niedziela, 26 maja 2013

Jądro ciemności, Joseph Conrad

Spóźniłem się na najciekawsze książki w Klubie Czytelniczym Czytanek Anki, a że na dodatek niedawno w czasie odwiedzin u Lirael zgadało się o tłumaczeniu Magdaleny Heydel więc postanowiłem przypomnieć sobie jej wersję opowiadania Conrada i odpowiedzieć, na pytania Anki, które wcześniej mnie ominęły, chociaż skrótowo bo każde z nich zasługuje na osobny post.


"1. Co dzisiaj tj. po ponad 100 latach od chwili ukazania się "Jądra ciemności" książka ta ma do zaoferowania czytelnikom? Lektura ponadczasowa czy relikt przeszłości? (...)

Wiadomo, że "Jądro ciemności" można odczytywać na dwa zasadnicze sposoby; pierwszy, dosłowny, jako "przygodową" ponurą historię bez happy end'u, drugi, jako rozważania na temat ciemnej strony ludzkiej natury. W tym pierwszym ujęciu wypada ono dosyć słabo i trudno się temu dziwić.  Nie ma w nim ani wartkiej akcji, ani scen mrożących krew w żyłach a wątku romansowego właściwie można się tylko domyślać, nie ma więc tego co zawsze wzmacnia atrakcyjność fabuły, tak że w konsekwencji nie ma co ukrywać - bywają ciekawsze opowiadania przygodowe i nawet Sienkiewicz ze swoim "W pustyni i w puszczy" w tej dziedzinie przebija opowiadanie Conrada.

To co stanowi o wartości "Jądra ciemności" i zapewniło mu trwałe miejsce wśród najwybitniejszych dzieł literatury światowej to możliwość jego "głębszego" odczytania jako rozważania o istocie ludzkiej natury. Opis stosunków panujących w Wolnym Państwie Kongo Leopolda II oprócz waloru historycznego ma wymiar ponadczasowy jako prawda o człowieku, w którym poczucie władzy, wyższości i bezkarności łamie wszelkie hamulce. Ta ponadczasowość nie jest tylko pustosłowiem bo wszakże i w naszej literaturze istnieją przykłady kiedy kultura i polor "cywilizacji" w pewnych okolicznościach ustępują poczuciu władzy (vide sędzia Antoni Kossecki jako kapo w "Popiele i diamencie"), nie mówiąc już o tym, że motyw idei jako usprawiedliwienia czynów można odnaleźć też w rozważaniach Arendt w "Eichmannie w Jerozolimie".

2. Czy Conrada można (były takie głosy) oskarżać o rasizm i seksizm?

Zarzut rasizmu zdumiewa - może nie w przypadku Achebe, który podniósł go jako pierwszy i określił Conrada mianem "cholernego rasisty", bo można ostatecznie zrozumieć Murzyna, który ma świadomość, że garstka białych, podbija olbrzymie terytorium zamieszkałe przez miliony czarnych w przeciągu zaledwie kilku lat a najpoważniejszą przeszkodą jaką spotykają na swojej drodze jest przyroda.

Trzeba wiele złej woli by w ogóle taki zarzut postawić Conradowi na tle "Jądra ciemności". Wszakże z obrazu odmalowanego w opowiadaniu nie da się dobrego słowa powiedzieć o białych, których Marlow spotyka w Afryce na swojej drodze. Wszakże nazywa on "kretynami" swoich białych kolegów gdy odpływając ze stacji Kurtza otwierają ogień do czarnych. Czy to możliwe by biały, główny bohater opowiadania napisanego przez rasistę "bicie w bębny" pomylił "z biciem własnego serca" a "głębokie, osobiste spojrzenie" umierającego Murzyna miał "w pamięci niczym dowód dalekiego pokrewieństwa, potwierdzonego w rozstrzygającym momencie." Jakoś nie mogę w tym dostrzec przejawów rasizmu.

Dostrzegam natomiast u Conrada potępienie poniżenia drugiego człowieka niezależnie do koloru skóry. Jeśli weźmie się pod uwagę jeszcze "Placówkę postępu", drugie z "kongijskich" opowiadań Conrada to jest to wyjątkowo jasne.

Jeszcze większym nieporozumieniem jest oskarżenie Conrada o seksizm.  Słaby to zarzut i pełen złej woli by nie powiedzieć wprost - głupi. Polemika z nim to trochę jak udowadnianie, że Conrad nie jest on wielbłądem, zwłaszcza że przejawem seksizmu miałoby by być w "Jądrze ciemności"  oszczędzenie kobiecie gorzkiej prawdy, która i tak już do niczego nie prowadzi oraz zwrócenie się o pomoc w ostateczności, gdy wszystkie inne sposoby zawiodły o pomoc do kobiety. Jeśli to jest seksizmem, to mam wrażenie, że z tego powodu na świecie gwałtownie wzrośnie ilość seksistów.
3. Czy potrzebny był zabieg "opowieści w opowieści": osią "Jądra ciemności" jest historia opowiedziana przez Marlowa, tymczasem tenże Marlow jest w rzeczywistości jedną z postaci, o których mówi narrator wszechwiedzący?

Zestawienie historii zdarzeń z przeszłości i relacji narratora nadaje głębszy wymiar opowiadaniu. Bez trudu można dostrzec, że motyw jądra ciemności nie jest zarezerwowany tylko dla odległej i tajemniczej dziczy Konga bo widzimy przecież oczami pasażerów "Nelli", że powietrze "jakby gęstniało w żałobny mrok, wiszący bez ruchu ponad największym, najpotężniejszym z miast ziemi."

Okazuje się więc dzięki temu zestawieniu opowieść Marlow'a - opowieść narratora, że jądro ciemności jest czymś ponadczasowym, czymś co nie jest związane z jakimś ściśle określonym czasem i miejscem na ziemi, i może się okazać, że jest ono całkiem blisko nas.   

4. Czy fakt, że Arlekin jest Rosjaninem, ma jakiekolwiek znaczenie?

To chyba najtrudniejsze pytanie i pewnie kompetentna odpowiedź na nie powinna być osadzona w kontekście stosunku Conrada do Rosji ale że jest to dla mnie terra incognita więc nie pozostaje mi nic innego jak oprzeć się tylko na samym "Jądrze ciemności".

Nie wydaje mi się by w opowiadaniu było coś przypadkowego, stąd i  nie bez kozery zapewne "arlekin", błazen z commedia dell'arte jest Rosjaninem. Być może w jego bałwochwalczym stosunku do Kurtza należy widzieć refleks stosunku Rosjan do władzy, do cara widzących w nim bożego pomazańca a nie człowieka z krwi i kości, z wszystkimi jego błędami i słabościami.  

5. Jak uzasadnić szacunek/lojalność (bo raczej nie fascynację) Marlowa wobec Kurtza?

Marlow kilkakrotnie wspomina o swojej lojalności wobec Kurtza ale moim zdaniem  jego stosunek do niego wychodzi daleko poza zwykłą lojalność, i określenie ich relacji tym pojęciem jest co najmniej nie pełne.

Już sama podróż w górę rzeki, w pewnym momencie wychodzi poza zwykłe służbowe zadanie i widać, że postać Kurtza zaczyna Marlow'a intrygować i pragnie go poznać a wreszcie zrozumieć. Nie zmienia tego świadomość metod działania Kurtza a chyba nawet paradoksalnie, to zainteresowanie pogłębia. Mimo konsternacji jaką budzą metody działania Kurtza widać mimowolny podziw Marlow'a, jakby nawet nutę zazdrości dla aktu samopoznania, którego apogeum dokonało się w chwili jego śmierci. Kurtz "był niezwykłym człowiekiem" a jego "zgroza!" "to był akt afirmacji, moralne zwycięstwo, za które zapłacił niezliczonymi porażkami, koszmarnym strachem, koszmarną satysfakcją. Ale to było zwycięstwo!"

Marlow, tak jak Kurtz wierzy w oczyszczającą moc idei, która może odkupić zło w jej imię dokonane i tak jak Kurtz uległ przeistoczeniu. Wszak dowiadujemy się, że snując swoją opowieść na jachcie "wyglądał niczym bożek" i był dla swoich słuchaczy "jedynie głosem" będąc tym samym odbiciem "boskości Kurtza" i tego, że Kurtz jemu samemu wcześniej przedstawiał się "jako głos". To trochę więcej, moim zdaniem, niż lojalność.

6. Czy reżyser ["Czasu Apokalipsy. Powrót"] sprzeniewierzył się pierwowzorowi literackiemu?"

Podobieństwo wielu motywów (przy wszystkich istniejących różnicach) opowiadania i filmu nie ulega żadnej wątpliwości. Zasadnicza różnica polega na celu wyprawy kapitana Willarda bo o ile Marlow miał uratować Kurtza, to Willard miał go zabić. Ale przeciwieństwo to jest tylko pozornie tak głębokie jak to się wydaje na pierwszy rzut oka.

Wszakże dyrektor stacji robi wszystko by opóźnić podróż licząc, że czas, choroba i w rezultacie śmierć usuną z jego drogi Kurtza, w którym widział zagrożenie dla swojej kariery nie jest to więc podróż "ratunkowa" jak można by przypuszczać. Co więcej szept "Leżę tu w ciemności i czekam na śmierć" Kurtza współgra z pragnieniem śmierci pułkownika, któremu wytchnienie przynosi czyn Willarda, tak że ja sprzeniewierzenia się Coppoli Conradowi nie zauważyłem.

46 komentarzy:

  1. Nie chciałabym się powtarzać, bo swoje wrażenia z lektury - również w kontekście tych pytań - opisałam u Ani, ale dodam tylko, że do tej powieści będę mieć zawsze wielki sentyment, bo dzięki niej po prostu zakochałam się w Conradzie.
    Jest to książka niebezpieczna, żeby nie powiedzieć zbójecka: przez wiele tygodni nie byłam w stanie normalnie podejść do żadnej kolejnej powieści. Wciąż porównywałam je z prozą Conrada i efekty były żałosne. :)
    Za kilka tygodni napiszę o biografii Conrada autorstwa jego żony, Jessie, którą przeczytałam z wielkim zainteresowaniem, ale i mieszanymi uczuciami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja spóźniłem się do niej - dała "Jądro ciemności" kiedy o blogach tylko słyszałem, że podobno są :-). Mój zachwyt dla "Jądra" nie był ani nagły ani bezwarunkowy - chociaż od początku wiedziałem, że mam do czynienia z czymś nietuzinkowym, to chyba dopiero za trzecim razem połknąłem bakcyla :-). Co do pisarstwa Conrada, chyba najbardziej byłem zaskoczony "Nostromo" - sięgnąłem po niego po obejrzeniu "8 obcego pasażera Nostromo" bo byłem ciekaw inspiracji Ridleya Scotta :-). Byłem mocno zaskoczony.
      Parandowski w swoich wspomnieniach z czasów wojny wspomina o spotkaniu z Anielą Zagórską i wymianie wrażeń na temat książki Jessie. Powiedziałbym że były miażdżące, tak że Twoim mieszanym uczuciom nie dziwię się :-).

      Usuń
    2. Będę Ci wdzięczna za tytuł tych wspomnień wojennych Parandowskiego. Mam tylko "Luźne kartki".
      O biografii Conrada autorstwa Jessie napiszę więcej u siebie, ale wspomnę tylko, że wyłania się z nich obraz neurotycznego potwora, z którym nikt o zdrowych zmysłach nie wytrzymałby pięciu minut. :)

      Usuń
    3. Ściśle mówiąc to opowiadanie "Dzień powszedni" z tomu "Wrześniowa noc" - passus, który może Cię zainteresować brzmi następująco: "Zacząłem jej [tzn. Anieli Zagórskiej - przyp. mój] wymawiać, że nie spisała dotąd swoich wspomnień.
      - Ależ ja nie umiem pisać.
      - Na pewno lepiej niż Jessie.
      Świeżo miałem w ręku te mizerne pamiętniki żony Conrada i mówiłem o nich z irytacją. Zagórska z wrodzoną słodyczą broniła Jessie."

      Usuń
    4. U Ani cytat z Konwickiego o Jessie, u Ciebie Parandowski. Właściwie opinię o książce mam już napisaną. :D
      A tak serio to ogromnie Ci jestem wdzięczna, bo raczej nie natknęłabym się na ten fragment.

      Usuń
    5. Do usług :-) Wizyta Parandowskiego i jego żony u Zagórskiej (pracowała wówczas nad tłumaczeniem "Złotej strzały) i Marii Godlewskiej (panie, o zgrozo! :-), mieszkały razem) ciągnie się przez około stronę ale ten fragment jest chyba najlepszy :-)

      Usuń
  2. Pozwól, że podrzucę kilka cytatów:
    „..musiałem się opiekować dzikim, naszym palaczem. Należał do gatunku poprawionego, bo umiał palić pod pionowym kotłem…Przyglądanie mu się było równie budujące jak przyglądanie się psu, który chodzi na tylnych łapach…”
    „Porządni ludzie, ci kanibale…z takimi można pracować…No i do tego nie zjadali się nawzajem na moich oczach”.
    "Za tym surowcem ludzkim….”, „siedziały… inne wiązki kątów ostrych..”,
    „Jednak prawdziwym dreszczem przeszywała myśl, że przecież to są istoty ludzkie, tak jak wy, myśl o tym, że jest się dalekim krewnym tego dzikiego, rozpalonego wrzasku. Obrzydliwe.”

    Nazwanie kogoś kretynem jest jednak innego kalibru niż przyrównanie do zwierzęcia. Jeśli to nie jest rasizm, to co?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie da się zaprzeczyć, że kanibalizm wśród plemion zamieszkujących istniał (i do dzisiaj w szczątkowej formie istnieje). Belgowie wykorzystywali plemiona praktykujące go do terroryzowania do pacyfikacji innych. Tak że we wzmiance o kanibalizmie nie dostrzegam niczego rasistowskiego. "Surowiec ludzki" chyba pochodzi z "lasku umarłych", jeśli mnie pamięć nie myli. Z treści wynika, że Marlow jest wstrząśnięty tym co tam zobaczył i przemawia przez niego gorzki sarkazm (jest on zresztą wielokrotnie widoczny), który świadczy nie o tym jak Conrad traktował czarnych ale o tym jak traktowali ich Belgowie. To właśnie też ten sarkazm widoczny jest w "psie chodzącym na czterech łapach" - z całego kontekstu widać, że widzi, że załoga została "wyrwana" ze swojego świata, zarówno sternik, palacz jak i kanibale. Oni wszyscy zdaniem Marlowa powinni być na brzegu a nie służyć białym. Ja w tym rasizmu nie dostrzegam, raczej potępienie tego co Belgowie uczynili z tubylcami. Ostatni cytat paradoksalnie wskazuje na świadomość istnienia powinowactwa i dalekiej wspólnoty z "dzikimi" co w pierwszym odruchu budzi protest Marlowa ale przecież w ostatecznym rozrachunku, tak jak pisałem, rytm "dziczy" pomylił z biciem własnego serca.

      Usuń
  3. To, że kiedyś gdzieś w Afryce praktykowano (praktykuje się?) kanibalizm, nie oznacza, że każdy czarny jest kanibalem. A tak postrzega ich Conrad. Poza tym to tylko wybrane cytaty, przykładów jest znacznie więcej. Zwłaszcza na to, że czarni są tylko tłem w postaci ludzkiej (a raczej nieludzkiej) masy.
    Conrad, owszem, potępiał Belgów, ale już Anglikom nie miał nic do zarzucenia. Nawet okrucieństwa był w stanie im wybaczyć, o ile dokonują się one w wyższym celu: „Zdobywanie ziemi na ogół oznacza odbieranie jej tym, którzy mają inny odcień skóry albo nieco bardziej spłaszczone nosy, a to nie jest zbyt piękne, zwłaszcza kiedy się przyjrzeć z bliska. Odkupieniem może stać się jedynie idea. Jakaś idea, która za tym stoi: nie sentymentalne pozory, ale prawdziwa idea…”
    Ciekawe, o jaką ideę mu chodzi…:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatni cytat, przyznaję, może bulwersować - podobną, co do istoty, wypowiedź Eichmanna przytacza Arendt, co ostatecznie go (tzn. cytat) kompromituje ale u Conrada okazuje się, że żadna idea niczego nie odkupuje bo w człowieku dochodzi do głosu zła strona jego duszy (Kurtz zdał sobie z tego sprawę dopiero w chwili śmierci). Marlow o Anglikach wspomina tylko raz (przy okazji kolorów na mapie), faktycznie w pozytywnym kontekście ale narrator przecież mówi o ciemnościach nad największym miastem na świecie, czyli Londynem zrównując je tym samym z jądrem ciemności a tego zabiegu nie da się już potraktować jako komplementu pod adresem Anglików :-)

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Polecam Waszej uwadze przedmowę Conrada do "Szaleństwa Almayera". W charakterze prawdy objawionej autor przedstawia tam opinię, że mieszkańcy egzotycznych krain są zdolni do uczuć tak jak my.
      Sposób, w jaki to przekonanie zostało wyrażone, świadczy o tym, że absolutnie nie było wtedy powszechne.
      Myślę, że spaczony obraz na przykład Afryki nie zawsze wynikał ze złej woli czy uprzedzeń osoby, która go przedstawiała. Wiedza o świecie tamtych ludzi była nieporównywalnie mniejsza od naszej, opierała się często na wieści gminnej.
      Zastanawiam się, czy "Murzyn z załogi Narcyza" podzieli losy "Dziesięciu małych Murzynków" Agathy Christie i tytuł zostanie też zmieniony.

      Usuń
    4. Słyszałem o niej (tzn. przedmowie) ale lektura Conrada zawsze przyprawia mnie o lekką depresję więc muszę się mocno zewrzeć w sobie by zabrać się za niego :-). A jeśli chodzi o nazewnictwo to tytuł z Conrada to i tak to jest pikuś w stosunku do Nigerii i Nigru :-) bo one dopiero utrwalają kolonialną i rasistowską nomenklaturę.

      Usuń
    5. W tej chwili to są wręcz słowa tabu. Mój były uczeń, który z rodziną przeprowadził się do Londynu, opowiadał mi, że miał w szkole bardzo duże nieprzyjemności za to, że w ramach głupiego żartu użył słowa "nigger" - twierdził, że po prostu wpisał je w wyszukiwarkę, co oznacza, że jest w szkole system cenzury, wyłapujący takie rzeczy (każdy uczeń loguje się na swoje konto).
      Polskie szkoły są pod tym względem znacznie bardziej liberalne i nieraz zdarza się usłyszeć narodowość w formie obraźliwego epitetu (np. "ty Rumunie", "ty Żydzie"), co mnie zawsze okropnie mierzi.

      Usuń
  4. Domyślam się :-) przećwiczyłem to na sobie ładnych parę lat temu :-) Anglosaska hipokryzja poraziła mnie: "Nigger" nie powiedzą ale nie mają nic przeciwko temu by konserwować murzyńskie getta - to dopiero jest rasizm.

    OdpowiedzUsuń
  5. Doszukiwanie się tylko "izmów" w tej powieści to aż zanadto rzucające się i krzywdzące podejście do tekstu, wynikające z dosłowności w jego odbiorze.

    Należy tu przytoczyć cały ówczesny wątek z życiem i działalnością Rogera Casementa. Można byłoby pisać i pisać.
    Generalnie, zarzucanie Conradowi, że jest rasistą w kontekście tego, że on sam był obcym w Anglii, jest co najmniej niepoprawne, żeby nie powiedzieć ironiczne ;) Ale teraz to przeze mnie przemawia ironia, ale tak już trochę poważniej, to dzieło warte wielokrotnego czytania, gęsta, mocna proza.

    Ja ze swojej strony zachęcam Was, Ciebie Marlow i Lirael, do ponownego wejścia na parowiec płynącego w głąb lądu, ale w wersji słuchowiska radiowego. Równie wyśmienite, podobnie jak sama powieść.
    Mnie przypadło do gustu tłumaczenie Jędrzeja Polaka, ale Conrada czytać trzeba, a ja będę seksistą i powiem, że Conrad cieszy się chyba większą estymą wśród mężczyzn ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krzysztofie ależ ja jestem jak najdalszy przypisywaniu Conradowi -izmów na podstawie "Jądra ciemności" i mam wrażenie, że Lirael również :-). Tłumaczenie Polaka znam ale jednak wersja Haydel wydaje mi się lepsza.

      Usuń
    2. Ot, głos równowagi dla jednego z komentujących powyżej i ogólnej tendencji wprowadzania do analiz pojęć poprawności wszelako-rozumianej, a i dla następnych przybyszów, którzy będą szukać opracowań i opinii na temat "Jądra ciemności" i trafią do Ciebie ;)
      Sorry za błędy stylistyczne, ale komentowanie na blogerze do przyjemności nie należy.

      Usuń
    3. Trzeba jednak przyznać, że ta poprawność wprowadza ożywczy ferment w dyskusji, choć z tym seksizmem to, moim zdaniem, już gruba przesada :-)

      Usuń
    4. No tu akurat jako mężczyźni nie możemy sobie pogadać ;)

      Nie no w samej powieści wątki kobiece są istotne, nawet bardzo, ale nie filtrujmy je przez dzisiejsze zapatrywania seksizmu, feminizmu etc. :)

      Tak, ale przyjdzie Ci taka któregoś dnia na bloga i powie, że ta gruba przesada jest patriarchalnym anachronizmem ;) Marlow, przestań już, nie będziemy trywializować takich dobrych historii!

      Usuń
    5. W końcu to tylko niezobowiązująca wymiana zdań, a te jak wiadomo mają tę właściwość, że każdy ma własne :-).

      Usuń
    6. Marlow, każda wymiana zdań jest zobowiązująca na swój urokliwy sposób, no chyba, że ktoś jest patologicznym mizantropem... oczywiście bierz moje słowa w ironiczny nawias ;)

      Usuń
    7. Rozumiem. Istnieje jedyna słuszna interpretacja „Jądra ciemności” i powinnam się jej trzymać;)

      Swoją drogą, zadziwiające jest to, że jakiekolwiek zarzuty rasizmu wobec ówczesnych pisarzy (Conrad, Sienkiewicz) natrafiają na silny opór, chociaż powszechnie wiadomo, że w owych czasach takie poglądy były raczej normą aniżeli wyjątkiem.

      Usuń
    8. Tu chodzi tylko o proporcje ;) Przecież wiadomo, tamten rasizm jest zupełnie inny od tego, który jest obecnie. Zresztą to jest temat na osobną dyskusję.

      Co ciekawe, przeglądałem teraz brytyjskie katalogi i widzę, że Conrad jest u nich wydawany częściej i w większych ilościach (wydań) niż u nas. No, ale my mamy festiwal jego imienia, a książki... wtórna rzecz.

      Pani Doroto proszę zerknąć do listów Conrada, wyłania się z nich trochę inny Conrad.

      Usuń
    9. O przepraszam Doroto :-), jeśli chodzi o rasizm u Sienkiewicza to nie protestuję i w przypadku "W pustyni i w puszczy" jest to zarzut jak najbardziej uzasadniony ale co do Conrada to zdaje się, że zostaniemy na "z góry upatrzonych pozycjach" :-)

      Usuń
  6. A i żeby nie było, że zabraniam, czy też odmawiam komuś doktoryzowania się pracą z zakresu "Seksizm w powieściach Conrada", wręcz przeciwnie, to tylko dobrze świadczy o jego pisarstwie (tj. Conrada).

    OdpowiedzUsuń
  7. O, widzisz! Merytorycznie się nie wypowiem, bom nie czytał, a nawet jakbym czytał, tom za cienki w uszach na takie uczone dysputy. Za to chcę pochwalić pomysł, w jaki spóźniony czytelnik może doszlusować do Klubu :) Może skorzystam przy czymś lżejszego kalibru :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że Anka nie będzie miała nic przeciwko takiemu "oddziałowi zamiejscowemu" :-)

      Usuń
    2. @ Bazyl
      W lipcu na pewno będzie coś lżejszego, nieustająco zapraszam do udziału.;)

      @ Marlow
      Nie mam nic przeciwko, pozostaje mi tylko żałować, że Ciebie i innych tu komentujących (z wyjątkiem Lirael) nie było z nami podczas ww. dyskusji - byłoby ciekawiej.;)
      Powyższa wymiana zdań pokazuje natomiast, że "Jądro ciemności" jest utworem niezwykle płodnym w zagadnienia do omawiania.;)

      Usuń
    3. Anko, dziękuję za wyrozumiałość :-) mam nadzieję, że w końcu uda mi się jakoś "wstrzelić" w Twój wybór :-)

      Usuń
    4. @Aniu dzięki serdeczne za zaproszenie, ale wolę nie zaniżać poziomu. Jakoś tak się dzieje, że jak tylko wkraczam z komentarzem, to dyskusja nieuchronnie zbacza ku przysłowiowej dupie Maryni :P

      Usuń
    5. Bazyl, kobiecie się nie odmawia :-)

      Usuń
    6. @ Marlow

      Będzie mi miło, jeśli w końcu się wstrzelisz.;)

      @ Bazyl

      Dupa Maryni może być interesująca.;)

      Usuń
    7. Wstrzelić to się i wstrzeliwałem :-), bo była u Ciebie "Kobieta z wydm", "Zniewolony umysł", "Malowany ptak" czy "Matka Joanna od Aniołów" ale co z tego, kiedy się haniebnie spóźniłem.

      Usuń
  8. @Marlow A to nie jest tak, że wódki i pacierza? :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To już sprawa osobistych preferencji :-)

      Usuń
    2. Widzisz i już zmierzamy na manowce :) Kończmy zatem, a Wy wróćcie do sedna sprawy, czyli niezwykłej mocy prozy Korzeniowskiego :)

      Usuń
    3. Spoko, "Po manowcach jeździć najprzyjemniej" - tak przynajmniej twierdził Wokulski :-)

      Usuń
  9. O kurczę, pierwsze słyszę o oskarżeniach o rasizm kierowanych pod adresem Conrada. Ciekawe, co też Chinua Achebe miał dokładnie na myśli :)

    A co do samej książki - klasyka literatury światowej. W liceum czytałem z niekłamanym zainteresowaniem i entuzjazmem. Prędzej czy później będę musiał odświeżyć lekturę tej świetnej powieści, o której wspomniał nawet Llosa w swoich "Marzeniach Celta".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Achebe nie był jedyny chociaż dzierży palmę pierwszeństwa, z nim powtarzał zarzut Hochschild w "Duchu Króla Leopolda", zarzuty referuje M. Haydel w posłowiu do swojego tłumaczenia "Jądra ciemności" wydanego przez Znak w serii "50 na 50". "Marzenia Celta" są jeśli się nie mylę o Casemencie, którego Conrad znał.

      Usuń
  10. Przymierzam się (lepiej późno niż wcale) do tej powieści, gdyż niedawno przeczytałam "Marzenia Celta" Llosy. Bohaterem powieści jest Roger Casement, a część akcji rozgrywa się w Kongo. Obaj panowie przez jakiś czas się przyjaźnili. Bardzo jestem ciekawa, w jaki sposób Conrad przedstawia ten mroczny okres.
    Po przeczytaniu wrócę do tego wpisu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Llosa inspirował się (co najmniej) książką "Duch króla Leopolda" Hochschilda. "Jądro ciemności" to jednak zupełnie inna kategoria wagowa (to nie powieść tylko trochę dłuższe opowiadanie) do czytania tylko wówczas gdy ma się spokojną głowę i spokojny wieczór i dużo zależy też od tłumaczenia. Zwykle pierwsze spotkanie nie jest zbyt entuzjastyczne :-) ale będę czekał na Twoją opinię.

      Usuń
  11. I tak trafiłam na Twój kolejny wpis, tym razem o "Duchu Króla...". Ta tematyka dotąd była mi zupełnie obca. Mój ukochany pisarz otworzył kolejne drzwi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam, może nie jest napisana w porywającym stylu ale to chyba jedyna książka, która tak szeroko traktuje o czasach Wolnego Państwa Kongo. Jeśli chodzi o przygotowanie do "Jądra ciemności" to, moim zdaniem, jednak najlepsze są teksty Najdera.

      Usuń