niedziela, 2 marca 2014

Mój biedny Fiedia. Dziennik, Anna Dostojewska

Po "Wspomnieniach" Anny Dostojewskiej, postanowiłem zrobić "dogrywkę" i sięgnąłem po jej dziennik obejmujący okres od kwietnia do sierpnia 1867 roku pisany podczas pobytu państwa Dostojewskich zagranicą.

Wow ...! Co za różnica pomiędzy wygładzonymi (tu nie ma już szacownego Fiodora Michajłowicza - Anna tylko raz używa takiego określenia, ani "mojego męża", zamiast tego jest Fiedia) przez staruszkę u schyłku życia wspomnieniami,  a prowadzonymi na co dzień zapiskami młodej kobiety, która swoje odczucia mogła powierzyć tylko kartkom notatnika - "W domu nie mogę nic robić, nic nie przychodzi mi do głowy, tylko ta nieodłączna rozpacz, która mnie pożera i męczy. Nie mam jej z kim podzielić, a przecież znosić wszystko w samotności jest o wiele ciężej, o wiele trudniej", choć gdy zaczynała zapiski nie przewidywała w najgorszych snach jaka będzie ich treść.


Coś niesamowitego! Nie jest to wielka literatura ale czyta się świetnie, a przede wszystkim czuje się autentyczność i szczerość zapisków. Annie w niezamierzony sposób udało się stworzyć dwa wspaniałe, naturalne portrety a właściwie autoportret oraz portret, i muszę powiedzieć, że nie zaryzykowałbym stwierdzenia, że jej konterfakt jest mniej interesujący niż portret Dostojewskiego. A w dodatku, co zakrawa na ironię losu, "Mój biedny Fiedia" stanowi jakby drugą stroną medalu, który pomagała tworzyć Dostojewskiemu w "Graczu", stanowiąc opis rzeczywistości widzianej z punktu widzenia ofiary nie hazardu lecz hazardzisty.

Któż by się tego po niej spodziewał?! Pewnie i Anna sama tego się nie spodziewała. To nic, że w pełni zasłużyła sobie na złośliwy przydomek "Madame Silbergrosik", to nic że emocjonalnie jest jeszcze podlotkiem, który musi szybko dorosnąć, zwykłą kobietą, która nagle znalazła się w niezwykłych dla siebie okolicznościach, zdana tylko na siebie.

Miłość do męża i pragnienie tej miłości jest leitmotivem jej dziennika - "Fiedia bardzo mnie kocha. Bardzo. I to jest całe moje szczęście. I to jest całe moje życie." Z jej strony musiało to być naprawdę wielkie uczucie, bo poniżenie jakiego doznawała mało która kobieta potrafiłaby znieść. Okazuje się, że wizerunek męża, który zaserwowała po latach we "Wspomnieniach", wykorzystując zresztą "Dziennik" to bajka mocno pociągnięta politurą, a jej związek w okresie, kiedy zwykle wszystko przedstawia się w różowych kolorach, pozostawiał, delikatnie mówiąc, sporo do życzenia - "Fiedia się strasznie rozzłościł, tym razem również na mnie, i powiedział, że skoro jestem głupia, to lepiej by było, gdybym trzymała język za zębami".

Kłótnie w tym młodym małżeństwie były w czasie pobytu w Niemczech w zasadzie normą. I to nie Anna jest ich inicjatorką - "Nie lubię się kłócić: na sercu robi się ciężko, myśli robią się smutne, nic nie chce się robić! Wolę już ustąpić, byleby zachować spokój." To nie było przekomarzanie się ani zwykłe sprzeczki.  Któregoś dnia rzucił się na nią z wymysłami, "pytając gdzie byłam, gdzie zachodziłam, jakbym mogła przez te 3 minuty gdziekolwiek zajść" - a awanturę o spóźnienie robi to człowiek, który sam spóźnił się z powrotem do domu z kasyna o ... tydzień. Fakt, pisał do niej w tym wcześniej ale ona nie czekała na listy, czekała jak pisze "na samego Fiedię". Co z tego, że Frankfurt, w którym chwilowo zamieszkali podoba się jej - "wszystko to jest tak piękne, że trudno sobie wyobrazić, i tylko żal mi było, że nie ma przy mnie Fiedi. Bez niego nic nie wprowadza mnie w zachwyt."  

A do szczęścia nie trzeba jej wiele. Jest tak emocjonalnie uzależniona od Dostojewskiego, że po największej awanturze, wystarczy z jego strony lada jaki gest i kilka ciepłych słów by pisała o wielkiej miłości. Stopniowo, na początku prawie niezauważalnie emocje powoli dają znać o sobie osiągając apogeum w Baden-Baden. Ich położenie staje się tam rozpaczliwe - "Ta wieczna nędza, te wieczne prośby o pieniądze ciągle pokazują jej nasze materialne położenie, które naprawdę nie jest do pozazdroszczenia." do tego stopnia, że rozważają nawet kwestię powrotu ale tego Anna boi się jeszcze bardziej. Nie dopuszcza do siebie myśli, że mieliby wrócić do Petersburga bo wie co ją tam czeka  - "kiedy pomyślę, że mamy wrócić do Petersburga, to ciarki mi chodzą po plecach. Wówczas wszystko się zmieni. Znów Fiedia będzie rozdrażniony. Znów zacznie przy rodzinie okazywać mi chłód i traktować ironicznie, ze złością. Myśl, że nasze szczęście mogłoby się rozpaść, sprawia mi taki ból, że wcale nie chcę wracać do domu."

Był jeszcze jeden powód, dla którego Anna obawiała się powrotu - "Wydaje mi się, że kiedy wrócimy do kraju, Fiedia przestanie mnie kochać. Ciągle jeszcze nie jestem przekonana o jego miłości. Ciągle się boję, że to miejsce w jego sercu, które teraz zajmuję, zajmie inna. Wydaje mi się, że ten człowiek nigdy jeszcze nie kochał; że tylko się mu wydawało, iż kochał; że prawdziwej miłości nie zaznał. Dlatego też myślę, że nie jest zdolny do miłości." A nie były to obawy bezpodstawne bo także w czasie pobytu zagranicą Dostojewski korespondował z "największą namiętnością jego życia" Apolinarią Susłową, co prawda ukrywając listy od niej przed Anną ale nie na wiele się to zdało, gdyż ta korzystając z jego nieuwagi albo nieobecności przeglądała jego korespondencję. To być może nieczyste sumienie Dostojewskiego było przyczyną scen zazdrości jakie jej urządzał.

Życie w Baden-Baden było na prawdę trudne, a Anna bez mrugnięcia okiem  znosiła początkowo bez ekscesy Fiodora - "przez pierwszy miesiąc cierpiałam bez szemrania i nie powiedziałam ani jednego słowa, nawet kiedy brał ostatnie pieniądze". Ale nawet do niej zaciera w końcu coś docierać, do tego stopnia, że męża, którego tak podziwia i uwielbia nazywa "głupcem i durniem" co wcześniej był nie do pomyślenia. Dostrzega, że ten "wielki człowiek" ma równie wielkie skazy - "Fiedię trzeba koniecznie bronić nie tylko przed innymi, lecz również przed nim samym, ponieważ nie ma woli, aby zapanować nad sobą. Powie, obieca, da nawet słowo honoru, a postąpi właśnie zupełnie odwrotnie, niż obiecał." i przyjmuje nawet do wiadomości, że być może inni mogą mieć rację w ocenie jego zachowania - "Fiedia uchodzi (...) za człowieka, który wszystkich zaczepia. To bardzo źle, ponieważ przy następnej "historii" krupierzy mogą mu zwrócić uwagę, iż ciągle wywołuje awantury, i wówczas będzie musiał przestać chodzić na ruletkę." Ale znowu wystarczy cieplejszy gest z jego strony by Anna wszystko puszczała w niepamięć i pisała o miłości. Do następnego razu, kiedy znowu odbierze jej pieniądze, zastawi rzeczy w lombardzie i będzie obwiniał o kolejną przegraną w kasynie.

Czego więc spodziewać się po pozostawionej samej sobie przerażonej całą sytuacją młodej kobiecie, wychowaną w cieplarnianych warunkach - opanowania i konsekwencji?! Sytuacja stawała się rozpaczliwa - "Czekając na Fiedię, cierpiałem okropnie: płakałam, przeklinałam siebie, ruletkę, Baden, wszystko" a wahadło zmiany nastrojów wychylało się coraz bardziej. Anna miota się od uświadomienia sobie, że w tym związku nie ma mowy nie tylko o żadnym partnerstwie ale o zwykłym poczuciu obowiązku - "czy na Fiedi nie ciąży obowiązek w stosunku do mnie, czy nie oddałam mu swego życia, czy nie oddałam mu swej duszy, czy nie jestem gotowa cierpieć, żeby tylko on był szczęśliwy? On tego zupełnie nie ceni." do miłości.

Trudno powiedzieć czy to kobiecy instynkt czy bezwolność sprawiła, że nie opierała żądaniom Dostojewskiego, który potrafił w ciągu dnia przegrać pieniądze, za które mogli utrzymać się przez rok - "Mówił, że wolałby, żeby jego żona była ordynarną awanturnicą. Ale Bóg dał mu żonę potulną, która zamiast na niego krzyczeć, tylko pociesza i wybacza." Ale i to na niewiele się zdawało skoro dalej grał i przegrywał wszystko co mieli. Owszem wywoływało to u niego poczucie winy, tylko co z tego, skoro nie odnosiło żadnego skutku. 

Do tego wszystkiego doszła ciąża Anny, którą znosiła bardzo źle - nic dziwnego w tych okolicznościach. Ale wystarczy, że Fiodor wieczorem przyniesie zakupy ze sklepu a ona już jest szczęśliwa - "żyję sobie przy nim jak u Pana Boga za piecem. (...) Jest to bardzo, bardzo miły człowiek, ten mój mąż, miły i prosty i ja jestem taka szczęśliwa." Tyle, że gdy trzeba wyjść z domu między ludzi świadomość upokorzenia wraca - "dookoła wyelegantowane damy - po prostu mi dojadło. Ja też jestem ambitna i nie chcę być ubrana gorzej od jakiejś pierwszej lepszej paniusi, która może wcale nie jest mnie warta, a tutaj przyjeżdża dobrze ubrana, a ja ciągle chodzę w starej czarnej sukience, w której mi strasznie gorąco i która na dodatek jest zła. Ale co robić, kiedy inaczej być nie może." Myliłby się jednak ktoś, kto sądzi, że ta pokora i uległość ma ogólniejszy wymiar. Nie - ona jest tylko zastrzeżona w stosunku do Fiedii - w stosunku do innych, z którymi spotyka się na co dzień: gospodyni, służących, sąsiadów w czytelni nic z tego już nie ma, i Anna jest ich surowym i często niesprawiedliwym sędzią.

To mógłby być wspaniały materiał na powieść dla Fiodora, ale cóż - musiałby zrozumieć,  że żona nie stanowi tylko tła dla męża, a kobieta nie stanowi tylko tła mężczyzny tak jak się do dzieje w jego powieściach. Może i dobrze się stało, że nie spożytkował zapisków Anny - prawdopodobnie mielibyśmy wówczas kolejną wielką powieść a tam mamy prawdę o wielkim pisarzu. Polecam.

65 komentarzy:

  1. jest pan jak widzę niezmordowany,wszak na temat prywatnego życia fiodora dostojewskiego dyskutowano na pana blogu już nieraz-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale za to pierwszy raz przeczytałem relację z pierwszej ręki i to na dodatek szczerą i nie farbowaną. Nie ma nawet co porównywać ze "Wspomnieniami". Super sprawa!

      Usuń
  2. czy"mój biedny fiedia,"w jakiś zasadniczy sposób,zmienił pana spojrzenie na annę,fiodora i ich związek?-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje nie, bo czytałem "Wspomnienia" dosyć podejrzliwie ale jeśli ktoś brał je za dobrą monetę, to może być w lekkim szoku. Oprócz małżeńskich perturbacji - jest i niechęć do Polaków, którzy i Annie leżeli na wątrobie choć i tak byli ulgowo traktowani w porównaniu z Niemcami, spotkanie z Turgieniewem, które zakończyło się zgrzytem i spotkanie z Gonczarowem. W wielu miejscach wychodzi też zetknięcie "rosyjskiego człowieka" z codzienną kulturą zachodniej Europy :-)

      Usuń
    2. sierpień 1865 rok wiesbaden
      "...moja sytuacja pogorszyła się wręcz nieprawdopodobnie.gdy tylko wyjeczałaś(apolinaria susłowa),na drugi dzień,wcześnie rano,zakomunikowano mi w hotelu,że nie będę dostawać ani obiadu,ani herbaty,ani kawy,w ten sposób od wczoraj nic nie jem i żyję o samej tylko herbacie,zresztą jest ona ohydna,parzona nie w samowarze,ubrania i butów też mi nie czyszczą,na moje wezwanie nie reagują,nie ma dla niemca większego przestępstwa jak nie mieć pieniędzy i nie zapłacić w terminie.mogą mi nawet zabrać rzeczy,a mnie wyrzucić z hotelu albo zrobić jeszcze coś gorszego.ohyda...jeśli w jakiś sposób będziesz w stanie pożyczyć trochę pieniędzy od swoich przyjaciół i znajomych,to przyslij mi...",takie sceny powtarzały się pewnie często,nieprzyjemne scysje w hotelach i pożyczanie pieniędzy-anna

      Usuń
    3. *wyjechałaś-anna

      Usuń
    4. Biedna Anna nie przeczuwała przy pracy nad "Graczem", że na własnej skórze przekona się jak to jest, z tą różnicą że Susłowa była w Wiesbaden już dojrzałą kobietą a ona nie, no i nawet nie miała tego komfortu że mogła sobie choćby wyobrażać, że zbierze manatki i odejdzie.

      Usuń
    5. tadeusz klimowicz też zadaje sobie pytanie,"...dlaczego powiedziała tak,skoro był od niej znacznie starszy,nie miał urody amanta,przypominał wręcz fanatyków-sekciarzy,odsiadujących długoletnie wyroki,miał pospolite rysy twarzy i piskliwy głos i nie był bogaty,może dla jego przeszłości,może dla jego sławy,może za krótko go znała,może była zbyt dobrze wychowana,może nie była asertywna i nie potrafiła jeszcze mówić nie,może ją zahipnotyzował,może przestraszyła się,że następna okazja do zamążpójścia się nie trafi,a może po prostu była zakochana,po prostu to był jej książę z bajki, po prostu los tak chciał...",czasem nie da się wytłumaczyć,dlaczego ludzie postępują tak a nie inaczej-anna

      Usuń
    6. Wariant z brakiem okazji do zamążpójścia raczej odpada, może wielkiego wyboru nie miała ale nie była skazana na Dostojewskiego (doprowadzona do ostateczności wspomina o tym w "Dzienniku"). Kiedyś usłyszałem, że mężczyzn uwodzi się przez oczy, a kobiety przez ucho - postawiłbym na to :-).

      Usuń
    7. to jeśli miała uszy,to powinna odmówić,przecież wszyscy wiedzieli jaki był,w każdym razie te panie,którym oświadczał się wcześniej stanowczo mu odmawiały swojej ręki,mnie przypomniało się powiedzenie,"że pan bóg ma głupich w swojej opiece",małżeństwo ze snitkiną było przecież dla fiodora prawdziwym dobrodziejstwem,uśmiechem losu-anna

      Usuń
    8. Dla niego tak, która inna by coś takiego znosiła, dla niej raczej nie, choć ona chyba nawet tego nie odczuwała :-)

      Usuń
    9. no wie pan,gdyby się tak zastanowić,to w tym związku,trudnym trzeba przyznać,spotało się dwoje niebanalnych ludzi,dwie bardzo silne osobowośći,przecież anna w tym małżeństwie nie była bierną ofiarą,ona odgrywała bardzo ważną rolę,fiodor wydawał mnóstwo pieniędzy,nie tylko na hazard ale był też sławnym pisarzem i to anna postanowiła wykorzystać,w tym momencie ujawniły się jej talenty,jak pisze klimowicz,"...nie wiedziała nic o funkcjonowaniu reklamy i mediów,nie uczęszczała na kursy marketingu,ale z genialną intuicją posługiwała się machanizmami promocji i sprzedaży towaru..." ,na początku lat siedemdziesiątych,dostojewski był zadłużony na kwotę 25000 rubli i dzięki annie udało się ten dług spłacić-anna

      Usuń
    10. Potrzeba matką wynalazku - po prostu zdała sobie sprawę, że w tym małżeństwie sprawdza się powiedzenie "umiesz liczyć - licz na siebie" i że jeżeli nie weźmie spraw we własne ręce to będą klepać biedę do końca życia.

      Usuń
    11. ponoć nawet zofii tołstoj udzielała rad w tej materii,pokazywała jak prowadzić buchalterię,założyła firmę"dostojewska i dzieci"a ta działała bez zarzutu aż do 1917 roku,szkoda tylko,że na koniec znowu popadła w tarapaty finansowe,"...po przejęciu władzy przez bolszewików starsza pani często cierpiała głód i pewnego razu,jak głosi legenda,ktoś dowiedział się,że to wdowa po dostojewskim,i ofiarował jej dwa funty świeżego chleba,zgłodniała anna zjadła ten chleb od razu i umarła..."-anna

      Usuń
    12. Anna pisze o tym we "Wspomnieniach", jej sukcesy na rynku wydawniczym były na tyle głośne i poważne, że zgłosiła się do niej Zofia z prośbą o poradę. Mademe Silbergrosik pieniądze zawsze ceniła - Prokofiew skomponował na podstawie "Gracza" operę "zapominając" zapłacić za prawa autorskie, gdy Annie doniesiono o tym, to podobno zobaczyć jej minę - bezcenne :-)

      Usuń
    13. kiedy doczytałam do końca,u klimowicza, rozdział dostojewskim,to pomyślałam,że miał szczęście,że te poprzednie"miłości",którym się oświadczał mu odmówiły,same nie były szczęśliwe a i swoim partnerom szczęścia nie dały,fiodor poślubił ciekawą i mądrą kobietę,była w tym małżeństwie męczennicą,wołem roboczym ale potrafiła też być jędzą,czy była nieszczęśliwa?czy drugi raz wybrałaby inaczej?nie wiem-anna

      Usuń
    14. Z "Dziennika" nie wynika, że Anna była specjalnie ciekawa albo mądra - na pewno nie była osobowością. To była normalna, dosyć inteligentna kobieta, która chciała normalnego życia i która wyjazd zagranicę wyobrażała sobie jako wycieczkę krajoznawczą a nie troskę o to jak zapłacą za obiad.

      Usuń
    15. prosze pana,są ludzie błyskotliwi,inteligentni nawet z dyplomami,a jednak w codziennym życiu sobie nie radzą,i są tacy,którzy z trudem przebrnęli przez szkoły,są tacy"nieciekawi"a jednak mają to coś,co sprawia ,że potrafią ułożyć sobie życie,wyciągnąć korzyści z tego,co mają,małżeństwo dostojewskich mogło się skończyć katastrofą,mogli się rozejść,nawet pozabijać a jednak tak się nie stało,osiągnęli jakąś stabilizację i wierzę,że na swój sposób byli w tym związku szczęsliwi ,co na pewno w dużym stopniu było zasługą anny-anna

      Usuń
    16. Zgadza się, też jestem zdania, że zwornikiem tego małżeństwa była przede wszystkim Anna ale też zastanawia mnie, że utrzymało się wcześniejsze małżeństwo Dostojewskiego z Marią Isajewą, z której podobno była prawdziwa sekutnica. Może on po prostu chciał mieć żonę, obojętnie jaka by nie była :-)

      Usuń
    17. proszę wybaczyć,że tak ciągle wracam do tego klimowicza ale on pisze,że kiedyś wasilij rozanow zapytał susłową dlaczego rozstali się z dostojewskim,susłowa odpowiedziała,że dlatego iż nie chciał się rozwieść z żoną suchotnicą,"bo umiera","...oddałam mu się przecież z milości,nie pytając,bez wyrachowania,i on powienien postapić tak samo,nie zrobił tego...",z drugiej strony zależało mu przecież na znalezieniu następnej partnerki,czynił próby po temu,oswiadczał się i był odrzucany-anna

      Usuń
    18. Nie mam nic przeciwko Klimowiczowi :-) przymierzałem się kiedyś do jego "Obywateli Arkadii" (rozumiem, że mówimy o Tadeuszu) ale jakoś tak zeszło. Kiedy Dostojewski oświadczył się Susłowej po śmierci Marii dała mu kosza mówiąc, że go nienawidzi - i chyba ją rozumiem, jeśli doświadczyła połowę tego co Anna to jej odpowiedź była zrozumiała. Fiodor tak na prawdę nie myślał o innych - był zapatrzony w siebie a żona miała stanowić m.in. stałą publiczność, która by go podziwiała.

      Usuń
    19. susłowa mówiła różne rzeczy i robiła różne rzeczy,rozstawali się i znowu spotykali,"wszak jak pisze klimowicz"...przerwy między kolejnymi oświadczynami spędzał dostojewski najczęściej w towarzystwie nieocenionej apolinarii susłowej...",w sumie miał szczęście,że się z nią nie ożenił-anna

      Usuń
    20. Trafił swój na swego, on chyba potrzebował kogoś kto zapomni o swojej osobowości i będzie wpatrywał się w niego z podziwem, bez względu na to co by nie wyczyniał, a przynajmniej patrzył na to przez palce i znalazł wreszcie Annę. Susłowa (nie tylko zresztą ona) nie była skłonna "zrezygnować z siebie" i być tylko suflerką w związku, to że miała "charakterek" to inna sprawa ale dlaczego to jego "charakterek" miał być czymś lepszym niż jej?

      Usuń
    21. o tak,susłowa pewnie by nie napisała jak anna"...odczuwałam głęboki ból,widząc jak cierpiał fiodor michajłowicz,wracał z ruletki blady,wyczerpany,ledwo trzymając się na nogach,prosił mnie o pieniądze...",chociaż sam dostojewski zwracał się nie raz do susłowej z prośbą,by"załatwiła mu trochę kasy,"od znajomych i ona to przecież robiła,była jak"skarbonka",do czasu-anna

      Usuń
    22. Co dobrze świadczy o jej zdrowym rozsądku :-) i tak przeszła do historii literatury, podobnie jak Anna, w przeciwieństwie jednak do niej zdecydowała się "ograniczyć straty w ludności cywilnej" :-)

      Usuń
    23. ZGADZAM SIĘ,wspaniale pan to spuentował,ha ha ha ....................-anna

      Usuń
  3. "ta pierwsza reka",to czasem sprawia,że nie wiadomo czy się śmiać czy płakać,np."...gdy nie miał z czym iść na ruletkę,a znikąd nie można było zdobyć pieniędzy,bywał tak udręczony,że zaczynał szlochać...popadał w skrajną rozpacz...",no prawdziwe biedactwo,doprawdy wiedział z kim się ożenić,ha ha ha .................,jej naiwność przekracza czasem wszelkie granice,"...chodzę w porwanej sukience,chodzę w czarnym kolorze,jestem źle ubrana,ale mu przecież nie mówię,że bardzo bym chciała ubierać się porządnie,a może się w końcu domyśli...",to dopiero żona?-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej naiwność i głupota faktycznie irytuje - ale o ile on już był zaprawiony w bojach, to ona przecież była kompletnie zielona. Osądzała go własną miarą bo nie przyjmowała do wiadomości, że pomyliła się i wyszła za mąż za palanta. Ciekawe czy i dzisiaj znalazłaby się gdzieś jeszcze taka żona :-)

      Usuń
  4. czy dziś znalazłaby się gdzieś taka żona?ależ takich żon jest pełno naokoło,zaczęło się też tak ,jak zaczyna się dziś,"...na pierwszy rzut oka dostojewski wydał mi się dość stary,lecz gdy tylko zaczął mówić natychmiast jakby młodniał...uderzyły mnie jego oczy,przydawały spojrzeniu dostojewskiego jakiś zagadkowy wyraz...twarz dostojewskiego wydawała mi się jakaś znajoma...","...moja stenografka jest we mnie zakochana...",pisał dostojewski do susłowej,biedna snitkina,nie domyślała się,że padło rutynowe pytanie(dostojewski już nie raz się oświadczał i słyszał-nie) i że udzieliła nie rutynowej odpowiedzi,jak pisze tadeusz klimowicz w"pożarze serca","...mój boże,jakie szczęście!czyżby to była prawda?czy to nie jest sen?czy naprawdę on będzie moim mężem?!...",dziś jest tak samo,sam pan powiedział,że przed ślubem nikt nie myśli o wadach swego partnera-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano cóż, była młoda i głupia i zapłaciła za to wysoką cenę. Szczęście w nieszczęciu, że nie zdawała sobie sprawy z tego jak nią manipuluje więc mogła żyć złudzeniami. A Susłowa nie była głupia - wiedziała co robi gdy go pogoniła :-).

      Usuń
  5. no małżeństwo dostojewskich przechodziło różne koleje losu,anna też przecież miała swoje wady,przeczytałam u klimowicza,że była obłudna,wścipska,nietolerancyjna,z zakodowanym lękiem przed"erosem",chociaż jak sama powiedziała,"...kochałam fiodora michajłowicza,moja miłość była czysto duchowa,idealna,było to raczej uwielbienie dla człowieka,tak bardzo utalentowanego i posiadającego tak wielkie wartości moralne...",chociaż jeśli o tego ducha chodzi to wydaje się,że w okresie późniejszym trochę sobie odpuściła ,na rzecz miłości fizycznej,trochę erotyki w ich związku też w końcu"zagościło"-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W "Dzienniku" przyznaje, że grzebie w korespondencji Fiodora i nie chodzi o jednostkowy incydent, i wypatruje go ... przez lornetkę :-), erotycznych uniesień nie opisuje ale można się domyśleć kiedy do nich dochodziło ("Fieda był dzisiaj dla mnie bardzo czuły") a o rodzaju swojego uczucia do Fiodora pisze we "Wspomnieniach".

      Usuń
    2. znowu powołam się na klimowicza(pomyśleć,że tyle lat stał na półce bezużyteczny),"...nowa polityka ekonomiczna anny pozwoliła na spłacenie długów na rok przed śmiercią męża,wolny od uciążliwych kontaktów z codziennością dostojewski zachwycał rodzinę kreacjami w roli czułego ojca i ognistego kochanka...",pisał do żony"...całuję cię gorąco,w rączki i w nóżki i całą.kocham cię i bardzo chciałbym cię już zobaczyć...","...nie mylisz się mam obrzydliwe sny...","...o miłości pisać nie chcę,bo miłośc nie na słowach polega,kiedy dojdzie do czynów?już dawno czas"a snitkina,która"...najczęściej nie reagowała na starczo-lubieżną pisaninę męża i nazywała go tatuśkiem,w liście z 27 lipca 1879 roku uległa emocjom i napisała-widzę same nieskromne sny,a nich pewnego bardzo kochanego i drogiego człowieka-fiodor nie pozostał dłużny-pisze moja królowa i mędrczyni,że widzi same nieskromne sny,to w prawiło mnie w zachwyt i uniesienie,ponieważ ja sam nie tylko nocami,lecz również w ciagu dnia o mojej królowej i pani myślę tutaj bez przerwy,aż do szaleństwa.nie myśl,że tylko o tych sprawach,a nie nie!ale szczerze przyznaję się,że myśl o tym wywołuje u mnie gorączkę.na ogół piszesz listydość suche i nagle wyskoczyła ta sprawa,której by natychmiast nie chwyciła,pozostając wspaniałą mędrczynią i aniołem,a wobec tego wszystko działo się jedynie ku radości i zachwytowi jej mężusia,poniewaz mężuś bardzo lubi,to właśnie w niej ceni i jest tym oczarowany...pani pozwoli w tym momencie całuję cię szalenie,ańka,te sprawy powinny ci powiedzieć,co się ze mną dzieje,wydaje mi się,że majaczę,boję się ataku,całuję twoje raczki,ramiona,nóżki,po prostu od stup do głów..."-z tego wszystkiego wyłania się jakiś inny obraz tego małżeństwa prawda?taki niejednoznaczny-anna

      Usuń
    3. On chyba ciągle ją traktował jak dwudziestoletnią kozę, z którą się ożenił, ciemną jak tabaka w rogu, której wszystko wciśnie tymczasem ona go traktowała jak dziecko specjalnej troski - prowadzała go nawet do urzędów, tak jakby nie wierzyła że on sam może trafić we właściwe drzwi :-)

      Usuń
  6. prosze pana,kiedy zobaczyłam pana recenzję,wspomnień anny"mój biedny fiedia",to pomyslałam,nic dodać nic ująć,okropne małżeństwo,ten zły dostojewski i ta biedna anna,ale teraz wiem,że to nie do końca prawda,ten związek przechodził kilka etapów,gorszych i lepszych,jak to pewnie w życiu każdej pary,każde z nich anna i fiodor,coś dobrego z tego małżeństwa miało,jakieś korzyści i każde z nich musiało za to"zapłacić,wspierali się w życiu ale też je sobie uprzykrzali,np.służący wspominał,że anna była niezwykle skąpa,fiodor lubił dziczyznę a anna stosunkowo rzadko pozwalała ją przyrządzać,wtedy on miał zwyczaj tupać nogami i krzyczeć"wciąż tobie mało,wciąż robisz z siebie nędzarkę",choć już wtedy nieźle im się powodziło,nie wiem czy można powiedzieć,że byli siebie warci ale widać,że nauczyli się z sobą żyć,dzięki czemu to małżeństwo mogło trwać-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Że pieniądze nadmiernie lubiła to fakt - stąd jej przydomek Madame Silbergrosik - przez jakiś czas główną rzeczą, która rzuca się w oczy w "Dzienniku" to ceny każdego zakupu, począwszy od szklanki herbaty na dworcu i szpilki do włosów. Widać też inklinację do oszczędności - ale Fiedia powinien był być jej za to wdzięczny bo miał potem co przegrywać.

      Usuń
  7. myślę,że nie ma się co dziwić,w małżeństwie z dostojewskim trzeba było umieć oszczędzać i liczyć,a jak to się mówi przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka,ha ha ha,klimowicz nazywa ruletkę"ostatnią kochanką"dostojewskiego,poza tym,pisze,że"...28 kwietnia 1871 roku dostojewski napisał do anny liście-aniu,ratuj mnie oststni raz,przyslij mi 30 talarów.zrobię tak,że wystarczy,będę oszczędzać,aniu padam do nóg twoich i całuję je,i wiem,że masz pełne prawo pogardzać mną...",pisze klimowicz,że tym razem słowa dotrzymał,z wiesbaden anna wróciła z kochającym,wiernym opiekuńczym,statecznym,nudnym,pięćdziesięcioletnim starszym panem-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba dziecko go trochę ostudziło, zwłaszcza że Anna była z kolejny w ciąży. Może dotarło do niego, że to już nie sprawa między dorosłymi, z których każde, jeśli będzie tego naprawdę chciało może pójść w swoją stronę, tylko że konsekwencje spadną na Bogu ducha winne dzieci.

      Usuń
  8. prosze pana,nie wiem jakim dostojewski był ojcem(anna o tym nie pisze?),ale skoro nie zostawił marii isajewej dlatego,że umierała na suchoty,to może jednak wiedział,co może,a czego w żadnym wypadku zrobić mu nie wolno,trudno powiedzieć,klimowicz pisze,że "...w pewnym momencie było w nim jakby dwóch dostojewskich,jeden,łatwo dostosował się do systemu wartości wyznawanych przez żonę i z powodzeniem zagrał rolę strażnika moralności,drugi,podporządkowywał się rygorom monogamii i erotycznej poprawności..."-anna

    OdpowiedzUsuń
  9. *drugi,z trudem podporzadkowywał się-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś to uciekło mojej uwadze, złym na pewno nie był - przynajmniej jak na tamte czasy. Na pewno cieszył się że zostanie ojcem gdy Anna była w ciąży - chciał syna i co też o czymś świadczy utrzymywał swego pasierba - z tego, to dopiero było ziółko.

      Usuń
  10. widzi pan,jeszcze trochę i okaże się,że fiodor dostojewski,to taki sam człowiek,jak wielu innych,ze wszystkimi wadami i zaletami,pewnie takim też widziała go anna,chociaż może się wydawać,że przesadziła mówiąc"mój ukochany mąż był ideałem człowieka,wszystkie najwspanialsze moralne i duchowe wartości,które czynią człowieka piękniejszym,posiadał w najwyższym stopniu,był dobry,wspaniałomyślny,miłosierny,sprawiedliwy,bezinteresowny,delikatny,współczujacy jak nikt na świecie(TA CHARAKTERYSTYKA BARDZIEJ PASUJE DO PANA BOGA),i ten święty człowiek kochał ją,wielbił i szanował,ją,kobietę z przeciętną urodą i średnim wykształceniem i to ją zapewniał-jesteś jedyną kobietą,która mnie zrozumiała-",jedno pewne,przeszła razem z nim do historii literatury-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten "święty człowiek" wielbił ją w chwilach kiedy nie miał nic ciekawszego do roboty :-) z jednej strony to dobrze o niej świadczy, że stawała jak lwica w obronie męża, z drugiej mam wątpliwość na ile zdawała sobie sprawę, że taka postawa jest na wyrost a na ile sama wierzyła w to co mówi. Gdyby tak naprawdę było to jednak byłaby głupsza niż sądzimy :-)

      Usuń
  11. prosze pana,ileż to kobiet naokoło ma swoich beznadziejnych mężów i też robią"dobrą minę do złej gry",albo udają,bo się wstydzą,albo wierzą w to,co o nich (swoich mężach)mówią,anna dostojewska dostała"szansę"od losu i wykorzystała ją,na zawsze zotała,dla potomnych",żoną fiodora dostojewskiego",dał jej coś,z czego mogła utrzymać siebie i dzieci,jeszcze długo po jego śmierci,widzi pan,jeszcze wczoraj wydawałoby się,że już o małżeństwie dostojewskich powiedzieliśmy sobie wszystko,przecież nie raz już o nim rozmawialiśmy a tymczasem? -anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak sobie tylko pomyślałam,że skoro zajmowała się reklamą twórczości dostojewskiego i sprzedażą jego powieści,to może starała się też poprawić trochę jego wizerunek,przedstawić go w jak najlepszym świetle-anna

      Usuń
    2. Przede mną jeszcze "Osobowość Dostojewskiego" tak że niewykluczone, że będę modyfikował swoją opinię :-).

      Owszem, dla potomnych została "żoną Fiodora Dostojewskiego" ale wydaje mi się, że to słaba pociecha dla kogoś kto przechodzi za życia "drogę przez mękę" że dopiero po śmierci spadnie na niego promyk sławy. I nie czarujmy się, to nie jest sława sama w sobie tylko jej odbite światło.

      Usuń
    3. ależ proszę nie przesadzać,bo przecież już za życia dane jej było zakosztoawać"profitów" płynących z faktu bycia żoną dostojewskiego,przecież już sobie wyjaśniliśmy,że ten obraz małżeństwa dostojewskich,niezupełnie odpowiada prawdzie,to nie tak,że ona była tylko ofiarą a on tylko tyranem,to nie tylko białe i czarne,jest tam wiele szarości,blasków i cieni-anna

      Usuń
    4. Fakt, masz rację, w sumie już na rok przed jego śmiercią finansowo wyszli na prostą a po jego śmierci było już tylko lepiej. Tyle tylko, że to pokazuje też, że Anna nabierała znaczenia tylko jako żona a potem wdowa po Fiodorze a nie jako ona sama. Jej szczęście, że była osobą która to akceptowała bo pewnie wiele kobiet mogłoby mieć z tym problem.

      Usuń
  12. no prosze pana,była"żoną fiodora dostojewskiego"i czerpała z tego korzyści,ku pożytkowi całej rodziny zresztą,lepsze to niż bycie życiową partnerką jakiegoś"draba X",upokorzenia takie same a korzyści żadne-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ nie popadajmy ze skrajności w skrajność - równie dobrze mogła przecież wyjść za mąż za przyzwoitego młodego człowieka, ze swojej klasy społecznej, z którym przeżyłaby spokojne życie, bez tej całej szarpaniny i nerwów. Pewnie wówczas jej wspomnień i dziennika byśmy nie czytali ale nie miejmy złudzeń - ile osób jeszcze to czyta?! :-)

      Usuń
    2. Wiesz gdybym miała taki wybór to chyba jednak nie oparłabym się czarowi nazwiska i wolałabym podpisywać się Dostojewska ;-)

      Usuń
    3. Z perspektywy czasu, jasna sprawa :-)

      Usuń
    4. Anna wychodziła za znanego już pisarza :-) Problem w tym że z pewnością "Wspomnień" bym nie napisała zatem Bogu dzięki za Annę.

      Usuń
    5. Tak, był znany ale jeszcze nie sławny i stawiany był wówczas poniżej np. Turgieniewa (któremu zresztą nie mógł tego darować) czy Gonczarowa.

      Usuń
    6. Ta Jego zazdrość, jak widać nie tylko w życiu prywatnym mu mieszała. Za to teraz jeśli już ktoś czyta rosyjską literaturę ( poza fantastyką) to raczej Dostojewskiego niż pozostałych.

      Usuń
    7. Fakt, chociaż wydaje mi się, że Tołstoj (Lew oczywiście) o włos go wyprzedza.

      Usuń
  13. ja wcale nie popadam w skrajność,mogła wyjść za przyzwoitago młodego człowieka(teoretycznie)ale wyszła za dostojewskiego i potrafiła ten fakt spożytkować jak najlepiej,wszak sam pan stwierdził,że o nie był taki zły,kiedy się mu dokładniej przyjrzeć,a że dopiero po jego śmierci wyszła z jego cienia,no cóż...-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyle że przez ładnych kilka lat nie w głowie jej było spożytkowanie związku z Dostojewskim ile w ogóle przetrwanie i moim zdaniem, zawsze pozostawała w cieniu Fiodora, przed i po jego śmierci. Nikt przecież nie interesuje się nią jako Anną Snitkiną tylko jako żoną Dostojewskiego właśnie. To że po jego śmierci złapała głęboki oddech to trochę inna sprawa :-)

      Usuń
    2. prosze pana,ja wiem,że chciałby pan aby anna przeżyła,swoje życie, jako ANNA SNITKINA"a nie jako anna dostojewska,kobieta żyjąca w cieniu swojego męża,tylko,że ona sama,do końca swoich dni, postrzegała siebie jako żonę fiodora michajłowicza,do końca swoich dni dbała by nie zaginęła pamięć o nim,do końca swoich dni,dbała o jego dobre imię,nawet jeśli to zakrawało na przesadę,zawsze to on był na pierwszym miejscu,nawet,kiedy już nie żył,nawiasem mówiąc,anna żyła w epoce,kiedy posiadanie męża było dla kobiety czymś niezbędnym,to on gwarantował jej status społeczny,chronił,dostarczał środków do życia,bycie TYLKO ŻONĄ żadnej kobiety nie deprecjonowało,nie czyniło jej gorszą,nawet dziś nie wszystkie panie chcą być bizneswoman,wolą być jak to się mówi"przy mężu"anna snitkina wzięła się za interecy bo,jak sam pan stwierdził,nie miała wyjścia-anna

      Usuń
    3. Mam co do tego tzw. mieszane uczucia - nie chodzi mi oczywiście o wolny wybór kobiety, bo rozumiem że jedne realizują się jako nauczycielki, inne jako lekarki a jeszcze inne jako gospodynie domowe będące "przy mężu" i czują się z tym dobrze. Z drugiej jednak strony ograniczanie własnego świata do jednego człowieka, jaki by on nie był wydaje mi się w jakiś sposób upośledzające.

      Usuń
    4. ludzie są różni,kiedyś obejrzałałam film pt."kołczak"i dowiedziałam się o jego wielkiej miłości-annie wasiljewnie timiriowej,pięknej,inteligentnej i utalentowanej kobiecie,anna była poetką,malarką,znała kilka języków,dla kołczaka zostawiła swojego męża i syna,kiedy kołczak został aresztowany i rozstrzelany w 1920 roku,została na prawie czterdzieści lat aresztowana,spędziła ten czas w różnych więzieniach i łagrach,ułaskawiono ja dopiero w 1960 roku,miała wtedy sześćdziesiąt siedem lat,nigdy nie zapomniała o swej wielkiej miłości,żyła pamięcią o kołczaku,pisała wiersze o swojej miłości do niego,pielęgnowała pamieć o nim,przeżyła go o pięćdziesiąt pięć lat(zmarła w 1975roku),niejeden by powiedział,że przesadziła,że mogła lepiej wykorzystać chociaż te ostatnie piętnaście lat,już na wolności,jednak tego nie zrobiła,zapłaciła wysoką cenę za swoje uczucie do"jednego człowieka",ale podobno nigdy się nie skarżyła twierdziła,że było warto,przepraszam za ten banał,ale jak mówią"miłość niejedno ma imię"-anna

      Usuń
  14. Pamiętam, jak czytałam ten Dziennik jeszcze w szkole będąc i to ciągłe liczenie się z groszem i odkrycie dla mnie wówczas, że za książki w wypożyczalni się płaciło :)

    Odświeżę sobie z przyjemnością tę lekturę, skoro postanowiłam przeczytać całego domowego Dostojewskiego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie na pierwszy rzut pójdą "Bracia Karamazow" a potem chyba zrobię sobie przerwę od Dostojewskiego - a potem jeszcze tylko "Idiota" i "Wspomnienia z domu ..."

      Usuń