwycony :-), "Klaudiusza i Messalinę" co prawda przeczytałem za pierwszym podejściem ale to bardziej przypominało to, faktycznie, brnięcie :-)

      Usuń