czwartek, 25 kwietnia 2013

Rajska jabłoń, Pola Gojawiczyńska

Często "ciągi dalsze" ustępują "częściom pierwszym", trochę więc z duszą na ramieniu zabrałem się za "Rajską jabłoń" ale ku mojemu przyjemnemu rozczarowaniu obawy okazały się płonne i zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że w przypadku Poli Gojawiczyńskiej kontynuacja jest nawet lepsza niż część pierwsza.


Bohaterki pozostają te same, trochę jednak starsze (ewidentnie rozpoznawalne chronologicznie są epizody związane z pogrzebem Gabriela Narutowicza i zamachem majowym, akcja kończy się w drugiej połowie lat 30-tych) ale problemy wydają się w gruncie rzeczy te same. Mierzą się z nimi nie pensjonarki ale kobiety w pełni świadome, nawet do Amelii, która sprzedała się za "wikt i opierunek" dociera prawda, że poczucie bezpieczeństwa materialnego to jednak nie wszystko, od przemiany w "tułuba", wzorem rodziców, Kwirynę ratuje  tylko uczucie do męża, a nawet Bronkę, zobojętniałą na ciosy zadawane przez życie z letargu budzi miłość. Okazuje się, że proza życia, przyziemna walka o byt, niezależnie do formy jaką przybiera nie jest treścią życia, potrzeba bycia z kimś drugim by "we dwoje smutki dzielić a radości mnożyć" jest czymś podstawowym.

Tak jak bohaterki "Rajskiej jabłoni" są bardziej dojrzałe tak i obraz Warszawy i panujących stosunków społecznych sprawia wrażenie znacznie ostrzej zarysowanej. Wyraźnie widać, że Gojawiczyńska daje wyraz swoim poglądom politycznym (przy okazji wspomnianego pogrzebu Narutowicza ale także w relacjach Bronki i Ignacego). Jeszcze wyraziściej niż "Dziewczętach z Nowolipek" rzuca się w oczy krytyka działalności organizacji dobroczynnych (i to do tego stopnia, że mam wrażenie, że musiały się czymś mocno Gojawiczyńskiej narazić) stanowiących podstawową formę aktywności społecznej wyższych sfer. Przy tej okazji nasunęła mi się pewna analogia ze Strug. Czym u niego były różnego rodzaju komitety narosłe wokół wojska i wojskowych, tym u Gojawiczyńskiej są organizacje charytatywne. O ile jednak tam bohaterowie stykali się z nimi niejako "przy okazji" tak tu są one trwałym elementem krajobrazu powieści. To już nie jest tylko, jak w "Dziewczętach z Nowolipek" zarzut "rozejścia się" oferowanej pomocy i rzeczywistych potrzeb ale także oskarżenie o traktowanie tego rodzaju działalności, jako platformy do lansowania się, jakbyśmy to dzisiaj powiedzieli i czerpania bardziej bezpośrednich, wymiernych korzyści materialnych.

Pojawia się też nowa jakość - poszerzenie obrazu społeczeństwa Warszawy okresu międzywojennego o obraz życia mieszczaństwa w całym tego słowa znaczeniu życia (w przypadku Amelii), awansu społecznego a przede wszystkim materialnego (Kwiryna). To z jednej strony dążenie do zapewnienia sobie możliwie dostatniej egzystencji, z drugiej poczucie, że to jednak nie jest wszystko stanowi zwornik książki. To na co warto zwrócić uwagę, to fakt, że bohaterki powieści nie są postaciami z powieści kobiecych, to nie są błędne owce padające ofiarą złych mężczyzn. Żadna z nich nie jest bezwolna, każda dokonuje świadomego wyboru, z wszystkimi tego konsekwencjami niezależnie od tego czy wybiera filisterskie życie  (Amelia) czy niezależność (Bronka). W którymś momencie życia zawsze są świadome własnej wartości.

Są w książce i słabsze fragmenty - jakoś mało przekonuje mnie pomysł uczynienia z Amelii lady Makbet albo przemiana Kwiryny w Wokulskiego w spódnicy. Te zabiegi wyglądają raczej na ukłon w stronę "popularnych" gustów i osłabiają wymogę "Rajskiej jabłoni". Inna wątpliwość, to nie do końca jasne przesłanie tytułu, niby jego wyjaśnienie pojawia się w finałowej scenie ale jest jakieś takie ... Co miałoby stanowić rolę biblijnego drzewa złego i dobrego, z którego zrywanie owoców jest zakazane? Dla Gojawiczyńskiej jest to samo życie, przeznaczenie przed którym nie można uciec, a gdzie tu pokusa, gdzie możliwość wyboru, rezygnacja ze szczęśliwego życia w zamian za dar wiedzy, a przecież to tego właśnie w losach bohaterek można się dopatrzeć.

Nie wiem, czy to arcydzieło polskiej literatury ale z pewnością dobra książka.  

19 komentarzy:

  1. To co następne? Krata? Fabuły Jabłoni już prawie wcale nie pamiętam, tyle że mi się podobała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A właśnie, że nie :-) - kolej wreszcie na "Dzieje jednego pocisku".

      Usuń
    2. Słusznie, od Kraty na pewno lepsze:)

      Usuń
    3. Wydaje mi się, że kawałki "Kraty" są w Antologii pamięci i z tego co pamiętam, to nie miałem na jej punkcie jakichś traumatycznych doznań. Przed "Dziejami" mam lekkie obawy po Twoim ostrzeżeniu, że to eksperymentalna powieść ale pocieszam się, widząc że jest niezbyt gruba, że w sumie ryzyko niewielkie :-).

      Usuń
    4. Eksperymentalny to ten Pocisk był kiedyś, my nie takie eksperymenty czytaliśmy, bez obaw:) Krata nie jest traumatyczna, ale trochę jej błysku brakuje.

      Usuń
    5. To mnie uspokoiłeś co do Struga i wygląda na to, że w takim razie na tym co jest w Antologii poprzestanę :-).

      Usuń
    6. E, całość Kraty możesz spokojnie, to niegrube.

      Usuń
    7. Widziałem ale skoro, jak piszesz, nie warto, to po co?! :-) Czasami uczę się na czyichś błędach :-)

      Usuń
    8. Nie napisałem, że nie warto, tylko że słabsze od Pocisku. I od Dziewcząt:)

      Usuń
    9. To chyba Świeżawski mówił, że nie czyta dobrych książek bo wówczas nie miałby czasu czytać te, które są bardzo dobre :-)

      Usuń
    10. Jasne:P Nie można czytać samych arcydzieł, bo one są arcydziełami tylko na tle rozmaitych rzeczy przeciętnych:)

      Usuń
    11. Przecież nie czytam :-) wystarczy żeby książka była bardzo dobra :-)

      Usuń
  2. "dzieje jednego pocisku"co jak co,ale przeczytałam i nie pamiętam aby mi to sprawiało jakiś problem,dobrze opowiedziana historia i tyle,na żadne traumatyczne przeżycia radzę się nie nastawiać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, na razie nie jest źle ale i bez szału :-)

      Usuń
  3. Nie mam tego na własność, ale ze znalezieniem w bibliotece na pewno nie będzie problemu, skutecznie zachęciłeś :)
    A co do krytyki organizacji charytatywnych, zawsze powiązanych bardzo ściśle z kościołem - spotkałam się z nią już w kilku powieściach, ostatnio choćby u Rolleczek (bardzo dosadnie) czy u Bałuckiego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będziesz żałować zwłaszcza, że widziałem, że masz za sobą "Dziewczęta z Nowolipek". Wątku klerykalnego czy antyklerykalnego nie dostrzegłem, Amelka co prawda udziela się w jakimś kółku charytatywnym zorganizowanym przy parafii ale jego krytyka sprowadza się do tego, że panie w nim działające szyją szare a nie kolorowe sukienki dla dziewczynek :-), co zresztą wynika z przekonań członkiń a nie decyzji księdza. Ciekawy jest za to wątek "okołokościelny" :-) kiedy Amelka zakochuje się w bratanku księdza (mężatka i sporo starsza - to dopiero skandal) - przypomina to trochę epizod Jagny i Jasia z "Chłopów" :-).

      Usuń
  4. witam
    uwielbiam Gojawiczyńską za obie te powieści - ale ja nie o tym, a konkretnie o tytule "rajska jabłoń". Wytłumaczenie tytułu przyszło do mnie samo. Przy okazji wiosennego spaceru z ojcem natknęłam się na po prostu cudne drzewo - drzewo niezbyt duże całe w różowych przepięknych kwiatach. wyglądało obłędnie - zapytałam ojca co to za drzewo - odpowiedź brzmiała - rajska jabłoń. przeczytałam troszkę informacji na temat tego drzewa, kwitnie cudownie ale owoce które wydaje są małe, gorzkawe, a ludzie określają je nazwą "płonki". To chyba miała Gojawiczyńska na myśli nadając powieści taki tytuł. Dziewczęta rozkwitały pełne marzeń, chciały kochać i być kochane ale konsekwencje tej miłości ech....... pozdrawiam Aga

    OdpowiedzUsuń