wtorek, 7 maja 2013

Zwyczajny dzień, Antologia pamięci 1939-1945

Andrzejewski, Borowski, Broszkiewicz, Iwaszkiewicz, Parandowski, Rudnicki, Żukrowski ... - tym razem, w drugim tomie "Antologii pamięci", mniej nazwisk a za to wyraźnie wyższa jakość, choć zdarzają się też i ewidentne wpadki, jak w przypadku opowiadania "Schandfleck" Jerzego Broszkiewicza ale i tak tom stanowi przyjemne zaskoczenie, bo niby czego można oczekiwać po jakiejś zapoznanej peerelowskiej antologii, a tu - proszę.


Przede wszystkim rzuca się w oczy klasyka gatunku, czyli "Ikar" Iwaszkiewicza i "Pożegnanie z Marią" Borowskiego, oprócz tego są jeszcze dwa jego opowiadania o tematyce "edukacyjnej" ale znacznie gorsze, z widoczną dawką patriotycznej propagandy, ewidentnie propagandową wymowę, tyle że o podłożu "klasowym" ma też opowiadanie "W kamieniołomie" Żukrowskiego.

Na mnie jednak większe wrażenie zrobiło opowiadanie Rudnickiego "Uśmiech żandarma" (drugi jego utwór w zbiorze, to przeciętna "Kartka znaleziona pod murem straceń") - gorzka ocena polskiej rzeczywistości okupacyjnej daleka od jakiegokolwiek heroizmu i zaskakująco zbieżna z obyczajowością świata opisywanego przez Grzesiuka w "Boso, ale w ostrogach" - "Na dzielnicy chłopaki też piją wódkę. Piją w mieszkaniach, na klatkach schodowych, w bramie, za parkanem, a wieczorem to i na ulicy. Piją także, ale to już rzadziej, bo to drożej kosztuje, w knajpach, "mordowniach" na dzielnicy.", zawierająca się w pogardliwym i pełnym politowania uśmiechu niemieckiego żandarma na widok ulicznej "scenki rodzajowej", której on i narrator byli świadkami.

Momentami świetna jest "Paszportowa żona" Andrzejewskiego, zupełnie niestandardowe, dowcipne spojrzenie na komplikacje związane z życiem w Warszawie czasu wojny. Przy tej okazji muszę przyznać, że przyszło mi zweryfikować swój sąd o Andrzejewskim, którego fragment nieukończonej powieści - "Natchnienie świata" udowadnia, że nagroda za "Ład serca" to nie był przypadek.

Z kolei opowiadanie Parandowskiego "Dzień powszedni" mające charakter wspomnieniowy może nie jest nadzwyczajne ale za to zawiera interesujący "smaczek" - opinię na temat biografii Conrada pióra jego żony Jessie i opisuje spotkanie z Anielą Zagórską, krewną i tłumaczką pisarza, pracującą wówczas nad tłumaczeniem jego "Złotej strzały".

Jednak "numerem 1" jest bez wątpienia dziennik Zygmunta Klukowskiego "W Szczebrzeszynie" (ale tylko niewiele ustępuje mu dziennik Hulki-Laskowskiego "Pierwsza jesień") przedstawiający obraz polskiej prowincji lat wojny, widziany oczami inteligenta (lekarza) żyjącego sprawami swojego miasteczka i regionu, choć gdy czyta się o go chwilami, mimo wyraźnego umiejscowienia, ma się wrażenie, że rozciąga się on swoją wymową daleko poza rodzinne strony autora. To jego słowa mogą stanowić motto całego tomu a nawet i całego cyklu - "Życie nasze przebiega teraz w atmosferze śmierci, gwałtu i bezprawia. Ludność jest sterroryzowana, gnębiona coraz mocniej. Bez końca mnożą się ofiary."

Sądziłem, że zapiski Klukowskiego są odkryciem ostatnich lat ("Zamojszczyzna" ukazała się w 2007 r.), tymczasem okazało się, że jego "Dziennik z lat okupacji" z którego pochodzi wybrany fragment ukazał się już w 1958 r., co zaskakuje o tyle, że społeczeństwo widziane oczami Klukowskiego jest dalekie od ideału i obrazu wytworzonego przez oficjalną propagandę. Nie brak tu bowiem opisu kolaboracji z Niemcami czy skrajnych przejawów antysemityzmu - "Niektórych Żydów chłopi zabiją po wsiach, bojąc się ukrywać ich u siebie. To samo robią z nimi i różni "bandyci". Czasem zdjąwszy ubranie puszczają nago. Tylko Rosjanie wcielają ich do swoich grup."

Co prawda nie wiem, na ile dziennik Klukowskiego został "poszatkowany" przez cenzurę ale już sam fakt, że się ukazał, zważywszy nie tylko na treść ale i przeszłość autora jest dużą niespodzianką.

10 komentarzy:

  1. Klukowski w starym wydaniu był ostro redagowany, aż dziw, że aż tyle mocnych uwag tam zostało. Widziałem kiedyś porównanie fragmentów obu wydań. Głównie jednak skupiono się na wybielaniu komunistów i lekkim naginaniu w "słusznym" kierunku. Jeśli chcesz czytać, to nowe wydanie Karty.
    Mam ten tom u siebie i Twoja opinia brzmi zachęcająco.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już od dłuższego czasu zastanawiałem się nad wydaniem Karty (jest też o wiele szersze bo obejmuje lata 1918-1953 a wydanie z 1958 r. obejmowało tylko okres wojny) i tak na prawdę powstrzymywał mnie tylko "regionalizm" ale sam widzę, że to były obawy na wyrost. Nie powiem, że "Zwyczajny dzień" nie ma słabszych momentów ale generalnie jest znacznie lepszy od pierwszego tomu.

      Usuń
    2. Klukowski był bardzo związany z regionem, ale zdecydowanie jego wojenne obserwacje dadzą się zastosować szerzej. Zresztą z racji swych funkcji w AK na pewno miał też szerszy ogląd spraw.

      Usuń
    3. Jego przeszłością byłem zaskoczony, bo nie dość że sam siedział w więzieniu to jeszcze syna mu zamordowano a tu wydają mu książkę.

      Usuń
    4. No tak, to było zaskakujące, ale pewnie uznano, że należy jakoś historię regionalną utrwalić.

      Usuń
    5. Możesz mieć rację, zwłaszcza że książkę wydawało Wydawnictwo lubelskie (chyba).

      Usuń
    6. Oj, wcale Ci nie wytykałem błędu, tylko potwierdzałem, że faktycznie Lubelskie:)

      Usuń
    7. To w takim razie wyszło "dwa w jednym" :-)

      Usuń