Niedawno przeglądałem siedmiotomowe (wraz z suplementem) wydanie Nowej encyklopedii powszechnej PWN z 1995 r. i trafiłem na hasło "najgłośniejsze dzieła literatury światowej". Taka lista znajdowała się też w czterotomowym wydaniu encyklopedii z 1973 r. i była dla mnie w czasach licealnych listą lektur obowiązkowych, z których wielu, przyznaję ze skruchą, do dzisiaj nie udało mi się przeczytać. Nie trudno chyba zgadnąć, że na ten "zew młodości" zareagowałem niczym stary rumak na dźwięk trąbki bojowej i przeżyłem szok. Otóż mając ostatnio fazę na literaturę rosyjską zainteresowałem się zestawieniem najgłośniejszych dzieł literatury rosyjskiej i nie gdy czyta się pozycje, które znalazły się na niej znalazły, łatwo go zrozumieć.
Żeby nie przedłużać wstępu i było wiadomo o czym mowa, poniżej przedstawiam zestawienie ale nie w kolejności chronologicznej jak w encyklopedii, lecz dla łatwiejszej orientacji w kolejności alfabetycznej autorów:
Żeby nie przedłużać wstępu i było wiadomo o czym mowa, poniżej przedstawiam zestawienie ale nie w kolejności chronologicznej jak w encyklopedii, lecz dla łatwiejszej orientacji w kolejności alfabetycznej autorów:
Achmatowa, Requiem
Babel, Armia konna
Błok, Dwunastu
Brodski, Wielka elegia dla Johna Donne'a
Bułhakow, Mistrz i Małgorzata
Bunin, Wieś
Bunin, Życie Arsieniewa
Czechow, Trzy siostry
Czechow, Wiśniowy sad
Fadiejew, Klęska
Gorki, Matka
Jerofiejew, Moskwa - Pietuszki
Leonow, Złodziej
Majakowski, Dobrze
Majakowski, Łaźnia
Makarenko, Poemat pedagogiczny
Pasternak, Doktor Żywago
Paustowski, Opowieść o życiu
Polewoj, Opowieść o prawdziwym człowieku
Rasputin, Pożegnanie z Matiorą
Rybakow, Dzieci Arbatu
Simonow, Żywi i martwi
Simonow, Nikt nie rodzi się żołnierzem
Simonow, Ostatnie lato
Sołżenicyn, Jeden dzień Iwana Denisowicza
Sołżenicyn, Archipelag Gułag
Szałamow, Opowiadania kołymskie
Szołochow, Cichy Don
Szukszyn, Kalina czerwona
Tiendriakow, Sąd
Tołstoj A., Droga przez mękę
Trifonow, Czas i miejsce
Wiszniewski, Tragedia optymistyczna
Władimow, Wierny Rusłan
Wozniesienski, Parabola
Zamiatin, My
A wszystko to piszę o niedawnej lekturze "Konarmii" Izaaka Babla, która znalazła się na tej liście. Czemu zawdzięcza "głośność"? - nie dałbym głowy, że walorom literackim, których mistrzowskie opanowanie jest zachwalane przez Jana Nieśpiałowskiego, który wydanie "Konarmii" opracował. (Inna sprawa, że tak na prawdę nie poznajemy kanonicznej wersji opowiadań, dostajemy jakąś hybrydę, to co ukazało się w wydaniu czwartym zbioru, zmasakrowanym przez cenzora i samego autora, który usiłował sprostać wymogom wydawcy z przywróconymi w ok. 1/4 fragmentami wówczas usuniętymi.)
Stawiałbym przede wszystkim na tematykę i jej ujęcie. Opowiadania Babla związane są bowiem z wojną 1920 r., która przez lata "komuny" była tematem tabu w ZSRR i oczywiście także w Polsce. Już więc sama tematyka w tamtym okresie wystarczyła by zainteresować książką. Nie przeczę wiele z opowiadań robi wrażenie swoim naturalizmem, ich przeciwwagą z kolei są te przepojone żalem za ginącym światem. A wszystkie one składają się razem na odrażający obraz heroldów rewolucji niosącej ze sobą tylko śmierć i zniszczenie.
To obraz najazdu Hunów przepojonych nienawiścią do przedstawicieli innego świata, tylko dlatego, że jest inny, niezrozumiały i bogatszy, który jest niszczony tylko dlatego, że taki jest rozkaz i nie ma to nic wspólnego z konfrontacją na polu bitwy, jak równy z równym. Niszczony jest świat pobratymców Babla, nikt tu nikomu nie przynosi żadnej wolności i nikogo nie wyzwala. Śmierć i zniszczenie, to jedyne co ze sobą przynosi dzicz ze Wschodu, a to że to co za stali jest dalekie od doskonałości, nie jest żadnym usprawiedliwieniem. Postacie występujące w opowiadaniach składających się na "Konarmię" nie mając nic z bohaterów Dostojewskiego i Tołstoja, tylko narrator Lutow zachowuje się niczym kawaler Danceny pojedynkujący się z wicehrabią de Valmont.
Tyle, że w wydaniu Babla brzmi to bardzo dwuznacznie, bo humanista, czekista - wrażliwiec, który staje po stronie barbarzyńców też staje się barbarzyńcą, cóż z tego, że leje krokodyle łzy nad ofiarami mordów i pięknem świata, skoro sam przykłada rękę do jego zniszczenia. Jakie znaczenie ma to co myśli i pisze skoro sam stoi ramię w ramię z dziczą. Babel nie był strażnikiem prawdy i sumienia, kiedy zginął w 1940 r. w ramach represji, ginął nie dlatego, że przeciwstawił się komunizmowi ale dlatego, że był kochankiem żony Jeżowa ówczesnego szefa NKWD, który po prostu sprzątnął rywala, który przyprawiał mu rogi.
Bądźmy szczerzy, rosyjskie utwory, które znalazły się na liście najgłośniejszych dzieł literatury światowej z okresu ZSRR swoje miejsce, w przeważającej większości, nie zawdzięczają walorom literackim a odgórnym nakazom, które zapewniły im głośność. Z definicji w ustroju totalitarnym w oficjalnym obiegu nie mogły ukazać się dzieła, które nie byłyby podporządkowane oficjalnym, urzędowym wytycznym. Nic dziwnego, że te dzieła umarły śmiercią naturalną, jak tylko skończył się ustrój, który je promował a wiele z nich nie wytrzymało nawet tego okresu czasu. Smutne to i pewnie gdyby rzetelnie podejść to encyklopedycznej listy to zamiast blisko 40 pozycji ostałaby się może połowa, która w istocie rzeczy obrazowałyby intelektualną pustką, na którą Rosjanie zostali skazani przez prawie 80 lat.
Stawiałbym przede wszystkim na tematykę i jej ujęcie. Opowiadania Babla związane są bowiem z wojną 1920 r., która przez lata "komuny" była tematem tabu w ZSRR i oczywiście także w Polsce. Już więc sama tematyka w tamtym okresie wystarczyła by zainteresować książką. Nie przeczę wiele z opowiadań robi wrażenie swoim naturalizmem, ich przeciwwagą z kolei są te przepojone żalem za ginącym światem. A wszystkie one składają się razem na odrażający obraz heroldów rewolucji niosącej ze sobą tylko śmierć i zniszczenie.
To obraz najazdu Hunów przepojonych nienawiścią do przedstawicieli innego świata, tylko dlatego, że jest inny, niezrozumiały i bogatszy, który jest niszczony tylko dlatego, że taki jest rozkaz i nie ma to nic wspólnego z konfrontacją na polu bitwy, jak równy z równym. Niszczony jest świat pobratymców Babla, nikt tu nikomu nie przynosi żadnej wolności i nikogo nie wyzwala. Śmierć i zniszczenie, to jedyne co ze sobą przynosi dzicz ze Wschodu, a to że to co za stali jest dalekie od doskonałości, nie jest żadnym usprawiedliwieniem. Postacie występujące w opowiadaniach składających się na "Konarmię" nie mając nic z bohaterów Dostojewskiego i Tołstoja, tylko narrator Lutow zachowuje się niczym kawaler Danceny pojedynkujący się z wicehrabią de Valmont.
Tyle, że w wydaniu Babla brzmi to bardzo dwuznacznie, bo humanista, czekista - wrażliwiec, który staje po stronie barbarzyńców też staje się barbarzyńcą, cóż z tego, że leje krokodyle łzy nad ofiarami mordów i pięknem świata, skoro sam przykłada rękę do jego zniszczenia. Jakie znaczenie ma to co myśli i pisze skoro sam stoi ramię w ramię z dziczą. Babel nie był strażnikiem prawdy i sumienia, kiedy zginął w 1940 r. w ramach represji, ginął nie dlatego, że przeciwstawił się komunizmowi ale dlatego, że był kochankiem żony Jeżowa ówczesnego szefa NKWD, który po prostu sprzątnął rywala, który przyprawiał mu rogi.
Bądźmy szczerzy, rosyjskie utwory, które znalazły się na liście najgłośniejszych dzieł literatury światowej z okresu ZSRR swoje miejsce, w przeważającej większości, nie zawdzięczają walorom literackim a odgórnym nakazom, które zapewniły im głośność. Z definicji w ustroju totalitarnym w oficjalnym obiegu nie mogły ukazać się dzieła, które nie byłyby podporządkowane oficjalnym, urzędowym wytycznym. Nic dziwnego, że te dzieła umarły śmiercią naturalną, jak tylko skończył się ustrój, który je promował a wiele z nich nie wytrzymało nawet tego okresu czasu. Smutne to i pewnie gdyby rzetelnie podejść to encyklopedycznej listy to zamiast blisko 40 pozycji ostałaby się może połowa, która w istocie rzeczy obrazowałyby intelektualną pustką, na którą Rosjanie zostali skazani przez prawie 80 lat.
Musze przyznać, że choć lata swoje mam i trochę książek za sobą, to niezmiernie mnie zawsze takie listy kuszą:-) natknęłam się ostatnio na taką ale dotyczącą prozy światowej - wiesz książki, które należy przeczytać przed śmiercią. Niestety było w niej dużo śmieci:-) ale kilka spisałam:-)))W literaturze rosyjskiej wciąż mam braki ale to nic, czytam dalej:-)
OdpowiedzUsuńTeż z ciekawością zaglądam na różnego rodzaju listy/rankingi ale przy tych w rodzaju "100 książek, które musisz przeczytać przed śmiercią" zamiast o książkach myślę raczej o autorach tych zestawień, którzy maturę zdawali chyba wieczorowo na jakichś tajnych kompletach bo w jakimś zestawieniu znalazłem, jeśli mnie pamięć nie myli chyba Krajewskiego albo Bondę a może Cherezińską. O tempora, o mores! :-)
Usuńno właśnie to są te śmieci:-),o których pisałam. Mnie to zawsze zadziwia przekrój w takiej liście, bo tam jest wszystko, w sensie nie gatunku tylko poziomu
UsuńAleż to są dzisiejsze bestsellery, a Ty o nich - śmieci! Cóż za dezynwoltura! :-)
UsuńJa a desperacko szukam jego opowiadań z wojny polsko-bolszewickiej.
OdpowiedzUsuńA tu proszę - lupus in fabula :-). Po wydaniu Wydawnictwa Dolnośląskiego "Konarmię" wydało jeszcze wydawnictwo Mireki ale nie mam pojęcia czy w tej samej wersji co WD. Jaki zestaw opowiadań jest w "Armii konnej i innych utworach" też niestety nie wiem.
UsuńCzytałem dwie książki, ale nie mam pamiętam w jakich wydaniach. Jednym zapewne były "Utwory wybrane" od Czytelnika pożyczone od cioci, dziennikarki, która do literatury rosyjskiej miała słabość. Z drugim mam właśnie problem, ale pamiętam, że były tam na pewno opowiadania z czasów odeskich.
OdpowiedzUsuńPrzy pierwszym czytaniu, jeszcze jakoś w okolicach przełomu liceum i studiów, byłem pod bardzo dużym wrażeniem, ale przy drugim osłabło ono nieco. Choć koniec końców i tak cenię wysoko.
Mnie "Konarmia" nie olśniła ani za pierwszym, ani za drugim razem, a i Dziennik 1920 jakoś mną nie wstrząsnął. Znacznie lepszy, jeśli chodzi o wojnę polsko-rosyjską jest Rembek tyle, że nawet w czasach gdy można już było go wyciągnąć z mroku nie miał takiego marketingu jak Babel.
Usuń