czwartek, 16 maja 2013

Profesor Tutka, Jerzy Szaniawski

Taki wstyd, taki wstyd ... od lat, od kiedy tylko usłyszałem w radio jego "Zegarek" jestem "cichym wielbicielem" twórczości Jerzego Szaniawskiego a dopiero teraz przeczytałem jego "Profesora Tutkę" i to mimo, że stał na półce na wyciągnięcie ręki.


Mogę tylko pocieszać się myślą, że Profesor z pewnością podałby jakiś przykład z własnego życia, który rzuciłby nowe światło na to moje nie znajdujące usprawiedliwienia zaniedbanie bo wiadomo przecież, że "ktokolwiek poruszy jakiś temat, wówczas Profesor Tutka znajdzie jakąś historię ze swojego życia."

Dzisiaj mimo, że Szaniawski należy do najwybitniejszych polskich dramaturgów XX w., jego twórczość, podobnie jak i pamięć o nim, popada jednak w zapomnienie. To gorzka paralela ale trudno jej się ustrzec, zwłaszcza jeśli znajdzie się trochę czasu by odwiedzić jego grób leżący nieopodal Alei Zasłużonych na Powązkach Wojskowych.   

Czemu tak się dzieje? - chyba dlatego, że to twórczość niekrzykliwa i nienachalna, w tym sensie, że niczym nie epatuje czytelnika a po przeczytaniu ostatniego zdania pozostawia go trochę zadumanego i niepewnego, czy nie należałoby jeszcze raz zacząć lektury od początku, bo ma się wrażenie, że obcowało się z czymś, czego do końca tak naprawdę za pierwszym razem się nie ogarnęło i poczucie straty, że umknęło nam coś ważnego.

Bo z opowiadaniami Szaniawskiego jest jak z głębią, o której mówi Profesor w jednej ze swoich historyjek - "Staliśmy przed płótnem malarza z dziewiętnastego wieku, przedstawiającym pejzaż wiejski i kobiety w barwnych strojach, które, powracając z targu, rozzuły się i zakasawszy kiecki, przechodziły w bród rzeczkę.
- Niech co chcą, mówią młodzi malarze - powiedziałem- ten umiał malować.
- Tak - odpowiedział mi sędziwy pan - ale nie ma w tym głębi.
- Gdyby była głębia - zauważyłem - kobiety utonęłyby w rzece." - są proste, dowcipne, lekko ironiczne, niekiedy nieco purenonsensowne i zmuszające do chwili zastanowienia. Mówi o rzeczach z pozoru banalnych w sposób niebanalny. Ma się wrażenie, że owszem, wszystko jest jasne i zrozumiałe a z drugiej ma się poczucie, że jednak nie do końca "nadąża się" za autorem. To trochę tak, jak ze smakowaniem dobrego trunku, od razu wiadomo, że jest doskonały ale żeby w pełni nim się rozkoszować trzeba go ponownie spróbować.

A do tego ten entourage ... refleksyjny, by nie powiedzieć melancholijny jak wówczas gdy Tutka opowiada o tym, czego był świadkiem na małej stacyjce kolejowej - "zbliżyłem się do ubogiego bufetu, za którym siedziała panienka i czytała książkę. Przeprosiłem, że jej przerywam, i zamówiłem szklankę herbaty. Znudzona, senna panienka przyniosła mi ciepłego płynu, który na małych stacyjkach nazywają herbatą. Ten kolor żółtawy, ta gruba zielonkowa szklanka i łyżeczka cynowa jeszcze więcej dodawały wszystkiemu melancholii. Ale taki już jest zwyczaj, że się na stacji kolejowej pije ... Deszcz spływał po szybach, na świecie zimno i ciemno, panienka małomówna, senna, nie interesująca się przybyłym gościem, no i ta herbata w grubej zielonkawej szklance." Któż z nieco bardziej życiowo doświadczonych (czytaj: zaawansowanych wiekowo) blogerów choć raz w życiu nie był na takiej stacyjce, a jakich dzisiaj na próżno szukać, z ich bufetami III, IV a czasami i V kategorii?

Ale ten nastrój jest bardziej zrozumiały, jeśli się weźmie pod uwagę, że słuchaczami Profesora było towarzystwo już z definicji trochę "nieruchawe": sędzia, rejent, doktór (sic!), mecenas i magister farmacji. Pasowali do siebie i myślę, że żałowali gdy Profesor wyjechał i nie mogli usłyszeć już nigdy żadnej z jego opowieści. Wcale się im nie dziwię - ""Styl to człowiek". Panowie! Na świecie jest tylko jeden Profesor Tutka."

16 komentarzy:

  1. piękne,książka i film z gustawem holoubkiem też,kiedy sobie czytam te opowiadania to,gdzieś tam,słyszę głos pana gustawa

    OdpowiedzUsuń
  2. Filmu nie oglądałem, ale wiem że jest :-) i mam wrażenie, że Holoubek był wówczas trochę za młody do roli Profesora. Dla mnie został Andrzejem Koenigiem z "Prawa i pięści".

    OdpowiedzUsuń
  3. nie wiem czy był za młody ale na pewno w roli profesora tutki był wspaniały,bardzo mi się podobał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie Tutka z opowiadań to raczej starszy pan a o Holoubku wówczas nie dało się tego powiedzieć ale że mógł Ci się podobać to oczywiście rozumiem :-)

      Usuń
  4. gustaw holoubek to wielki,wspaniały aktor i mam do niego jako aktora specjalny stosunek,w niedzielę widziałam na tvp kultura,przedstawienie pt."podróż",grał tam z piotrem fronczewskim,starszy schorowany pan ale nadal wspaniały,wracając do profesora tutki,to uwielbiam przede wszystkim nastrój jaki panuje w tych opowiadaniach,spotkania starszych panów i profesor tutka,opowiadający krótkie historyjki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli jest nastrój to znaczy, że jest dobrze :-) mógł się Szaniawskiemu podobać jeśli miał szansę w ogóle go obejrzeć.

      Usuń
  5. Tytuł coś mi mówi, ale u mnie podwójny wstyd, że w ogóle nie znam! Wpisuję jako kolejną pozycję na mega wielką listę "must read" ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Szaniawskiego wielbię za jego dramaty i za życiorys. W czasach socjalizmu był jednym z niezłomnych. Jest to jedna z przyczyn otulenia tej postaci mgła zapomnienia, bo jak na jego tle wyglądałyby inne „autorytety”. A do Tutki chętnie zajrzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Jak to pozory mogą mylić? Wydawałoby się taki safanduła a nie dał się złamać i nie sprzedał się w przeciwieństwie do całej masy późniejszych "autorytetów moralnych". Na szczęście było jeszcze kilka takich osób, na których nie zadziałało "ukąszenie heglowskie" mimo że musiały to odpokutować.

      Usuń
  7. Z żalem zawiadamiam, że w zdaniu " mimo, że Szaniawski należy do najwybitniejszych polskich dramaturgów XX w., jego twórczość, podobnie jak i pamięć o nim, popada jednak w zapomnienie" jest bardzo dużo racji, o czym może świadczyć chociażby przykład mojej osoby. Przyznaję ze skruchą, że nazwisko Szaniawski po raz pierwszy obiło mi się o uszy, ale widzę, że ten wielce przykry stan rzeczy będę musiał szybko zmienić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na znajomości z Szaniawskim można tylko zyskać. Nie lubię jego, chyba najbardziej znanej sztuki, "Dwa teatry" ale całą resztę na jakiś spokojny, cichy wieczór jak najbardziej polecam :-).

      Usuń
  8. "(...)a po przeczytaniu ostatniego zdania pozostawia go trochę zadumanego i niepewnego, czy nie należałoby jeszcze raz zacząć lektury od początku, bo ma się wrażenie, że obcowało się z czymś, czego do końca tak naprawdę za pierwszym razem się nie ogarnęło i poczucie straty, że umknęło nam coś ważnego."

    Fragment, z którym doskonale się utożsamiam. Byłam zachwycona opowiadaniami , samą postacią profesora i fajną, ogólną atmosferą. Ale na końcu i tak miałam wrażenie, że nie wszystko zrozumiałam. Konieczna będzie powtórka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też wiem, że wrócę do tych opowiadań i coraz bardziej przekonuję się do ilustracji Mroza.

      Usuń
  9. Właśnie skończyłem lekturę z historyjkami Profesora Tutki i bardzo jestem zadowolony, że poznałem ten kawałek polskiej literatury. Profesor Tutka w istocie zostawił mnie trochę zadumanego i z lekkim uśmiechem na twarzy.

    OdpowiedzUsuń