poniedziałek, 1 września 2014

Dżuma, Albert Camus

Zamieszczenie najlepszej nawet książki na liście lektur wiąże się z ryzykiem jej automatycznego odrzucenia jako nudy z definicji. Czy tak jest w odniesieniu do "Dżumy" - nie wiem, ale na wszelki wypadek nie pytałem o to córki podbierając jej książkę. Pamiętałem ją jeszcze jako swoją lekturę ale wrażenia przez lata wyblakły i uznałem, że czas najwyższy na powtórkę. 


Nie trzeba być zbyt przenikliwym by zorientować się, że powieść Camusa jest współczesną wersją "Dziennika roku zarazy" - motto i kilkukrotne wzmianki o kronikarskich zapiskach mówią same za siebie. Uważny czytelnik dostrzeże także aluzję do innej, wcześniejszej powieści pisarza - "Obcy" we wzmiance narratora o tym, że "sprzedawczyni opowiedziała o niedawnym aresztowaniu, głośnym w Algierze. Chodziło o młodego urzędnika handlowego, który zabił Araba na plaży." Ale to tylko ciekawostki, podobnie jak ta że niemożność przebrnięcia przez Granda poza pierwsze zdanie zamierzonej powieści - "W piękny poranek majowy wytworna amazonka siedząc na wspaniałej kasztance, jechała kwitnącymi alejami Lasku Bulońskiego", może kojarzyć się (ale tylko w tym aspekcie) z innym niedoszłym prozaikiem - Jackiem Torrancem ze "Lśnienia", który również nie mógł wyjść poza początkowe zdanie.

"Dżuma" jest przeglądem ludzkich postaw, w obliczu śmierci innych i zagrożenia śmiercią. Jest zatem dziennikarz, który sądzi że epidemia go nie dotyczy bo nie jest stąd i dopiero z czasem pojmuje, że dramat innych ludzi, którzy są wokół niego dotyczy także i jego samego - "Zawsze myślałem, że jestem obcy w tym mieście i że nie mam tu z wami nic wspólnego. Ale teraz, kiedy zobaczyłem to, co zobaczyłem, wiem, że jestem stąd, czy chcę tego, czy nie chcę. Ta sprawa dotyczy nas wszystkich." i rentier, dla którego dżuma jest wybawieniem od odpowiedzialności - "dobrze mi z dżumą i nie wiem, dlaczego miałbym się wtrącać, żeby się skończyła." Dramat ogółu sprawia, że jego indywidualny występek dla innych staje się bez znaczenia, choć jego własne poczucie winy sprawia, że on sam odbiera go jako centralny punkt swego życia.

Najciekawsze jest jednak zestawienie postaw głównego bohatera, lekarza i duchownego, kaznodziei, a zwłaszcza ewolucja poglądów tego ostatniego, który musi się zmierzyć z pytaniem o obecność Boga w obliczu masowej śmierci niewinnych. Gdy umieszcza się "Dżumę" w kontekście okrucieństw II wojny światowej, miasto otoczone murami tak jak getto, krematoria, masowe groby, to pytanie to staje się czymś więcej niż tylko literackim zabiegiem. Nie da się ukryć, że ojciec Paneloux staje przed niewykonalnym zadaniem, wytłumaczeniem wiernym, że dżuma jest dopustem boskim, "kolektywną karą" dotykającą wszystkich bez wyjątków a oni sami "za nieznaną zbrodnię zostali skazani na niepojęte uwięzienie." Niemożność nadania Boskim decyzjom, które determinują ludzkie życie przekonującego, ludzkiego wyjaśnienia, nie zmienia faktu, że kaznodzieja przeciwstawia się dżumie - "Bracia moi, trzeba być tym, który zostaje!" - nawet kosztem wiary. Wymowny jest tu opis, na karcie choroby, którą wypełniono po jego śmierci i kiedy "napisano na karcie kontrolnej: "Wypadek wątpliwy"."

Po drugiej stronie stoi lekarz, który nie ma takich dylematów i który wyznaje - "gdybym wierzył we wszechmogącego Boga, przestałbym leczyć ludzi, zostawiając Bogu tę troskę. Ale ponieważ nikt na świecie, nawet Paneloux, choć sądzi, że w Boga wierzy, nie wierzy w niego w taki sposób, ponieważ nikt nie poddaje się całkowicie, on, Rieux, myśli, że tu przynajmniej jest na drodze prawdy, skoro walczy przeciw światu takim, jaki jest." Według niego, skoro "śmierć ustanawia porządek świata, może jednak lepiej jest dla Boga, że nie wierzy się w niego i walczy ze wszystkich sił ze śmiercią, nie wznosząc oczu ku temu niebu, gdzie on milczy."

Ale niewiara w Boga przecież niczego nie załatwia, nie sprawia że dżuma się nie pojawi albo sama ustąpi. Zło bowiem czai się nie w Bogu a w człowieku, "każdy nosi w sobie dżumę, nikt bowiem, nie, nikt na świecie nie jest od niej wolny" i nie ma tu znaczenia subiektywne przekonanie bo "nikt nie jest wolny, jak długo będą istniały zarazy", ta ciemna strona człowieka, o której pisał wcześniej Conrad w "Jądrze ciemności"

Nie ma przed nią ratunku, jest wieczna i jest tylko kwestią czasu oraz okoliczności, kiedy znowu zapanuje "bakcyl dżumy nigdy nie umiera i nie znika, że może przez dziesiątki lat pozostać uśpiony w meblach i bieliźnie, że czeka cierpliwie w pokojach, w piwnicach, w kufrach, w chustkach i w papierach, i że nadejdzie być może dzień, kiedy na nieszczęście ludzi i dla ich nauki dżuma obudzi swe szczury i pośle je, by umierały w szczęśliwym mieście." Nie mogąc jej zniszczyć, człowiek może jednak z nią walczyć. Chociaż gdy czyta się "Dżumę" to trudno nie odnieść wrażenia, że walka ta jest bardziej demonstracją własnej postawy ("przyzwyczajenie się do rozpaczy jest gorsze niż sama rozpacz") niż wpływa na ustąpienie zarazy, która cofa się bardziej niż pod wpływem antidotum raczej na widok ludzkiej determinacji i solidarności ("świat bez miłości jest martwym światem").

Świetna książka, polecam. 

53 komentarze:

  1. Niewiele z niej pamiętam, wypadałoby powtórzyć tylko kiedy ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem i niestety, w tej materii nie mogę Ci służyć poradą :-)

      Usuń
    2. Może jakiś kurs szybkiego czytania załatwiłby sprawę ;-)

      Usuń
    3. One mają tę wadę, że traci się przy nich spory procent treści czytanego tekstu, co prawda nie sądzę by to miało znaczenie przy polskich bestsellerach, tych wszystkich sagach, aptekach, rozlewiskach, bagnach i jeziorach :-) ale przy książkach takich jak "Dżuma" już tak.

      Usuń
  2. Właśnie mnie tak odrzucało od lektur obowiązkowych, a do tego w czasach mojego liceum nie było oczywiście internetu i miejsc, w których możnaby było poznać opinię kogoś poza swoją polonistką. Camus z definicji odpadał, a teraz okazuje się, że ci którzy układali listę lektur nie byli wcale tacy głupi:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo jak młodzież reaguje na przymus i na dodatek wie wszystko najlepiej ale z drugiej strony brak lektur byłby gwarancją, że nie poznałaby nawet tytułów dobrych książek :-). Dopiero z wiekiem i rozumem przychodzi refleksja, że jednak był jakiś powód wpisania książki na listę lektur :-)

      Usuń
  3. Czytałam i powinnam ją mieć w biblioteczce. Nawet już myślałam o powrocie do niej.
    Tę dżumę można oczywiście potraktować jako dopust Boży. Każdą zarazę, wojnę można w ten sposób traktować, stąd dotyka ona nie tylko ludzi grzesznych, ale wszystkich. Bóg dopuszczając zło nie skazuje na nie tylko złych, bo to nie jest kara. Chociaż my tak to odbieramy. Myślę, że takie dopuszczenia można, by bardziej traktować jako ostrzeżenia, ale jak historia świata pokazuje niespecjalnie przynoszą one pożądany skutek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cyceron pisał historia magistra vitae - historia nauczycielką życia ale zgadzam się z Tobą, że nie miał racji, życie udowadnia, że z historii ludzkość wyciąga niewiele nauki.
      Jeśli chodzi o ostrzeżenie - to ciągle nie zmienia to faktu, że jego konsekwencje dosięgają w powieści (i w życiu) niewinnych, niezależnie więc od tego czy dżumę traktować będziemy jako ostrzeżenie czy karę śmierć ponosili niewinni i takich Boskich werdyktów zracjonalizować się nie da.

      Usuń
    2. Boskie werdykty nie podlegają racjonalizacji, bo my nie wiemy co dla nas jest lepsze, tak samo tego nie wiedzieli Ci, których dżuma zabrała wydaje się przedwcześnie.

      Usuń
    3. Zgadza się, w "Dżumie" jest epizod opisujący cierpienia niewinnego dziecka - nie da się wytłumaczyć nikomu ani tym bardziej zrozumieć czemu jego cierpienie i śmierć miały służyć. Nie potrafił się z tym uporać także kaznodzieja i stąd jego, jak pisałem w poście, "wypadek wątpliwy".

      Usuń
    4. Cóż, kaznodzieja Camusa to człowiek wątłej wiary.

      Usuń
    5. Powiedziałbym, że raczej silnej bo gdyby było inaczej odwróciłby się od Boga w obliczu okrucieństwa jego decyzji.

      Usuń
    6. Muszę do ksiązki w takim razie wrócić - koniecznie.

      Usuń
    7. Musisz - nie musisz :-), ale jak się zdecydujesz to na pewno nie będzie to czas zmarnowany.

      Usuń
  4. "...bo myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami..." -ks.izajasza-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I pewnie dlatego czym innym jest wiara a czym innym rozumowanie, choć jeśli się na to zważy sens teologii staje pod znakiem zapytania :-).

      Usuń
  5. dlaczego pan tak myśli?-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponieważ wiara jest przecież z istoty swojej jest czym innym niż rozum, w teologii więc jako nauce o Bogu/wierze tkwi więc jakby sprzeczność wewnętrzna bo albo w coś wierzymy albo coś rozumiemy :-)

      Usuń
    2. może i ma pan rację,ale kiedy dzieją się takie rzeczy jak w"dżumie" alberta camusa czy"dzienniku roku zarazy" daniela defoe,to w słowach z księgi izajasza można odnaleźć głęboki sens-anna

      Usuń
    3. Temu nie przeczę, tyle że oznaczają one rozdarcie pomiędzy Bogiem i ludźmi, a dla słuchaczy kaznodziei z "Dżumy" nie byłyby żadnym pocieszeniem.

      Usuń
    4. dla mnie te słowa oznaczają tylko to,że nie zawsze muszę rozumieć sens tego,co się dzieje,że nie zawsze,wszystko musi mieć sens,że bóg jest bogiem i nie musi robić tego,co mi się wydaje słuszne-anna

      Usuń
    5. O to między innymi chodzi - nie rozumiem ... W konsekwencji pozostaje tylko wiara ale jak wierzyć jeśli jestem świadkiem męczarni i śmierci niewinnych. W imię czego te cierpienia i śmierć ich spotyka?

      Rozumiem Izajasza trochę inaczej, wg mnie jego słowa oznaczają, że człowiek skazany jest na niezrozumienie Boga, a skoro nie może go zrozumieć pozostaje mu tylko (?) wiara.

      Usuń
    6. ja nie myślę,że jestem skazana na niezrozumienie,ja tylko wiem,że nie zawsze muszę wszystko rozumieć,nie zawsze muszę mieć rację i wie pan,te słowa są też pocieszające,przypominam je sobie,kiedy patrzę na to,co ludzie robią i co mówią,tacy zacietrzewieni przekonani,że mają monopol na prawdę,kiedy potępiają i wynoszą na piedestał-anna

      Usuń
    7. tak nawiasem mówiąc,wiara to też zaufanie,nie muszę rozumieć-anna

      Usuń
    8. Ale jaki to ma związek z cytatem z Izajasza?

      Usuń
    9. może nie ma,ale ten cytat ma wiele wspólnego z"dżumą"i"dziennikiem roku zarazy",dla nas zwykłych śmiertelników,to o czym opowiadają te powieści jest czymś strasznym i nie do przyjęcia,ale dla pana boga kto wie?-anna

      Usuń
    10. Cytat z Izajasza tak i jego związku z "Dżumą" przecież nie kwestionuję, ale ja odnosiłem swoje pytanie do Twoich dwóch poprzednich komentarzy.

      Usuń
    11. rozumiem,proszę pana,"...bo myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami...",kiedy przypominam sobie te słowa,to myślę wtedy,że przecież pana boga nikt z żyjących nie widział,nikt tak do końca nie wie,co on by potępił a co by pochwalił,iluż to na świecie ludzi,którzy nie mają takich wątpliwości,są przekonani,że wiedzą,co jest słuszne,co jest dla ogółu dobre,piętnują jednych a innych stawiają za wzór,w takich sytuacjach przychodzi mi do głowy myśl-żeby tylko nie byli zdziwieni,kiedy staną przed swoim stwórcą i okaże się,że...rację miał izajasz-anna

      Usuń
    12. O! Wreszcie się zgadzamy, znowu muszę poszukać kredy by to zapisać w kominie :-)

      Usuń
  6. Rewelacyjna analiza! Jak czytałam w liceum to właśnie dżuma skojarzyła mi się z conradowskim jądrem wszelkiego zła. Raz jeszcze dziękuję za przypomnienie tej książki swoim wspaniałym tekstem.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez przesady z tymi zachwytami :-) Mnie książka w liceum już też się podobała, tyle że wówczas na ogół jeszcze wielu rzeczy się nie zauważa tak że odbiór po latach może być "jakościowo" inny :-) Pozdrawiam.

      Usuń
  7. Dobrze jest sobie przypomnieć tę lekturę - choćby poprzez Twoją interpretację. Pamiętam, że była to jedna z ważniejszych książek, które przeczytałam w liceum.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okres liceum to w ogóle czas kiedy ma się okazję obcować z ważnymi książkami, tyle tylko że wówczas tak się o nich nie myśli bo pewnie dla większości stanowią zło konieczne, a nie urodził się jeszcze ten kto potrafiłby bezboleśnie zachęcić do lektury :-).

      Usuń
    2. Na szczęście mnie nie trzeba było namawiać - czytałam też te, które były na liście określane jako nieobowiązkowe. :)

      Usuń
    3. Chyba nie przeczytałem tylko "Nad Niemnem" i to nawet nie dlatego, że miałem do Orzeszkowej awersję, tylko jakoś tak "nie złożyło się" :-) Kilka lat temu próbowałem nadrobić tę zaległość, co prawda nie udało mi ale sam nie wiem czemu, bo dojechałem do połowy i nawet podobało mi się, czym sam byłem zaskoczony, zważywszy na to ilu psów się wiesza na tej książce.

      Usuń
  8. Z tej książki zapamiętałam takie oto zdania:
    "Każdy nosi w sobie dżumę, nikt bowiem nie jest od niej wolny. I trzeba czuwać nad sobą nieustannie, żeby w chwili roztargnienia nie tchnąć dżumy w twarz drugiego człowieka".
    oraz
    "Zawsze nadchodzi godzina w historii, kiedy ten, który ośmieli się powiedzieć, że dwa i dwa to cztery, jest karany śmiercią".
    Bardziej niż "Dżuma" zaintrygował mnie "Obcy" - uważam, że jest bardziej niepokojący i intrygujący :-)
    Piszesz, że Grant wciąż poprawiający pierwsze zdanie tworzonej przez siebie powieści kojarzy się z zachowaniem bohatera "Lśnienia". Czyżby King zainspirował się utworem Camusa? A może to podobieństwo jest przypadkowe?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Obcy" też zrobił na mnie wrażenie (w "Dżumie" Camus rozprasza się na kilka postaci, tam koncentruje się na jednej) i to do tego stopnia, że jego bohater wcale nie wydawał mi się taki obcy.

      Bardziej obstawiałbym przypadek zwłaszcza, że analogia nie jest do końca adekwatna: Grant ciągle pracuje nad zdaniem a Torrance tylko je powiela.

      Usuń
    2. A czy planujesz zamieszczenie recenzji "Obcego"? Chętnie bym przeczytała. Meursault wydał mi się postacią bardzo intrygującą, różniącą się od innych ludzi - nigdy niczego nie udawał, nie robił tego, czego po nim oczekiwano, nie czuł żadnego żalu po śmierci matki, a gdy popełnił zbrodnię, nie próbował się usprawiedliwić.

      Usuń
    3. Książkę zapamiętałem właśnie dzięki tej wiwisekcji, którą Camus na głównym bohaterze oraz refleksji (a i zaskoczenia), że jego czyny tak na prawdę były zrozumiałe i nie budziły potępienia, choć przecież powinny.

      Z notką o "Obcym" to byłaby trudna sprawa, bo kolejka dłuuuga :-), no a książkę jednak musiałbym sobie przypomnieć. Za to jeśli Ty się skusisz na recenzję, to o ile byłaby ona za 2-3 tygodnie to miałabyś co najmniej jednego dyskutanta :-)

      Usuń
    4. Dyskutant, który zna treść książki zaliczanej do staroci, jest w blogosferze na wagę złota!
      A może i skuszę się, bo lubię tę powieść. Dostałam ją kiedyś od Ciebie i nie porasta kurzem, często do niej zaglądam :)
      Mnie fascynuje też sposób narracji. Z jednej strony dużo tu szczegółów (opisy upału, sąsiadów), z drugiej - sposób pisania jest jakiś obojętny, beznamiętny, narrator nie wyraża żadnych emocji. A do morderstwa doszło w bardzo dziwny sposób.

      Usuń
    5. Dzięki ale bez przesady :-) choć rzeczywiście, w wariancie realistycznym, tłoku dyskutantów na temat "Obcego" nie zakładam. Czyż to nie smutne? W każdym razie jak się zdecydujesz to daj znać wcześniej, żebym mógł sobie pamięć odświeżyć :-)

      Usuń
  9. Ja już o Dżumie nie piszę, bo na jednym z portali książkowych, swoją niepochlebną opinią, wywołałem burzę. :) Po prostu kiedyś przeczytam jeszcze raz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu możesz pisać też niepochlebne opinie, nic Ci nie grozi, przynajmniej z mojej strony :-) ale nie dziwię się bo w "Dżumie" dzieje się prawie tyle samo co polskim filmie a wiadomo "w filmie polskim, proszę pana, to jest tak: nuda... Nic się nie dzieje, proszę pana. Nic. Taka, proszę pana... Dialogi niedobre... Bardzo niedobre dialogi są. W ogóle brak akcji jest. Nic się nie dzieje." :-)

      Usuń
    2. Podsumowując - uznałem, że jako zbiór sentencji (celnych i świetnych, swoją drogą) jest "Dżuma" rewelacyjna, ale jako całość, mało, dla mnie, strawna :)

      Usuń
    3. Przyjmuję, chociaż ja ją trawiłem bez problemu i aż nie chce mi się wierzyć by to poruszyło Twoich interlokutorów :-)

      Usuń
  10. Tekst z 2004, miej to na uwadze :)
    ""Dżuma" Camus, ominięta przeze mnie w liceum, doczekała się wreszcie swojej "kolejki". I teraz już wiem na pewno, że lektura tejże pozycji w czasach mej młodości byłaby katorgą. Podobnie zresztą jak niedawne czytanie.

    Autor za wszelką cenę próbuje wszystko zaciemnić. Jak gdyby powiedzenie czegoś wprost było zbrodnią. Ja rozumiem, że powieść-parabola u niektórych powoduje przyśpieszone bicie tętna i dreszczyk "czy ja potrafię znaleźć to drugie dno", ale w tejże "paraboliczności" też należałoby zachować jakieś granice. A tak wyszedł z tego ni pies, ni wydra. Nie jest to bowiem ani dobra powieść o zarazie, czego można by się spodziewać po tytule, ani też znakomita rozprawa na temat zła (wojny) jako takiego, czego każe nam się domyślać autor i opracowania.

    Bohaterowie są dziwni i przewidywalni. Życiową tragedię doktora Rieux czy też cudowną odmianę dziennikarza oraz sędziego odgadnąć można o wiele kart wcześniej, niż w wielce pokrętnych słowach raczy nam to ujawnić sam Camus.

    Sposób narracji również przyprawiał mnie o dreszcze i niestrawność. Dlaczego narrator nie mógł mówić "od siebie". Dlaczego opowiadał opowieść kogoś innego. Czyżby taki sposób przedstawiania świata był badziej "nowoczesny"? Taka zabawa formą? Do mnie to nie trafiło.

    Podsumowując. Książka należąca do klasyki, więc pewnie warta przeczytania, ale uważam, że lekturę należałoby odłożyć do czasu spokojnej emeryturki. Kiedy to na werandzie, w bujanym fotelu, będzie można wyłapywać naprawdę trafne myśli pana Alberta na temat kondycji społeczeństwa. No, chyba że komuś potrzeba ciekawej sentencji. Tych książka Camus jest pełna. Jako całość natomiast - pokonała mnie ;(."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eee ... tam, jakoś nie czuję się zbulwersowany, nie takie opinie na temat klasyki czytałem :-).
      Mnie się akurat wydaje, że paraboliczność :-) "Dżumy" jest prosta jak konstrukcja cepa mimo, że nie ma jedynie słusznego wyjaśnienia jej przesłania - równie dobrze możemy mówić o wojnie jak i o złu tkwiącym w człowieku.
      Czy bohaterowie są przewidywalni - pewnie niektórzy dla niektórych tak, a dla niektórych nie.
      Sposób narracji trochę kojarzy się z Conradem, on też budował takie piętrowe struktury z udziałem Marlowa :-) by sprawić wrażenie dystansu autora wobec postaci, a jego przywołanie nie jest tak zupełnie od czapki jeśli dżumę potraktuje się jako zło tkwiące w człowieku.

      Usuń
    2. "Widzę, że w najmniejszym stopniu nie zrozumiałeś o czym jest ta książka. Przykro mi. Niektórzy tak mają... A twoja 'recenazja' to czysty bełkot. To tyle jeśli chodzi o poziom dyskusji, która się wywiązała pod wpisem.
      Wracając do Camusa, to chyba sięgnę po tego "Obcego", o którym tak ładnie wyżej rozprawiacie :)

      Usuń
    3. Ja zrozumiałem, o czym była Twoja recenzja :-) I nie wiem o co Ci chodzi z tym dyskutantem, przecież napisał/a - "Przykro mi", więc nie jest pozbawiony/a empatii :-). Ale tak na serio, to doskonale Cię rozumiem.

      Usuń
  11. Powtórzę jeszcze raz. Nie pisuję recenzji, tylko moje opinie o czytanych książkach. Bardzo, baaaaardzo subiektywne. Ta zresztą, przyznaję się ze smutkiem, rzeczywiście jest zupełnie bez polotu. Niemniej na prośbę o jakieś konkrety na poparcie tezy, dostałem równie empatyczną odpowiedź: "Ale ja wcale nie zamierzam udowadniać nikomu swoich racji w sprawach tak błachych, już dawno doszłam do wniosku, że to bez sensu. Napisałam tylko, że twoja recenzja to bełkot, bo to niestety prawda... Nie masz pojęcia o literaturze (tak przynajmniej wynika z twojego tekstu)."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie musi mi powtarzać, ja przecież odniosłem się do tego co pisała Twoja dyskutantka :-) Znalazłem całą dyskusję w Biblionetce - nie dziwię Ci się, że nie masz po niej ochoty do powrotu do "Dżumy" ale masz nauczkę, na drugi raz pisz, że książka Ci się podobała. Niektórzy blogerzy mają takie szczęście, że trafiają wyłącznie na książki, które im się podobają - Ty jak widzę do nich (póki co) nie należysz :-).

      Usuń
    2. Nie powtarzam tego Tobie, tylko tym, którzy tu ewentualnie trafią i też się czepią jakości "recenzji" :) Mam nadzieję, że to nie będzie "póki co", tylko już tak bardziej na zawsze :) No i szkoda, że nie napisałem o "Gronach gniewu", które bardzo mi się podobały :P O!, albo o "Korzeniach" :D

      Usuń
    3. O i to jest właściwe podejście, od razu widać, że dyskusja i nauki z niej płynące nie poszła na marne :-)

      Usuń